Niby mamy syst. kapitalistyczny, a czasem nadal mam wrażenie, że działa syst. nakazowo-rozdzielczy. Sprawa nie nowa, obserwowana w stonie, ale pewnie w innych marketach podobnie. Otóż mamy różne upodobania kulinarne, ale pewne są do określenia, zbadania, do dowiedzenia się. No i teraz jak z tym badaniem tego w marketach, które mają narzędzia do tego, wygląda. Ostatnio w promce w stonce były filety śledziowe w śmietanie i w sosie musztardowym. I teraz jak myślicie, które znikają pierwsze. Które tłuszcza żre chętniej?
Pewnie większość zgadła, te w sosie musztardowym i te znikają pierwsze, a to ważna informacja, która jest w dzisiejszych czasach łatwa do wyłapania. Ktoś pomyśli, że w dostawach do stony jest 1/2 na 1/2, bo to było by w zasadzie logiczne. Otóż qrwa - nie. Na paletce (tym tekturowym opakowaniu jest 12 sztuk w dwu piętrach i (uwaga) tych musztardowych jest 2 (tak dwie sztuki). 10 je śmietanowych. Podobnie kiedyś było z lodami. Przychodziły śmietanowe i czekoladowe. Pierwsze znikały, jak zwykle, te czekoladowe. I tu podobnie ktoś by mógł pomyśleć, że przychodzą przynajmniej 1/2 na 1/2. Tak samo - otóż qrwa - nie. Tak samo z ciastkami do busa i innymi art. Tak by można wymieniać i wymieniać. Rozmawiałem kiedyś z 811 n.t., bo ona w tych strukturach stony była wysoko i powiedziała, że to po to się robi, by ludziom nie obrzydł jakiś smak. Ale rozumiem jakby było 1/2 na 1/2, ale jak z jakiś przyczyn ktoś ogranicza dostawę tych co schodzą pierwsze, to można to nazwać (jak w dawnych czasach) sabotażem. Idąc za łańcuchem dostaw to:
- stonie powinno zależeć na szybszym obrocie art.,
- producentowi na większym zbycie, by wiyncyj zarobić,
- ludziom na zeżarciu tego co chcą.
A tak lezę do stony, patrzę nie ma tego co chcę, to lezę dalej i nie biorę tych śmietanowych, czy ciastek maślanych, tylko czekam aż będą w sosie musztardowym, ciastka czekoladowe, lody czekoladowe. Na uj mam żreć jakieś badziewia, których nie chcę. Jak w XXI w. przy komputerach oraz AI dalej mamy turbulencje w łańcuchu dostaw.
Na trasie jednej linii na której jeździłem, we wiosce 254 otwarli lokal. Przed dwa m-ce były w nim pełno, to też powiedziałem kiedyś 254 iż poleziemy tam spr. co ciepią do żarcia. Z racji wolnego u mnie i u 254 w końcu wybraliśmy się. Byliśmy ok. 14:00 więc stolik z widokiem, bo inne jakoś ciulato ustawione, jeszcze był, bo na później już były rezerwacje.
Mało co chodzę po lokalach wiync ceny mnie trochę zaskoczyły. Pizza ok. 33 cm 45 zyla, napoje on-lemon 0,33 - 14 ziko. Chyba trochę przegięli, ale trudno, raz na jakiś czas wytrzymam. Wzięliśmy jedną pizzę na pół i dwa napoje, jeszcze doliczyli przystawke i wyszło 75 zyla + 5 zyla napiwku. No zaszalałem.
Ok. Jak wchodziliśmy do lokalu, to przy barze siedział taki dawny mięśniak ze wioski. Kiedyś nawet przez jakiś czas piłkarz w jakiś ligach. Poznałem go po twarzy, nie po figurze, bo jak zwykle u takich co chcieli być kiedyś duzi (cokolwiek to dla nich znaczy), ten też się stał duży. Jak dla mnie nawet za duży i to znacznie za duży. A kiedyś miał taką ładną figurę.
Tu drobna historyjka. Byłem u niego w domu kiedyś w lecie jak miał chyba z 19 lat. On wtedy w klacie. Urosło mu się znacznie w stosunku do tego jakim go zapamiętałem rok wcześniej, czyli jak miał 18-cie. Ale patrzę na jego plecy, a tam pojawiły się pryszcze, w górnej części, czego rok temu nie miał. Od razu się kapłem, że coś żere, bo mięśniaki ze wioski to głuptaki, to żarły różne ciulstwa. Ten pewnie też. Ponieważ jesteśmy bezpośredni, a znaliśmy się od kilku lat, pytam się go wprost - żeresz coś? On - nie, nie, nic nie żrę. Od razu mu powiedziałem ściemniać to możesz matce, ale nie mnie, widzę co masz na plecach, a to pewnie taka przypadłość po pobycie na Marsie....
