poniedziałek, 24 listopada 2025

Poniedziałek #2212

   Kiedyś oglądałem filmy o działaniu "kapitalizmu/korporacji". To jest ciekawe jak on u nas, podobnie jak na zachodzie przejął podstawowe dziedziny życia gospodarczego kraju zostawiając niewielką przestrzeń dla prywatnej działalności. Dziś jak jeżdżę po firmach, to te straty czasu dało by się zniwelować, ale trza by było takie firmy obciążać kosztami za przetrzymanie wozu. Problem w tym, że są to właśnie molochy, które dadzą sobie radę bez nawet dziewięciu przewoźników i zawsze wyjdzie na ich. Jak zbojkotować takiego dildosa, amazona i innych? Dlatego koncerny zajęły rynek i obecnie są nie do ruszenia przeto z ludzi świadczących usługi na ich korzyść robi się niewolników. Nawet nie wiedziałem, że w transporcie towarowym to tak bardzo jest widoczne. No ale pewne rzeczy, sprawy widać dopiero jak się wejdzie w daną dziedzinę. 
   Smutna konkluzja jest taka, że prawie wszędzie nas dymają, a jak im braknie (kasy), w zasadzie to stale im brakuje, choćby wiecznie na deficycie służba zdrowia, to my mamy oczywiście pokryć ten deficyt. Smutne, a jednocześnie żałośne, jak tłuszcza dała się urobić. 
   Np w transporcie (odnośnie pracy kierowcy) jest zapis, że jak się zacznie godz. nocne to można pracować 10 h. Pierwotnie było, że w dobie pracowniczej, ale korpo nacisnęły, by jednak niewolnictwo jeszcze bardziej zacieśnić i zmieniono ten zapis na pracę 10 h między dwoma odpoczynkami. Jak to wygląda w praktyce. Otóż przykład 1 - startujemy o 04:00, a u mnie w firmie godz. nocne to od 01:00-05:00, więc mamy pracę w porze nocnej. Czyli teoretycznie powinienem skończyć o 14:00. Niech tak będzie. Kończymy o 14:00 i rozpoczynamy odpoczynek 11 h. Kończy nam się o 01:00 więc możemy już o 01:01 startować. Wcześniej kiedy przepis mówił o dobie pracowniczej, to mogliśmy startować ponownie dopiero o 04:01, no ale kierowcy mieli by się za dobrze. Osobną kwestią jest, że wszędzie przyjmuje się godz. nocne jako 8h, choć faktycznie ustala się je w zakresie. W poprzedniej firmie był to przedział 21:30-05:30. Wynikało to z tego, że wiyncyj autobusów jeździ rano, jak w nocy, przeto oszczędza się na wypłatach pracowniczych. Dla mnie było lepiej bo robiłem tylko popołudniówki, więc łapałem się częściej na godz. nocne. 
   Takich niuansów czasu pracy jest więcej. Np. czas pracy kierowcy liczony jako jego czas pracy to jazda, inna praca i "łóżka" (czyli obowiązkowe przerwy). Tu skolei knif polega na tym, że do czasu pracy zalicza się tylko 15 min przerwy śniadaniowej. Reszta nie jest liczona do czasu pracy, choć te przerwy muszą być odbyte. Przy jeździe np. 10 h, należy zrobić dwie przerwy 45 min (łącznie tyle minut), czyli 1,5 h ale tylko 15 min z tego zakresu liczy się do czasu pracy. Czemu o tym piszę? Bo wyżej było, że zahaczając o godz. nocne można pracować teoretycznie tylko 10 h. Ale przedwczoraj na legalu jeszcze pracowałem o 16:00. Jak to się odbywa. Otóż, by przedłużyć ten okres wbija się prawie na każdym postoju łóżka, czyli teoretycznie możemy mieć jazdy 9 h 45 min, ale np. ostatnie minuty jazdy mieć o 18:55 i wszystko będzie na legalu. Czyli przy wozie będziemy 15 h i jest przepisowo ok. I tak z kierowców robi się niewolników wymaksowanego czasu pracy. 
   Z innych bardziej przyjemnych spraw. W tyg. był 172. W pn. i wt. miałem właśnie wymaksowane godziny, to w środę dali mniej zleceń, ale i tak skończyłem o 15:07. Załapał się wiync 172 na wejście na stację. Ja prd. jak on wygląda (wiem miałem te jego ręce sfocić), ale był w przelocie (jak we warcabach, bicie w przelocie) i nie było kiedy. Ale ogólnie w tym wieku tak wyglądać, to niesamowite. Jak siedzę na nim to mózg się lasuje od tego widoku. Przedłużyłem, na ile się dało, ale nie aż tak, na ile bym chciał, bo nie miał czasu o czym powiedział na wejściu. 5 min po zejściu z niego bym ponownie wlazł na niego, ale go już nie było. Normalnie bym mu powiedział - legaj z powrotem. Taką miałem ochotę na jeszcze jeden raz. No masakra. Muszę z nim kiedyś flachę zrobić. 
    No i doczekaliśmy się, choć w tym roku bardzo wcześnie, aż nienormalnie patrząc na poprzednie lata. Białe gówno w ataku. Na szczęście dziś mam trasy tylko po aglomeracji, przeto raczej się nie poślizgnę. Dobrze, że kajś w góry nie wysyłają. Muszę się w firmie o łańcuchy spytać, bo jakby mi na jutro dali, jak kiedyś tam Piwniczną Zdr. to bym od razu z tego zrezygnował. 
   Miałem tradycyjnie wysłać notkę wczoraj ze stacji, ale zadzwonił 254, że się pokłócił z matką i bym go odwiózł do interku, a następnie zaraz do laski. Niestety musiałem auto z tego białego gówna oczyścić, a dopiero później ruszyć na szlak. Po tym odwozie odrazu po otwarciu stacji dla ruchu wbił na nią 895, przeto nawet posprzątać nie dokończyłem, dlatego notka bez zdj., za to puszczona z wozu po wstępnej korekcie. Po wyjściu 895 jeszcze wszedł 979 i zajął czas w zasadzie do wyłączenia stacji. 
  Narka. 

wtorek, 18 listopada 2025

Wtorek #2211

 Na razie to wygląda tak, że jak tak dalej będzie, to umowy po 3m-cach nie podpiszemy. W zasadzie tacho jest po korek. Jak nie godzinami, to czasem jazdy. Kiedyś godziny wymaksowalem do 14:59, a w pn wymaksowalem czas jazdy na 09:59. Plus do tego jeszcze godziny pracy innej. 374 ciągle mówi, że zwolnilby się po tygodniu. Inna sprawa, że ze swojej obecnej pracy też chce się zwolnić, bowiem (uwaga) nowy fotel powoduje u niego ból pleców. Ponoć ma krzywy kręgosłup, ale pierwsze o tym słyszę. 
   Plan jest, by z dyrektorem o tym porozmawiać, ale, tradycyjnie, co wyjdzie się okaże. 
   Ponieważ czekam już 1,5h na rozładunek, to postanowiłem spłodzić notkę w wozie i ją pchnąć bez zdjęcia. Szkoda, że tu siedzę, bo dzwonił 172, że chiał wejść na stację, a tu ona zamknięta dla ruchu. Korekta jeszcze słabsza, bo na tel nie chce mi się z tym bawić. 
   Tyle, bo praca czeka. 
    Narka. 

sobota, 15 listopada 2025

Sobota #2210

    Hmm, pięknie. Parzę czy mam coś roboczego do pchnięcia, a tu niewiele, to spłodzę z bieżących spraw, bo te za chwile już nie będą bieżące. 
   Na ten weekend na stacji stacjonuje 254. Podobnie jak kiedyś tam, powiedział matce, że jest w interku, a faktycznie stacjonuje u mnie, ale jeździ wieczorami do new laski. Teraz też tam je, to mogę na szybko coś spłodzić. 
   Dziś byliśmy na przejeździe starym MAN-em po Bytomiu, Gliwicach, Zabrzu i jakiś tam wiochach za Gliwicami. Jako kierowcy występowało dwu, tzn. jeden jest bieżąco kierowcą busów z firmy podnajmującej kierowców, drugi, co się później okazało, jeździ w PKM Świerklaniec. 
   Z Bytomia odjechaliśmy planowo. Zbiórka kasy odbyła się w Gliwicach. Przejazd to 40 zyla od łba na paliwo. Zdjęcie, jak ściepnę od 254, to pewnie ukaże się z innej notce. Pierwszy kierowca tak średnio prowadził. Tzn. gdyby to nie był sprzęt muzealny, to rozumiem, takich ciarachów jest sporo, albo ja jestem z innej daty i kompletnie inaczej rozumiem prowadzenie muzealnego wozu. Drugi to już była masakra. Jak siadł za kółko w Łabędach, to od razu powiedziałem do 254, że strach się bać jak on prowadzi, ale cały czas myślałem, że bieżąco nie jeździ, a tylko na takie okolicznościowe impry. Szokło mnie dopiero wtedy, jak drugi mikol, kiedy mu też powiedziałem co myślę o takiej jeździe, bo on też jechał z nami stwierdził, że ten kierowca dziennie jeździ. W zasadzie przez pierwszą chwilę nie dowierzałem. Jak można tak jeździć muzealnym wozem. Wszystkie dziury zaliczone, skrzynia to mało miała nie wyskoczyć z miejsca gdzie się znajdowała i trza się było dobrze trzymać poręczy i uchwytów, bo jazda do płynnych nie należała. Później jeszcze była scena z fotostopem. Wszyscy wyszli, a drzwi zostały otwarte. Postanowiłem je zamknąć, bo to tylko przeca naciśnięcie przycisków, a w wozie było cieplej. Wrócił z fotostopu ten kierowca co tak beznadziejnie jechał i mówi do mnie i do 254, że od kabiny to wara i nie tykać tam niczego. Trochę mnie to zdziwiło, bo impreza zamknięta, ale ludzie mają różne fazy. Mimo tego, bo człek mi trochę humor popsuł, mikole mnie namówiły by iść do tego pierwszego kierowcy i spytać się czy mogę poprowadzić owego Mana. Po zapytaniu się ten pierwszy skonsultował się z drugim i postanowili, że od Zabrza Sośnicy mogę jechać. Choć im bliżej było miejsca od którego miałem prowadzić owego busa, tym bardziej drugi mikol stwierdzał, że to chyba nie wypali. Jednak mini szok, jak stanęliśmy k/dawnej kop. Sośnica, to okazało się, że mogę jechać. Ok. Rozsiadłem się w kabinie, ale od razu mnie uprzedzili, że fotel się nie dźwiga, bo coś tam. Pomyślałem, trza było klocek drewniany podłożyć i by było. W Katowicach, jak były zjebane fotele to jeździłem na zmiatku. Lusterka były też źle ustawione, ale kawałek przejadę, w końcu tyle jeżdżę.... Na wyczucie wozu starczyło jakieś 2 km jazdy i w zasadzie gabaryty już były opanowane. Dział transportowy musiał podmienić dane obecne stosowane z TIR-a, na poprzednie, czyli krótki wóz komunikacji miejskiej. Po podmianie szło normalnie, czyli płynna jazda z omijaniem dziur i to wszelkich, które się dało ominąć. W sumie jechałem do dawnej kop. Pstrowski, a więc dość spory kawałek. Nie wiem co se myślał ten kierowca ze Świerklańca. W każdym razie jak już od kopalni prowadził znowu ten pierwszy, to poszedłem z powrotem na wóz i mikole, w tym jeden wprost powiedział, że dobrze mi szła jazda. Od razu pomyślałem - no raczej... 
    Na przystanek końcowy przyjechaliśmy godzinę po czasie, tzn. po tym czasie który był założony, ale opóźnienie, jakby ktoś myślał, nie z mojego powodu, bo przez m-to Zabrze przeszedłem płynnie, ronda podobnie. Wąskie przeciskanie się na Biskupicach bez problemu, nawet mi się osobówka pod most władowała, to też k/niej przeszedłem normalnie. Jakiś tam mikol, że wąsko było, a 254 do niego, że nawet bym tu przegubem przeszedł bez problemu. Zresztą później 254 do mnie, że jak jechałem, a stał obok mnie w kabinie, to że w ogóle się nie trzymał niczego, bo wie jak jeżdżę. Widziałem to, że był tylko oparty od drzwi. Zresztą u mnie w kabinie jak przychodził pojeździć też się nie trzymał. Kilka razy z tego powodu gdzieś tam się gibnął, ale to dlatego, że albo ktoś nagle wlazł pod wóz, albo wyjechał itp. więc trza się było ratować nagłym manewrem. 
   Wracając do stylu jazdy, to kto określi prawidłowo ten, jak nie mikole. To one ciągle szlajają się po busach, tramwajach i w zasadzie ciągle oceniają, patrzą, wypatrują nieprawidłowości itp. 
   Po przejeżdzie byliśmy umówieni z 374 na późny obiad do Bacy, tam gdzie już jeździłem z 374 kilka razy na danie dnia. Tym razem taki duży schabowy na cały talerz i to duży, w przecenie o 50%, bo w sob. i środy od 17:00 do 19:00 jest taka promka, to pojechaliśmy. Tego schabowego wzięliśmy z 254 na pół, czyli atrakcyjna cena na jedną osobę, bo wyszło 13,50 zyla na łeb. Jeden mankament - kotlet jak przyszedł z kuchni to był letni. Na końcówce pochłaniania już był prawie zimny. Nwm, z czego to wynikało, ale niedopatrzenie w kuchni. 
   Po wchłanianiu 254 pojechał do laski, ja na st. mac. 
   Z innych spraw. Okresowo wbija 172. Ja prd. jak on wygląda. I to jak go zwiąże, siądę na nim, te jego mięśnie dostępne... (tak wiem, jeszcze tych rąk nie sfociłem, ale ostatnio wbił ok. 22:00 i wyciągnął mnie z łóżka. Ponieważ wstawałem 05:25, a miałem chcicę to go wpuściłem na stację. O tej porze 979 raczej nie wchodzi na stację, to też poświęciłem lekko wiyncyj czasu na zajęcie się nim. Zasypiało się ponownie rewelacyjnie. 
    W pracy kilkukrotnie znowu mieliśmy manewry w bardzo wąskich miejscach, na centymetry dosłownie, co nam się bardzo podobało. 
    Pierwsza sytuacja. Podjechałem pod firmę i wydawało mi się, że wjazd był z drugiej strony budki wartowników (było ciemno jak przyjechałem). 

