niedziela, 25 grudnia 2022

Niedziela #1957

 Pierwotnie w wigilię miałem mieć wolne, ale czułem w kościach, że to tak nie bydzie. Za długo w tym siedzę, by nie wiedzieć, że zawsze są braki, zwłaszcza w popołudniówkach. Tak też się stało. Planista zadzwonił dzień wcześniej podając linie do wyboru, którę mogę wziąć. Wybrałem jedną M-kę przelatującą przez wioskę, bo jeździłem nią przez dwa ostatnie dni, to znałem wszelkie dziury w nawierzchni. W tym dniu też miałem tą M-kę. Zadzwonił do mnie kierowca z niej, pewnie dostał nr od dyspozytora, że zjedzie na garaż, bo mu się śpieszy. Powiedziałem mu, że nie musi, bo wsiądę w wiosce i możemy się zmienić wcześniej. Ta linia przebiega obok zajezdni z drugiej strony. Już wewnątrz w wozie okazało się, że jutro mam go zmieniać. On za tel. do dyspozytora, bo niby mu mówił, że może to całe zrobić od rana do wieczora. W końcu sie dodzwonił, to wybrałem 674 na wigilijny wieczór.  
   Tak po 17:00 w wigilię zauważyłem przyrost prędkości samochodów osobowych. To zapewne Ci spóźnialscy na kolację. Dało się to odczuć, bo ruch samochodów już malał, za to wzrastała średnia prędkość z jaką mnie mijali lub omijali.   
Wracam w wigilię z pracy na rowerze (pojechałem nim, bo niemiałbym powrotu, a dziecko zwinęło mi akumulator z auta, bo jego padł), a tu mijam ok. 21:00 dwie laski, ok. 19 lat, które lezą z hotdogami ze stacji benzynowej shell. Mówiły po polsku. Prędzej bym zrozumiał położenie zagraniczniaków w obcym kraju, ale może im też się coś nie pykło i to była strawa wigilijna. 
  W ogóle ok. 21:00 ruch samochodów osobowych bardzo wzrósł. Robiło to wrażenie jakby była 18:00 dnia roboczego. Na niektórych odcinkach samochody sznurem jechały. No tak. Komunikacja publiczna w zasadzie już przestała jeździć, sam zdałem wóz na zajezdni, to auta najlepszym środkiem transportu. A w kursach w autobusie były odcinki puste już po 16:00, ale też i pełne na ostatnim kursie. Nawet na ostatnim już zjazdowym jechali, ale głownie młodzież, pewnie na imprezki do centrum kato. Był to ostatni autobus, za mną już nic nie jechało. 
  Po 16:00 czasami musiałem uskuteczniać, mimo odjazdu z początkowego przystanku 2 min później, a na 3-im miałem już 4 w plecy, polowanie na czerwone światło. No cóż, ruch wybitnie zmalał a tu czasy z dnia roboczego przejazdu przez centrum Katowic. W pracy słuchałem radia, ale im bliżej końca, tym częściej je ściszałem do zera. Ile można grać Georga Michaela, Shakina Stevensa i wiecznie te same nagrania świąteczne. Czy przez 2 dekady nikt nie nagrał nic sensownego? Mielą tymi nagraniami co 3h. Tak, co 3h te same nagrania od nich. Do pożygania. Co raz bliżej jestem rozszerzenia własnej playlisty, którą już wstępnie zrobiłem będąc na st. zwr. u 824. W autobusach są gniazda ładowarek samochodowych, będzie leciała muza z telefonu, bo albo w stacjach radiowych idą na łatwiznę, albo jest to jakieś głębsze sterowanie ludźmi, puszczając im w kółko to samo. Nie dot. to tylko nagrań świątecznych. Wspominałem o tym przy okazji oglądania mięśniaków z Ameryki Płd. Tam im puszczają dokładnie to samo + trochę rodzimych nagrań, by nie czuli się całkiem zignorowani (Ci niektórzy). Te sterowania nami widać dobrze choćby w kurortach wypoczynkowych, w których na filmach równo rozłożone leżaki, prawie jakby od linijki. Czy można tam zabrać ten leżak i iść 50 m dalej? Nie sądzę, bo przyleci obsługa i bydzie się ciepać. To również tasiemki kierujące ludzi na dworach kolejowych (tych większych) i lotniskach. Od razu przypomina mi się Shrek, który idzie prosto przez te tasiemki do wejścia do zamku Lorda Farquaada. W książce Tech, o której wspominałem autor wprost pisze, że za jakiś czas będą seks też kontrolować pod kątem ilości narodzin. Stąd część będzie sterylizowana, podobnie jak czipowana. 