Nie drążyłem dalej tematu, bo po co.
No i jak go teraz zobaczyłem, to już przy stoliku mówiłem 254, żeby czasem nie wpadł na głupi pomysł bycia dużym, bo tak kończą Ci z tymi durnymi pomysłami.
Już później w tym samym dniu dowiedziałem się od 826, który był na st. mac. wraz ze 172, że on waży (ten z tego lokalu) 103 kg. To mnie przybrało się 4 kg na przestrzeni pół roku i już wdrożyłem procedury naprawcze, a ten się buja z taką wagą i nie sądzę, by chciał z tym coś zrobić.
I jeszcze jedna sprawa. Jak wchodziliśmy to mówię mu cześć i - a Ty co tu robisz? On - przyszedłem coś zjeźć,
- ja też.
W czasie żarcia, bo akurat kątem oka widziałem bo przy barze, coś mi nie pasowało. Siedział z laptopem, czasem zakładał słuchawki na uszy, a goście raczej nei przychodzą do lokali z laptopami. Jak już zeżarliśmy, to okazało się, bo podszedł do stolika, że jest współwłaścicielem lokalu. Pytał się czy jedzenie było ok, choć do pizzy miałem zastrzeżenie, bo ciasto było za cienkie w stosunku do tego co było na nim i trochę za mokre, przeto wyginało się, jak organ w stanie uśpienia. Powiedziałem mu, że było ok. Natomiast byłem w ubikacji, 254 też, ale przede mną. W ubikacji jako umywalki były połówki beczek metalowych 200 ltr., nad którymi była wylewka na desce. Ta wylewka całkiem luźna, deska zresztą też. Lokal ma 2 m-ce, wiync trochę słabo. Ręczniki papierowe leżały przy beczcie na następnej desce w kupce, nie w dozowniku wiync słabo. Drzwi do ubikacji, do przedsionka, do kabin pomalowane na ciemno-zielony kolor z odchodzącą farbą (poodbijaną). Po 2 m-cach eksploatacji, to tylko jeden wniosek, farba została nałożona na nieprzygotowane podłoże. Mało tego kosz na papierowe ręczniku z klapka do podnoszenia, miast wrzutowy. Zacząłem o tym mu mówić, skoro jest współwłaścicielem, ale w połowie mi przerwał, bo najważniejsze jest żarcie. Później jak wyszliśmy z lokalu to rozmawiałem z 254 o zachowaniu współwłaściciela. Przecież takie uwagi były by dla mnie cenne skoro bym prowadził lokal, ale później se pomyślałem - on nigdy muzgowcem nie był wszak piłkarz. Miast się uczyć, biegał za przedmiotem kulistym, na podłożu trawiastym. Jeszcze później się okazało na st. mac., że przy remoncie wymiernie pomagał im 826, to już wiedziałem czemu jest tak niska jakość wykonania. Aaa i jeszcze jedno. Lokal ma ok. 2 m-ce, a w krzesłach czy takich fotelikach na nogach, te nogi już się ruszają znacznie.
Ale może to ja jestem pierdolnięty i takie rzeczy są kompletnie bez znaczenia przy żarciu, podobnie jak z tym omijaniem dziur przeze mnie busem. Przeca 95% w nie wpada, to chyba też tak powinienem robić...
Dziś bez zdj. bo to już wczoraj miało wyjść ze stacji, a jak zwykle poślizg.
Narka.
Na trasie jednej linii na której jeździłem, we wiosce 254 otwarli lokal. Przed dwa m-ce były w nim pełno, to też powiedziałem kiedyś 254 iż poleziemy tam spr. co ciepią do żarcia. Z racji wolnego u mnie i u 254 w końcu wybraliśmy się. Byliśmy ok. 14:00 więc stolik z widokiem, bo inne jakoś ciulato ustawione, jeszcze był, bo na później już były rezerwacje.
Mało co chodzę po lokalach wiync ceny mnie trochę zaskoczyły. Pizza ok. 33 cm 45 zyla, napoje on-lemon 0,33 - 14 ziko. Chyba trochę przegięli, ale trudno, raz na jakiś czas wytrzymam. Wzięliśmy jedną pizzę na pół i dwa napoje, jeszcze doliczyli przystawke i wyszło 75 zyla + 5 zyla napiwku. No zaszalałem.
Ok. Jak wchodziliśmy do lokalu, to przy barze siedział taki dawny mięśniak ze wioski. Kiedyś nawet przez jakiś czas piłkarz w jakiś ligach. Poznałem go po twarzy, nie po figurze, bo jak zwykle u takich co chcieli być kiedyś duzi (cokolwiek to dla nich znaczy), ten też się stał duży. Jak dla mnie nawet za duży i to znacznie za duży. A kiedyś miał taką ładną figurę.
