Z racji podjęcia nowej pracy włączyłem się ponownie, na szczęście trochę, w media. W autobusach są radia ustawione na różne stacje. Co da się zauważyć to medialna nagonka na święta. Słuchając, w zasadzie, ciągle tych samych kolend na różnych stacjach, mam już trochę dość. Mimo tego słuchając ich zastanawiałem się jakby wyglądały świeta bez tej nagonki. Ile ludzi olało by je sikiem prostym i w zasadzie niewiele więcej robiło niż w przedłużone weekendy.
Małą podpowiedzią mogą tu być wybory, te parlamentarne, te lokalne. Otóż, podobnie jak przed świętami, media robią nagonkę na mające się odbyć wybory. Efektem jest zwiększona frekwencja w nich. A jak to wygląda gdy tej nagonki m edialnej ni ma? Pewnym wykładnikiem mogą być nieterminowe wybory, które zdarzają się czasem w miastach. Tak było w Rudzi Śl. gdzie urządujące prezydent kopła w kalendarz i trza było zrobić nowe. Odbyły sie tylko przy lokalnej nagonce medialnej, bo stacje w innych miastach, wojewódzki, krajowe miały gdzieś wybory w Rudzie Śl. czasem tylko wspominjąc, że odbędą się. Odbyly się dwie tury. W pierwszej frekwa wyniosła 31%, a w drugiej 25%. Można więc przypuścić, że gdyby w ogóle na inne wybory nie było tej nagonki, to średnio polazło by do urn ok. 28% uprawnionych, czyli znajonych od znajomych i tych biznesowo powiązanych. Reszta miała by to totalnie w dupie. Skoro zatem, w wyborach (tych z medialną nagonką) frekwa jest ok. 55% to można przyjąć iż połowa z tego, to są ci nagonieni medialnie, Ci sterowalni sztuczkami socjotechnicznymi, podatni na nie. Jak wyglądały by święta, gdyby tej nagonki medialnej nie było? Można przypuszczać, że dość spora część, podobnie jak wybory, olała by je sikiem prostym. Tylko, że biznes, koncerny i producenci różnych bardziewi byli by bardzo nie pocieszeni ze zmniejszonych wpływów.
Nic to. My tradycyjnie na wigilię żremy fasolkę po bretońsku. Może w tym roku nie będzie smakowała jak jakaś chemia jak w ub. roku. Co chyba opisałem po zarazie.
Będzie trochę nowych i starych, bo te notki muszę bocznych torów, z krzaków wyciągać.
Kolejny dzień szkolenia to linia 110. Tym razem, ponieważ dyspozytor powiedział, że kierowca przychodzi na styk i bym przygotował wóz, to chętnie poszedłem, wszak w styczniu mnie to będzie czekać, chyba że postanowię pozostać na popołudniówkach do wiosny. Paradoksalnie jak rano przygotować wóz, dowiedziałem się z filmików na yt., a nie od kierowców. Jest też w tym mój błąd, bo nie pytałem się o to. Jednak mózg z iluś tam filmów obejrzanych wyłapał co jest istotne i na co zwracać uwagę, nadto jak uruchamiać elektronikę, czy komputer pokładowy z komputerem nadzorującym przebieg trasy. W zasadzie większość niezbędnych rzeczy sprawdziłem, a umknęło mi sprawdzenie, czy wóz nie jest porysowany. Wóz to przegubowy solaris, 7 latek, więc rocznik w połowie tych dostępnych na zajezdni. Ani nie najstarszy, ani nie najnowszy. Niby wóz na stałe, ale np. manetka od kierunkowskazów, wycieraczek luźna, a mechanizm zatrzaskowy do kierunkowskaza lewego nie działający. Efekt - jak właczałem wycieraczki, to często włączałem przypadkowo lewy kierunkowskaz. Na prawym jeszcze zatrzask działał. Dziwiło mnie to, wóz na stale i sobie tego nie wymienili. Gorszą sprawą było działanie hamulca. Kierowca, który robił pierwsze kółko, bo było ciemno, mówił że hamulec działa jakoś dziwnie, ale odpowiedziałem mu:
