niedziela, 5 października 2025

Niedziala #2198

   Czynności dnia (sobotnie) w trakcie prania sygnał, że jakiś skład stanął na szlaku pod wjazdowym. Poszedłem sprawdzić - pod wjazdowym 272. Od razu pojawiły się mieszane uczucia. Dział p.s, jak to on się ucieszył, zarząd już nieszczególnie. Ok. Zrobiliśmy wejście składu na stację. 
   Pretekstem do pojawienia się składu na stacji było zrobienie mu zdjęć, takich skąpo ubranych. No ok. już kilka razy mu robiłem, zrobimy następny. Gadka szmatka, jakoś czas leciał. Jak zwykle 272 jakieś farmazony pieprzył, ale nauczyłem się już słuchać, a mniej reagować. Dział p.s. trawił jego wygląd. Wnioski jak poprzednio, ręce ok, plecy też, klata by uszła, ale ta sztuczność w zachowaniu. W końcu, bowiem jednostka nie była zdecydowana co zrobić, wkroczył zarząd, przypomniał poprzednie doznania, a raczej rozczarowania i zarządził, że nic nie robimy, bo jak mamy stanąć w połowie, albo jeszcze i nawet nie, to po co zaczynać. Cóż..., dział p.s. przystał na to i decyzja została klepnięta. Nawet przy jego późniejszej lekkiej sugestii, by puścić porniole, co zrobiłem, a następnie zabraniu się jego za obciąganie dałem mu info, że nic z tego nie bydzie. Jak to rasowy samiec 272 stwierdził - już ja się postaram i Ci stanie. Nasz zarząd o mało nie padł ze śmiechu. Gorzej jakbym się w ogóle obalił i na ziemi się wił ze śmiechu po tym co powiedział, ale dyplomatycznie nie będziemy go dołować. Po 10 min obciągania powiedziałem mu, że za chwile mu nogi zdrętwieją, to se siadł, a zarząd zastanawiał się - ile jeszcze dać wskazówek, że to do niczego nie doprowadzi. Oczywiście w czasie tego obciągania znowu wydawał te sztuczne odgłosy z siebie, co przestał już nawet trawić dział p.s. Jak se zmienił pozycję, to chyba dopiero po 3 min przetrawił info, które doń dotarło, nadto zwiotczały organ w jego ustach nadal nie dawał oznak życia, co wreszcie spowodowało u niego odstąpienie od czynności. 
   Gdyby to nie spierdolenie sprawy przez 272 na kilku wcześniejszych spotkaniach, to bez problemu bym go przerobił, zajechał i opróżnił zbiorniki. No ale sorry, nasz zarząd i dział p.s. na razie są pamiętliwe i nwm, co by się musiało stać, bym zapomniał (chyba nadmiernie spożyć do urwania filmu). 
   Ale wyszła jedna trochę śmieszna sytuacja. Jak już 272 nie dało się odwieść od rozpoczęcia dobierania się do mnie, to powiedziałem, że muszę zamknąć stację, by 979 nie mógł na nią wejść. Z grupy A przetaczałem się pod wjazdowy, a tu torowisko rozświetlone. Szybka analiza: nie zagasiłem za 272, on nie zagasił, ja nie zauważyłem, ale chwila nasłuchu wyjaśniła, że właśnie 979 wchodzi na stację o czym dyplomatycznie poinformowałem 272, by się ubrał. No nie mogłem wprost stojąc na torowisku krzyknąć, by się ubierał, bo 979 też by to słyszał. 
  Po wyjściu 979, 272 dyplomatycznie jeszcze chwilę posiedział, po czym stwierdził, jak to łon, że jutro tzn. dziś wbije ponownie na stację. 90%, że tego nie zrobi. 