Okazało się, ze wjazd i wyjazd jest po jednej stronie, natomiast wjechałem w wąską uliczkę za bramą. 
  Efektem błędu, było cofanie po tej pomarańczowej linii, przy zaparkowanych, tam za czerwoną linią osobówkach, więc na wykręcenie mało miejsca. Na szczęście asekurował mnie motocyklista, który tą wąską drogą jechał z góry, a zastawiłem drogę sobą. Mógł mnie ominąć na centy, ale jakiś dobry człek i postanowił mnie asekurować. 
   To nam się podobało, ale za to ilość godz. w ostatnim tyg. nam się nie podobała. Konsultowałem się w tej sprawie z młodym co mnie szkolił i przyznał, że od dwu tyg. jest pracy f uj. 
    Z 3-ch kierowców, którzy się przyjmowali (tzn. dwu wraz ze mną) pozostał oprócz mnie jeszcze jeden. Trzeci już się zwolnił. Ten drugi, bo przez 3 dni kończyliśmy wieczorem, tez narzekał, że to za długo trwa. W czw. wykręcił 14,40, a w pt. razem mieliśmy 13,20.  To jest na razie główny minus tej roboty. W zasadzie spedytorzy tyle tego dają, że mi i tak odpadają załadunki, bo gdzieś się nie wyrobię czasowo, a mimo tego dzień w pracy zamyka się w takich godzinach. W piątek miałem dwa kursy, tzn. jedno ładowanie i rozładowanie. Drugie to podwójne załadowanie (miało być potrójne, ale czasowo się na to jedno nie wyrobiłem) i jedno rozładowanie. Więc dwa kursy, wszystko w odległościach ok. 50 km od siebie, więc nic daleko, a czasowo rozciągnięte....
   Tyle z pisania, bo za chwilę wydalam się na szlak ściągnąć do stacji 254, wiync muszę notkę pchnąć przed wyjściem, bo później przy 254 to ona nie wyjdzie do jutra do popołudnia. 
   Zdjęcia. Za nie robią screeny powyżej. 
   Korekta, jak zwykle, bo za chwilę muszę zamknąć stację dla ruchu i wyjść na szlak, ściągnąć 254. 
   Narka.

piątek, 7 listopada 2025

Piątek #2208

   Jak zwykle poślizgi, to zaległe wpisy, płodzone zasadniczo w wozie.
 Na cmentarzu po tych wichurach wyglądało jakbym w ogóle nie sprzątał. Wizyta wypadła ok. 17:00, Na miejscu w zasadzie pusto, co mnie zdziwiło. Ludzi było mniej, jak tydz. wcześniej kiedy pojechałem sprzątać. Po 17:00 wracałem i w wozie (środku masowej komunikacji) byłem sam. Na przystanku wysiadły dwie laski i nikt nie wsiadał. Już na samym przystanku nikogo nie było, nawet myślałem, że już pojechał przed czasem. Gdzie tych ludzi wybiło, nie wiem.
  W nd (02-11) drugi mikol zaplanował przejazd dwoma liniami cmentarnymi. Wraz z nami jechał też 254. Przejazd bez jakiś zdarzeń. Podobnie jak dzień wcześniej ok 17:00,, to w nd. było bardzo pustawo w wozach. Niewielu ludzi się przemieszczało. Przejazd zajął nam jakieś 3h, ale był to dobry czas by na żywo pogadać, co u kogo się dzieje. 

    Z racji pracy jeżdżę po różnych firmach. W pewnym sensie rozumiem sprawy bezpieczeństwa, ale czasem to idzie w stronę - nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. W firmie produkującej kartony wejście do palarni odbywa się na czytnik elektroniczny. Rozumiem, że palenie w innym msc. może te kartony puścić z dymem, ale samo rejestrowanie kto ile razy i ile siedzi w pa;arniPrym w tych wymysłach bierze amazon. Tam to dopiero mają w kosmos wywalone procedury. Oddalenie się na odległość powyżej 6m powoduje konieczność wyłączenia silnika. By podjechać pod rampę muszę 3x silnik odpalić. Co to ma dać? Te auta jeszcze same nie jeżdżą więc czym to jest spowodowane- nie wiem. Ale też ta firma pokazuje, że ludzie są dla niej uciażliwi i jak tylko może eliminuje ich z toku produkcji. To też pokazuje, że w przyszłości dla wielu firm staniemy się zbędni, przeto dobrze, dla przyszłych pokoleń, że się dziś tak nie namnażamy. 
   Jest jednak w tym coś smutnego. Ci na górze, na samej górze, mają tych na dole nadal jako tanią siłę roboczą. Kiedy ona już nie jest tania, to się ją redukuje. Ale z drugiej strony, czy ta tania siła robocza robi cokolwiek, by się obronić? No nie sądzę. Przecież to, że się tak nie namnażają nie wynika bezpośrednio z tego, ze chcą polepszyć swój poziom bytowania, tylko że tak wyszło. Może też nie do końca i ktoś tym jednak z góry steruje, ale i tak dzieje się dobrze. 
   A i drobny wkręt. Słyszałem ostatnio w radiu, że gdzieś w PL, kościół katolicki oddałe swoją budowlę, w sensie kościół jako budynek, innej wierze, bowiem.... radykalnie ubyło owieczek praktykująych, chcącyc utrzymywać ową budowlę, rpzeto wystawiono ją jakby na licytację, która inna wiara ją przejmie. Wchłonęli ewengelicy. Czyli to co pisałem kiedyś tam odnośnie Holandii, jednak do nas dotarło. Myślę, że nie dość, że dotarło, to jeszcze będzie narastało, wszak owieczek co raz mniej, praktykujących również. 
   Wracając do nie rodzenia się kiedyś na tym wygramy, jako kraj. Kiedy te korpo, które ludzi traktują jak zasoby ludzkie, zaczną się ich masowo pozbywać z toków produkcyjnych, to w krajach, w których nie namnażali się jak króliki, to będzie mniejsza katastrofa. Nwm. czy dożyję tego czasu, ale czasy są tak dynamiczne, że jeszcze może się okazać, że tak. 
   A w pracy..., jakoś tydzień przeleciał. Zasadniczo potrzebuję drugi tel. do czasu spędzanego w pracy i wdrożyłem to już do realizacji. Niestety obecny działa na pół gwizdka, więc czas wolny mało spędzam na tel. Może i dobrze, może i nie. 
   Ze spraw branżowych. Jak mnie złapie, to wbija na stację 172. W zasadzie od ostatniego wpisu nic się nie zmieniło u niego w wyglądzie, w moim postrzeganiu go również. Negatywem tego jest (tak mogą być negatywne aspekty) rozbudzenie u mnie w miarę uśpionego działu p.s. On se bytował na pół gwizdka, tera niestety się ponownie rozbudził za sprawą 172. To nie je dobre, bo nasz aktywny dział p. s. jest mało obliczalny. Np. jutro ma wejść na stację 254 i pozostać tu do nd. rano. Mało tego zapowiedział, że chce spożyć. No i teraz przy naszym rozbudzonym dziale p.s. 254 tu po spożyciu, kiedy zarząd pamięta, co się odwalało w wawce, kiedy on spożył i naszą wstrzemięźliwość, bo obiecaliśmy, to teraz zarząd nie wie jak się zachować. No nic. Znowu pójdzie na żywioł. 
   Ok. Na razie tyle. 
   Zdjęcia (screeny).
  Patrzę na nich i myślę, że jak kiedyś 302 i 303 bytowali na st. mac., tak oni by tu też mogli bytować.
I do tego btanżowcy... To by się działo. 
   Adresy ich stron były wcześniej, to dziś tylko zdjęcia.
   Ok. wypuszczam notkę na szlak, bo szlag mnie trafi, jak ona nie wydzie dziś. 
   Korekta jak zwykle.
   Narka.

niedziela, 2 listopada 2025

NIedziela #2206

  Nie wiem czy ktoś zauważył, ale powstał, wiem czemu, błąd w numeracji notek. Zjadłem notkę 2206, a pt. dałem jako 2207. Już nie będę zmieniał, bo raczej nie zmieniam błędów, przeto tym razem naprawimy błąd i nd. wychodzi na zaległym numerze.   

  W stacjach radiowych, oprócz steku bzdur można czasem wyłapać jakąś ciekawą, zaskakującą wiadomość. Dla mnie taką było w radiowej jedynce przy okazji rozmowy o muzyce z jakimś gościem, że dziennie w PL ukazuje się ok. 100 nagrań. Ta liczba mnie trochę szokła. Czyli średnio miesięcznie mamy ok. 3k nagrań. 
   Innym info, już mniej ciekawym, było dojście naukowców, pewnie amerykańskich, że seks powinniśmy uprawiać raz na 6 dni. To też chyba średnia dla średnich. 

