sobota, 29 listopada 2025

Sobota #2113

    Wstęp jest taki. Jestem porobiony, na grupie A wyglebił właśnie 254 porobiony również i za chwilę pewnie do niego chwilowo dołączę. 172 się nie objawił, ale pisałem mu wcześniej, że na weekend na stacji stacjonuje 254. No ok. Po spodem notka, którą wypłodziłem w wozie więc ona nie leci na czerwono. 

   Oglądam po raz kolejny film "Odzyskać i stracić". Nie pytajcie dlaczego. Po nastu godz. w pracy nie mam czasu, chęci szukać czegoś nowego, a to dawno oglądałem to postanowiłem sobie przypomnieć. Film w zasadzie w połowie (chodzi o czas emisji) pokazuje problem niedoceniania młodzieży swojego wyglądu. To samo miał 254. No i teraz w filmie usiłowano to rozwiązać standardowo. Ojciec mówi do syna (ładnego), że jest atrakcyjny inteligentny etc. Ale to banały. Jak mówiłem do 254, który też miał niską samoocenę, by ją podnieść, to zrobiłem to zupełnie inaczej. Wpierw wyeksponowałem co ma ładnego i uzasadniłem to, dlaczego tak uważam, nadto podparłem się materiałami z neta o modelach, by mu pokazać, że nie są to jakieś banały wyssane z palca. W filmie natomiast robią to właśnie w sposób nieprzystępny dla osoby, która ma niskie mniemanie o sobie i w realu to niewiele da. Wydaje mi się, że jeżeli mówimy komuś, powiedzmy samcowi, że jest ładny, to trza uzasadnić dlaczego tak uważamy. Wykazać materiałami neutralnymi, że jest tak jak mówimy, bo przeca dziś nie ma problemu, by np. na zdjęciach się porównać.   
   Nakłoniłem 254 do ćwiczeń fizycznych, do dbania o siebie. Efekt... Jak w podstawówce był gnębiony i z niego drwiono, to teraz (niedawno) w interku strzelił jakiemuś tam synkowi w ryj. Powiedziałem do 979 - patrz. wyrobił się. Spytałem się tylko 254, czy zrobił to miejscu kaj ni ma kamer, by nie miał problemów, ale tu też wykazał się myśleniem i kamer tam nie było. No uczy się czegoś ode mnie. 

   Zawsze pisałem, że nadmiar mięśniaków jest kłopotliwy. No i ponownie występuje ten problem. Na dziś (notka miała iść wczoraj) umówił się na flachę 172. Mało tego zapowiedział, że przy okazji tejże chce spróbować wiyncyj. Nasz dział p. s. wstępnie zgłupiał, bo co z nim takiego nowego zrobić. Zarząd zostawił tę kwestię do omówienia przy flaszce. No ale życie nie lubi poukładanych spraw, to się skomplikowało. Otóż na weekend, czyli dziś, wbija na stację również 254 i uj bombki strzelił. 
 Jakby było jeszcze tego mało, to 172 wstępnie zapowiedział, że chce stacjonować na stacji dłużej i zająć, jak już dawniej bywało jakaś grupę zdatna do stacjonowania. Obecnie zajmuje się starym, do tego zmaga się z dwiema siostrami i widzę to go przerasta, przeto chce od tego się wymiksować. 

   
Ok. bo to powyżej było napisane na wozie, a ponieważ obecnie 254 wyglebił, a ja jeszcze jakby domykam st. mac., to muszę (notkę|) wypchnąć w stanie w jakim je, bo dziś (sobota) nie wyjdzie znowu, bo 254 je na stacji. Wiem już trochę brędzę, ale zara lezę wyglebić przy 254. 
  Korekta jak zwykle...
   Narka. 