Tu drobna historyjka. Byłem u niego w domu kiedyś w lecie jak miał chyba z 19 lat. On wtedy w klacie. Urosło mu się znacznie w stosunku do tego jakim go zapamiętałem rok wcześniej, czyli jak miał 18-cie. Ale patrzę na jego plecy, a tam pojawiły się pryszcze, w górnej części, czego rok temu nie miał. Od razu się kapłem, że coś żere, bo mięśniaki ze wioski to głuptaki, to żarły różne ciulstwa. Ten pewnie też. Ponieważ jesteśmy bezpośredni, a znaliśmy się od kilku lat, pytam się go wprost - żeresz coś? On - nie, nie, nic nie żrę. Od razu mu powiedziałem ściemniać to możesz matce, ale nie mnie, widzę co masz na plecach, a to pewnie taka przypadłość po pobycie na Marsie....
Nie drążyłem dalej tematu, bo po co.
No i jak go teraz zobaczyłem, to już przy stoliku mówiłem 254, żeby czasem nie wpadł na głupi pomysł bycia dużym, bo tak kończą Ci z tymi durnymi pomysłami.
Już później w tym samym dniu dowiedziałem się od 826, który był na st. mac. wraz ze 172, że on waży (ten z tego lokalu) 103 kg. To mnie przybrało się 4 kg na przestrzeni pół roku i już wdrożyłem procedury naprawcze, a ten się buja z taką wagą i nie sądzę, by chciał z tym coś zrobić.
I jeszcze jedna sprawa. Jak wchodziliśmy to mówię mu cześć i - a Ty co tu robisz? On - przyszedłem coś zjeźć,
- ja też.
W czasie żarcia, bo akurat kątem oka widziałem bo przy barze, coś mi nie pasowało. Siedział z laptopem, czasem zakładał słuchawki na uszy, a goście raczej nei przychodzą do lokali z laptopami. Jak już zeżarliśmy, to okazało się, bo podszedł do stolika, że jest współwłaścicielem lokalu. Pytał się czy jedzenie było ok, choć do pizzy miałem zastrzeżenie, bo ciasto było za cienkie w stosunku do tego co było na nim i trochę za mokre, przeto wyginało się, jak organ w stanie uśpienia. Powiedziałem mu, że było ok. Natomiast byłem w ubikacji, 254 też, ale przede mną. W ubikacji jako umywalki były połówki beczek metalowych 200 ltr., nad którymi była wylewka na desce. Ta wylewka całkiem luźna, deska zresztą też. Lokal ma 2 m-ce, wiync trochę słabo. Ręczniki papierowe leżały przy beczcie na następnej desce w kupce, nie w dozowniku wiync słabo. Drzwi do ubikacji, do przedsionka, do kabin pomalowane na ciemno-zielony kolor z odchodzącą farbą (poodbijaną). Po 2 m-cach eksploatacji, to tylko jeden wniosek, farba została nałożona na nieprzygotowane podłoże. Mało tego kosz na papierowe ręczniku z klapka do podnoszenia, miast wrzutowy. Zacząłem o tym mu mówić, skoro jest współwłaścicielem, ale w połowie mi przerwał, bo najważniejsze jest żarcie. Później jak wyszliśmy z lokalu to rozmawiałem z 254 o zachowaniu współwłaściciela. Przecież takie uwagi były by dla mnie cenne skoro bym prowadził lokal, ale później se pomyślałem - on nigdy muzgowcem nie był wszak piłkarz. Miast się uczyć, biegał za przedmiotem kulistym, na podłożu trawiastym. Jeszcze później się okazało na st. mac., że przy remoncie wymiernie pomagał im 826, to już wiedziałem czemu jest tak niska jakość wykonania. Aaa i jeszcze jedno. Lokal ma ok. 2 m-ce, a w krzesłach czy takich fotelikach na nogach, te nogi już się ruszają znacznie.
Ale może to ja jestem pierdolnięty i takie rzeczy są kompletnie bez znaczenia przy żarciu, podobnie jak z tym omijaniem dziur przeze mnie busem. Przeca 95% w nie wpada, to chyba też tak powinienem robić...
Dziś bez zdj. bo to już wczoraj miało wyjść ze stacji, a jak zwykle poślizg.
Narka.
Takie zużycie lokalu po dwóch miesiącach to jednak słabo. Samo żarcie by musiało być nie tylko dobre ale i tanie żeby wystarczyło dla nagonienia klienteli.
OdpowiedzUsuńGdyby na stanowisku menedżera, był ktoś inny jak były piłkarz, to mój optymizm byłby znacznie większy. Ale on menedżer, 826 który robił remont to już z góry słabo wygląda. No nic, w miarę możliwości postaram się przyglądać co się będzie dalej działo.
Usuń