   We wtorek patrzę rano na zdupa, a tu na wozie 632 stary wóz - dziadek, jakaś trzysetka. W pn. miałem 312 na 674, ale, co mnie zdziwiło, bardzo dobrze jeździła, choć była mułowata. No wiadomo dziadek na trasie. Widząc kolejną trzysetke na sześćsecie nie czułem sie komfortowo. To trudna linia i prawie wiecznie lata się opóźnionym, nadto trzysetki mają, choć to przeguby, tylko troje drzwi. No nic. Pojechałem. Na dworcu dobijałem się do innej trzysetki, kierowca zdziwiony, pokazuję mu przez okno, że zmiana. On nic, podszedłem do okna z drugiej strony i mówię, że go zmieniam. On zdziwiony, więc się pytam, czym ma sześćsetę? Nie. Chwilę jeszcze z nim pogadałem, zadzwoniłem do dyspozytora i okazało się, że tamta trzysetka się zdupiła i jedzie krótki nowy wóz. No ucieszyłem się. Wreszcie krótki wóz, po tym tułaniu sie przegubami. 
   Podjechał 631. To z nowych krótkich solarisów. Kierowca se jeszcze zjechał na garaż, pewnie auto tam miał i z garażu już z 2 min opóźnieniem. Ono rosło, bo K-ce dziwnym trafem były dość zakorkowane. Krótki wóz mnie zdziwił. Pierwsze to pedał hamulca bardzo ciężko chodził, nadto jakoś dziwnie hamował (mało skutecznie). Mózg od razu skorygował, że trza uważać, by w kimś przede mną nie zaparkować. Po 2 km, pomyślałem - pewnie go mają na stałe, ale do cyca, czemu sobie tego nie zrobią? Ale przyszła też myśl, że wóz mogą mieć jakieś dziadki, dostały go za staż, a nie z powodu, że dbają o wozy. Atutem było ciepło w wozie. W zasadzie to aż za duże, bo rozebrałem się do koszulki. No sauna. Drugim mankamentem była mułowatość wozu. Nówka wóz, a jechało się jak wczoraj tym dziadkiem solarisem. Wóz nie miał w ogóle kopa, tak jakby przegrzali silnik (przynajmniej w starych jelczach tak było, że jak przegrzali silnik, to wóz był już prawie do końca mułowaty). Przed świętami, to chyba jakaś część więcej wyległa z autami na drogi, bo do Ch-wa przyjechałem z +24. Mimo tego, że krótkim a w nim czułem się jak ryba w wodzie, to osobówek tyle, że wszędzie się stało, no i ta mułowatość tego wozu. Drugi kurs z Katowic o 14:57, ale ponieważ do katos też przyleciałem opóźniony, to z dworca +2, a z PKP już z +6. Kurs był ciekawy, bo chyba przede mną coś wypadło lub tym kursem zawsze tyle ludzi jeździ. Dowaliło tyle ludzi, że jak dawniej, był problem z zamknięciem drzwi. Na oś. Witosa musiałem iść do trzecich drzwi, bo ciągle był z nim problem, ale jakoś wysiedli i się normalnie zamknęły. Solarisa dogniotło do drogi i jechał trochę jak rozdepnieta żaba. Dobrze, że żadnej szyby nie wyciśli, bo w jelczu mu się raz zdarzyło. Po tej ilości ludzi już wiedziałem, że postoje do końca dnia to mam z gowy. Nadto, po 15:00 w katosach jest jak na "Truman Show", nagle wszyscy się włączają na drogi. Mikołowską (to główna wylotowa z centrum na duże osiedla miejskie oraz wylotówka na płd. regionu) przejechałem prawie cała z prędkością ok. 8 km/h. Za to, oprócz obsłużenia przystanku przy Pałacu Kultury i Nauki, całą Mikołowską przejechałem bez zatrzymania z powodu kolejki. Sunięcie miałem tak opanowane, że nigdzie od samego dw. PKP do wylotu nie stanąłem. Tak też nikt nie jeździ i pewnie jak ktoś jechał z garażu to też obgadają mnie.
    W tak obciążonym solarisie czułem się jak dawniej w jelczu, tylko wtedy takie kursy w szczycie były normą na prawie każdej linii. Dziś to na wybranych jest taki tłok no i np. jak miast przeguba jadę krótkim. Zluzowało się w wozie dopiero w Ch-wie Batorym. W trakcie jazdy od katowic przy pierwszych drzwiach jakaś młodzież ze szkoły, która raz skomentowała moją jazdę. No musiałem się wepchnać na styk między auta i od razu przeciąć pas do zatoki. Było faktycznie na styk, ale właściwie na tej linii to ciągle jeździ sie na styk. Tyle tylko, że krótkim to szybciej na skrzyżowaniach, bo nie łamie się, nie zachodzi. 
   No i to jest to, co kilkukrotnie już pisałem. Trza iść do pracy, którą się lubi. Mimo w zasadzie trudnej popołudniówki, wyszedłem z pracy nie zmęczony. Nawet czułem się trochę zrelaksowany, bo mogłem w końcu wyszaleć się krótkim wozem i nie wqrwiałem się drzwiami jak w MAN-ie. Jakby on jeszcze chodził jak np. 1361, którym kiedyś jeździłem to by była bajka. Tak trochę się męczyłem, zwłaszcza hamowaniem. W razie czego mózg zakodował ciągnięcie za ręczny. Trudno ludzie by polecieli do przodu, ale może dało by się uniknąć szkód. Na szczęście nie trzeba było po ręczny sięgać, jako hamowania awaryjnego. Po zjeździe na garaż opisałem hamowanie, może z tym coś zrobią. Dziwne, że zmiennik rano nie zwrócił na to uwagi, ale też zdaję sobie sprawę, że kierowców, którzy tam jeżdżą z pasją, z wyczuciem sytuacji, ruchu drogowego, szczególnego odnalezienia się w tym ruchu, dania o wozy, jest mało. No przecież opisywałem to kilkukrotnie przy okazji objazdów po aglomeracji w dniach, kiedy komunikacja była za darmo m.in. tu w notce