  172 po raz kolejny przejechał się na kolejnej lasce. Nwm. ile czasu potrzebują mięśniaki głuptaki, by ogarnąć tak prozaiczną rzecz, że laski służą (dokładnie jak u mnie mięśniaki-głuptaki (skurwiele)) do kopulacji i tyle. No i 172 po raz kolejny doszedł do tego samego wniosku. Słabo u niego, ja już dawno, co zresztą opisywałem wcześniej do takich doszedłem. Mniejsza, trza się cieszyć, że 172 znowu przychodzi. 
   Qrwa, jak patrzę na te jego ręce, kiedyś je sfocę (tylko je), to są zajebiste. Który nastek dziś ma takie? No i ostatnio, nie, to nie chodzi o ten raz co opisywałem, bo 172 był ponownie, to jak widziałem, patrzałem na jego łapy, to mi się robiło.... Ale by nie było, to 172 też zapamiętał co mnie jara, bo jak siedziałem nań, to napinał okresowo mięśnie brzucha, no robiło się przyjemnie. 
    Takie ręce to chciałbym mieć, choć na swoje, choć chude, nie narzekam, ale takie wyjebane w kosmos..., to chętnie. Takie łapy, koszulka na ramiączkach, wchodzimy do lokalu branżowego i lecimy z qrwami. 
    Praca. Adaptuje się. To co mi się bardzo podoba w tej robocie, to wóz na stałe. No nikt inny tym zestawem nie popierdala, a że my już stare, to i mamy swoje nawyki. Smarujemy to co używamy, piszemy listę pierdół na warsztat i z wolna wprowadzamy się do wewnątrz, wszak tam spędzamy znaczną część dnia. Z plusów jest jeszcze poznawanie nowych terenów, a, czego część nie ogarnie, to manewry. Te, kiedy gdzieś zbłądzę i tym zestawem trza nawrócić np. prawie w center Katowic. No to je piękne. 13:00, piątek 31-go, dwupasmowa droga ruchliwa i my nagle tam zaczynamy nawracać między tymi pojazdami jadącymi. No piękne. 
   Przypomniało mi się (wtedy to nawet nie myślałem, że kiedyś będę bloga prowadził), jak kiedyś miałem takim zestawem wjechać do kościoła na Dębie w Katowicach. W latach 90-ych była jeszcze stara droga K-ce - Bytom i ruch był podobny jak dziś, bo nie było średnicówki i tam wszystko przechodziło. Miałem na teren kościoła dostarczyć konstrukcje na remont. Wjazd w wąską bramę, taką na styk,

Dziś co widać, już jej tam nie ma, a obecne 4 pasy w jedną stronę były kiedyś dwoma w jedną, dwoma w drugą, a sama droga przebiegała przy bramie. Oddzielał ją tylko wąski chodnik. Gdybym się tam zaklinował, to ruch na kato wstrzymany do czasu jakbym się odblokował. Dzień wcześniej jak zasypiałem, odbyła się narada na szczeblu, jak tam wjechać, by nie dać dupy i nie pojawić się w TVN24. Zarząd konsultował z działem transportowym, jak to zrobić. Dział transportowy przedstawił propozycję, a zarząd się nie przeciwstawił, bo co tam zarząd wie o prowadzeniu wielkogabarytowych pojazdów. 
   Plan zakładał wjazd do kościoła od strony center Katowic, przecinając podwójną ciągła. Formalnie powinniśmy wejść tam od strony Ch-wa, ale byśmy się mogli nie wyrobić, przeto taka decyzja działu transportowego. Czyli wpierw pojechaliśmy na center kato, tam nawróciliśmy i wracając wchodziliśmy do bramy. Za samo wejście był odpowiedzialny dział transportowy i od razu od pierwszego strzału weszliśmy na teren kościoła, dlatego dziś jakieś wyzwania nie są dla działu transportowego straszne. Mało tego zarząd podejrzewa, że dział transportowy pragnie wyzwań i czasem je sam stwarza, a jeżeli nie sam, to jak one powstają to on ma zaciesz, że... jest wyzwanie.  

    Z nowinek. Otóż zczytali mi z firmy tachograf, zdalnie. Widziałem jak to robią za Krakowem, bo mruga odpowiednia dioda. Na drugi dzień - proszę się zgłosić do biura i wziąć ze sobą kartę do tacho. Od razu pomyślałem - będzie jatka. Wiedziałem, ze napierdoliłem i wiedziałem gdzie. No cóż, jak przy rewolucji francuskiej, trza łeb podstawić pod gilotynę. Z tą myślą nazajutrz poczłapałem do biura. Wiecie, albo i nie, jakie to je uczucie, jak macie już swoje lata, a przyjdzie Wam się płaszczyć jak dwudziestokilkulatek. Ale se pomyślałem, znowu poczujemy się młodzi. Wchodzę do biura, a tam takie lekko radosne - cześć. Trochę mnie to zmieszało, ale dziś są raczej mili dla pracowników i z uśmiechem nr 5 podają wypowiedzenie. Ok. pierwsze koty za płoty, rozpoczyna się gadka:
- zczytaliśmy Pana tachograf i są pewne nieprawidłowości, 
- (od razu pomyślałem - no trudno, że by nie), no mogą być, 
- wyszło nam w jednym dniu, że pracował Pan 18h. 
- To chyba nie realne, bo zapisuję sobie ile robię i były 15-ki, ale nie przekroczyłem ich. 
- w tym dniu pokazało nam, że zalogował się Pan o 03:44. 
- No to się nie wydarzyło, bo tak wczas to nie zaczynam. 
- Ok, to widocznie błąd systemu, bo karta tego nie pokazała, reszta jest ok. 
   Jak mówił - reszta jest ok, to coś mi nie pasowało. Albo nie patrzą dokładnie co je, albo na to leją by nie tracić pracowników, ale skoro reszta jest - ok, to dla mnie jak najbardziej jest ok, choć (w domyśle) błędy, które tam nadupiłem, oczywiście poprawie. Zarząd już się tym zajął i wdrożył niezależnie własne procedury.  

   Nwm. czy pisałem, ale w new pracy wreszcie na trwałe schudłem. Waga utrzymuje się ponad tydzień. Wreszcie mam taką jaką chciałem, wiync już nic nie kombinujemy. Wprowadzam otoczenie w zakłopotanie, bo oczywiście się tym chwalę, bo trudno, że by nie. Kiedy ogólnie społeczeństwo tyje i ma problemy ze ściepnięciem, my tego na przestrzeni lat dokonaliśmy i dziś (miejmy nadzieję), wynik jest trwały.  

   Z innych spraw, to święta w tym roku będą trochę biedne. Nwm, czy ktoś na to zwrócił uwagę, ale w paźdz. mieliśmy 184 h pracujace, to w listopadzie mamy już tylko 144 h. Czyli odpadł nam cały tydz. pracy. Powiedziałem to 979, a on, że dostanie mniejszą wypłatę, bo ma płacone z godzin. I pewnie wiele ludzi to dotknie przy stawce godzinowej. Pamiętam, jak pracowałem na PKP, a robiłem grafiki, to w pewnym listopadzie miałem zero świątecznych, bo oddałem, bo oni chcieli mieć wiynkszą wypłatę na święta. Oczywiście w grudniu miałem za to 5 świątecznych. Zawiadowca jak zobaczył grafik na listopad, to zadzwonił i spytał się, czy nie  zrobiłem błędu, bo żadnej nd. nie mam, ale odp., że to zamierzony ruch. Teraz niestety mięśniaki se będą musiały dać jakoś radę. Biorąc pod uwagę, że np. dniówka kier. to średnio 360 zł, to tydz. daje 1800 zł mniej na wypłacie. 

   No i z bieżących spraw. Zachęcają we wszystkich świętych, by korzystać z kom. miejskiej, ale ona w tym dniu jeździ wybitnie, nie tak jak powinna. Bliższe jej jest rozwinięcie skrótu PKP (poczekaj kiedyś przyjedzie), jak spotkanie pojazdu zgodnie z RJ. 
   Kochłowice i zatkana totalnie dzielnica.
 Te wszystkie pojazdy na czarno mają +30 i więcej.

  Natomiast mikole mi mówiły, że rekordy padały w piątek. Niektóre wozy miały po 180 min w plecy. O 15:30 w piątek wracałem moim zestawem z kato i faktycznie średnicówka była zapchana totalnie, ale była jeszcze drożna. 
   Korekta tym razem bardzo słaba, ale tego tera nie wypchnę ze st. mac., to później może dziś w ogóle nie wyjść, przeto wypuszczam w stanie w jakim je tym bardziej, że na st. mac. 979 i za chwilę z nim przenoszę gabaryty wiync...
   Narka.

piątek, 31 października 2025

Piątek #2207

   Będzie dziwna notka. Wchodzi 979 na st. mac. Muza jest za glośno, głowa mnie boli ścisz ją. Ok. ściszam. 5 min po 979 wchodzi 172 też z pretensjami, że mam jednoosobową imprezkę. 
   No serio. Co z tymi składami nie tak, chyba  ze ze mną coś  nie tak. 
   No i bez zdj. bez jakiejś korekty wiynszej. 

środa, 29 października 2025

Środa #2205

   Pomału przymierzam się do pisania postów z wozu. Dość często stoi się na załadunek lub rozładunek i to czasem długo, przeto zmiana w tworzeniu treści. Ten post jest właśnie częściowo napisane w wozie.
   New praca, jak każda, ma plusy i minusy. Plusem jest mniejsza monotonia, jeżdżenie po nowych terenach, jak np. drugi raz byłem w górach i drugi raz trafiłem na ładna pogodę przeto widoki zajebiste. Do tego siedzę bardzo wysoko więc widać więcej niż w osobówce. 
Z plusów mniej jest gonitwy, bo w dawnej pracy RJ trzyma, postoje lecą , co praktycznie stałe u nas, korki popołudniowe. Tu wiyncyj czasu się spędza od wyjścia ze st. mac. do powrotu, ale czasu wolnego w robocie znacznie wiyncyj. Brak kamery na wozie patrzącej na ryj, już nie wspominając o mikrofonie. 
  Rozglądam się już za drugim telefonem, bo widzę, że na jednym to lipa. Świetne jest posiadanie, jak dawniej, jednego wozu (zestawu) na stałe. Biorę kluczyki do domu i nikt tym nie jeździ, nikt tego nie otwiera. Co se zrobię, to je dla mnie i nikt tam nie naświni, namarasi, po kim miałbym sprzątać. A tak poczyszcze se, przygotuję, nasmaruję i jest. I mam satysfakcję z tego, że to działa jak powinno. Jeszcze tylko elektronikę dodatkową ogarnąć i bydzie git. 
   Z innych spraw (tych zawodowych) to zczytali mi tachograf. Widziałem to, bo odpowiednia czerwona kontrolka się świeci dość intensywnie, później mruga. Na drugi dzień wezwanie do biura. Od razu se pomyślałem - ale nadupiłem, że po zczytaniu zara mnie wzywają. Będzie jatka. 
   Rozładowałem się na bazie i napisałem, że zara tam do nich wbiję. Idąc tam myślałem - w sumie stary już jestem, a będę się czuł jak dwudziestokilku latek, którego jebią, że coś nadupił. 
   Miałem się stawić ze swoją kartą kierowcy, to też ją wylogowałem i zabrałem ze sobą. Pełny obaw, bo jednak jakieś tam przewinienia były zapisane, a tego się nie wykasuje, o czym wiedziałem, szedłem w kierunku biura. W środku zgłosiłem się, ale jakoś prawie radośnie mnie przywitali, co mnie szokło. Okazało się, że przy zczytywaniu w jakimś dniu nastąpił błąd i wykazało im, że logowałem się o 03:44 do wozu i łącznie zrobiłem 18 h pracy co raczej jest niemożliwe. Po za tym nie mieli zastrzeżeń i mój przełożony stw. że reszta jest ok. 
   Odchodząc z biura myślałem sobie, jak ta reszta jest ok, a jednak tam nadupiłem, to dla mnie też jest ok. No co się spinać. 
   Zdjęcie. 
  Takie muzealne coś jeździ u nas w lecie, w okresie wakacyjnym i tym jechaliśmy z 254. Zdjęcie robione jego komórą. 
   Korekta jak zwykle, narka. 

sobota, 25 października 2025

Sobota #2204

     Jak to mówią mięśniaki-głuptaki na wiosce - no to jedziemy z qrwami. 
    Tradycyjnie notka która normalnie miała iść w czwartek, ze względu, nawet na pobieżną, korektę czekała na torze głównym dodatkowym, bowiem wizyta 979, a później jeszcze 895 i się podziało, jak się podziało. 
  Obejrzałem film na cda - "Królewski pociąg." Teraz krótkie przemyślenia po obejrzeniu. 
  Rzecz dzieje się w Rumunii, rodzina królewska jedzie specjalnym poc. i ... no i coś tam ogląda. Najlepsze są słowa pewnej DR z pipidówki małej, w której pociąg ma się zatrzymać, a ona tam pracuje, że stacja jak stacja, co tu oglądać. 
  Film pokazuje w dość dobry sposób sztuczny świat generowany dla potrzeb jadących poc. Wszystko co tworzy się wokół rodziny królewskiej jest sztuczne. Zastanawiałem się, czy oni w ogóle widzą jak kraj, tzn. zwykli ludzie żyją? Mają o tym pojęcie? 
   Przypomniało mi się, jak pewien poseł u nas chciał m-c przeżyć za jakąś tam kasę, z którą nawet ja bym przeżył, albo zwłaszcza ja bym przeżył. On chyba, jak pamiętam, dociągnął z tą kasą do połowy m-ca. I to doskonale pokazuje, jak totalnie odklejeni są rządzący, których tłuszcza wybiera. Jak to w ogóle działa. Tłuszczy się wciska - Ci to są fajni, na nich głosuj i tłuszcza leci. Z drugiej strony, jak dla tych, których tłuszcza wybrała generuje się sztuczny świat, oparty na protokołach i wzorcach zachowań, sztucznych otoczeniach itp., to jak oni mają normalnie nami zarządzać. 
    Ale jest w filmie jedna fajna scena, w której występuje piękny mięśniak. Otóż on jest w zasadzie złomiarzem i pracuje jakby na skupie złomu, jednocześnie przetapiając metale, na inne formy. 