poniedziałek, 24 listopada 2025

Poniedziałek #2212

   Kiedyś oglądałem filmy o działaniu "kapitalizmu/korporacji". To jest ciekawe jak on u nas, podobnie jak na zachodzie przejął podstawowe dziedziny życia gospodarczego kraju zostawiając niewielką przestrzeń dla prywatnej działalności. Dziś jak jeżdżę po firmach, to te straty czasu dało by się zniwelować, ale trza by było takie firmy obciążać kosztami za przetrzymanie wozu. Problem w tym, że są to właśnie molochy, które dadzą sobie radę bez nawet dziewięciu przewoźników i zawsze wyjdzie na ich. Jak zbojkotować takiego dildosa, amazona i innych? Dlatego koncerny zajęły rynek i obecnie są nie do ruszenia przeto z ludzi świadczących usługi na ich korzyść robi się niewolników. Nawet nie wiedziałem, że w transporcie towarowym to tak bardzo jest widoczne. No ale pewne rzeczy, sprawy widać dopiero jak się wejdzie w daną dziedzinę. 
   Smutna konkluzja jest taka, że prawie wszędzie nas dymają, a jak im braknie (kasy), w zasadzie to stale im brakuje, choćby wiecznie na deficycie służba zdrowia, to my mamy oczywiście pokryć ten deficyt. Smutne, a jednocześnie żałośne, jak tłuszcza dała się urobić. 
   Np w transporcie (odnośnie pracy kierowcy) jest zapis, że jak się zacznie godz. nocne to można pracować 10 h. Pierwotnie było, że w dobie pracowniczej, ale korpo nacisnęły, by jednak niewolnictwo jeszcze bardziej zacieśnić i zmieniono ten zapis na pracę 10 h między dwoma odpoczynkami. Jak to wygląda w praktyce. Otóż przykład 1 - startujemy o 04:00, a u mnie w firmie godz. nocne to od 01:00-05:00, więc mamy pracę w porze nocnej. Czyli teoretycznie powinienem skończyć o 14:00. Niech tak będzie. Kończymy o 14:00 i rozpoczynamy odpoczynek 11 h. Kończy nam się o 01:00 więc możemy już o 01:01 startować. Wcześniej kiedy przepis mówił o dobie pracowniczej, to mogliśmy startować ponownie dopiero o 04:01, no ale kierowcy mieli by się za dobrze. Osobną kwestią jest, że wszędzie przyjmuje się godz. nocne jako 8h, choć faktycznie ustala się je w zakresie. W poprzedniej firmie był to przedział 21:30-05:30. Wynikało to z tego, że wiyncyj autobusów jeździ rano, jak w nocy, przeto oszczędza się na wypłatach pracowniczych. Dla mnie było lepiej bo robiłem tylko popołudniówki, więc łapałem się częściej na godz. nocne. 
   Takich niuansów czasu pracy jest więcej. Np. czas pracy kierowcy liczony jako jego czas pracy to jazda, inna praca i "łóżka" (czyli obowiązkowe przerwy). Tu skolei knif polega na tym, że do czasu pracy zalicza się tylko 15 min przerwy śniadaniowej. Reszta nie jest liczona do czasu pracy, choć te przerwy muszą być odbyte. Przy jeździe np. 10 h, należy zrobić dwie przerwy 45 min (łącznie tyle minut), czyli 1,5 h ale tylko 15 min z tego zakresu liczy się do czasu pracy. Czemu o tym piszę? Bo wyżej było, że zahaczając o godz. nocne można pracować teoretycznie tylko 10 h. Ale przedwczoraj na legalu jeszcze pracowałem o 16:00. Jak to się odbywa. Otóż, by przedłużyć ten okres wbija się prawie na każdym postoju łóżka, czyli teoretycznie możemy mieć jazdy 9 h 45 min, ale np. ostatnie minuty jazdy mieć o 18:55 i wszystko będzie na legalu. Czyli przy wozie będziemy 15 h i jest przepisowo ok. I tak z kierowców robi się niewolników wymaksowanego czasu pracy. 
   Z innych bardziej przyjemnych spraw. W tyg. był 172. W pn. i wt. miałem właśnie wymaksowane godziny, to w środę dali mniej zleceń, ale i tak skończyłem o 15:07. Załapał się wiync 172 na wejście na stację. Ja prd. jak on wygląda (wiem miałem te jego ręce sfocić), ale był w przelocie (jak we warcabach, bicie w przelocie) i nie było kiedy. Ale ogólnie w tym wieku tak wyglądać, to niesamowite. Jak siedzę na nim to mózg się lasuje od tego widoku. Przedłużyłem, na ile się dało, ale nie aż tak, na ile bym chciał, bo nie miał czasu o czym powiedział na wejściu. 5 min po zejściu z niego bym ponownie wlazł na niego, ale go już nie było. Normalnie bym mu powiedział - legaj z powrotem. Taką miałem ochotę na jeszcze jeden raz. No masakra. Muszę z nim kiedyś flachę zrobić. 
    No i doczekaliśmy się, choć w tym roku bardzo wcześnie, aż nienormalnie patrząc na poprzednie lata. Białe gówno w ataku. Na szczęście dziś mam trasy tylko po aglomeracji, przeto raczej się nie poślizgnę. Dobrze, że kajś w góry nie wysyłają. Muszę się w firmie o łańcuchy spytać, bo jakby mi na jutro dali, jak kiedyś tam Piwniczną Zdr. to bym od razu z tego zrezygnował. 
   Miałem tradycyjnie wysłać notkę wczoraj ze stacji, ale zadzwonił 254, że się pokłócił z matką i bym go odwiózł do interku, a następnie zaraz do laski. Niestety musiałem auto z tego białego gówna oczyścić, a dopiero później ruszyć na szlak. Po tym odwozie odrazu po otwarciu stacji dla ruchu wbił na nią 895, przeto nawet posprzątać nie dokończyłem, dlatego notka bez zdj., za to puszczona z wozu po wstępnej korekcie. Po wyjściu 895 jeszcze wszedł 979 i zajął czas w zasadzie do wyłączenia stacji. 
  Narka. 

