środa, 26 lutego 2025

Środa #2117

   Oczywiście myślałem, że to wyszło ok. 14:30, a tera na koniec dnia patrzę, że to nadal (notka) stoi pod wyjazdowym. Kiedyś się spóźnię na własny pogrzeb...     
   W pn., jak było w planach atak na krk. Z kato poc. 09:00 planowo, ale jak to prawie u mnie, odszedł +8. Jechałem z 254 i drugim mikolem, który wpadał tez czasem do mnie na wóz. Ponieważ do krk na cały dzień, to nie robiło nam to różnicy. Jak poprzednio bilety do Bronowic, a stamtąd do centrum tramwajem. Następnie przesiedliśmy się na 52 na trójskład 105Na. No klasyk. Czułem się jak w latach 80-ch kiedy prowadziłem 105-ki u nas. Choć w krk są te najnowsze, ale nie po rremontach, to mimo tego wspomnienia wracały. Mlaskanie styczników, czasem szarpanie na sprzęgach, nierówne hamowanie na rozrusznikach itp. Trzaskające drzwi, odgłosy... młodzi tego nie ogarniają, bo wychowują się w innych czasach, ale też opowieściami ich nie zanudzałem jak staruch, bo po co. Dziś młodzież mało żyje historią. Później zaliczyliśmy jeszcze antycznego Austriaka [czerwony tramwaj w krk (krk ma niebieski tabor)]. W nim też nagrałem krótki filmik z kabiny. Jak kiedyś go ściągnę od młodego, to go tu umieszczę. Ze starego taboru zaliczyliśmy jeszcze duvaga z przyczepką. Z autobusów przejechaliśmy się Ursusem (autobusem z uśmiechem), manem, ale u nas takie są, krótkim autosanem [(taką a'la wstrząsarką) u nas wstrząsarki to są Scanie przegubowe z Gliwic. Są już na wykończeniu to je plan by jeszcze się nimi przejechać].
   Ponieważ na tym wyjeździe było nas trzech to jednak coś się odwaliło. Otóż jechaliśmy tram 50 wozem RY838. Mieliśmy wjechać pod tunel pod centrum krk i dw. PKP, ale za tunelem, na towarowym było wykolejenie, to też 50-ka skręciła przed tunelem w lewo i dość szybko wysiedliśmy. Plan był taki, że 50-ką jedziemy do dw. PKP, kupujemy bilety z Płaszowa do kato i na Płaszów jedziemy znowu kom miejską, a jeszcze w galerii mieliśmy zahaczyć o wucety. Skręt tej 50-ki spowodował, że misterny plan poszoł w pizdu. Wobec tego przesieliśmy się na rondzie Mogilskim na 75 do dworca i w nim... nagle okazało się, że 254 zostawił w 838 plecak. No to teraz po raz kolejny plany poszły w pizdu. Drugi mikol zadzwonił na linię awaryjną, by przekazali motorowemu iż został plecak. Ale ponieważ my mikole, to od razu zaczęliśmy stalkować 838, błyskawicznie pojechaliśmy w kierunku pętli, gdzie stała odstawiona 50-ka, ale przed samą pętlą okazało się, że ruszyła. Wysiedliśmy wiync przystanek wcześniej. Jako mikole pamiętaliśmy gdzie siedzieliśmy. Podczas wjazdu tram z pętli na drugi przystanek (on nie był na swojej trasie) ustawiliśmy się akurat by wejść kaj siedzieliśmy. Patrzymy, jedzie wóz i jak mijały nas kolejne drzwi i pojawiły się te przy siedzeniach na których siedzieliśmy, to patrzymy do wewnątrz, a tam jedzie na zicu plecak 254. Na mój wniosek, zrobiliśmy zdj. tego plecaka, bo taka historia...