Taki natural. 
  No co jemu brakuje z wyglądu.... 
  Królowa, to chyba nawet nie ma pojęcia, że tak mogą mięśniaki wyglądać skoro jest otoczona klocami generującymi sztuczny świat wokół niej. 
Na szczęście nie jesteśmy ani królową, ani królem wiync wiemy, że takie mięśniaki istnieją, mało tego przez nasze ręce ileś ich przeszło. To co ma w rękach właśnie idzie do przetopu.

   No i to jest też kolejny przykład tego, że z pokazywaniem męskiego piękna mamy duży problem (w sensie media mają). W filmie on (ten na zdj. powyżej) był tak pokazywany, że z trudem mogłem jakieś sensowne screeny zrobić. Jakby kamerzysta się wstydził, że go w ogóle kameruje, jeszcze bez koszulki.  Jak jest mecz piłkarski, relacja z koncertu itp. masówka, to jak najbardziej realizatorzy obrazu, operatorzy kamer wyłapią w tłumie piękne blond cycoliny. A widzieliście kiedyś pięknego mięśniaka? Sobie nie przypominam. Jak pokazują facetów, to losowo jakieś kloce niczym się nie wyróżniające, chyba tylko po to, by materiał nie był odebrany jako seksistowski, ale to na 10 cycolin pokażą jakiegoś faceta i to właśnie przeciętniaka. 
   I teraz czy królowa (w tym rumuńskim filmie), król w ogóle na żywo kiedyś takiego mięśniaka zobaczą? Nie! Już pominę to, że nie wiedzą jak on żyje itp., a przeca społeczeństwo w jakimś stopniu składa się właśnie z takich mięśniaków (niestety co raz mniej. Oni jak dinozaury powoli giną.).

  W nd rano, ok. 08:00, na szczęście już nie spałem, bo new praca, to inne godziny funkcjonowania, wszedł na stację 172. Nic nowego, ale tym razem zrobiliśmy to jak dawniej. 
  Nim o tym to drobna dygresja. Ktoś kto czyta od dawna to kojarzy, wie mniej więcej kto to 172. Otóż, ponieważ on już był kilka razy w miejscach odosobnienia, to scenariusz po wyjściu stamtąd jest w zasadzie taki sam. On wychodzi większy, bo oni, co też opisywałem ileś razy, mają manię bycia większymi, cokolwiek to znaczy. To też teraz jak wyszedł, to też zrobił się wiynkszy. Nwm, czy to opisywałem, ale jak tam w lecie byłem kilka razy u niego, to ta jego większość, jakoś nie działała na dział p.s. On (dział p.s.) patrzał i myślał, że trza będzie namieszać trochę w papierach, by opróżnić ewentualnie zbiorniki. Ale pamiętając historię, 172 zawsze wracał do swojego danwego wyglądu, tylko to potrzebowało jakieś pół roku. Tym razem, bo on jednak starszy, potrzebowało trochę wiyncyj. Dawno nie widziałem go w klacie, ale jak się rozebrał, to od razu dział p.s. deja vu. Jak dawniej. Na grupie A nie ma już puf od jakiegoś czasu, zostały przetoczone na grupę C i z niej musiałem je ściągnąć na gr. A. Jak się położył, to dział p.s. dostał wariacji. Dużo nie brakowało, a jeszcze by się zablokował, jak to kiedyś, na szczęście, tylko kilka razy miało miejsce. I to jest to czego potrzebujemy mięśniak-skurwiel. Tak, muszą być spełnione oba czynniki. Ten drugi człon (w nazwie) nadaje odpowiedniego smaczku. To nie jest jak 272, choć on też jest mięśniakiem, ale brakuje mu tego drugiego członu. W 172 mogę przywalić i nie ma głupiego stękania, ach tak, lubię to, jeszcze, chcę wiyncyj itp., a jak przydupię wiyncyj, to następnie - nie, już nie, nie chcę wiyncyj itp. Tu jak dawniej, choć dziś i tak był ułaskawiony, bo pierwszy raz od dłuuuugieeeego czasu. Nadto rano opróżniłem zbiorniki, bo tak mnie jakoś wzięło, wiync musiałem je drugi raz opróżnić. 
  Kiedyś w szafkach przy porządkach zastanawiałem się czy a'la sznurki do wiązania się jeszcze kiedyś przydadzą, czy ich nie tyle wywalić, co zmienić im msc. stacjonowania. Dziś (w tamtą nd.) okazało się, że dobrze iż zostały w swoim starym msc., bo pod ręką, przeto zostały użyte jak dawniej. 
  I właśnie to, że takiemu mięśniakowi-skurwielowi można przydupić działa na nasz dział p.s. rewelacyjnie. Zresztą, dziś można napisać, że dział p.s. ugruntował swoje zachowania właśnie na mięśniakach-skurwielach. Bo inni 971, 973, 975, 977, to wszyscy m-s, tylko inne wyglądy i lekko inne preferencje, tzn. to co można było z nimi zrobić, a co opisywałem prawie przy każdym. I dlatego 272 ze swoim zachowaniem do tego schematu nie pasuje. Wyglądowo ok, ale zachowanie... no odpada. 
  Jak już unieruchomiliśmy przy pomocy a'la sznurków 172, to obejmy pięciopalczase zabrały się za umięśnienie 172. Ach te barki, jak trzymałem w rękach, to dział p.s. się lasował. Same mięśnie, można ścisnąć ile się chce, nacieszyć się. Ten biceps, ta klata, do tego płaski brzuch dopełnia pełni wyglądu. Żyły na wierzchu na przedramieniach, na bicepsie ta ładna główna żyła, na nogach no rewelka. Jako że to pierwszy raz, to nie zdołałem się nacieszyć jakby całością, bo dział p.s. głupiał i krótko to trwało, a zbiorniki ponownie zostały opróżnione. Następnym razem muszę przedłużyć i zająć się innymi częściami ciała. 

   No i jeszcze odnośnie pracy. Nasz dział transportowy jest jednak zajebisty. Taka sytuacja w Rybniku. Jadę wąska droga, łuk w prawo, na lewym pasie TIR-y, przy prawym to drzewo, tak dalej tam rośnie.
 Zarząd nawet nie wie jak to się odwaliło, ale na centy, na lusterka dział transportowy przeprowadził zestaw między TIR-ami na lewym pasie, a tym drzewem. Po prostu płynęło info do lewej ręki, która kierowała, kiedy jakie ruchy wykonać, by przeszło. Za mną jechał inny TIR, nie przeszedł, bo widziałem w lusterku, został stać. Jak kiedyś w kom. miejskiej Pierwsza szychta, a odwaliłem podobny numer. Opisywałem to tutaj. 
   Tyle, bo jeszcze mnie czeka dziś wyjazd na cmentarz, a to, jak się domyślacie, nie wszystko co się wydarzyło ważnego w tyg. Postaram się to jakoś wypchnąć ze stacji w najbliższym czasie. Może się uda. 
   Zdjęcia, no powyżej w tekście. 
   Korekta jak zwykle, narka.

niedziela, 19 października 2025

NIedziela #2203

    Tradycyjnie miało to wyjść ze st. mac. na szlak wczoraj, ale... jak zwykle (dziś).
       W dobie SI blogi pisane przez autorów w pełni samodzielnie to zaczyna już być chyba przeszłość. Chyba ten, i nie bym się tu teraz reklamował, jest pisany autorsko w pełni. Nawet korektę robię ręcznie, a wychodzi ona jak wychodzi. Kiedyś podpierałem się jeszcze stroną "interpunkcja", poleconą przez Darka, ale zrezygnowałem. Główną przyczyną był ograniczony czas, a przeca czytając i tak dojdziecie do tego co autor miał na myśli lub możecie podpytać i tyle. Czas potrzebny na parowanie z inną stroną, poprawki przekierowałem na realne pisanie o tym co się dzieje. Mogę mniej pisać, ale bardziej stylistycznie, ortograficznie, gramatycznie lub "produkować" wiyncyj treści pomijając ten szczebel przed wyjściem notki na szlak. Już od jakiegoś czasu zdecydowałem się na to drugie rozwiązanie, kosztem ograniczenia poprawności treści. Sporadycznie czytam notki z przed paru lat i widzę literówki zastanawiając się czy poprawiać. Jeszcze ani jednej nie poprawiłem, bo dochodzę do wniosku, że jest to czytalne, zrozumialne. 
    SI. Czasem otwieram na yt materiały dot. j/w i z jednej strony się przerażam w jakim stopniu zwolna SI zmienia nasze otoczenie, z drugiej uspokajam się, że to tak szybko nie nastąpi, jak niektórzy wieszczą. Oczywiście jak będzie zobaczymy, aczkolwiek zmiany pomału widać. One wchodzą, a jak już wejdą to pozostają. Nikt się nie cofa, dlatego też wybór new pracy, to taka, która jeszcze przez jakiś czas się obroni. Nie chodzi już o sam zawód kierowcy, ale co f-ma wozi. Wydawało by się głupi towar - puste palety, ale to jak śmieci. One zawsze będą, niezależnie od koniunktury gospodarczej. Może być nie wiadomo jaki kryzys, a śmieci będą, puste palety, po spożywcze też, bo ludzie muszą żreć. No wiync na jakiś czas żeśmy się ustawili. 

  Byłem z 979 w kauflu na zakupach. W tyg. nie robiłem zakupów, bo new praca, to w niej na początku wiyncyj czasu spędzam (wdrażanie się).W sklepie widzę kolesia, wyższy nawet od 979, po twarzy skądś kojarzę, ale nie wiedziałem kaj go wrazić. Dopiero 979 mnie uświadomił kto to, później przy kasie, staliśmy akurat za nim to chwilę wraz z 979 pogadaliśmy. Jego laska się na nas jakoś dziwnie patrzała, pewnie nas w ogóle nie kojarzyła i później musiał jej tłumaczyć kto to. Nie pamiętałem go, bo przez st. mac. przewinęło się tyle składów, że aż trudno to sobie wyobrazić. To na pewno w setkach trza by liczyć. Nadto choćby w ostatnich 4 latach mam 3-cią pracę. W każdej, jak to w pracy zna się ludzi lepiej, gorzej. Po niektórych zostają dłuższe znajomości. Np. po zajezdni w kato znam do dziś tego młodego kierowcę (nie ma numerka, trza mu jakiś chyba przydzielić), który mi na branżowca wygląda. Po drugiej zajezdni znam 254 i drugiego mikola. Z oboma kontakt utrzymywany do dziś. 254 mi ostatnio powiedział, że gumki które mu kupiłem zużyte już wszystkie i nowe bydzie kupował. Dobrze, dobrze gumy są potrzebne. Właśnie. Muszę z nim pogadać, czy ona się jakkolwiek zabezpiecza, żeby to nie było tylko na jego gowie. 