wtorek, 18 listopada 2025

Wtorek #2211

 Na razie to wygląda tak, że jak tak dalej będzie, to umowy po 3m-cach nie podpiszemy. W zasadzie tacho jest po korek. Jak nie godzinami, to czasem jazdy. Kiedyś godziny wymaksowalem do 14:59, a w pn wymaksowalem czas jazdy na 09:59. Plus do tego jeszcze godziny pracy innej. 374 ciągle mówi, że zwolnilby się po tygodniu. Inna sprawa, że ze swojej obecnej pracy też chce się zwolnić, bowiem (uwaga) nowy fotel powoduje u niego ból pleców. Ponoć ma krzywy kręgosłup, ale pierwsze o tym słyszę. 
   Plan jest, by z dyrektorem o tym porozmawiać, ale, tradycyjnie, co wyjdzie się okaże. 
   Ponieważ czekam już 1,5h na rozładunek, to postanowiłem spłodzić notkę w wozie i ją pchnąć bez zdjęcia. Szkoda, że tu siedzę, bo dzwonił 172, że chiał wejść na stację, a tu ona zamknięta dla ruchu. Korekta jeszcze słabsza, bo na tel nie chce mi się z tym bawić. 
   Tyle, bo praca czeka. 
    Narka. 

sobota, 15 listopada 2025

Sobota #2210

    Hmm, pięknie. Parzę czy mam coś roboczego do pchnięcia, a tu niewiele, to spłodzę z bieżących spraw, bo te za chwile już nie będą bieżące. 
   Na ten weekend na stacji stacjonuje 254. Podobnie jak kiedyś tam, powiedział matce, że jest w interku, a faktycznie stacjonuje u mnie, ale jeździ wieczorami do new laski. Teraz też tam je, to mogę na szybko coś spłodzić. 
   Dziś byliśmy na przejeździe starym MAN-em po Bytomiu, Gliwicach, Zabrzu i jakiś tam wiochach za Gliwicami. Jako kierowcy występowało dwu, tzn. jeden jest bieżąco kierowcą busów z firmy podnajmującej kierowców, drugi, co się później okazało, jeździ w PKM Świerklaniec. 
   Z Bytomia odjechaliśmy planowo. Zbiórka kasy odbyła się w Gliwicach. Przejazd to 40 zyla od łba na paliwo. Zdjęcie, jak ściepnę od 254, to pewnie ukaże się z innej notce. Pierwszy kierowca tak średnio prowadził. Tzn. gdyby to nie był sprzęt muzealny, to rozumiem, takich ciarachów jest sporo, albo ja jestem z innej daty i kompletnie inaczej rozumiem prowadzenie muzealnego wozu. Drugi to już była masakra. Jak siadł za kółko w Łabędach, to od razu powiedziałem do 254, że strach się bać jak on prowadzi, ale cały czas myślałem, że bieżąco nie jeździ, a tylko na takie okolicznościowe impry. Szokło mnie dopiero wtedy, jak drugi mikol, kiedy mu też powiedziałem co myślę o takiej jeździe, bo on też jechał z nami stwierdził, że ten kierowca dziennie jeździ. W zasadzie przez pierwszą chwilę nie dowierzałem. Jak można tak jeździć muzealnym wozem. Wszystkie dziury zaliczone, skrzynia to mało miała nie wyskoczyć z miejsca gdzie się znajdowała i trza się było dobrze trzymać poręczy i uchwytów, bo jazda do płynnych nie należała. Później jeszcze była scena z fotostopem. Wszyscy wyszli, a drzwi zostały otwarte. Postanowiłem je zamknąć, bo to tylko przeca naciśnięcie przycisków, a w wozie było cieplej. Wrócił z fotostopu ten kierowca co tak beznadziejnie jechał i mówi do mnie i do 254, że od kabiny to wara i nie tykać tam niczego. Trochę mnie to zdziwiło, bo impreza zamknięta, ale ludzie mają różne fazy. Mimo tego, bo człek mi trochę humor popsuł, mikole mnie namówiły by iść do tego pierwszego kierowcy i spytać się czy mogę poprowadzić owego Mana. Po zapytaniu się ten pierwszy skonsultował się z drugim i postanowili, że od Zabrza Sośnicy mogę jechać. Choć im bliżej było miejsca od którego miałem prowadzić owego busa, tym bardziej drugi mikol stwierdzał, że to