   Skoro podziało się, jak się podziało, to już 50-ką pojechaliśmy do Płaszowa na poc. Niestety wucety musiały poczekać do składu poc. na kato. No i tera dochodzimy do taryf w poc. Otóż 254 ma N-kę, czy li niepełnosprawność. Na tą N-kę przysługuje mu "pies przewodnik". W tej roli występuję ja. 
   Z kato do krk konduktor wcisnął nam taryfę, że mody jako uczeń jechoł za zyla (1 zł, bo ferie), ale w związku z tym nie byłem już psem przewodnikiem, a rodziną i jechałem za 19 zyla. Z powrotem już w kasie wyraźnie, ponieważ kasjer też chciał wcisnąć młodego za zyla, powiedziałem - nie, nie, nie. Młody na zniżce na N-kę, a ja na psa przewodnika. No i tera wracałem na psie przewodniku z Płaszowa na kato za 01,07 zł, a 254 na N-ce za 13,54 zł. Tak mogę podróżować. W trakcie podróży powrotnej rozegrałem dwie partie szachów. No niestety 254 przegrał dwa razy, ale duga partia bardzo ciekawa. Jeszcze trochę i się wyrobi. 
   Generalnie wyjazd udany. Dla mnie, bo kontakt z 254 i taborem kom. miejskiej., dla mikoli kontakt z taborem kom. miejskiej. 
   Jadąc poc. do krk, jak to u nich już w standardzie, na początku nieustająco gadali, wymieniali się info nt. taboru, rozkładów, przewoźników itp. Dokładnie tak samo było wielokrotnie na busie. Jechali w kabinie i nie musiałem się odzywać, bo wymieniali się info. Po jakiś 2h tematy były wyczerpane i naturalnie robiły się co raz dłuższe okresy ciszy. 

   W tych czasach młodzi to mają prawie wiecznie słuchawki w uszach i podłączone mikrofony. W mieszkaniu 254 jest babcia 94 letnia. Jak wchodzi do pokoju 254 to gada i nie je świadoma, że ktoś po drugiej stronie ją słyszy. Mało tego, wchodzi tam też do niego matka, i łona podobnie nie jest świadoma, że ktoś ją słyszy (w sensie ja). Ona nawija, czy napieprza na 254, a ja to słyszę. Nie odzywam się wtedy, tylko słucham relacji i później czasem do tego nawiązuje, a inaczej po prostu wyciągam wnioski dla siebie jak postępować przy 254, by podobne sceny się nie odgrywały. 
   Ok. Tyle, bo czas jak zwykle ucieka niesamowicie, a jeszcze zajęcia porządkowe na st. mac. do zrobienia. 
   Narka.

niedziela, 23 lutego 2025

Niedziela #2116

  Niby mamy syst. kapitalistyczny, a czasem nadal mam wrażenie, że działa syst. nakazowo-rozdzielczy. Sprawa nie nowa, obserwowana w stonie, ale pewnie w innych marketach podobnie. Otóż mamy różne upodobania kulinarne, ale pewne są do określenia, zbadania, do dowiedzenia się. No i teraz jak z tym badaniem tego w marketach, które mają narzędzia do tego, wygląda. Ostatnio w promce w stonce były filety śledziowe w śmietanie i w sosie musztardowym. I teraz jak myślicie, które znikają pierwsze. Które tłuszcza żre chętniej? 
   Pewnie większość zgadła, te w sosie musztardowym i te znikają pierwsze, a to ważna informacja, która jest w dzisiejszych czasach łatwa do wyłapania. Ktoś pomyśli, że w dostawach do stony jest 1/2 na 1/2, bo to było by w zasadzie logiczne. Otóż qrwa - nie. Na paletce (tym tekturowym opakowaniu jest 12 sztuk w dwu piętrach i (uwaga) tych musztardowych jest 2 (tak dwie sztuki). 10 je śmietanowych. Podobnie kiedyś było z lodami. Przychodziły śmietanowe i czekoladowe. Pierwsze znikały, jak zwykle, te czekoladowe. I tu podobnie ktoś by mógł pomyśleć, że przychodzą przynajmniej 1/2 na 1/2. Tak samo - otóż qrwa - nie. Tak samo z ciastkami do busa i innymi art. Tak by można wymieniać i wymieniać. 
   Rozmawiałem kiedyś z 811 n.t., bo ona w tych strukturach stony była wysoko i powiedziała, że to po to się robi, by ludziom nie obrzydł jakiś smak. Ale rozumiem jakby było 1/2 na 1/2, ale jak z jakiś przyczyn ktoś ogranicza dostawę tych co schodzą pierwsze, to można to nazwać (jak w dawnych czasach) sabotażem. Idąc za łańcuchem dostaw to:
- stonie powinno zależeć na szybszym obrocie art., 
- producentowi na większym zbycie, by wiyncyj zarobić,
- ludziom na zeżarciu tego co chcą. 
  A tak lezę do stony, patrzę nie ma tego co chcę, to lezę dalej i nie biorę tych śmietanowych, czy ciastek maślanych, tylko czekam aż będą w sosie musztardowym, ciastka czekoladowe, lody czekoladowe. Na uj mam żreć jakieś badziewia, których nie chcę. Jak w XXI w. przy komputerach oraz AI dalej mamy turbulencje w łańcuchu dostaw. 
   
