wtorek, 26 grudnia 2023

Wtorek #2022

   Na koniec w Katowicach jakoś często dostaje swój wóz. Ostatnio na 12-ke mi go dali. Przyjechałem wcześniej po ostatniej wpadce, o której za chwilę i wsiadłem też wcześniej. Zmiennik jak zwykle na zajezdni, gnał moim wozem po dziurach byle do przodu, bo rozkład. Nwm, czy ja jestem pierdolnięty, czy oni. W każdym razie później, jak zwykle moim wozem pełna płynność jazdy, trochę gnania, miałem dobry humor w większości i dobrze mi sie jechało. Jakimś tam kursem z Ligoty do centrum, miałem natchnienie i trochę goniłem, jednocześnie z gracją przechodziłem między dziurami. Na pewnym odcinku przed nami jechało po linii nowe wolmo. 
   Na przednim siedzeniu siedział jakiś facet i podobnie jak opisywałem tego kierowcę do Mikołowa, tu również czułem, że on obsewuje jak prowadzę. Wolmo przed aami po dziurach - standard - ja je omijałem, bo innym torem leciałem. Na przed ostatnim pzystanku gość z tego fotela 3x wychylał sie i patrzał do kabiny, kto prowadzi. Widziałem to kątem oka. To są takie chwile, kiedy jest satysfakcja z wykonywanej pracy. Nie przyglądałem mu się, więc nie wiem czy to jakiś kierowca od nas, czy w ogóle inny kierowca, ale pewnie był zdziwiony stylem prowadzenia. 
   Zmiennikowi, mojemu już byłemu, też trafil się zmiennik, który po dziurach wali, ale to 95% tak jeździ, czego nie umiem zrozumieć. Przeca te układy kierownicze działają teraz lekko. Nie ma więc problemu ze skierowaniem pojazdu tak by ominąć dziury, to nie wiem ocb. 
   Teraz wpadka, pierwsza w tym roku z rozpoczęciem pracy. Otóż, ostatnimi dniami jestem trochę przemęczony. Na swojej linii nie mam godzin, to później mi wypisuje służby po np. 10,30, takie miałem w pn. i wt. Do tego godz. dojazd w jedną, tyleż powrotu, robi się 12,5 h. Spanie i zostaje mało. Miałem rozpocząć o 12:53, a o takiej mam autobusy do pracy. Tzn. cała 23 i 53. Mózg pomylił i miast ułożyć dojazd na 12:53 na garaż ułożył dojazd autobusem 12:53. Jak ustalił tak zrobi i poszło do wykonania. Kontrola nie wyłapała, nadzór też. Przed przystankiem zobaczyłem godz. 12:46 w otoczeniu i dopiero wtedy się kapłem, że zawaliłem. Tel. do dyspo. Pani przekazała, że nie ma kogo wysłać (brak rezerwy) i pojadę opóźniony. Spoko, damy radę. 
   Na zajezdni byłem 15 po wyjeździe. Wóz elektryk. Fajnie... Ostatnio elektrykiem jechałem chyba w styczniu. On podłączony do ładowania, musialem sobie przypomnieć jak to wyłączyć, jego załączyć, wycofać usadowić się i ruszyć. Dyspo dzwoniła czy jadę
- właśnie wyjeżdżam. 
- o to chyba nie ma sensu jechać z takim opóźnieniem. Może Pana gdzieś wstawię. 
   Teraz drobna dygresja. Zajezdnie mają płacone od kilometrów, które wozy przejeżdżają na liniach. Teoretycznie powinno sie zgłaszać wyżej opóźnienia powyżej 15 min. Realnie mało kto dzwoni i zgłasza, bo w szczycie transportowym, w zasadzie wszyscy mają te +15 min i musiałby być zatrudniony osobny człowiek do odbierania dziennie ok. zyliona telefonów. Jeżeli ktoś ma bardzo duże opóźnienie i wyciepnie kółko lub się gdzieś wstawia, to zdejmuje się te kilometry, a zajezdnia nie ma za nie płacone. jest stratna. Wspominałem o tym, przy okazji utknięcia tira pod mostem na Granicznej. 
   Nasza mentalność jest taka, że kierowcy się tym nie przejmują. Wyciepują te km. , całe kółka, a następnie se dziwią, ze zajezdnia nie podnosi wypłat i nie widzą tu korelacji. 
   Ponieważ dyspo też jakoś szczególnie nie chciała uratować km, to wszedłem do akcji i dalsza część konwersacji:
- zrobimy tak. Wpiszę opóźnienie na odejściu +14 min, Pani też wpisze i wilk będzie syty i owca cała. To i tak jest linia (297), gdzie jeździ się stadami, więc... nikt nie zauważy. 
  Załapała i tak zrobiliśmy. Faktycznie na odejściu było +33, a żeby wszystko było ok, to zdupa włączyłem w połowie trasy.  Już wyjeżdżając z zajezdni zastanawiałem się, czy to nie powinno być tak, że w pierwszej kolejności powinni ratować km, a nie rozkład jazdy? Chyba tylko ona tak działa, bo inni dyspo, to raczej ratują km. Jak pracuję tam długo, tak jeszcze mimo znacznych opóźnień, nie wyciepłem ani jednego km. 
   Przechodzi to też, bowiem inaczej niż inni wypisuję karty drogowe. Edki piszą np. tak. 
   Ochojec Szpital. 12:05    Węzłowiec   13:30 (to jest godz. planowego przyj.) a obok + 7 min - korki
  u mnie wygląda to tak:
   Ochojec Szpital 12:05    Węzłowiec    13:53  (bez dodatkowej adnotacji) bo musiałbym napisać np. +23 min, a to by już zwróciło ich uwagę. Gdyby tam było np. +85 to już była by pewnie interwencja. 
   Panie w biurze, jak nie ma innych adnotacji sprawdzają tylko czy wszystkie kursy wykonane i tyle. Godzin już nie tykają. Więc jak jadę np. +90 min to one zaliczają te km jako wykonane i zaj. ma za to płacone. Na tym 297 faktycznie w tym dniu miałem +90 w tym 33 były moje. ale zrobiłem wszystko, co prawda zjechałem na garaż z +85, ale zaj. nie straciła z mojej strony żadnej kasy. U jednych prywaciarzy mają np. karty wydrukowane już z kursami i godzinami planowymi i oni tam nic nie bazgrzą w nich. Efekt - zawsze mają zrobione km, i to zawsze planowo. 