   Tyle, bo zaś zostanie na bocznych torach. 
Takim czymś się woziłem w czasie opadów tego białego gówna.

I ujęcie z drugiej strony. 
   Dziś krótki, w miarę nowy solaris. Może jak byda pamiętoł, to go sfoca. 
   Narka.

2 komentarze:

  1. Pierwszy świat. Tu u mnie na prowincji od soboty do wtorku nie ma żadnej komunikacji publicznej. Jak ktoś ma potrzebę, a brak mu samochodu, taxi może zamówić.

    OdpowiedzUsuń
  2. To wykluczenie peryferii będzie postępować. Małe jednostki samorządowe nie są w stanie sfinansować drogiej komunikacji publicznej. Duże, mają przeróżne dotacje budżetowe, subwencje itp. stąd mogą sobie pozwolić na transfer kasy, przy okazji coś dla się uszczknąć. Pisałem o m.in. finansowaniu linii autobusowych M.
    Jak to się jeszcze finansowo kupy trzyma to nie wiem. Potrwa to tak do czasu, aż ktoś powie, jak w pokerze, "sprawdzam".
    Na razie cudownie komunikację publiczną się zadłuża, jak większość instytucji samorządowych, by później dług umorzyć, powołać nową spółkę pod inną nazwą, a starą z długiem zlikwidować.
    Schematy rozwiązań skuteczne od lat i dlatego ciągle przywracane do życia.

    OdpowiedzUsuń