   Natrafiłem na cda na serial młodzieżowy z głównym wątkiem branżowym. Produkcja duńska, a pamiętam, że Duńczycy zrobili replikę SKAM-a. Do repliki miałem zastrzeżenia to i do tego, bo widać kultura scenariuszowa, jakby miało być ianczej, podobna. Choć serial o młodzieży to w ogóle wycięto z niego szkołę. Pozostawiono u nich popołudnia, a w nie wpleciono sport - koszykówkę. Wplecenie tego sportu to taki stereotyp, czyli drużyna samców, które myślą tylko o ruchaniu samic, a tu nagle okazuje się, że jeden to pedał. No to się zaczyna nagonka, ale po czasie okazuje się, że jest jeszcze jeden no i tworzy się, jak w SKAM-ie, dramy w stylu, również klasyka, biją naszych. Na szczęście serial 6 wątkowy, bo jest 6-ciu głównych bohaterów. 3 samców, 3 samice i wokół nich kręcą się wątki, oprócz tego, ze oni kręcą z sobą (parami). Tak trochę dziwnie się patrzy bez tej szkoły, bo to główny pkt. wszystkich innych akcji w ciągu dnia dla młodzieży, ale rozumiem. To dodatkwoe wynajęcie budynku, pewnie popołudniami, by nie rozwalać zajęć szkolnych innym i trza by w ogóle zawrzeć więcej treści. Tak tylko popołudnia, kręcone trochę na ulicy, trochę w mieszkaniach (studiach nagraniowych). 
  Duńczycy to chyba w ogóle lubią dramy, bo nie dość, że pełno ich umieścili u ludzi młodych (wątki branżowe, laska, która się sprzedaje za kasę, laska skrajnie religijna itp., to u ich rodziców nie było lepiej. Rozwody, rozchodzenia się, nowi partnerzy, zdrady. Można? Można. 
  Scenariusz, by była większa drama, z młodych robił debili. Jeżeli bym się spotykał na jakiejś miejscówce i ktoś by mnie tam filmował, to drugi raz, a już na pewno trzeci, bym się tam nie spotkał. To tak jak dotknąć gorącego czajnika. No ile razy trza go dotknąć po zagotowaniu wody, by stwierdzić że jest gorący? Oprócz tego klasyk, czyli robimy coś w pokoju, nie zamykamy się lub nie zabezpieczamy i ktoś wchodzi w tym momencie. Ile razy to trza przerabiać? No ale nie było by dramy. 
  Jak na st. mac. na jakiejś imprezce poszedłem z jakimś mięśniakiem na grupę D, to pierwsze po wejściu tam, to było wymóżdżenie, jak zabezpieczyć drzwi, bez zamka, by tam właśnie nikt nie wlazł. To czemu w filmach tego nie robią? Ach no tak, nie było by dramy. 
  Kompletnie też nie rozumiem scen. Skoro jest pokazane, że w dzielni nie lubią naszych, to czemu nasi się całują ofen na ulicy. Mózgi im zlasowało? Nie lubią nas, to idziemy w krzaki, do bramy, kajś się chowamy, co powinno być naturalnym odruchem jak z gorącym czajnikiem. Jak jednego bohatera (naszego branżowca) gonią, bo go mają pobić, to jakoś mu się wtedy potrafi włączyć odruch zachowawczy. To czemu on nie działa w innych momentach. Mózg mu zdefektował?
  Nie zrozumiała też jest dla mnie końcówka. Nie czaję przesłania tego serialu. Na podst. powyższego, jak ktoś młody, branżowy ma mózg, to się będzie pilnował. To pozytywne. Ale jak już pobili naszych, to na końcu prowodyra trochę uniewinniono. Nawet z tym, którego najdotkliwiej pobili, jakoś w miarę normalnie rozmawia, a że w ogóle do rozmowy doszło, to mnie zaskakuje. Naturalnie bym omijał kogoś, kto byłby dla mnie zły, zresztą tak robię, bo przeca w wiosce nie zawsze było z góry. 
  No i klasyk scenariuszowy w serialach dla dorosłych przeniesiony do serialu młodzieżowego.
- Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
- Nie, nie teraz.
- Ale to jest b. ważne.
- Śpieszę się, muszę za chwilę wyjść.
- Proszę wysłuchaj mnie.
- Na prawdę muszę iść do sklepu, bo wykupią mi mąkę.
- Chcę Ci to tylko wyjaśnić. 
- Czy Ty mnie słuchasz, muszę zaraz iść.
- Ta sprawa jest ważna dla nas obojga.
  itp. 
  Serio? Jakby zaczął gadać on/ona od razu, to byłby przepływ treści, tak jest klasyczny bełkot nic nie wnoszący do filmu, a przeciągający tylko kolejną scenę. Oczywiście tworzący new scenę, bo skoro mu/jej nie wyjaśnił, to ta druga strona nadal opiera się na poprzednich przesłankach.
  I na koniec tytuł, bo jakoś nie dałem wcześniej. To się zwie "Puls" i składa się z 18-tu odcinków 15 min, ale na cda połączyli je w 9 30 minutowych. Reasumując, szału nie robi, dupy nie urywa. 

    Tyle, bo zaś to przetrzymam na torze bocznym, a notka dot. serialu duńskiego stała w krzakach chyba tydzień. 
    Zdjęcie. 
   No miał być mięśniak. Tzn. mamy go już zescreenowanego, ale pasuje do następnej notki czyli wejścia na st. mac. 172. to też w ostatniej chwili mięśniak został tymczasowo odstawiony na tor boczny. 
   W związku z tym zdj. komunikacyjne. 
  Z pobytu w krk 20-07 b.r. Dobrze, że ktoś te stare loki utrzymuje w ruchu, a nie radośnie wszystko na złom oddaje. Jedna z pierwszych EU07 zresztą widać po nr taborowym. 
  I taki zbieg okoliczności, bo na haku ciągnie prawie najnowszy wytwór wśród EU07, co też widać po nr taborowym. 
   Korekta jak zwykle.
   Narka. 

środa, 15 października 2025

Środa #2202

    New praca. No niestety ona będzie przez jakiś czas zajmować mój czas i to w znacznym stopniu. Wdrażanie się trochę potrwa. Oczywiście nie chodzi o jeżdżenie, nasz dział komunikacyjny nas czasem zaskakuje. Dziś np. miałem zawracanie, bo zbłądziłem przy pomocy nawigacji (na szczęście mnie do jeziora nie doprowadziła) i na tej wąskiej drodze, załadowanym zestawem musiałem się obrócić wjeżdżając tyłem do tej zielonej bramy. Dziś tam jest czynna firma, a po prawej gdzie ten merc biały stał ciąg osobówek. Na centymetry, ale poszło praktycznie za pierwszym razem (jedna poprawka przy cofaniu). 

    Natomiast papierologia do opanowania, a także elektronika. Dziś większość zgłasza się na aplikacjach. Robota na razie o wiele bardziej spokojniejsza niż jeżdżenie w kom. miejskiej, nadto jeżdżę sam i nie ma kamer w wozie. Nikt mnie, do cyca, nie ogląda w czasie jazdy. Sama świadomość już wpływa na mnie pozytywnie. Myślę, że po kolejnych 2 tyg. będzie już znacznie lepiej. Niestety na razie, czasami się zgubię, bo dojazdy do firm czasem mają swoje knify i trza o nich wiedzieć, przeto z powrotem zacząłem dzwonić do młodego piłkarza, bo chciałem już być samodzielny, ale jednak to jeszcze nie ten czas. Z wolna też zaczynam zajmować się wozem. Jest przy nim trochę do zrobienia. Na szczęście do zimy jeszcze trochę czasu, część może uda się zrobić. 
   Za zdjęcie robi screen powyższy. 
   Wiem, notka taka trochę z dupy, ale chyba dopiero na weekend może strzelę coś dłuższego. 
   No i trza by zdj. zrobić czym jeżdżę, bo zaś bydzie jak wielokrotnie, że jeżdżę, jeżdżę, a zdj. tego czym jeżdże nie ma. Np. 4 lata jeździłem dawniej w kom. miejskiej i nie mam ani jednego zdj. swojego autobusu. Fakt, wtedy robiło się zdj. na kliszach, ale używałem je i w ogóle zdj. robiłem, a oczywiście nie pomyślałem, by zrobić sobie zdj. swojego autobusu. 
   Narka.

sobota, 11 października 2025

Sobota #2201

   Pierwszy dzień new pracy. Oczywiście w nocy spałem trochę ponad 4h. To takie min. by normalnie funkcjonować. Mało, bo wiadomo, siadam na jeszcze większy wóz, więc wyzwanie, do tego jeżdżenie po terenach nieznanych, czasem wąskich, nadto początek w ciemności (wczesne godz. ranne) a tu takie duże coś. 
  W związku z wcześniejszym przebudzeniem pojechałem też do f-my wcześniej o 40 min, choć z drugim kierowcą przewodnikiem umówiłem się na 05:30. Wstępne rozpakowanie się w aucie, sprawdzenie na tyle na ile się dało, bo ciemno, ale miałem latarkę z plecaka z busa. Ok. 05:20 przyszedł kierowca. Młody ok. 23 lat, niższy ode mnie, sportowiec (jak się później okazało) piłkarz. Spodnie u niego to b. opięty dres, góra jak góra, jakaś bluza bo zimno już na placu. Wyperfumowany. Wstępne przywitanie i zaczęliśmy rozmowę. Po wyjeździe już pierwsze wyzwanie, bo wąski na styk pas ruchu w drodze, drugiego nie ma, bo remont, brak oświetlenia bo remont, dalej jeszcze wężej, droga zastępcza usypana szutrem. Przechodzę na styk. W zasadzie dalej jest już ok. po ok. 2 km już się dobrze czułem, dział transportowy nie zgłaszał żadnych obiekcji. My to w ogóle mamy ten dział transportowy przejebany. Pamiętam doskonale, choć to było prawie 3 lata temu, jak przeleciałem przegubem, w pierwszy dzień pracy na autobusie, między osobówkami, które się stłukły w kato. Chyba to gdzieś na blogu napisałem.  
   Później już niewiele nadzwyczajnego się działo. Myślę jeszcze jakieś dwa dni i opanuję gabaryty, a szczególnie cofanie, bo wiadomo, przegubem się inaczej cofa, tym też. 
   Praca wymaga sprawności fizycznej. Przewozi się głównie puste palety. Towar wdzięczny, bo nie trzeba zabezpieczać, do tego mało wartościowy, jedynie trza na wozie paleciakiem samemu ustawiać, a następnie w zależności od pkt, albo przywozić na kraj naczepy, albo otworzyć bok i u nas ściągają od razu po dwa rzędy długimi widłami. W pn. mam same rozładunki u nas, więc szybko. 
   No i znowu wyszedł u nas Bruce Wilis. Podjeżdżamy na pierwszy pkt. do Sosnowca, a młody mówi, Ty to masz szczęście, nikogo tu nie ma, normalnie to tu je kolejka 3, 4 aut. Podobnie już na koniec u nas. Wjechaliśmy na bazę a młody, tu też nikogo nie ma, co jest raczej nienormalne. Ok, ale wiemy tak ciągle nie bydzie i będę musiał swoje odstać czasami, jak nie większościowo, zresztą sie zobaczy. 
   O plusach minusach nie ma co na razie pisać. Przy poprzednich pracach też pisałem, że trza pół roku, by obiektywnie móc ocenić jak jest. Na początku zawsze jest fajnie, bo wszystko nowe, trza się wdrożyć itp. Później już wchodzi rutyna i obiektywne spojrzenie na to co się robi. 

