Notek technicznych, które czekają na dopracowanie i wydanie jest zylion. Kiedy uporządkowanie z nimi - nie wiem. Stoją na bocznych torach jak te wagony przed złomowaniem i zarastają krzakami.
Równolegle z ich zarastaniem tworzone są nowe, które co jakiś czas możecie czytać. Rozwiązanie dobre czy złe - nie wiem. Jakoś się to kręci, jak rzeczywistość wokół nas. Ona się zmienia niekoniecznie tak jak chcemy, ale sie zmienia. Nie mam już 25 lat (szkoda), więc na pewne rzeczy patrzę z perspektywy. Części mięśniaków mówię, że życie jest jak wchodzenie na górę. W miarę iścia do góry (starzenia się) mamy szerszą, większą perspektywę. Równolegle z klepaniem na klawie tego info, przyszło mi do gowy, że przeca to może u mnie, bo jakieś tam przemyślenia mam, ale taki 972, 973, 172, 222 itd jakie mogą mieć przemyślenia? Na pewno nie takie jak ja, bo ten rozwój umysłowy w jakimś tam okresie ciąży na reszcie życia, u nich też. Teraz w jakim stopniu rodzice, z którymi w wieku nastu lat jesteśmy totalnie skłóceni, mogą nam przekazać swoje mądrości życiowe? 811, kiedy jej mówię, by swoje dzieci chroniła przed bzdurnymi wydatkami finansowymi, o których wiemy, o tych błędach finansowych lat nastu, wczesnych lat 20-tu, mówi mi - niech się uczą na własnych błedach. Ale, co podkreślam, te ich błędy napędzają działy, których nikt normalny nie chce napędzać swoją kasą. W imię czego kolejne pokolenia mają napędzać to co wiemy, że jest złe. Po co?! Mnie udało się w pewnym stopniu 979 uratować przed takimi wpadkami. Jakąś naukę od DR na st. mac. przejął i dobrze, i ja się cieszę. Myślę sobie, że do dziś z czegoś, co tu (na st. mac.) przejął, korzysta.
Idę przez wioskę do sklepu. Lezie ładny, kiedyś piękny mięśniak. Obok jakaś wieprzowina, a w raz z nimi 4 dzieci kroczących i jedno w wózku. Ok. W pewnym sensie rozumiem. Seks z takim mięśniakiem zajebista sprawa, ale, na boga, wiemy jakie są konsekwencje, czy jesteśmy pierdolnięci i działamy jak neany?
Pojechałem z 979 badnąć new/stare auto, bo on też jakiś odklejony i te larwy się mnożą,..., Zajechaliśmy do Jaworzna. O aucie Dodge opowiada nam ok. 45 letni facet, zbudowany tak, że mimo wieku coś bym z nim zrobił. No i on tak opowiada o aucie, a ja czasem schodzę na inne tematy, jak to ja. W trakcie rozmowy okazuje się, że ów mięśniak ma (uwaga) ośmioro dzieci, przeto miał takie duże auto, by ich przewozić wraz z sobą i żoną. Nim jednak opowiedział o rodzinie, to na działce pojawia się nastek w krótkich spodenkach (było ciepło), taki, że... dobrze, że nogi mi się nie ugięły i nie zjechałem. Na szczęście miałem kule, bo to kolano uszkodzone, więc miałem pkt. podparcia. Ów mięśniak jeszcze kilkakrotnie sie przechadzał, jakby chciał mnie wqrwić swoim wyglądem. Oczywiście 979 zauważył, że prawie mdlałem na jego widok, więc patrzał tylko czy to faktycznie nie nastąpi. Noc z widokiem młodego mięśniaka, a ranek na opróżnianiu zbiorników z jego udziałem. Auto nie nadawało się do kupna, za dużo usterek, ale, co powiedziąłem 979, jakby było w pakiecie z młodym mięśniakiem, to do wzięcia. Sam bym zapłacił za naprawy...