- z pozycji pasażera nie wiem co robisz z pedałem, więc trudno mi coś stwierdzić. Kolejny dzień szkolenia to linia 110. Tym razem, ponieważ dyspozytor powiedział, że kierowca przychodzi na styk i bym przygotował wóz, to chętnie poszedłem, wszak w styczniu mnie to będzie czekać, chyba że postanowię pozostać na popołudniówkach do wiosny. Paradoksalnie jak rano przygotować wóz, dowiedziałem się z filmików na yt., a nie od kierowców. Jest też w tym mój błąd, bo nie pytałem się o to. Jednak mózg z iluś tam filmów obejrzanych wyłapał co jest istotne i na co zwracać uwagę, nadto jak uruchamiać elektronikę, czy komputer pokładowy z komputerem nadzorującym przebieg trasy. W zasadzie większość niezbędnych rzeczy sprawdziłem, a umknęło mi sprawdzenie, czy wóz nie jest porysowany. Wóz to przegubowy solaris, 7 latek, więc rocznik w połowie tych dostępnych na zajezdni. Ani nie najstarszy, ani nie najnowszy. Niby wóz na stałe, ale np. manetka od kierunkowskazów, wycieraczek luźna, a mechanizm zatrzaskowy do kierunkowskaza lewego nie działający. Efekt - jak właczałem wycieraczki, to często włączałem przypadkowo lewy kierunkowskaz. Na prawym jeszcze zatrzask działał. Dziwiło mnie to, wóz na stale i sobie tego nie wymienili. Gorszą sprawą było działanie hamulca. Kierowca, który robił pierwsze kółko, bo było ciemno, mówił że hamulec działa jakoś dziwnie, ale odpowiedziałem mu:
Dopiero jak siadłem na drugim kółku za kółko to odczułem to działanie hamulca. Najprawdopodobniej luzował retarder. Efekt, był taki że naciskało się hamulec, wóz hamował, po czym przy zmniejszeniu prędkości, być może do jakiejś wartości, ale nie zarejestrowałem tego czy to przy konkretnej prędkości się działo, retarder puszczał i wóz nagle leciał bardziej do przodu. Trza było mocniej wcisnąć hamulec, by nadrobić braki retardera. W końcówce hamowania było to samo. Wciskam mu bardziej pedał hamulca, a on nie reagował. Było to poniżej 10 km/h., więc przeważnie działo się to w zatokach dla autobusów. Ja mu wciskam hamulec, a on leci kilka metrów nie reagując. Dopiero przy wciśnięciu znacznie bardziej zaczynał hamować. Ponieważ nie mam doświadczenia, to nie chciałem nagle wciskać go, by ludzie nie polecieli do przodu, ale musiałem brać poprawkę w zatokach na jego toczenie się, by z nich nie wyjeżdżać. To nie był wóz kierowcy, z którym jeździłem, bowiem jego stał na warsztacie na koła. Szkoda, bo on jeździ planowo mercedesem, a tym modelem nie jeździłem jeszcze. Kiedyś mi przyjdzie. Gorzej jak w początkowych dniach jazd już samemu, bo mimo dość szybkiego wdrożenia się do jazd po mieście, inny model autobusu to zawsze wyzwanie. Z tym kierowcą średnio mi się rozmawiało i jak jechałem to rzadko rozmawialiśmy, skupiałem się na jeździe, tym bardziej że ciągle zapoznaje linie, a ta (110) dość pokręcona i dobrze, bo pod nadzorem mogłem się wdrażać w jazdę przegubami po mieście, szczególnie wjazd na peron katowickiego dworca przy dw. PKP. jest tam ciasno i wjazd jest porysowany z dwu stron. Czyli niektórzy kierowcy nie mieszczą sie przodem lub tyłem. Opóźnienie ok. 10 min na końcu trasy to standard, ale w końcu "szkolę się". Na 110 zrobiłem 1,5 kółka, a później poszedłem zapoznać 674, bo w przebiegu na Giszowcu to trudna linia. Wąskie uliczki, ciasne zakręty.
No ok. Tyle, bo jak przeciągnę jeszcze bardziej, to zaś nie wyjdzie ze st. mac.
Zdjęcie, a właściwie screen z gry.
W grach to poc. mogą poruszać sie z kosmicznymi prędkościami. Tu lok., jeżdżący dalej po realnych torach do dziś, z prędkością 3208 km/h. (prawie jak teleportacja).
Narka.
Będziesz jeździł tylko na liniach normalnych, czy metropolitalnych też?
OdpowiedzUsuńM-ki też, jutro i pojutrze mam dwa razy M-kę.
Usuń