Oczywiście myślałem, że to wyszło ok. 14:30, a tera na koniec dnia patrzę, że to nadal (notka) stoi pod wyjazdowym. Kiedyś się spóźnię na własny pogrzeb...
W pn., jak było w planach atak na krk. Z kato poc. 09:00 planowo, ale jak to prawie u mnie, odszedł +8. Jechałem z 254 i drugim mikolem, który wpadał tez czasem do mnie na wóz. Ponieważ do krk na cały dzień, to nie robiło nam to różnicy. Jak poprzednio bilety do Bronowic, a stamtąd do centrum tramwajem. Następnie przesiedliśmy się na 52 na trójskład 105Na. No klasyk. Czułem się jak w latach 80-ch kiedy prowadziłem 105-ki u nas. Choć w krk są te najnowsze, ale nie po rremontach, to mimo tego wspomnienia wracały. Mlaskanie styczników, czasem szarpanie na sprzęgach, nierówne hamowanie na rozrusznikach itp. Trzaskające drzwi, odgłosy... młodzi tego nie ogarniają, bo wychowują się w innych czasach, ale też opowieściami ich nie zanudzałem jak staruch, bo po co. Dziś młodzież mało żyje historią. Później zaliczyliśmy jeszcze antycznego Austriaka [czerwony tramwaj w krk (krk ma niebieski tabor)]. W nim też nagrałem krótki filmik z kabiny. Jak kiedyś go ściągnę od młodego, to go tu umieszczę. Ze starego taboru zaliczyliśmy jeszcze duvaga z przyczepką. Z autobusów przejechaliśmy się Ursusem (autobusem z uśmiechem), manem, ale u nas takie są, krótkim autosanem [(taką a'la wstrząsarką) u nas wstrząsarki to są Scanie przegubowe z Gliwic. Są już na wykończeniu to je plan by jeszcze się nimi przejechać].
Ponieważ na tym wyjeździe było nas trzech to jednak coś się odwaliło. Otóż jechaliśmy tram 50 wozem RY838. Mieliśmy wjechać pod tunel pod centrum krk i dw. PKP, ale za tunelem, na towarowym było wykolejenie, to też 50-ka skręciła przed tunelem w lewo i dość szybko wysiedliśmy. Plan był taki, że 50-ką jedziemy do dw. PKP, kupujemy bilety z Płaszowa do kato i na Płaszów jedziemy znowu kom miejską, a jeszcze w galerii mieliśmy zahaczyć o wucety. Skręt tej 50-ki spowodował, że misterny plan poszoł w pizdu. Wobec tego przesieliśmy się na rondzie Mogilskim na 75 do dworca i w nim... nagle okazało się, że 254 zostawił w 838 plecak. No to teraz po raz kolejny plany poszły w pizdu. Drugi mikol zadzwonił na linię awaryjną, by przekazali motorowemu iż został plecak. Ale ponieważ my mikole, to od razu zaczęliśmy stalkować 838, błyskawicznie pojechaliśmy w kierunku pętli, gdzie stała odstawiona 50-ka, ale przed samą pętlą okazało się, że ruszyła. Wysiedliśmy wiync przystanek wcześniej. Jako mikole pamiętaliśmy gdzie siedzieliśmy. Podczas wjazdu tram z pętli na drugi przystanek (on nie był na swojej trasie) ustawiliśmy się akurat by wejść kaj siedzieliśmy. Patrzymy, jedzie wóz i jak mijały nas kolejne drzwi i pojawiły się te przy siedzeniach na których siedzieliśmy, to patrzymy do wewnątrz, a tam jedzie na zicu plecak 254. Na mój wniosek, zrobiliśmy zdj. tego plecaka, bo taka historia...Skoro podziało się, jak się podziało, to już 50-ką pojechaliśmy do Płaszowa na poc. Niestety wucety musiały poczekać do składu poc. na kato. No i tera dochodzimy do taryf w poc. Otóż 254 ma N-kę, czy li niepełnosprawność. Na tą N-kę przysługuje mu "pies przewodnik". W tej roli występuję ja.
Z kato do krk konduktor wcisnął nam taryfę, że mody jako uczeń jechoł za zyla (1 zł, bo ferie), ale w związku z tym nie byłem już psem przewodnikiem, a rodziną i jechałem za 19 zyla. Z powrotem już w kasie wyraźnie, ponieważ kasjer też chciał wcisnąć młodego za zyla, powiedziałem - nie, nie, nie. Młody na zniżce na N-kę, a ja na psa przewodnika. No i tera wracałem na psie przewodniku z Płaszowa na kato za 01,07 zł, a 254 na N-ce za 13,54 zł. Tak mogę podróżować. W trakcie podróży powrotnej rozegrałem dwie partie szachów. No niestety 254 przegrał dwa razy, ale duga partia bardzo ciekawa. Jeszcze trochę i się wyrobi.
Generalnie wyjazd udany. Dla mnie, bo kontakt z 254 i taborem kom. miejskiej., dla mikoli kontakt z taborem kom. miejskiej.
Jadąc poc. do krk, jak to u nich już w standardzie, na początku nieustająco gadali, wymieniali się info nt. taboru, rozkładów, przewoźników itp. Dokładnie tak samo było wielokrotnie na busie. Jechali w kabinie i nie musiałem się odzywać, bo wymieniali się info. Po jakiś 2h tematy były wyczerpane i naturalnie robiły się co raz dłuższe okresy ciszy.
W tych czasach młodzi to mają prawie wiecznie słuchawki w uszach i podłączone mikrofony. W mieszkaniu 254 jest babcia 94 letnia. Jak wchodzi do pokoju 254 to gada i nie je świadoma, że ktoś po drugiej stronie ją słyszy. Mało tego, wchodzi tam też do niego matka, i łona podobnie nie jest świadoma, że ktoś ją słyszy (w sensie ja). Ona nawija, czy napieprza na 254, a ja to słyszę. Nie odzywam się wtedy, tylko słucham relacji i później czasem do tego nawiązuje, a inaczej po prostu wyciągam wnioski dla siebie jak postępować przy 254, by podobne sceny się nie odgrywały.
Ok. Tyle, bo czas jak zwykle ucieka niesamowicie, a jeszcze zajęcia porządkowe na st. mac. do zrobienia.
Narka.
No tak, jazda jako pies przewodnik to rozumiem. Takie wycieczki niewielkim kosztem mają urok :)
OdpowiedzUsuńSkoro babcia ma 94 lata, to ile lat ma matka 254?
Z tego co się orientuję, to ma ok. 54. No późno powstał 254, ale sam wie o tym, że je
Usuńpołowicznie wpadką, w połowie planowany.