   Ponieważ tych SKAM-ów wyprodukowali ileś to na kolejne porównanie poleciała wersja niemiecka. Pierwsze co mnie uderzyło, to średniość wyglądu głównych bohaterów. O ile w poprzednich produkcjach w castingach raczej wybierano ładnych aktorów, to tu (hmmm...) w zasadzie nie natknąłem się w serialu na jakiegoś ładnego, takiego który robił by wow.
  Jedno mamy za sobą. Skoro w castingu wybrali głównego bohatera średniego, to ok., ale czemu z niego zrobiono osobnika, który zachowuje się, jakby za chwilę miał wyzionąć ducha. W czwartym odcinku, po badnięciu już 3-ch, dalej patrząc na niego, miałem jakby ochotę też wyzionąć ducha. Tyle dobrze, że scenariusz zakładał, że jak zobaczy Davida (w wer. Niem.), to się rozweseli i to się działo, ale reszta jego funkcjonowania to jakaś padaka. To ja mam wiyncyj energii życiowej jak dali im w scenariuszu, kiedy mają 17 lat. Nosz qrwa. Nie dało się już chyba bardziej tego spierdolić.
  Niestety, podobnie jak we wersji Belgijskiej, serial wyjałowiono z treści. Odc 6-ty, to w zasadzie reklama kurzenia, bo on w nim ciągle pali (w bardzo dużej ilości ujęć). 
  Nie rozumiem sceny, kiedy główny bohater, to jest w podstawowym scenariuszu, idzie porozmawiać z branżowcem, który mieszka razem w wynajmowanym mieszkaniu, o swoich doznaniach odkrytych dopiero co z Davidem  i idą o tym gadać do (uwaga) kościoła. Ta scena miała pokazać, że teraz kościół jest friendly gejom, czy coś innego? W żadnej innej wersji to się w kościele nie odbyło, w podstawowej, norweskiej, też.
  Imprezka piątkowa. Krata piwa i jeszcze oprócz tego mieli flachę. Ok., ale jebany reżyser mógł przynajmniej im powiedzieć, by improwizowali, że tyle łykli. Co to są, do chuja, alkoholicy w wieku 17 lat, którzy łykną 4, jak nie 5 browców, zaleją to czystą i im nic nie ma. To już 254 czasami padał po 4-ch, a co dopiero po 5-ciu. No i ta woda w butelkach. Soczku mogli dodać, by się zabarwiła, albo ujęcia robić z daleka. Dramat.
  Prawie na koniec najlepsze. I od razu napiszę, jak przy wcześniejszych takich razach, że nie, nie oczekuję tu żadnego porniola. Sceny seksu w filmie (uwaga) do ostatniego odcinka nie występują. Oni ani razu nie byli rozebrani. Uczucia między nimi nie potrafił reżyser pokazać, wypadło to jeszcze gorzej jak w Belgijskiej wersji. Nadto przy okazji seksu, zmienili podstawowy scenariusz, a następnie nie umieli z tego wybrnąć z twarzą. To po uj to zmieniali?
  Nie obyło się też na koniec bez dramy. 
  Natomiast jakoś sobie dali radę z prawami autorskimi odnośnie muzyki, bo na imprezach leciały nawet znane kawałki. I... na sam koniec końca, czyli na napisach końcowych, aktorzy tańczyli w pojedynczych ujęciach, do znanego utworu i (uwaga, uwaga!), tam dla mnie wypadli najlepiej. 
   Zdjęcie.
   Długo się zastanawiałem jakie zdj. wstawić. No to trochę zaległe z wyjazdu do krk z 254. 
     Korekta jak zwykle...
     Narka.

czwartek, 9 października 2025

Czwartek #2200

   Epopei przyjęcia do new pracy c.d. Otóż pojechałem wczoraj do psychologa, ale sprawa wyszła tylko po za rejestrację do pierwszej pielęgniarki. W trakcie okazało się, że nawet główne orzeczenie lekarza jest źle wypisane (na inną firmę) i trza je na nowo wypisać. No rewelka. Ale piguła powiedziała bym przywiózł poprzednie orzeczenia lekarskie, to też pojechałem z powrotem na st. mac. po papiery i wróciłem do medycyny pracy. Znowu w kolejce, bo ktoś w gabinecie, jak już wylazł, to piguła też, bo pilnie musi kajś iść, to polazła. Tyle fajnie, ze na rejestracji siedział tylko jeden pacjent, do tego młody 22 lata. Na kopercie kartoteki widniało nazwisko i imię - Tomasz. Ur. 2003-07-10. Do tego ładny. Karnacji mulata, z b. małym zarostem, nawet 254 ma wiynszy zarost, wiync gładka skóra, niższy od nas, figura w normie, bez jakiejś nadwyżki wagowej. Wiecie co się dalej wydarzyło. Oczywiście nasz dział p.s. się aktywizował, zarząd również i po jakimś czasie już wpadliśmy w bajerę. On po samochodówce (technik mechanik), a przyjmował się na ślusarza do pracy.
   No i drobna dygresja. Otóż w ub. tyg. robiłem tam badania, to wiem co się działo za drzwiami, zresztą one były między gabinetami uchylone. Na poczekalni siedział bez okularów, ale w gabinecie miał problem z przeczytaniem na tablicy cyferek w rzędzie, w którym czytałem bez problemu, mało tego stałem o kilkanaście cm dalej od niego (od tej tablicy). Podejrzewam, że dziś znaczącym elementem psującym młodzieży wzrok są komórki i monitory komputerów do tego źle wyregulowanej (jasność, kontrast). O tym zresztą chyba dwa dni temu z 979 rozmawiałem, kiedy mu przekazałem, że piguła stw., że chciała by mieć taki wzrok i słuch jaki mamy.
    Długo nie ponawijałem do młodego, bo wróciła piguła i zaczęło się mielenie papierami. By wyprostować papiery, to musiałem dziś przyjechać ponownie do lekarza na 08:00. Wiync dziś też nie pojechałem w new pracy. Mało brakowało, a w pt. też bym nie pojechał, ale o tym za chwilę. Po oczekiwaniu ok. 30 min rano na lekarza ten się zjawił i piguła doń polazła z moimi papierami. Okazało się, że muszę zrobić tą drugą część psychologicznych, by mi lekarz wystawił new orzeczenie, ale to płatne 150 zyla. Przeżyję, moja dniówka do praktycznie 2x tyle, a gdybym chciał jechać do Gliwic jutro, bo dziś bym tam nie załatwił, to i lekarz by przepadł, wiync dopiero w przyszłym tyg. Psycholog badania zrobiła, ale nie płaciłem, bo jak stw. zakład mnie przyjmuje, to ona wystawia f-rę na zakład i buzi pa. No cóż, zaoszczędzimy 150 zyla. Pojechałem do zakładu. W nim pani z rozliczeń nadal utrzymywała, że to badanie psychologiczne to se mogę wrażić, bowiem ona chce to, na podstawie którego wystawili prawko. Się zastanawiałem, czy ona właśnie chce podważyć legalność wystawienia prawka? Ma nowe badanie, jestem zdolny, a chce papier dokładnie z tego samego badania, wykonanego 3 lata wcześniej. Co tamto badanie miało jej zmienić w papierach? No ale nie byda się wykłócał. Chce to trudno. Przekazałem, że w takim razie jutro tam mogę jechać, bo dziś już nic nie załatwię, zresztą nie ma osoby, która by to wystawiła. Z resztą papierów poszedłem do kadrowej, bo jej musiałem donieść orzeczenie lekarskie, nowe, wystawione na właściwą f-mę. Oczekując na przetrawienie new papierów przez kadrową i podpisaniu następnych, po ok. 15 min poprzednia kobieta z działu rozliczeń objawiła się i powiedziała, że jednak po konsultacjach nie ma już zastrzeżeń i na podst. tego co przyniosłem jednak mogą mnie przyjąć. Wow - pomyślałem. Ale to nie koniec schodów. Ponieważ poprzednie papiery były datowane na 6-go, a dziś mamy 9-go, a badania są z dziś, to musimy przepisać wszystkie papiery na nowo, bo trza to przedatować. No spoko, mamy czas...  Od razu skojarzenie z profilem zaufanym, który zakładałem, by wyrobić kartę kierowcy. Ciągle coś nie tak, to tu tez. W końcu po kolejnych 20 min udało się podpisać umowę o pracę. Uff. Jedno z gowy. Skoro tak, to kierownik, który już nie mógł się doczekać od razu wziął mnie i pojechaliśmy na objęcie auta, w którym już siedziałem, a nawet jechałem. Dziś spinanie i rozpinanie zestawu, obejrzenie go, sprawa tachografu elektronicznego i jakieś jeszcze wyjaśnienia. Instalacja apki do realizacji zleceń, a reszta w praniu. 
   Właśnie. Dostałem auto nie wyprane, a miało być wyprane, ale tamto się zgubiło. No cóż, pranie będziemy musieli zrobić we własnym zakresie. 
   Ale by nie było, to przeciągnięcie nie jest takie złe. Wiyncyj czasu na zapoznanie się z f-mą, bo dziennie po niej łaziłem, a dość rozległa je. 
  
   Dziś bez zdjęcia, bo brak czasu, a korekta..., właściwie jakby jej nie było, ale muszę wyglebiać, bo rano wstawanie. 
   I okrągła notka, a tu tekstowo taka padaka. No cóż..., życie.
   Narka.

wtorek, 7 października 2025

Wtorek #2199

    Zmiana pracy, a raczej tera to przyjęcie do new pracy. O ile szybko dostałem się do lekarza, to w new firmie, dla równowagi, się przeciąga, ale to dobrze, bo z wolna się oswajam z nimi. Coś co mi się bardzo podoba, to dostaję kluczyki od zestawu i to je mój zestaw i nikt tym nie śmiga. Wozy rezerwowe są inne i stoją na placu, czyli jak w dawnym WPK. Wreszcie se byda mógł zrobić jak chce w kabinie. 
   Co do samego przyjęcia, to miało być szybko i już w środę miałem siąść na zestaw, a we wtorek z kimś z kierowców jechać, ale w pn. nie było BHP-owca, wiync bez tego nie da się nic zrobić, to też we wtorek (dziś) BHP.  No to jazdę przełożyli na środę. Fajnie, tylko okazało się, że na badaniach wstępnych psycholog miast napisać (f-ma tak chce) do kiedy badania ważne, napisała "w/g wskazań lekarza". No tak być nie może, to też trza tam jechać i to poprawić. Psycholog jutro od 10:00-13:00. No to w śr. też nie pojadę, bo psycholog. 
    Po BHP poszedłem do kierownika i spytałem się czy ma czas, bo skoro jestem, to może bym zobaczył konia, a może się urodzą jakieś pytania. Ok, niech Pan poczeka. Poczekałem, pojechaliśmy.  Zszedł z międzynarodówki i stoi czekając na new właściciela. Odpaliłem go i se pyrkał. Kier. mówi, ze w zasadzie bez podpisanych papierów nie powinienem się nim w ogóle ruszyć, ale po kolejnych 10 min rozmowy, w której wcale nie napierałem, by nim jechać, stwierdził, że może jednak się przejedziemy. No spoko. Se wyregulowałem kierownicę, lusterka i pojechaliśmy. I tu ciekawostka. Gram w ETS-a, tam jeździ się właśnie zestawami. Wiadomo bus chodzi inaczej, w innym msc. się łamie, ale z pomocą przyszło "doświadczenie" w ETS-ie. Ponieważ fizyka w grze jest dobrze odzwierciedlona, to podobnie jak w grze sunąłem po placu i manewrowałem zestawem. Kierownik nie miał zastrzeżeń i było ok. Choć zrobiłem jeden błąd, przy skręcie w prawo na parkingu przy osobówkach zaparkowanych po lewej stronie, ale nwm czy zauważył, czy myślał, że tak miało być. Nic się nie stało, ale w przyszłości manewr do poprawienia. 