chyba nie wypali. Jednak mini szok, jak stanęliśmy k/dawnej kop. Sośnica, to okazało się, że mogę jechać. Ok. Rozsiadłem się w kabinie, ale od razu mnie uprzedzili, że fotel się nie dźwiga, bo coś tam. Pomyślałem, trza było klocek drewniany podłożyć i by było. W Katowicach, jak były zjebane fotele to jeździłem na zmiatku. Lusterka były też źle ustawione, ale kawałek przejadę, w końcu tyle jeżdżę.... Na wyczucie wozu starczyło jakieś 2 km jazdy i w zasadzie gabaryty już były opanowane. Dział transportowy musiał podmienić dane obecne stosowane z TIR-a, na poprzednie, czyli krótki wóz komunikacji miejskiej. Po podmianie szło normalnie, czyli płynna jazda z omijaniem dziur i to wszelkich, które się dało ominąć. W sumie jechałem do dawnej kop. Pstrowski, a więc dość spory kawałek. Nie wiem co se myślał ten kierowca ze Świerklańca. W każdym razie jak już od kopalni prowadził znowu ten pierwszy, to poszedłem z powrotem na wóz i mikole, w tym jeden wprost powiedział, że dobrze mi szła jazda. Od razu pomyślałem - no raczej... 
    Na przystanek końcowy przyjechaliśmy godzinę po czasie, tzn. po tym czasie który był założony, ale opóźnienie, jakby ktoś myślał, nie z mojego powodu, bo przez m-to Zabrze przeszedłem płynnie, ronda podobnie. Wąskie przeciskanie się na Biskupicach bez problemu, nawet mi się osobówka pod most władowała, to też k/niej przeszedłem normalnie. Jakiś tam mikol, że wąsko było, a 254 do niego, że nawet bym tu przegubem przeszedł bez problemu. Zresztą później 254 do mnie, że jak jechałem, a stał obok mnie w kabinie, to że w ogóle się nie trzymał niczego, bo wie jak jeżdżę. Widziałem to, że był tylko oparty od drzwi. Zresztą u mnie w kabinie jak przychodził pojeździć też się nie trzymał. Kilka razy z tego powodu gdzieś tam się gibnął, ale to dlatego, że albo ktoś nagle wlazł pod wóz, albo wyjechał itp. więc trza się było ratować nagłym manewrem. 
   Wracając do stylu jazdy, to kto określi prawidłowo ten, jak nie mikole. To one ciągle szlajają się po busach, tramwajach i w zasadzie ciągle oceniają, patrzą, wypatrują nieprawidłowości itp. 
   Po przejeżdzie byliśmy umówieni z 374 na późny obiad do Bacy, tam gdzie już jeździłem z 374 kilka razy na danie dnia. Tym razem taki duży schabowy na cały talerz i to duży, w przecenie o 50%, bo w sob. i środy od 17:00 do 19:00 jest taka promka, to pojechaliśmy. Tego schabowego wzięliśmy z 254 na pół, czyli atrakcyjna cena na jedną osobę, bo wyszło 13,50 zyla na łeb. Jeden mankament - kotlet jak przyszedł z kuchni to był letni. Na końcówce pochłaniania już był prawie zimny. Nwm, z czego to wynikało, ale niedopatrzenie w kuchni. 
   Po wchłanianiu 254 pojechał do laski, ja na st. mac. 
   Z innych spraw. Okresowo wbija 172. Ja prd. jak on wygląda. I to jak go zwiąże, siądę na nim, te jego mięśnie dostępne... (tak wiem, jeszcze tych rąk nie sfociłem, ale ostatnio wbił ok. 22:00 i wyciągnął mnie z łóżka. Ponieważ wstawałem 05:25, a miałem chcicę to go wpuściłem na stację. O tej porze 979 raczej nie wchodzi na stację, to też poświęciłem lekko wiyncyj czasu na zajęcie się nim. Zasypiało się ponownie rewelacyjnie. 
    W pracy kilkukrotnie znowu mieliśmy manewry w bardzo wąskich miejscach, na centymetry dosłownie, co nam się bardzo podobało. 
    Pierwsza sytuacja. Podjechałem pod firmę i wydawało mi się, że wjazd był z drugiej strony budki wartowników (było ciemno jak przyjechałem). 