   Na trasie jednej linii na której jeździłem, we wiosce 254 otwarli lokal. Przed dwa m-ce były w nim pełno, to też powiedziałem kiedyś 254 iż poleziemy tam spr. co ciepią do żarcia. Z racji wolnego u mnie i u 254 w końcu wybraliśmy się. Byliśmy ok. 14:00 więc stolik z widokiem, bo inne jakoś ciulato ustawione, jeszcze był, bo na później już były rezerwacje. 
   Mało co chodzę po lokalach wiync ceny mnie trochę zaskoczyły. Pizza ok. 33 cm 45 zyla, napoje on-lemon 0,33 - 14 ziko. Chyba trochę przegięli, ale trudno, raz na jakiś czas wytrzymam. Wzięliśmy jedną pizzę na pół i dwa napoje, jeszcze doliczyli przystawke i wyszło 75 zyla + 5 zyla napiwku. No zaszalałem. 
   Ok. Jak wchodziliśmy do lokalu, to przy barze siedział taki dawny mięśniak ze wioski. Kiedyś nawet przez jakiś czas piłkarz w jakiś ligach. Poznałem go po twarzy, nie po figurze, bo jak zwykle u takich co chcieli być kiedyś duzi (cokolwiek to dla nich znaczy), ten też się stał duży. Jak dla mnie nawet za duży i to znacznie za duży. A kiedyś miał taką ładną figurę. 
   Tu drobna historyjka. Byłem u niego w domu kiedyś w lecie jak miał chyba z 19 lat. On wtedy w klacie. Urosło mu się znacznie w stosunku do tego jakim go zapamiętałem rok wcześniej, czyli jak miał 18-cie. Ale patrzę na jego plecy, a tam pojawiły się pryszcze, w górnej części, czego rok temu nie miał. Od razu się kapłem, że coś żere, bo mięśniaki ze wioski to głuptaki, to żarły różne ciulstwa. Ten pewnie też. Ponieważ jesteśmy bezpośredni, a znaliśmy się od kilku lat, pytam się go wprost - żeresz coś? On - nie, nie, nic nie żrę. Od razu mu powiedziałem ściemniać to możesz matce, ale nie mnie, widzę co masz na plecach, a to pewnie taka przypadłość po pobycie na Marsie....
   Nie drążyłem dalej tematu, bo po co. 
   No i jak go teraz zobaczyłem, to już przy stoliku mówiłem 254, żeby czasem nie wpadł na głupi pomysł bycia dużym, bo tak kończą Ci z tymi durnymi pomysłami. 
   Już później w tym samym dniu dowiedziałem się od 826, który był na st. mac. wraz ze 172, że on waży (ten z tego lokalu) 103 kg. To mnie przybrało się 4 kg na przestrzeni pół roku i już wdrożyłem procedury naprawcze, a ten się buja z taką wagą i nie sądzę, by chciał z tym coś zrobić. 
   I jeszcze jedna sprawa. Jak wchodziliśmy to mówię mu cześć i - a Ty co tu robisz? On - przyszedłem coś zjeźć,
- ja też. 
   W czasie żarcia, bo akurat kątem oka widziałem bo przy barze, coś mi nie pasowało. Siedział z laptopem, czasem zakładał słuchawki na uszy, a goście raczej nei przychodzą do lokali z laptopami. Jak już zeżarliśmy, to okazało się, bo podszedł do stolika, że jest współwłaścicielem lokalu. Pytał się czy jedzenie było ok, choć do pizzy miałem zastrzeżenie, bo ciasto było za cienkie w stosunku do tego co było na nim i trochę za mokre, przeto wyginało się, jak organ w stanie uśpienia. Powiedziałem mu, że było ok. Natomiast byłem w ubikacji, 254 też, ale przede mną. W ubikacji jako umywalki były połówki beczek metalowych 200 ltr., nad którymi była wylewka na desce. Ta wylewka całkiem luźna, deska zresztą też. Lokal ma 2 m-ce, wiync trochę słabo. Ręczniki papierowe leżały przy beczcie na następnej desce w kupce, nie w dozowniku wiync słabo. Drzwi do ubikacji, do przedsionka, do kabin pomalowane na ciemno-zielony kolor z odchodzącą farbą (poodbijaną). Po 2 m-cach eksploatacji, to tylko jeden wniosek, farba została nałożona na nieprzygotowane podłoże. Mało tego kosz na papierowe ręczniku z klapka do podnoszenia, miast wrzutowy. Zacząłem o tym mu mówić, skoro jest  współwłaścicielem, ale w połowie mi przerwał, bo najważniejsze jest żarcie. Później jak wyszliśmy z lokalu to rozmawiałem z 254 o zachowaniu współwłaściciela. Przecież takie uwagi były by dla mnie cenne skoro bym prowadził lokal, ale później se pomyślałem - on nigdy muzgowcem nie był wszak piłkarz. Miast się uczyć, biegał za przedmiotem kulistym, na podłożu trawiastym. Jeszcze później się okazało na st. mac., że przy remoncie wymiernie pomagał im 826, to już wiedziałem czemu jest tak niska jakość wykonania. Aaa i jeszcze jedno. Lokal ma ok. 2 m-ce, a w krzesłach czy takich fotelikach na nogach, te nogi już się ruszają znacznie. 
   Ale może to ja jestem pierdolnięty i takie rzeczy są kompletnie bez znaczenia przy żarciu, podobnie jak z tym omijaniem dziur przeze mnie busem. Przeca 95% w nie wpada, to chyba też tak powinienem robić...
   Dziś bez zdj. bo to już wczoraj miało wyjść ze stacji, a jak zwykle poślizg. 
   Narka.