   Jak zwykle z tymi notkami to dramat, by wyszły planowo. Więc ze starych spraw. 28-go był dzień otwarty zaj. autobusowej w Katowicach, w której pracowałem. Pojechałem tam i już wewnątrz mieliśmy się spotkać z 254, który przyjechał z częścią rodziny i ze swoją obecną laską. Laskę jak zobaczyłem to się zdziwiłem. Taka żyrafica, wyższa od 254 i ode mnie, ale deska. Nawet jak stałem tak trochę z boku, bo coś tam oglądaliśmy to patrzałem, czy przy cyckach jakieś krągłości są, ale nic. No decha. Skoro to 254 odpowiada... 
   Dzień niby otwartej zaj, a otwarli 1/3 jej i to tą część parkingową. Warsztat, stanowiska ładowania busów na gniazdkach, na pantograf niedostępne. Hale, kanały też. Można było wejść do poczekalni przy dyspozytorni, choć to nazywało się - zwiedzanie dyspozytorni, to do samej nie dało się wejść. W czasie jak byliśmy tam z 254 to przyszła kobieta na wyjazd busem i pyta się dyspozytora - gdzie mogę znaleźć busa, a ja z tyłu - na Zawodziu (druga część zaj. PKM, jakieś 7 km dalej). To miał być taki żarcik.
   Tradycyjnie oprócz wystawionych marek przeróżnych busów były dodatkowe atrakcje dla dzieci. Wysysacze kasy się postarali. Były też kiełby z grilla, ale w części surowe, bo mały ruszt, a duża kolejka, to one były w zasadzie opalone z zewnątrz, a w środku surowe, co stw. 254 kosztując jedną, z tych, które zamówili członkowie jego rodziny. Sam nie zamawiałem, bo właśnie widziałem co się dzieje, nadto pamiętamy o babci w studni. Już mieliśmy wracać i byliśmy już za bramą, a tu widzę na placu tego kierowcę a'la branżowca, którego poznałem w przed ostatnim dniu pracy w PKM. Wróciłem się, by z nim pogadać. Okazało się, że jedzie (leci) na wakacje do Egiptu i do 15-go go nie bydzie. Mało tego kupił se mieszkanie bliżej st. mac. i jest opcja kiedyś go nawiedzić w tym new mieszkaniu do remontu. 

  Przy okazji, ostatnio to już każdej, zmiany czasu pojawiają się przestrzelone pomysły niezmieniania czasu. Ostatnio to już, prawie jak zwykle, pismaki przeginają pałę tytułami, które sugerują rzekomo pewnik, że zmiany czasu już nie bydzie.
  Zdjęcie.
Oczywiście w tekście głęboko jest info, że to dopiero państwa EU muszą klepnąć, ale po dwu tytułach, można odnieść wrażenie, że to już klepnęli, mało tego byśmy im przytakiwali, tym durnym rządzącym, napisali że zostanie czas letni. Jak oni do tego doszli, to ja kompletnie nie wiem. W art. są bezdennie głupie argumenty przemawiające niby za tym, by nie zmieniać czasu, ale to chyba dla dzieci z podstawówki lub dorosłych o podobnym rozwoju umysłowym. O zmianie czasu pisałem kilkukrotnie i to obszerne wpisy m.in. tutaj oraz też tu. Widać te głupki rządzące nie umią tego odpuścić. Dramat. 

    Stoję na przystanku by podjechać do new firmy. Na przystanku stoi taki, pewnie dawny mięśniak-skurwiel, bo nawet po latach ma figurę odpowiednią, i rozmawia z jakąś starszą babką. Mówi trochę jak 304, ale da się ostatecznie zrozumieć. Po chyba minucie, lezie jego kobieta. Jak już podeszła to zaczęli ze sobą gadać, ale oboje jak 304 i to we wczesnym stadium, przeto w ogóle ich nie rozumiałem, a stali ok. 1 m ode mnie. Czujecie bazę. Jestem w PL, oni gadają w PL, nawet jakby gwarą nadupiali, to dla mnie to by było zrozumiałe, ale z tego bełkotu co oni zaczęli odwalać nic nie rozumiałem. No gadali jak ta ośmiornica z Pingwinów z Madagaskaru. By nie było, to w zasadzie nic nie zagłuszało słyszalności tego co mówią. Kolejny dramat. 
  
    Korekta jak zwykle, dacie se radę?
    Narka.

niedziela, 5 października 2025

Niedziala #2198

   Czynności dnia (sobotnie) w trakcie prania sygnał, że jakiś skład stanął na szlaku pod wjazdowym. Poszedłem sprawdzić - pod wjazdowym 272. Od razu pojawiły się mieszane uczucia. Dział p.s, jak to on się ucieszył, zarząd już nieszczególnie. Ok. Zrobiliśmy wejście składu na stację. 
   Pretekstem do pojawienia się składu na stacji było zrobienie mu zdjęć, takich skąpo ubranych. No ok. już kilka razy mu robiłem, zrobimy następny. Gadka szmatka, jakoś czas leciał. Jak zwykle 272 jakieś farmazony pieprzył, ale nauczyłem się już słuchać, a mniej reagować. Dział p.s. trawił jego wygląd. Wnioski jak poprzednio, ręce ok, plecy też, klata by uszła, ale ta sztuczność w zachowaniu. W końcu, bowiem jednostka nie była zdecydowana co zrobić, wkroczył zarząd, przypomniał poprzednie doznania, a raczej rozczarowania i zarządził, że nic nie robimy, bo jak mamy stanąć w połowie, albo jeszcze i nawet nie, to po co zaczynać. Cóż..., dział p.s. przystał na to i decyzja została klepnięta. Nawet przy jego późniejszej lekkiej sugestii, by puścić porniole, co zrobiłem, a następnie zabraniu się jego za obciąganie dałem mu info, że nic z tego nie bydzie. Jak to rasowy samiec 272 stwierdził - już ja się postaram i Ci stanie. Nasz zarząd o mało nie padł ze śmiechu. Gorzej jakbym się w ogóle obalił i na ziemi się wił ze śmiechu po tym co powiedział, ale dyplomatycznie nie będziemy go dołować. Po 10 min obciągania powiedziałem mu, że za chwile mu nogi zdrętwieją, to se siadł, a zarząd zastanawiał się - ile jeszcze dać wskazówek, że to do niczego nie doprowadzi. Oczywiście w czasie tego obciągania znowu wydawał te sztuczne odgłosy z siebie, co przestał już nawet trawić dział p.s. Jak se zmienił pozycję, to chyba dopiero po 3 min przetrawił info, które doń dotarło, nadto zwiotczały organ w jego ustach nadal nie dawał oznak życia, co wreszcie spowodowało u niego odstąpienie od czynności. 
   Gdyby to nie spierdolenie sprawy przez 272 na kilku wcześniejszych spotkaniach, to bez problemu bym go przerobił, zajechał i opróżnił zbiorniki. No ale sorry, nasz zarząd i dział p.s. na razie są pamiętliwe i nwm, co by się musiało stać, bym zapomniał (chyba nadmiernie spożyć do urwania filmu). 
   Ale wyszła jedna trochę śmieszna sytuacja. Jak już 272 nie dało się odwieść od rozpoczęcia dobierania się do mnie, to powiedziałem, że muszę zamknąć stację, by 979 nie mógł na nią wejść. Z grupy A przetaczałem się pod wjazdowy, a tu torowisko rozświetlone. Szybka analiza: nie zagasiłem za 272, on nie zagasił, ja nie zauważyłem, ale chwila nasłuchu wyjaśniła, że właśnie 979 wchodzi na stację o czym dyplomatycznie poinformowałem 272, by się ubrał. No nie mogłem wprost stojąc na torowisku krzyknąć, by się ubierał, bo 979 też by to słyszał. 
  Po wyjściu 979, 272 dyplomatycznie jeszcze chwilę posiedział, po czym stwierdził, jak to łon, że jutro tzn. dziś wbije ponownie na stację. 90%, że tego nie zrobi. 

    Pisałem w tej notce o serialu SKAM. Teraz po sukcesie tego serialu w Norwegii i krajach ościennych inne wpadły na genialny pomysł zrobienia replik tego serialu. Ponieważ cały 3-ci sezon każdej repliki dot. spraw branżowych, to wymyśliłem, chyba nie genialny plan, porównania tych replik. Obejrzałem WTFock produkcji belgijskiej. I to jest doskonały przykład, jak można materiał źródłowy spierdolić. Nie dość, że ograniczono treść w scenariuszu i to znacznie, to jeszcze z, wydawać by się mogło, prostych spraw, zrobi0no dramę. I na uj w ogóle robioną tą dramę? A to nie dot. jednego wątku, bo to w wielu zrobiono. To co było atutem oryginału, tu zaprzepaszczono zupełnie. Jak dla mnie, nawet główny aktor, który jest ładny, co by tu nie napisać, nie ratuje tego co spierdolono. No i pojawia się pytanie. Czemu tak się stało? Przeca mogli poprawić błędy oryginału i było by f uj, a tak nie dość, ze to taka lipna kalka, to jeszcze wyjałowiona z treści. Po co się zabiera za to ktoś, kto nie czai bazy? O ile w oryginale pewne sceny odbywały się naturalnie, tzn. tak właśnie mogło być, to w tej wersji jakby je wymuszono, co nie jest naturalne, a mnie takie coś bardziej odpycha jak przyciąga. 
   Sceny seksu. Rozumiem, że aktor nie musi być branżowy, ale jest aktorem, przeto na pewne zachowania w castingu się zgadza. A jak to wypadło. Aktor gra ukrytego branżowca, a sceny seksu z laską wychodzą mu i operatorowi o wiele lepiej jak te branżowe. To chyba miało być na odwrót. Nawet nie byli w stanie normalnie pokazać całowania, bo jakimś dziwnym trafem operator przeważnie na coś natrafiał, co zasłaniało im usta, a to na czyjąś rękę, a to na bark, a to na inna część ciała lub jakiś wystrój wnętrz, a to oni się odwrócili. Serio?! Po co to kręcić, jak to ma tak wyglądać. No i na koniec w ogóle nie udało się pokazać uczucia, które powinno między nimi być. 
  Ogólnie serial spierdolono. Im głębiej w las tym gorzej. W 6-ym odcinku to myślałem, że oglądam "Dlaczego ja" lub cos pochodnego. Nwm, w ogóle po co robili jeszcze dramę z tym, że znowu biją naszych..., ech... Dotrwałem do końca, z powodu aktora, grającego główną rolę. Podsumowując, nie polecam. 
  