Okazało się, ze wjazd i wyjazd jest po jednej stronie, natomiast wjechałem w wąską uliczkę za bramą. 
  Efektem błędu, było cofanie po tej pomarańczowej linii, przy zaparkowanych, tam za czerwoną linią osobówkach, więc na wykręcenie mało miejsca. Na szczęście asekurował mnie motocyklista, który tą wąską drogą jechał z góry, a zastawiłem drogę sobą. Mógł mnie ominąć na centy, ale jakiś dobry człek i postanowił mnie asekurować. 
   To nam się podobało, ale za to ilość godz. w ostatnim tyg. nam się nie podobała. Konsultowałem się w tej sprawie z młodym co mnie szkolił i przyznał, że od dwu tyg. jest pracy f uj. 
    Z 3-ch kierowców, którzy się przyjmowali (tzn. dwu wraz ze mną) pozostał oprócz mnie jeszcze jeden. Trzeci już się zwolnił. Ten drugi, bo przez 3 dni kończyliśmy wieczorem, tez narzekał, że to za długo trwa. W czw. wykręcił 14,40, a w pt. razem mieliśmy 13,20.  To jest na razie główny minus tej roboty. W zasadzie spedytorzy tyle tego dają, że mi i tak odpadają załadunki, bo gdzieś się nie wyrobię czasowo, a mimo tego dzień w pracy zamyka się w takich godzinach. W piątek miałem dwa kursy, tzn. jedno ładowanie i rozładowanie. Drugie to podwójne załadowanie (miało być potrójne, ale czasowo się na to jedno nie wyrobiłem) i jedno rozładowanie. Więc dwa kursy, wszystko w odległościach ok. 50 km od siebie, więc nic daleko, a czasowo rozciągnięte....
   Tyle z pisania, bo za chwilę wydalam się na szlak ściągnąć do stacji 254, wiync muszę notkę pchnąć przed wyjściem, bo później przy 254 to ona nie wyjdzie do jutra do popołudnia. 
   Zdjęcia. Za nie robią screeny powyżej. 
   Korekta, jak zwykle, bo za chwilę muszę zamknąć stację dla ruchu i wyjść na szlak, ściągnąć 254. 
   Narka.

piątek, 7 listopada 2025

Piątek #2208

   Jak zwykle poślizgi, to zaległe wpisy, płodzone zasadniczo w wozie.
 Na cmentarzu po tych wichurach wyglądało jakbym w ogóle nie sprzątał. Wizyta wypadła ok. 17:00, Na miejscu w zasadzie pusto, co mnie zdziwiło. Ludzi było mniej, jak tydz. wcześniej kiedy pojechałem sprzątać. Po 17:00 wracałem i w wozie (środku masowej komunikacji) byłem sam. Na przystanku wysiadły dwie laski i nikt nie wsiadał. Już na samym przystanku nikogo nie było, nawet myślałem, że już pojechał przed czasem. Gdzie tych ludzi wybiło, nie wiem.
  W nd (02-11) drugi mikol zaplanował przejazd dwoma liniami cmentarnymi. Wraz z nami jechał też 254. Przejazd bez jakiś zdarzeń. Podobnie jak dzień wcześniej ok 17:00,, to w nd. było bardzo pustawo w wozach. Niewielu ludzi się przemieszczało. Przejazd zajął nam jakieś 3h, ale był to dobry czas by na żywo pogadać, co u kogo się dzieje. 