    Pisałem w tej notce o serialu SKAM. Teraz po sukcesie tego serialu w Norwegii i krajach ościennych inne wpadły na genialny pomysł zrobienia replik tego serialu. Ponieważ cały 3-ci sezon każdej repliki dot. spraw branżowych, to wymyśliłem, chyba nie genialny plan, porównania tych replik. Obejrzałem WTFock produkcji belgijskiej. I to jest doskonały przykład, jak można materiał źródłowy spierdolić. Nie dość, że ograniczono treść w scenariuszu i to znacznie, to jeszcze z, wydawać by się mogło, prostych spraw, zrobi0no dramę. I na uj w ogóle robioną tą dramę? A to nie dot. jednego wątku, bo to w wielu zrobiono. To co było atutem oryginału, tu zaprzepaszczono zupełnie. Jak dla mnie, nawet główny aktor, który jest ładny, co by tu nie napisać, nie ratuje tego co spierdolono. No i pojawia się pytanie. Czemu tak się stało? Przeca mogli poprawić błędy oryginału i było by f uj, a tak nie dość, ze to taka lipna kalka, to jeszcze wyjałowiona z treści. Po co się zabiera za to ktoś, kto nie czai bazy? O ile w oryginale pewne sceny odbywały się naturalnie, tzn. tak właśnie mogło być, to w tej wersji jakby je wymuszono, co nie jest naturalne, a mnie takie coś bardziej odpycha jak przyciąga. 
   Sceny seksu. Rozumiem, że aktor nie musi być branżowy, ale jest aktorem, przeto na pewne zachowania w castingu się zgadza. A jak to wypadło. Aktor gra ukrytego branżowca, a sceny seksu z laską wychodzą mu i operatorowi o wiele lepiej jak te branżowe. To chyba miało być na odwrót. Nawet nie byli w stanie normalnie pokazać całowania, bo jakimś dziwnym trafem operator przeważnie na coś natrafiał, co zasłaniało im usta, a to na czyjąś rękę, a to na bark, a to na inna część ciała lub jakiś wystrój wnętrz, a to oni się odwrócili. Serio?! Po co to kręcić, jak to ma tak wyglądać. No i na koniec w ogóle nie udało się pokazać uczucia, które powinno między nimi być. 
  Ogólnie serial spierdolono. Im głębiej w las tym gorzej. W 6-ym odcinku to myślałem, że oglądam "Dlaczego ja" lub cos pochodnego. Nwm, w ogóle po co robili jeszcze dramę z tym, że znowu biją naszych..., ech... Dotrwałem do końca, z powodu aktora, grającego główną rolę. Podsumowując, nie polecam. 
  
  Drugą replika, którą obejrzałem to francuska produkcja. W niej ktoś się postarał i to co zarzucałem oryginałowi, tu ktoś naprawił. Chodzi o dialogi młodzieńcze, to wzajemne przegadywanie się. Francuzi to dobrze zrobili i to jest naturalne. Ktoś odrobił zad. domowe, a ja utwierdziłem się w przekonaniu, że nasz zarząd jeszcze dobrze funkcjonuje. Oprócz tego znacznie ograniczono ruszanie się obrazu, to niby napierdalanie kamerą (muszę poczytać co to za efekt) i tylko na niektórych scenach było to używane. Te, które tego nie musiały mieć nie miały. Jeszcze jedną rzecz zrobili zręcznie. O ile poprzednie kalki w zasadzie sztywno trzymały się podstawowego scenariusza, to tu lekko pozamieniano otoczenie, scenografię, kolejność zdarzeń lub miejsce. To też na plus tej produkcji. Dialogi trochę uhomorystyczniono. Ogólnie ciekawie się ogląda, choć wiadomo o co chodzi, ale właśnie te drobne zmiany dodają smaczku tej wersji. Nie obyło się bez drobnych wpadek, ale to w każdej produkcji występuje, np. kiedy główny bohater w przedostatnim odcinku idzie do kościoła, to idzie jakby zszedł z muru. Za nim jest taki murek i ja rozumiem, ze go tam ustawili przy tym murku, ktoś krzyknął akcja i on ruszył do przodu, bo tak była kamera ustawiona, ale serio nikt tego nie zauważył? (widać - nie, skoro się ukazało).
   Zdjęcie. 
  Wykręciliśmy kiedyś takie opóźnienie, 254 jechał wtedy z nami. Czasem to działo się na linii fajnie, bo zawsze lubiłem sytuacje nietypowe. 254 tak sfocił, że część ucięło. 
   Korekta jak zwykle, przeżyjecie. 
   Narka.