  Drugą replika, którą obejrzałem to francuska produkcja. W niej ktoś się postarał i to co zarzucałem oryginałowi, tu ktoś naprawił. Chodzi o dialogi młodzieńcze, to wzajemne przegadywanie się. Francuzi to dobrze zrobili i to jest naturalne. Ktoś odrobił zad. domowe, a ja utwierdziłem się w przekonaniu, że nasz zarząd jeszcze dobrze funkcjonuje. Oprócz tego znacznie ograniczono ruszanie się obrazu, to niby napierdalanie kamerą (muszę poczytać co to za efekt) i tylko na niektórych scenach było to używane. Te, które tego nie musiały mieć nie miały. Jeszcze jedną rzecz zrobili zręcznie. O ile poprzednie kalki w zasadzie sztywno trzymały się podstawowego scenariusza, to tu lekko pozamieniano otoczenie, scenografię, kolejność zdarzeń lub miejsce. To też na plus tej produkcji. Dialogi trochę uhomorystyczniono. Ogólnie ciekawie się ogląda, choć wiadomo o co chodzi, ale właśnie te drobne zmiany dodają smaczku tej wersji. Nie obyło się bez drobnych wpadek, ale to w każdej produkcji występuje, np. kiedy główny bohater w przedostatnim odcinku idzie do kościoła, to idzie jakby zszedł z muru. Za nim jest taki murek i ja rozumiem, ze go tam ustawili przy tym murku, ktoś krzyknął akcja i on ruszył do przodu, bo tak była kamera ustawiona, ale serio nikt tego nie zauważył? (widać - nie, skoro się ukazało).
   Zdjęcie. 
  Wykręciliśmy kiedyś takie opóźnienie, 254 jechał wtedy z nami. Czasem to działo się na linii fajnie, bo zawsze lubiłem sytuacje nietypowe. 254 tak sfocił, że część ucięło. 
   Korekta jak zwykle, przeżyjecie. 
   Narka.

czwartek, 2 października 2025

Czwartek #2197

     Wiem, wiem, już któryś raz o tym będę pisał, no ale tak je. Otóż ileś razy już pisałem o filmie "Niezniszczalny" z Brucem Willisem i tym, że mnie znacznie bliżej do Bruca jak do Samuela L. Jacksona (w tym filmie). 
   Do new firmy trza zrobić badania lekarskie, co dziś jest standardem. Problem w tym, że lekarzy co raz mniej, a badania trza robić częściej. Efekt, dzwonię po otrzymaniu skierowania do pierwszej przychodni, a Pani - u nas dopiero za 3 tyg. niech Pan kajś indziej dzwoni. Dzwonię do drugiej i włączył się automat - jest pan pierwszy w kolejce. No to czekam. Jadę na st. mac. z tej new firmy, a na linii muzyczka i co jakiś czas - jest pan pierwszy w kolejce. Pomyślałem - fajnie. Wysiadłem na przystanku lezę na st. mac., w tel, cały czas niezmiennie, jest pan pierwszy... Otwarłem st. mac. tel. przełączyłem na głośnik rozpłaszczając się, jednocześnie słysząc - jest pan pierwszy. Po 30 min się rozłączyłem. Dzwonię do następnej przychodni, to ostatnia w zasięgu, bo do Mikołowa i na Wałbrzych jechać nie byda. W tej trzeciej pani rejestratorka - hmm, chwilę... no na 14-go mamy pierwszy termin. 
- no cóż, niech mnie Pani wpisze. 
    Od razu pomyślałem, a planowałem, że w pn. siądę już na wóz, a tu kroii się dodatkowe wolne - wow.
   Spróbowałem zadzwonić jeszcze do drugiej przychodni i.... odebrali. Powiedziałem co i pani:
- przed chwilą pacjent zwolnił termin na jutro na 8:00 pasuje panu? No jasne, biorę. 
   Wcześniej 374 też mi mówił, że terminy odległe w związku z tym on jeździ na zleceniówce, a badania na przyjęcie ma jutro. Zadzwoniłem do poprzedniej przychodni, by zwolnić termin na 14-go.
   To w kwestii badań, natomiast do formularza zgłoszeniowego jest dołączona kartka, co trza przynieść (jakie papiery). No i okazało się, że jednego nie mam. Zadzwoniłem do 811 co z tym zrobić, bo pracuje w logistyce/spedycji to jest na bieżąco. Sumarycznie po kilku rozmowach, trochę wymóżdżeniu, zadzwoniłem do f-my, czy na pewno chcą ten papier, bo go nie mam, może jest w urzędzie - nie, nie potrzebujemy, jak jest to wbite w prawku, to jest ok. Ufff, było groźnie. 
   Wieczorem przylazł 979 i mu opowiadam szczęśliwy dzień, nadto wracając z f-my do st. mac. znalazłem na chodniku kabel do ładowania USC-C sprawny, na co 979 bym już zszedł i część tego szczęścia przekazał mu, bo u niego to tak radośnie nie wygląda.  

      Po badnięciu filmu "Ognisty Ptak", w proponowanych wyświetliło mi się SKAM. To serial. Skoro się wyświetliło to się samo włączyło (autostart), bo tradycyjnie robiłem coś na drugim ekranie. Serial młodzieżowy i już w pierwszym odcinku pojawił się watek branżowy, to przy nim pozostałem. Akcja dzieje się m.in. w szkole, ale główny bohater wygląda wiekowo na takiego co mógłby chodzić do szkoły. Inaczej nie robił wrażenia 23 latka grającego 16 latka. Scenariusz serialu (co sprawdziłem później) jest tak zrobiony, ze każdy sezon to opowieść o jednym bohaterze. Sezon 1-szy to laska, drugi też, a 3-ci to opowieść o Isacu Valtersenie, którego gra w/w aktor. Serial jest o tyle ciekawie zrobiony, że konwencja jest taka, że cały sezon (10 odcinków) dzieje się wokół jednego bohatera. W każdej scenie on występuje zmieniają się jedynie aktorzy wokół niego i otoczenie w którym w danej chwili przebywa. Jest to o tyle ciekawe, że nie ma innych wątków, jak ten jeden główny dot. bohatera. Nie ma pobocznych w stylu - stryjeczny wuj szwagra mego drugiego męża... i akcja przenosi się kajś zupełnie indziej, tylko Isac jest tym, wokół którego toczy się akcja. Jest w szkole, to akcja w szkole, jest na placu, to też, jest w mieszkaniu podobnie. Kiedyś stękałem, że przestałem oglądać jakiś prawie branżowy serial, jak zrobiło się już około 15 wątków i zacząłem się gubić. Tu normalny scenariusz. Jest bohater i życie wokół niego. Fakt że aktor młody eksploatowany na maxa, bo w każdej scenie jest, ale jak mu to poszło... Nawet u jego kolegów ze szkoły (w filmie) reżyserowi udało się wyzyskać mimikę twarzy w scenach z Isakiem, kiedy należało się dostosować do przepływającego info. 

  By nie było tak różowo, to jest jedna rzecz, która mnie denerwuje w tym serialu. To machanie, nie tyle kamerą, bo tak na to patrzałem, co pewnie obrazem w cyklu realizacji. Ciągle z nim tańczą, jakby to było w prawie każdej scenie wymagane. Po jakimś czasie już mi ciśnienie rosło, bo wszystko prawie ok, tylko ten jebany ruszający się nieustająco obraz. Na uj? Oczywiście są drobne wpadki, jak np. otwierają piwo, drugi aktor specyficznie kapslem ciepie na blat (tego nie widać, ale chodzi o dźwięk), przechylają butelki, a w środku 2//3 wody. Brakło im jej? Nie wiedzą ile powinna być napełniona pełna but. piwa, no i ten kolor. Mogli herbatę wlać skoro ujęcie robili aż z takiego bliska. Ale to takie szczegóły. 
  Kolejny dla mnie błąd. Skoro scenariusz dot. ludzi w wieku 16-18 lat, to warto by było poobserwować takie osoby, jak one się komunikują jak się spotkają. Obserwowałem to wielokrotnie u 254 i drugiego mikola. Jak się spotkali na busie, to przez godzinę była non stop napierdalanka słowna (nie, nie obrzucali sie mięsem, nie w tym znaczeniu) zresztą to chyba nawet kiedyś opisywałem, jak jeździli razem u mnie w kabinie. To nie było takie grzeczne jak na filmie, że jeden mówi, drugi, czy reszta grzecznie słucha. Oni, dopóki im się tematy nie wyczerpały, to ciężko było w ogóle się włączyć do rozmowy. Podobnie jak z nimi 2x jechałem do krk. To samo. Na całej trasie kilka razy udało mi się włączyć w ich rozmowę i to tyle. W serialu natomiast są chwilę, że aż się prosi o dodatkowy dialog, tym bardziej, że dziś nie nagrywamy tego na taśmę filmową, a na nośniki elektroniczne, to powtórek, ujęć można robić zyliony. Oczywiście zdarza się, jak to w serialu kręconym na szybko, że scenografia nie nadążą przy dogrywkach lub poprawkach. Np. główny bohater rozmawia z drugą osobą i ma dżokejkę na 11:00, a tu nagle są ujęcia z czapką na 12:00. No przeca se jej nie przekręca co chwilę, zresztą tego nie pokazują. I przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa, która jest pochodną realizacji filmu. W nim są praktycznie cały czas zbliżenia na głowy aktorów. Jest b. mało ujęć całych sylwetek aktorów. W związku z tym zauważyłem, ze u młodych Norwegów (samców) często są odstające kły. Niektórzy to nawet jak vampires wyglądają. To chyba genetyczne. Na zakończenie wywodu, jeszcze na plus muzyka. Ktoś się postarał i do niektórych ujęć dobrano odpowiednią muzykę. Nwm, czy to wynikało z pierwotnego scenariusza, czy w toku produkcji trochę nagięto scenariusz dla wstawienia odpowiednich kawałków muzycznych, ale wyszło dobrze. 
  Po obejrzeniu całego sezonu poszukałem info o głównym aktorze i ur. 24-05-1999, a gra bohatera w filmie ur. 21-06-1999. Film powstał w 2016 r. No i co? Da się? Da się! W trzecim sezonie filmu SKAM (wersja Norweska) gra właśnie Tarjei Sandvik Moe. Szukając jego natrafiłem też na odtwórczynie innych głównych ról i wszystkie 1999 rocznik.
  Dla tych co chcieli by obejrzeć tu katalog z odcinkami, z napisami dobrze zrobionymi (czytelnymi, białe litery, czarny cień) -> https://www.cda.pl/vannet/folder/5709112
 
   Na koniec nasz dział p.s. Nie da się go wyłączyć (niestety), przeto ciągle działa. Na badaniach było tylko dwu, a w zasadzie jeden młody kolo. Po pierwsze to ten Bruce Willis, bo czekam już po przejściach po innych gabinetach do lekarza i siedziałem na półpiętrze, bo korytarz zawalony ludźmi i lezie ten młody i się pyta, kto ostatni. Krzyknąłem, że ja i siadł se niedaleko mnie. Po jakimś czasie nasz dział p.s. się uaktywnił i zagadał doń. Rozmowa się potoczyła dość sprawnie, wymieniliśmy się info co robimy, jak w pracy itp. zarobki i takie tam. Przyjemnie się gadało, od razu wskoczyliśmy na jedną falę mimo znacznej różnicy wieku. W końcu musieliśmy się przesunąć bliżej gabinetu, a ponieważ tam tłoczniej to rozmowa zamarła. Wszedłem do gabinetu przed nim. Wychodząc mówię do niego powodzenia w pracy, on szerokiej drogi i w zasadzie wyciągał rękę do mnie na pożegnanie, ale jeszcze w gabinecie nasz zarząd analizował propozycję działu p.s. by wyciągnąć doń rękę i odrzucił ją, no bo przeca w ogóle go nie znamy, przeto jak mijaliśmy się na korytarzu, to jej, choć on już zaczął, nie wyciągnąłem. Jednym z powodów było nieprzygotowanie, bo w rękach papiery, plecak i kurtka. Później była walka zarządu z działem p.s. Ten drugi opóźniał wyjście z przychodni, by na kucharza poczekać, zarząd naciskał, że to bezdennie głupi pomysł i trza spadać stąd, do swoich bieżących zajęć. Walka jeszcze trwała dobre 10 jak nie 15 min, ale nie wiem czy dobrze, wygrał zarząd, przeto się z nim raczej już nie spotkam. 
    No i to są takie chwile, że ciągle się myśli następnie, a co jakby to się potoczyło inaczej. Może by padło za jakiś czas, ale coś by się działo. A sam kucharz mieścił się w widełkach wyglądowych, inaczej dział p.s. by się nie uaktywnił, nadto to zawód, kaj naszych jest dość sporo. No cóż... 
    Jeszcze donośnie badań, to jak badano mi wzrok i słuch, to już po tych badaniach piguła, choć młodsza, mówi - chciała bym mieć taki wzrok i słuch. 
    No cóż.... trza by dbać o się. 
    Zdjęcie. 

By nie było, że mamy walnięty tylko dział ps., to zarząd też czasem coś odwali. W zasadzie z mojej inicjatywy z 254 trochę żeśmy zmienili wersję oryginalną. Ktoś zauważy, co zrobiliśmy?

  No i to je ten aktor, który mając niespełna 17 lat, gra bohatera dokładnie w tym samym wieku.
   Korekta jak zwykle (ten wpis, mógłby już być zbędny, bo stali bywalcy wiedzą) pobieżna.
   Narka.