sobota, 15 lutego 2025

Sobota #2114

   Chodaki i krzaki. 
  Ostatnimi dniami zwiększony kontakt ze służbą zdrowia i tak mi się rzuciło, że dawniej, to personel chodził w chodakach. Drewniane obuwie na górze skóra w całości przedniej części stopy lub częściowo, ale to znacznie rzadziej. Lekarze pielęgniarki stukali chodząc i z daleko było słychać nadchodzącego lekarza lub pielęgniarkę. Dziś rynek zawojowały crogsy, czyli chińskie lekkie z tworzywa sztucznego lacie. Ale u nas w przychodni, dwie najstarsze piguły chodzą jeszcze w chodakach. W sumie to b. wygodne (no właśnie, nie wiem czy obuwie, czy lacie) bowiem przez lata sam chodziłem, jak boczne mieszkania były puste. Dziś nie, bo bym im ciągle stukał chodząc. W czasie pracy na PKP też miałem na nastawni chodaki. Były rewelacyjne, bo nawet na tory można w nich było wyjść. Tłuczeń nie wbijał się w stopy. 
   No i tak zastanawiałem się czy chodaki padły znowu w myśl teorii, że gorszy pieniądz wypiera lepszy. 
   Teraz krzaki. Kiedyś o tym pisałem, że w zimie, jak nie ma śniegu, to firmy, które zajmują się utrzymaniem zieleni w m-tach na zlecenie tych miast robią teksańską masakrę piła mechaniczną. Normalnie to by odśnieżali m-to, a tak, co z nimi (tymi ludźmi) zrobić. 
   Jeżdżąc po miastach zauważyłem, że masowo znikają krzaki. Nwm, czy są jakieś wytyczne odnośnie pozbywania się ich, ale nawet u nas we wiosce wycinają krzaki i to w miejscach, w których one kompletnie niczemu nie przeszkadzają, bowiem były na uboczu. Widząc tą rzeź krzaków, zastanawiam się a gdzież ta ekologia, którą tak chwalą się m-ta. To już nie mamy być eko?
 Na yt była reklama 'zapach prawdziwego faceta" i tu wymieniony jakiś dezodorant (wiem jaki, ale nie będę reklamował). I tak se pomyślałem, zapach prawdziwego młodego faceta to ma 254 i żaden dezodorant tego nie będzie miał. Zresztą taki zapach miały prawie wszystkie młode mięśniaki przechodzące przez st. mac., to co oni chcą naśladować? Co chcą tym dezodorantem mnie pokazać? No chyba nie zapach młodego prawdziwego faceta. Serio... To na mnie nie działa, ale może na tłuszczę - tak.
   Tyle, bo to i tak stało na boku, nim wyciągnąłem i pchnąłem na szlak.
   Narka.

