Nim właściwa notka, to jedna w wersji przyśpieszonej. Pisałem, że wożenie tych gadów zaczyna mnie już rozwalać co raz bardziej. By nie było, że jest tak fajnie to scenka. 21:35. Na przystanku początkowym wsiedli, a na końcu z ławeczki umieszczonej ok. 1,2 m od boku busa, na wprost drugich drzwi, wstaje koleś ok. 30 lat totalnie nawalony w jakimś białym sweterku. Drzwi były już w fazie zamykania. Zamknęły się on rozbił się o szybę. Otwarłem, choć opcja była jechać i patrzeć, czy pod koła nie wleci. Po ich ponownym otwarciu on chciał wsiąść, ale stracił równowagę i poleciał do tyłu na ławeczkę. To uruchomiłem proces zamykania drzwi ponownie myśląc, że już na tej ławeczce zostanie. Jednak on w tym locie na ławeczkę, siadł na niej, dosłownie odbił się od niej jak ping pong i nim drzwi się zamknęły, to był już wewnątrz pojazdu. Ruszyłem delikatnie, bo on w tym stanie, jeszcze bydzie, że se łeb rozwalił i na mnie, bo piraciłem. Pojechałem. On przetoczył się do 3-ch drzwi, do kogoś tam się pruł, ale był zakręt 90 st. w prawo i on z tych 3-ch drzwi do przeguba, tam się wypierdolił i tak leżał w zasadzie przez 25 min. Usiłował co jakiś czas wstać, ale linia niestety dość kręta, więc to wstawanie mu nie wychodziło. Teraz nie dość, że musiałem jechać jak z jajkiem, to jeszcze zacząłem wypatrywać niebieskich, by go z wozu zabrali jakbym ich mijał. Ale godz. zmiany u nich, to ich tym kursem nigdy nie ma na trasie. W tym dniu tradycyjnie też ich nie było. Po tych 25 min leżenia, czasem siedzenia w końcu się zmobilizował i jego mózg zadziałał, podniósł jednostkę, akurat na jakieś 5 sek przed wjazdem do zatoki. Pomyślałem - uff, jak ustoi to bydzie dobrze, bo wypadnie na zewnątrz. Wjechałem delikatnie, by zaś nie wyglebił, otwarłem szybko drzwi i on w tym czasie uruchomił swoje silniki trakcyjne i... zrobił krok do przodu. Jednostka się ugięła, jak przy lądowaniu na nartach ze skoczni telemarkiem. W takim pół przysiadzie zrobił kilka kroków do przodu usiłując utrzymać równowagę i nie wyglebić. Na szczęście chodnik na tym przystanku ma jakieś 12 m szerokości, to też kilka metrów w tym pół przysiadzie zrobił, następnie wyprostował się i włączył hamulce. Jednostka zatrzymała się. Uff, przynajmniej jak się dalej rozwali nie bydzie, że wysiadając się wypierdolił z busa.
Jadę dalej, ten sam kurs. Kilka przystanków dalej, kolejny nawalony. Przez tego białego nawet nie zauważyłem kiedy wlazł. Na przystanku nie zdążył się wybrać do drzwi. Widzę, że ruszył do przodu od 4-tych drzwi. Czas jazdy z jednego do drugiego jakieś 1,5 min. On lezie mozolnie, droga prosta, by nie było, że nim ciepało na zakrętach. Szybciej od niego doszedł do mnie zapach alko, ale bardziej takiego jakby imprezował dwa lub trzy dni. W końcu jak już wchodziłem do zatoki, on dotarł i się pyta czy ja "się orientuję" co dzieje. Rozumiecie, nawalony w sztok, mnie się pyta czy się orientuje. Ledwo się porusza i z pretensjami. Nic tylko wyjść z kabiny i strzelić w pysk. Ale kamery, mikrofon, ja (rozumiecie) mam być grzeczny, bo oni są najważniejszymi pasażerami w ciągu dnia. To im przyznają w razie W rację, bo.... kierowca jest winny. Nie ten ożarty, bo na kamerze nie poczują, mikrofon woni nie przekaże. Po raz kolejny napiszę, bo zaczynam mieć po raz kolejny dość, jak tam przerobię do końca roku to bydzie cud.
Btw. Był u nas taki jeden PL kierowca. Taki prawilny, rozkład najważniejszy, ciągle się gonił by być planowo, wóz by rozwalił, byle tylko być planowo. Oleju jak rano zapala wóz nie sprawdzi, płynu też, ale RJ najważniejszy. I z tej planowości, ogólnego prowadzenia się w życiu kopnął w kalendarz w wieku 61 lat. Wcześniej jakiś m-c zszedł inny 57 lat. Jestem ostatnim PL, który przyjął się do firmy. Trzeci, może i dobrze zrobił, miał jakiś m-c temu bliskie spotkanie 3-go stopnia z tramwajem (nota bene) moim wozem. Po 3-ch dniach od tego incydentu się zwolnił. Teraz jedynie łapanka z tratw napływających z abdullami. Nikt z naszych tych gadów nie chce wozić, a abdulle ich nie rozumieją i mają na to wypierdolone.
Takie rzeczy w tygodniu. A tera se wyobraźcie kursy weekendowe. Jak mam mieć ten ostatni z dużego m-ta do tych menelowni, to jestem już chory od 5-ciu dni. Rzadko, ale czasem ten kurs mam. To jest dramat. Może 10% jest tam trzeźwych.
Notka właściwa czeka, bo chory byłem i nadal jestem lekko przydupiony, to też wolniej pewne sprawy idą, choć wczoraj dość wydajny dzień miałem przed pracą na st. mac., co mnie samego zdziwiło.
Narka.
Zawsze mnie zastanawiało, że osoby, które same czasem piją ponad miarę, gdy są trzeźwe nie mają w ogóle wyrozumiałości dla pijanych.
OdpowiedzUsuńAle to w moją stronę?
UsuńJa jestem bardzo wyrozumiały dla tych co łykają, oprócz tych co są w moim busie, choć i tu w znacznej części jestem wyrozumiały. Po za nim, to niech se robią co chcą.
Reszta, to faktycznie trochę się tak zachowuje, ale mnie to już zaczyna totalnie zwisać. Czekam, jak te AI zastąpi tą większość głupków i będę obserwował, jak oni se będą wtedy dawać radę.