    Z racji pracy jeżdżę po różnych firmach. W pewnym sensie rozumiem sprawy bezpieczeństwa, ale czasem to idzie w stronę - nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. W firmie produkującej kartony wejście do palarni odbywa się na czytnik elektroniczny. Rozumiem, że palenie w innym msc. może te kartony puścić z dymem, ale samo rejestrowanie kto ile razy i ile siedzi w pa;arniPrym w tych wymysłach bierze amazon. Tam to dopiero mają w kosmos wywalone procedury. Oddalenie się na odległość powyżej 6m powoduje konieczność wyłączenia silnika. By podjechać pod rampę muszę 3x silnik odpalić. Co to ma dać? Te auta jeszcze same nie jeżdżą więc czym to jest spowodowane- nie wiem. Ale też ta firma pokazuje, że ludzie są dla niej uciażliwi i jak tylko może eliminuje ich z toku produkcji. To też pokazuje, że w przyszłości dla wielu firm staniemy się zbędni, przeto dobrze, dla przyszłych pokoleń, że się dziś tak nie namnażamy. 
   Jest jednak w tym coś smutnego. Ci na górze, na samej górze, mają tych na dole nadal jako tanią siłę roboczą. Kiedy ona już nie jest tania, to się ją redukuje. Ale z drugiej strony, czy ta tania siła robocza robi cokolwiek, by się obronić? No nie sądzę. Przecież to, że się tak nie namnażają nie wynika bezpośrednio z tego, ze chcą polepszyć swój poziom bytowania, tylko że tak wyszło. Może też nie do końca i ktoś tym jednak z góry steruje, ale i tak dzieje się dobrze. 
   A i drobny wkręt. Słyszałem ostatnio w radiu, że gdzieś w PL, kościół katolicki oddałe swoją budowlę, w sensie kościół jako budynek, innej wierze, bowiem.... radykalnie ubyło owieczek praktykująych, chcącyc utrzymywać ową budowlę, rpzeto wystawiono ją jakby na licytację, która inna wiara ją przejmie. Wchłonęli ewengelicy. Czyli to co pisałem kiedyś tam odnośnie Holandii, jednak do nas dotarło. Myślę, że nie dość, że dotarło, to jeszcze będzie narastało, wszak owieczek co raz mniej, praktykujących również. 
   Wracając do nie rodzenia się kiedyś na tym wygramy, jako kraj. Kiedy te korpo, które ludzi traktują jak zasoby ludzkie, zaczną się ich masowo pozbywać z toków produkcyjnych, to w krajach, w których nie namnażali się jak króliki, to będzie mniejsza katastrofa. Nwm. czy dożyję tego czasu, ale czasy są tak dynamiczne, że jeszcze może się okazać, że tak. 
   A w pracy..., jakoś tydzień przeleciał. Zasadniczo potrzebuję drugi tel. do czasu spędzanego w pracy i wdrożyłem to już do realizacji. Niestety obecny działa na pół gwizdka, więc czas wolny mało spędzam na tel. Może i dobrze, może i nie. 
   Ze spraw branżowych. Jak mnie złapie, to wbija na stację 172. W zasadzie od ostatniego wpisu nic się nie zmieniło u niego w wyglądzie, w moim postrzeganiu go również. Negatywem tego jest (tak mogą być negatywne aspekty) rozbudzenie u mnie w miarę uśpionego działu p.s. On se bytował na pół gwizdka, tera niestety się ponownie rozbudził za sprawą 172. To nie je dobre, bo nasz aktywny dział p. s. jest mało obliczalny. Np. jutro ma wejść na stację 254 i pozostać tu do nd. rano. Mało tego zapowiedział, że chce spożyć. No i teraz przy naszym rozbudzonym dziale p.s. 254 tu po spożyciu, kiedy zarząd pamięta, co się odwalało w wawce, kiedy on spożył i naszą wstrzemięźliwość, bo obiecaliśmy, to teraz zarząd nie wie jak się zachować. No nic. Znowu pójdzie na żywioł. 
   Ok. Na razie tyle. 
   Zdjęcia (screeny).
  Patrzę na nich i myślę, że jak kiedyś 302 i 303 bytowali na st. mac., tak oni by tu też mogli bytować.
I do tego btanżowcy... To by się działo. 
   Adresy ich stron były wcześniej, to dziś tylko zdjęcia.
   Ok. wypuszczam notkę na szlak, bo szlag mnie trafi, jak ona nie wydzie dziś. 
   Korekta jak zwykle.
   Narka.

niedziela, 2 listopada 2025

NIedziela #2206

  Nie wiem czy ktoś zauważył, ale powstał, wiem czemu, błąd w numeracji notek. Zjadłem notkę 2206, a pt. dałem jako 2207. Już nie będę zmieniał, bo raczej nie zmieniam błędów, przeto tym razem naprawimy błąd i nd. wychodzi na zaległym numerze.   

  W stacjach radiowych, oprócz steku bzdur można czasem wyłapać jakąś ciekawą, zaskakującą wiadomość. Dla mnie taką było w radiowej jedynce przy okazji rozmowy o muzyce z jakimś gościem, że dziennie w PL ukazuje się ok. 100 nagrań. Ta liczba mnie trochę szokła. Czyli średnio miesięcznie mamy ok. 3k nagrań. 
   Innym info, już mniej ciekawym, było dojście naukowców, pewnie amerykańskich, że seks powinniśmy uprawiać raz na 6 dni. To też chyba średnia dla średnich. 