wtorek, 11 lutego 2025

Wtorek #2113

  172 stacjonuje już na grupie B jakieś 2 tyg. Ktoś by mógł pomyśleć, że 4 lata pobytu tam spowoduje, że myślenie o bieżącym bytowaniu będzie inne, poprawione. Obserwuję i dochodzę do wniosku, że nic, a przynajmniej b. niewiele się zmieniło. Mało tego, nawet nie zostało poprawione w myśleniu to, że 172 jest już starszy, to też część dawnych pomysłów z lat, kiedy był znacznie młodszy, nadal jest w kolejce do realizacji. Zastanawiające, ale z drugiej strony, przecież on się tam nie rozwijał umysłowo, a można rzec, iż nawet zwijał. Za to szybko wchłonęła go komórka i śmieszne filmiki. Widać brakowało rozrywki, a tu jest jej pod dostatkiem mało tego praktycznie za darmo (raz w m-cu trza opłacić tel.). Jest łatwa, przyjemna w odbiorze i widzę po nim dość wciągająca. 
   Żywieniowo też się niewiele zmieniło. Nadal jako główny dodatek do bułek to najtańszy pasztet ze stony. No przeca bym tego w ogóle nie kupił. Kiedy wszystko drożało, on nadal był po 2 zyla. Przeca to nawet pies pomelony z budą byłby droższy, bo koszt melenia budy. Tera nawet nie wiem ile kosztuje, ale to podobnie jak parówki. Równolegle chce załatwić sobie środki by być dużym (cokolwiek to znaczy) i nie mieć brzucha. No żerąc te gówna to o ściepnięciu brzucha może se pomarzyć. 
   Z innych spraw. Zawsze pisałem, iż trza mieć wartościowych znajomych. Od czasu jak się namieszało w pracy, to jestem w stałym kontakcie z 811. Ostatnio przedstawiłem sprawę myśląc już, że trudno będzie z tego wyjść, ale 811 podała sposób, który zadziałał. W tym całym zamieszaniu nie wpadłbym na to. Dzięki temu, jesteśmy w papierach nadal pracownikiem firmy, co dla niej jest mniej korzystne, jak dla mnie. 
   Brak 254 na st. mac. dziwnie na mnie wpływa. Przyzwyczaiłem się doń, a tu najbliższy jego pobyt to marzec. No trudno, jakoś wytrzymamy. Wcześniejsze spotkania face to face bydom, ale to nie to co pobyt na st. mac. 
   Zdjęcia (screeny)
  Taki sobie.
Nie będę się rozwodził nad jego fizycznością, ale mógłby być.
   Narka.

sobota, 8 lutego 2025

Sobota #2112

    Napiszę to jeszcze raz wyraźnie, bo zdaję sobie sprawę, że powierzchowny odbiór może być taki, że to przez 254 straciłem pracę. Ona (ta praca) była i tak do zmiany. Gdyby nie właśnie 254, to pewnie już w ub. roku bym się z niej wyniósł. To 254 swoją obecnością b. częstą na busie powodował, że jeszcze chciało mi się do niej chodzić. Oczywiście były zajebiste chwile (to dobrze ujęte - chwile) kiedy przy muzyczce leciałem busem przez ulice miasta, ale czar przeważnie pryskał, bo nawet patrząc na miny ludzi stojących w zatokach miałem dość. W ostatnim okresie nauczyłem się nawet na nich już nie patrzeć, tylko na krawężnik w zatoce. Jeszcze trochę i jeździłbym tam jak koń z klapkami na oczach, by tylko tych głupków nie widzieć, a przecież i tak są na wozie, i tak muszę patrzeć do lusterek wewnętrznych co robią i czy wysiadają, czy nie, czy już wszyscy wyleźli, czy ktoś nie oderwał się w ostatniej chwili od komóry, siedzenia i nie leci do drzwi itp. 
   Nie, qrwa, trza rozpocząć kolejny etap w swoim życiu. Pozostanie poszukanie jakiegoś psychologa, bo wszystkiego sam nie przetrawię, a by iść do new pracy i podjąć decyzję prawidłowo, to muszę prawidłowo myśleć. Na dziś to mało realne. 
   Na weekend miał wejść na stację 254, ale rozchorował się, to też szkoła zadzwoniła do matki, by go zabrała i już siedzi na swojej st. mac. Łączność realizowana jest przez dsc. 