Ale wracając do meritum. Otóż wydaje mi się, że Ci, którzy są odbiorcami tych błędów finansowych młodych lat, kiedy dorastamy, starają się jak mogą, by w tym właśnie okresie nas, rodziców sprowadzić do roli krawężników. My nic nie wiemy, jesteśmy głupi, niedostosowani, ale oni, te nasze dzieci, są jak najbardziej cool i wiedzą wszystko. Efekt jest taki, że oni brną w wyścig, w którym nigdy nie będą w czołówce, ale media, zwłaszcza te społecznościowe, wmawiają im, że będą. I oni to łykają jak głodne pelikany, mało tego wkręcając w to swoich rodziców, którzy, by oni się czuli lepiej, muszą wydawać kasę na przeróżne bzdety. Ileż to razy pisałem, że oni mają trzy paski, łyżwę, skaczące koty, czwórkę itp. tylko po to, by dołączyć do wirtualnej grupy ludzi lepszych. Serio to tak działa?
Chodzę przez prawie cały rok w butach roboczych z budowy lub pochodnych, choć pracę mam taką, że tego nie wymaga, ale jest to obuwie po pierwsze trwałe, odporne na warunki zewnętrzne i cenowo bardzo konkurencyjne do np. łyżwy, czy trzech pasków. I teraz se myślicie, że w mojej pracy ktoś zwraca uwagę w czym przyszedłem do niej? No raczej - nie. Mało tego jeżdżę w laciach, bo te mam w kabinie i moich butów nie widać, a nawet jeżeli, to mam na to wyjebane. Druga sprawa. Jeżdżę dobrze, by nie rzecz b. dobrze. Wiem o tym i Ci którzy ze mną jeżdżą stale też wiedzą. Wszak mają porównanie mnie z abdullami. Owszem, jeżdżę we własnym RJ, ale to by wytracić patolę, choć ostaTnio na innych wozach jakoś też nie chcą ich wozić i wdrożyli również własne RJ i tu powstaje konflikt interesów. Wracając do pracy, to jest rewelka. Po 2 tyg. L4 wróciłem do niej i czułem się jak ryba w wodzie. Muzyczka na tel. mam ponad 200 nagrań, swój wóz, swój RJ i byłem w 7 niebie. Było zajebiście w pierwszym, drugim, trzecim dniu. To jest niesamowity stan, kiedy się człek spełnia w pracy i wychodzi z niej z satysfakcją bez żadnego stresu, zdenerwowania itp. Ktoś to kiedyś fajnie ujął, jak praca którą wykonujesz sprawia Ci satysfakcję, to tak jakbyś nie wykonywał. Często odnoszę wrażenie, że oni się cieszą, że to właśnie ja podjechałem na przystanek. Oprócz doznań dodatkowych, wyłączających te, które są w innych pojazdach, styl jazdy itp. powodują, że widzę w ich oczach tą radość pewną innością. Jest pewna standaryzacja, która niestety/stety w moim pojeździe nie jest wdrożona. Mało tego, lubię pomijać pewne przepisy i np. tylko u mnie można doznać "latającego" autobusu, kiedy 2 przystanki przelatuję w centrum m-ta z prędkością "światła". Po tym przejeździe z doznań jakie, ja również odebrałem, nogi mi się trzęsą z nerwów po tym, co właśnie się odbyło, a co dopiero u nich się w gowach... Takie rzeczy tylko u mnie.
Dobra, dawno nie było nic na czerwono, to tera jest. By nie robić korekty jutro, kolor który ją uniemożliwia (ciekawe jak AI na to sie patrzy?).
Piszę tego bloka i się czasem zastanawiam jak kiedyś 979, bo to o nim tu je sporo materiału na to zareauje. On nawet nie wie, że mam kanał na yt. Wie o twichu, bo kiedyś było luźna rozmowa, w stylu jeszcze se kanał na twichu załóż, na co ja mu - już mam, w sensie, że jego (przybrany stary) jest przyjebany. Ale sytuacja w Jaworznie kiedy byliśmy badnąc auto, mnie trochę wstawiła na wlaściwy tor. Otóż powstał pewny dysonans. 979 gościowi mówi, że przyjechał ze mną kolega, kiedy później ja mówię gościowi, że "moje dziecko".... to dało mi do myślenia, ale też jak się w to wgłębiłem, to z racji jego skurwielowstwa jest to jak najbardziej poprawne. Inną kwestią jest ustalanie, jak się gdzieś jedzie, a chyba w ogóle ustalenie tego jakie relacje są wewnętrzne, jakie zewnętrzne. Osobną sprawą jest, że te wewnętrzne są b. dobre, co widzę.
Ok, bo się rozpisałem i trochę bredzę, to wiem że to na czerwono, to pora kończyć.
Zdjęcie (a wlaściewie screen).
To na jego ustach to nie jest sperma, ale mięśniak - piękny.
Narka.