  172 po raz kolejny przejechał się na kolejnej lasce. Nwm. ile czasu potrzebują mięśniaki głuptaki, by ogarnąć tak prozaiczną rzecz, że laski służą (dokładnie jak u mnie mięśniaki-głuptaki (skurwiele)) do kopulacji i tyle. No i 172 po raz kolejny doszedł do tego samego wniosku. Słabo u niego, ja już dawno, co zresztą opisywałem wcześniej do takich doszedłem. Mniejsza, trza się cieszyć, że 172 znowu przychodzi. 
   Qrwa, jak patrzę na te jego ręce, kiedyś je sfocę (tylko je), to są zajebiste. Który nastek dziś ma takie? No i ostatnio, nie, to nie chodzi o ten raz co opisywałem, bo 172 był ponownie, to jak widziałem, patrzałem na jego łapy, to mi się robiło.... Ale by nie było, to 172 też zapamiętał co mnie jara, bo jak siedziałem nań, to napinał okresowo mięśnie brzucha, no robiło się przyjemnie. 
    Takie ręce to chciałbym mieć, choć na swoje, choć chude, nie narzekam, ale takie wyjebane w kosmos..., to chętnie. Takie łapy, koszulka na ramiączkach, wchodzimy do lokalu branżowego i lecimy z qrwami. 
    Praca. Adaptuje się. To co mi się bardzo podoba w tej robocie, to wóz na stałe. No nikt inny tym zestawem nie popierdala, a że my już stare, to i mamy swoje nawyki. Smarujemy to co używamy, piszemy listę pierdół na warsztat i z wolna wprowadzamy się do wewnątrz, wszak tam spędzamy znaczną część dnia. Z plusów jest jeszcze poznawanie nowych terenów, a, czego część nie ogarnie, to manewry. Te, kiedy gdzieś zbłądzę i tym zestawem trza nawrócić np. prawie w center Katowic. No to je piękne. 13:00, piątek 31-go, dwupasmowa droga ruchliwa i my nagle tam zaczynamy nawracać między tymi pojazdami jadącymi. No piękne. 
   Przypomniało mi się (wtedy to nawet nie myślałem, że kiedyś będę bloga prowadził), jak kiedyś miałem takim zestawem wjechać do kościoła na Dębie w Katowicach. W latach 90-ych była jeszcze stara droga K-ce - Bytom i ruch był podobny jak dziś, bo nie było średnicówki i tam wszystko przechodziło. Miałem na teren kościoła dostarczyć konstrukcje na remont. Wjazd w wąską bramę, taką na styk,

Dziś co widać, już jej tam nie ma, a obecne 4 pasy w jedną stronę były kiedyś dwoma w jedną, dwoma w drugą, a sama droga przebiegała przy bramie. Oddzielał ją tylko wąski chodnik. Gdybym się tam zaklinował, to ruch na kato wstrzymany do czasu jakbym się odblokował. Dzień wcześniej jak zasypiałem, odbyła się narada na szczeblu, jak tam wjechać, by nie dać dupy i nie pojawić się w TVN24. Zarząd konsultował z działem transportowym, jak to zrobić. Dział transportowy przedstawił propozycję, a zarząd się nie przeciwstawił, bo co tam zarząd wie o prowadzeniu wielkogabarytowych pojazdów. 
   Plan zakładał wjazd do kościoła od strony center Katowic, przecinając podwójną ciągła. Formalnie powinniśmy wejść tam od strony Ch-wa, ale byśmy się mogli nie wyrobić, przeto taka decyzja działu transportowego. Czyli wpierw pojechaliśmy na center kato, tam nawróciliśmy i wracając wchodziliśmy do bramy. Za samo wejście był odpowiedzialny dział transportowy i od razu od pierwszego strzału weszliśmy na teren kościoła, dlatego dziś jakieś wyzwania nie są dla działu transportowego straszne. Mało tego zarząd podejrzewa, że dział transportowy pragnie wyzwań i czasem je sam stwarza, a jeżeli nie sam, to jak one powstają to on ma zaciesz, że... jest wyzwanie.  