   Na necie czytam, że Katowice kupiły autobusy, Chińskie ytongi i w tekście jest zdanie: "Yutong U18 wyposażone będą w wiele udogodnień, które w autobusach katowickiego PKM już występują – np. ogrzewanie i klimatyzacja"...  serio one będą miały ogrzewanie?! No nic tylko korzystać z nich, bowiem kto by pomyślał np. 10 lat temu, że autobus może mieć ogrzewanie. Ba, 20 lat temu nawet o tym nie myśleli, pewnie dopiero mieli w dalekich planach wprowadzić coś takiego, a tu w 2025 roku atutem nowych autobusów jest (uwaga!) ogrzewanie. Warto o tym pisać, bo to na pewno przyciągnie nowych klientów.
   Już rozumiem, czemu nie ma komentarzy pod artykułami, bo przecież piszą takie brednie, że strach się bać (jak będą pisać za kilka lat). W/g mnie powinni jeszcze napisać, że wozy będą wyposażone w oświetlenie części pasażerskiej, bo to też może być atutem nowych busów, już nie wspomnę o kołach. 
   Sobota tak trochę dziwna. Cały czas w gowie mam co będzie w pn. bo skończyło mi się zab. w postaci zwolnienia, więc muszę się pojawić w celu wykonania (w teorii) pracy. No będzie ciekawie.
   Tyle, bo wczoraj to miało iść, a jednak się obsuwa zrobiła. 
   Narka.