   Wigilia. Na st. mac. dzień jak co dzień. No jest małe rozróżnienie, tradycyjnie pochłaniamy fasolkę po bret z ziemniakami. Tzn. w inne dni roku czasem też ją żremy, ale w ten dzień, na st. mac. od kilku już lat obligatoryjnie. W tym roku była późno, bowiem wstałem dopiero po 12:00, z powodu siedzenia i spożywania do ok. 05:00. Się jakoś zasiedziałem na firmowym DSC. Po za tym miałem w pracy wolne. Obdarowali mnie, w przeciwieństwie do ub. roku 3 dniami wolnymi na święta. Sob. nd. i pn. więc fajnie wyszło. Niedziele spożytkowaliśmy głównie na sprzątanie. Zajrzałem do starych kątów, choć chyba tylko ja wiem o tym, że tam posprzątane. Oprócz tego trochę pograne w gry multi, bo dziś to taki syndrom tych czasów czyli zagospodarowanie czasu wolnego zwłaszcza przez młodzież. O ile osoby starsze jeszcze jakąś równowagę mają między życiem realnym, a wirtualnym, to młodzież już chyba - nie. Do szkoły z komórką w ręce (aktywną), w szkole z komórką, też włączoną i kontaktem z innymi, po szkole podobnie, a w domu do kompa i gier, z łącznością z innymi on-line na kompie i na komórze.
   Na przystanku widziałem kiedyś synka, który miał na kolanach otwarty zeszyt. Częściej chyba sięgał po komórkę do kieszeni i nią się zajmował (odpisywaniem, przeglądaniem), jak czytaniem treści z zeszytu, choć robiło wrażenie, iż chce się czegoś jednak nauczyć. 

   Nie będę przeciągał, bo dziś do pracy iii... znowy wyjazd z zaj. moim wozem. Już sie cieszę. Miała być zmiana na trasie w wozie, który jeździ, ale coś sie tam niby psuje, to podniama. Dzwoni dyspo, że trza być wcześniej z zaj, i pyta jaki wóz? No mój oczywiście.
   Zdj.

   
W komputerze (to dużo napisane) do wyświetlacza mamy takie archiwalne linie lub kierunki. To jedna z takich, kiedyś b. fajnych linii. 
   Narka.

2 komentarze:

  1. Kartofle do fasolki po bretońsku? Egzotycznie. U mnie się to jadało tylko z chlebem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, większość robi kwadratowe oczy jak to słyszy, ale chleb mam na co dzień i już nim mi sie trochę odbija, więc kartofle jako zastępstwo chleba.

      Usuń