    Z nowinek. Otóż zczytali mi z firmy tachograf, zdalnie. Widziałem jak to robią za Krakowem, bo mruga odpowiednia dioda. Na drugi dzień - proszę się zgłosić do biura i wziąć ze sobą kartę do tacho. Od razu pomyślałem - będzie jatka. Wiedziałem, ze napierdoliłem i wiedziałem gdzie. No cóż, jak przy rewolucji francuskiej, trza łeb podstawić pod gilotynę. Z tą myślą nazajutrz poczłapałem do biura. Wiecie, albo i nie, jakie to je uczucie, jak macie już swoje lata, a przyjdzie Wam się płaszczyć jak dwudziestokilkulatek. Ale se pomyślałem, znowu poczujemy się młodzi. Wchodzę do biura, a tam takie lekko radosne - cześć. Trochę mnie to zmieszało, ale dziś są raczej mili dla pracowników i z uśmiechem nr 5 podają wypowiedzenie. Ok. pierwsze koty za płoty, rozpoczyna się gadka:
- zczytaliśmy Pana tachograf i są pewne nieprawidłowości, 
- (od razu pomyślałem - no trudno, że by nie), no mogą być, 
- wyszło nam w jednym dniu, że pracował Pan 18h. 
- To chyba nie realne, bo zapisuję sobie ile robię i były 15-ki, ale nie przekroczyłem ich. 
- w tym dniu pokazało nam, że zalogował się Pan o 03:44. 
- No to się nie wydarzyło, bo tak wczas to nie zaczynam. 
- Ok, to widocznie błąd systemu, bo karta tego nie pokazała, reszta jest ok. 
   Jak mówił - reszta jest ok, to coś mi nie pasowało. Albo nie patrzą dokładnie co je, albo na to leją by nie tracić pracowników, ale skoro reszta jest - ok, to dla mnie jak najbardziej jest ok, choć (w domyśle) błędy, które tam nadupiłem, oczywiście poprawie. Zarząd już się tym zajął i wdrożył niezależnie własne procedury.  

   Nwm. czy pisałem, ale w new pracy wreszcie na trwałe schudłem. Waga utrzymuje się ponad tydzień. Wreszcie mam taką jaką chciałem, wiync już nic nie kombinujemy. Wprowadzam otoczenie w zakłopotanie, bo oczywiście się tym chwalę, bo trudno, że by nie. Kiedy ogólnie społeczeństwo tyje i ma problemy ze ściepnięciem, my tego na przestrzeni lat dokonaliśmy i dziś (miejmy nadzieję), wynik jest trwały.  

   Z innych spraw, to święta w tym roku będą trochę biedne. Nwm, czy ktoś na to zwrócił uwagę, ale w paźdz. mieliśmy 184 h pracujace, to w listopadzie mamy już tylko 144 h. Czyli odpadł nam cały tydz. pracy. Powiedziałem to 979, a on, że dostanie mniejszą wypłatę, bo ma płacone z godzin. I pewnie wiele ludzi to dotknie przy stawce godzinowej. Pamiętam, jak pracowałem na PKP, a robiłem grafiki, to w pewnym listopadzie miałem zero świątecznych, bo oddałem, bo oni chcieli mieć wiynkszą wypłatę na święta. Oczywiście w grudniu miałem za to 5 świątecznych. Zawiadowca jak zobaczył grafik na listopad, to zadzwonił i spytał się, czy nie  zrobiłem błędu, bo żadnej nd. nie mam, ale odp., że to zamierzony ruch. Teraz niestety mięśniaki se będą musiały dać jakoś radę. Biorąc pod uwagę, że np. dniówka kier. to średnio 360 zł, to tydz. daje 1800 zł mniej na wypłacie. 

   No i z bieżących spraw. Zachęcają we wszystkich świętych, by korzystać z kom. miejskiej, ale ona w tym dniu jeździ wybitnie, nie tak jak powinna. Bliższe jej jest rozwinięcie skrótu PKP (poczekaj kiedyś przyjedzie), jak spotkanie pojazdu zgodnie z RJ. 
   Kochłowice i zatkana totalnie dzielnica.
 Te wszystkie pojazdy na czarno mają +30 i więcej.

  Natomiast mikole mi mówiły, że rekordy padały w piątek. Niektóre wozy miały po 180 min w plecy. O 15:30 w piątek wracałem moim zestawem z kato i faktycznie średnicówka była zapchana totalnie, ale była jeszcze drożna. 
   Korekta tym razem bardzo słaba, ale tego tera nie wypchnę ze st. mac., to później może dziś w ogóle nie wyjść, przeto wypuszczam w stanie w jakim je tym bardziej, że na st. mac. 979 i za chwilę z nim przenoszę gabaryty wiync...
   Narka.