środa, 5 lutego 2025

Środa #2111

   Tyle razy już w życiu przekładałem tą wajchę z toru głównego zasadniczego no i znowu to nastąpiło. Znowu wstawiłem się na tor główny dodatkowy, a z niego zjechałem na boczny, w czasową odstawkę.
   W bieżącej pracy, bo jeszcze jestem tam pracownikiem, wiedziałem, że zbyt długo nie porobię. Pisałem zresztą o tym w ub. roku. W tym też. Teraz tylko pozostaje kwestia jak to się zakończy w papierach. Na razie się mieli. 
   To trochę jak w filmie efekt motyla. 254 przypadkowo, bo nie robimy tego (tu piszę za innych, chodzi o większość kierowców) specjalnie, przygniótł jakiegoś gada. Ten się oburzył i złożył skargę. W wyniku jej wyszło, że w kabinie był 254, bo mamy monitoring, i to, że to on operował drzwiami. Teraz nwm jak to się rozwinie. Skorzystamy z pomocy 825, bo on siedzi u źródła. 
   Na razie odbieramy nasze składki, które wpłaciliśmy. W jakim stopniu je odbieremy się okaże. Może uda się przesiedzieć kilka m-cy, to było by optymalne. W tym czasie pozostanie zastanowienie się co dalej i wybranie jakiejś opcji. Na szczęście rynek jest chłonny, przynajmniej u nas, więc tu nie będzie problemów, przynajmniej tak uważam. 
    Teraz mogę powrócić do wydarzeń z ub. weekendu. 254 przyszedł na drugim kursie i już pozostał do końca jazdy. Tu też do końca nwm, czy z tego coś nie wyniknie, bo znowu był w kabinie, a jeden gad szczególnie się temu przypatrywał. Zresztą społeczeństwo mamy dziś mocno walnięte. Co pisałem już kiedyś, wozimy 80% głupków i meneli, te pozostałe 20 % to może normalni ludzie. I teraz te, mogło by się wydawać, głupie samorządy się spinają jak mogą, by tym głupkom robić dobrze i ich chronić. Chronienie głupków przez system też już opisywałem. Z boku wyglądać to może na nienormalne działania, ale to już urosło do rangi grup zorganizowanych do tego stopnia, że jak najb. zadłużone m-to na GŚl. chciało zredukować kursy, to w wyniku działania tych grup nic się nie zmieniło. Plany ratowania budżetu redukcją, czasami na prawdę zbędnych kursów, spełzły na niczym. 
   Pozostając przy sprawach komunikacyjnych, to przy okazji pisania sprawdziłem rj tram 1 i wkleję go tu, by pokazać, coś, co jakimś dziwnym cudem u tych głupków pracujących przy tworzeniu RJ i publikowaniu ich nie potrafi być normalnie zrobione. 
  Tzn. ponieważ się interesuję kom. miejską, to ja wiem, czemu tak jest, ale może jakiś mały konkurs, kto jest w stanie wytłumaczyć, czemu to się tak pokazuje na stronie organizatora transportu? Pominę już fakt opisywany kilkukrotnie, że u organizatora transportu dzień kończy się gdzieś między 02:00, a 03:00. 
   Wracając do pobytu 254 na st. mac. Po zjeździe przeszliśmy jeszcze (później się okazało, że ostatni raz) po zajezdni. Weszliśmy do dwu nieczynnych już pojazdów solbusów, a następnie do st. mac. W drodze spotkaliśmy jeszcze dwu szkolących się kierowców, którzy u mnie byli na wozie z (uwaga) Nepalu. Zasoby ludzkie już z Nepalu sprowadzamy, przeto na naszych rodzimych już mało komu zależy. Jak w latach 90-ych. Na Twoje msc. jest już 4-ch innych. Na st. mac. po tyg. postanowiłem się zresetować. Niestety na st. przebywał jeszcze 172 z 826 co trochę krzyżowało plany, bowiem 826 to leci od dekady już na sępika. Na szczęście wyszli ze st. mac. w teren i pozostaliśmy z 254 sami, co ułatwiło spożywanie. W trakcie potoczyło się jak poprzednim razem. Otrzymałem zgodę od 254 na działania, to też rozebrałem go i jak poprzednio się podziało. 254 opróżnił zbiorniki. Później, po procedurach wyłączających, wyglebiliśmy. Leżeliśmy tak może z 15 min. Tradycyjnie głaskałem delikatnie 254, robiłem mu mały masaż prawie na całym ciele, aż doszło do momentu, kiedy 254 stwierdził, że jednak trza już się wyłączać, to też bez zbędnej zwłoki przeniosłem się do się. 
   W sob. obudziłem się o 12:15. Na grupie A zawsze panuje spore zaciemnienie, to też 254 jeszcze spał, wiync nie budzilem go. Niech śpi, odsypia tydz. w interku. Zrobiłem herbaty do śniadania, a gdy sam już zaczynałem żreć obudził się 254. Było ok. 12:45. Wreszcie się wyspałem, choć w zasadzie robię na popołudniówki, młody też się wyspał, bo tak to albo w interku, albo w domu, ktoś go zawsze obudzi, a na st. mac. warunki idealne.
   Rozświetliłem więc grupę A, a także kuchnię i już razem przystąpiliśmy do śniadania. W trakcie opracowaliśmy wstępny plan działania, który zakładał porządki na st. mac., zrobienie przełączników do wzmacniacza na kable do kolumn, jedna jest w kuchni na kablu, który ma ok. 25 m. Przełącznik do niej, bo nie chcę, gdy odkręcam gałę we wzmacniaczu, by waliło w kuchni, a i sam wzmacniacz miał dodatkowe, niepotrzebne obciążenie. Przełączniki wykorzystaliśmy ze starych wozów 105 Na, były również używane w składach EN57. 254 się to b. podobało, bo takie rarytasy na st. mac. Ponieważ one ponad 20 lat nieużywane, to jednego trza było oczyścić, bowiem nie przewodził. Jedną jego strone oczyściłem sam, drugą czyścił 254, to w ramach uczenia go działań technicznych kiedyś we własnym domu. Po zmontowaniu sprawdzenie działania. 
   Na późne popo zaplanowaliśmy placki ziemniaczane. Nie żarłem ich już b. dawno, młody też. Do placków, to już pomysł 254, kupiliśmy butelki złocistego płynu. W ogóle po tym pobycie 254 na st. mac. wyszło, że 254 preferuje płyn j/w, a z amunem możemy na razie dać sobie spokój. Tak też będzie, wszak nic na siłę. 
   W zasadzie to po tym płynie powtórka z rozrywki, ponieważ 172 był już na gościnnych występach i nwm, kiedy miał wejść ponownie na st. mac., ale nie prędko. Po jakimś czasie w zasadzie to już bez jakiejś dodatkowej zgody od 254, bo zakładam, że ta jest jakby ciągle ważna, znowu zabrałem się za jego organ. Minęło trochę i mając go w ręce poczułem, że ów się naprężył do granic możliwości. Wiyncyj już nie nastąpi, ale w tym max naprężeniu trzymało się go rewelacyjnie. Czułem w ręce to max naprężenie, a wrażenie było na podobnym poziomie. Po opróżnieniu zbiorników, 254 wyglebił, a ja tradycyjnie k/niego. To są fajne chwile takie leżenie obok i możność kontaktu z jego ciałem. Ciepło promieniujące przez cienką delikatną skórę. Już po, jak leżałem we własnym, to przypomniało mi się, jak raz spałem u 975 wraz z nim. No super było. 
   
   Ostatnio jak jechałem do pracy, to patrzałem za okno pojazdu. Na jednym z przystanków odwróciłem gowę, a tu wsiada 272. Nasz wzrok skrzyżował się na ok. 1 sek. więc oboje poznaliśmy się. Stałem na samym tyle pojazdu, on z 3-ch drzwi poszedł trochę w głąb pojazdu i nie odwrócił się ponownie. Siadł na siedzeniu. Jadąc komuś tam za okno machnął cześć i jechaliśmy dalej. Pomyślałem, jemu machnął cześć, a mnie nie. Zastanawiało mnie co się stało, że nawet się nie przywitał. Wysiadał 3 przystanki dalej, ale tak się ustawiał idąc do drzwi i przy nich, by ponownie na mnie nie spojrzeć. Może gdyby nie obecność 254 na st. mac., to podszedł bym do niego, bo pewnie by nas pchnął nasz dział p.s., ale w tej sytuacji było to zbędne. 
   Po takich dziwnych spotkaniach zastanawiam się co jest przyczyną takiego zachowania. W zasadzie to nic takiego się nie stało między nami. Czyżby jakaś urażona duma, ale przecież on z branży, to czy spotkanie kilkukrotne ze mną było czymś nowym, a może to, że trochę spieprzył sprawę swoim bytowaniem. Nwm. i pewnie się nie dowiem. 
   Tyle, bo na st. mac. na grupie B stacjonuje 172, a z pracy czasem wraca wcześniej jak dziś, to pcham to by nie zarastało krzakami. 
   Narka.

niedziela, 2 lutego 2025

Niedziela #2110

   No i się porobiło. Jutro, bo myślę tą notkę, choć krótką to pchnę dziś, rozmowa z dyrektorem firmy. Pewnie z powodu jeżdżenia w kabinie 254, na to kładę jakieś 80%, a te 20 % to mogą być jakieś incydenty z gadami. Zdjęli mnie dziś z grafika, tzn. dostałem wolne, jutro też więc w zasadzie bye bye. 
   By nie było tak, że nagle jesteśmy wolnym elektronem to jutro leziemy na L4. Z mojej strony decyzja już podjęta, zresztą w pracy moje nastroje, co tu czasem opisywałem, były jak sinusoida. Raz było dobrze, raz totalnie do dupy. 
   O ile już kiedyś była rozmowa odnośnie 254 w kabinie, a jeszcze wtedy chciało mi się jeździć, to teraz już nie chce mi się. Zakładam, że w tej firmie więcej już za kółko nie siądę. Wstępnie nową sytuację przegadałem z 254, bo przecież jego to też dot. choć nie je pracownikiem firmy, to jednak na busie spędzał niekiedy cały czas mojej pracy więc spore jednostki czasowe. Nawet nie wiem, czy moje nastawienie psychiczne na niego nie oddziaływało, bo w ostatnich tygodniach, przynajmniej na busie, zrobił się dość nerwowy. Brałem to trochę na karb jego wieku, ale teraz trochę myślę, że te chaje, którymi on był świadkiem, jednak na niego podziałały. 
   No cóż. Będzie kolejny zwrot w moim życiu. Który to już z kolei... Trochę, tu już pocieszając 254, mówiłem mu, zresztą już kilkukrotnie, że gdyby nie poprzednie zwroty kierunku jazdy, właśnie to przekładanie wajch, wjazd na inny tor, to dziś nie znalibyśmy się z 254. Gdyby w którymkolwiek momencie ta wajcha została przełożona w inną stronę lub w ogóle nie przełożona, to do spotkania z 254 w ub. roku by nie doszło. Tak, w jakimś stopniu mamy już znajomość ugruntowaną, bo mimo mojego odejścia z firmy (choć nwm, jak to jutro będzie wyglądało) on na następny weekend chce nadal wejść na st. mac. 
   Co do wydarzeń weekendowych na st. mac. to bydzie osobna notka, bowiem od jutra będziemy mieli trochę wiyncyj wolnego. Napisałem trochę, bowiem plan je zabrania się za zaległości na st. mac., zresztą 254 też od nas chce określonej pomocy, wiync na tym polu też będę zaangażowany. 
   Ok. tyle, bo to taka (nwm, czy to dobre określenie, bo każda notka taka w zasadzie jest) informacyjna, może zajawkowa, bo dokładniejszy opis, będzie w następnych dniach. 
   Narka.