czwartek, 2 października 2025

Czwartek #2197

     Wiem, wiem, już któryś raz o tym będę pisał, no ale tak je. Otóż ileś razy już pisałem o filmie "Niezniszczalny" z Brucem Willisem i tym, że mnie znacznie bliżej do Bruca jak do Samuela L. Jacksona (w tym filmie). 
   Do new firmy trza zrobić badania lekarskie, co dziś jest standardem. Problem w tym, że lekarzy co raz mniej, a badania trza robić częściej. Efekt, dzwonię po otrzymaniu skierowania do pierwszej przychodni, a Pani - u nas dopiero za 3 tyg. niech Pan kajś indziej dzwoni. Dzwonię do drugiej i włączył się automat - jest pan pierwszy w kolejce. No to czekam. Jadę na st. mac. z tej new firmy, a na linii muzyczka i co jakiś czas - jest pan pierwszy w kolejce. Pomyślałem - fajnie. Wysiadłem na przystanku lezę na st. mac., w tel, cały czas niezmiennie, jest pan pierwszy... Otwarłem st. mac. tel. przełączyłem na głośnik rozpłaszczając się, jednocześnie słysząc - jest pan pierwszy. Po 30 min się rozłączyłem. Dzwonię do następnej przychodni, to ostatnia w zasięgu, bo do Mikołowa i na Wałbrzych jechać nie byda. W tej trzeciej pani rejestratorka - hmm, chwilę... no na 14-go mamy pierwszy termin. 
- no cóż, niech mnie Pani wpisze. 
    Od razu pomyślałem, a planowałem, że w pn. siądę już na wóz, a tu kroii się dodatkowe wolne - wow.
   Spróbowałem zadzwonić jeszcze do drugiej przychodni i.... odebrali. Powiedziałem co i pani:
- przed chwilą pacjent zwolnił termin na jutro na 8:00 pasuje panu? No jasne, biorę. 
   Wcześniej 374 też mi mówił, że terminy odległe w związku z tym on jeździ na zleceniówce, a badania na przyjęcie ma jutro. Zadzwoniłem do poprzedniej przychodni, by zwolnić termin na 14-go.
   To w kwestii badań, natomiast do formularza zgłoszeniowego jest dołączona kartka, co trza przynieść (jakie papiery). No i okazało się, że jednego nie mam. Zadzwoniłem do 811 co z tym zrobić, bo pracuje w logistyce/spedycji to jest na bieżąco. Sumarycznie po kilku rozmowach, trochę wymóżdżeniu, zadzwoniłem do f-my, czy na pewno chcą ten papier, bo go nie mam, może jest w urzędzie - nie, nie potrzebujemy, jak jest to wbite w prawku, to jest ok. Ufff, było groźnie. 
   Wieczorem przylazł 979 i mu opowiadam szczęśliwy dzień, nadto wracając z f-my do st. mac. znalazłem na chodniku kabel do ładowania USC-C sprawny, na co 979 bym już zszedł i część tego szczęścia przekazał mu, bo u niego to tak radośnie nie wygląda.  

      Po badnięciu filmu "Ognisty Ptak", w proponowanych wyświetliło mi się SKAM. To serial. Skoro się wyświetliło to się samo włączyło (autostart), bo tradycyjnie robiłem coś na drugim ekranie. Serial młodzieżowy i już w pierwszym odcinku pojawił się watek branżowy, to przy nim pozostałem. Akcja dzieje się m.in. w szkole, ale główny bohater wygląda wiekowo na takiego co mógłby chodzić do szkoły. Inaczej nie robił wrażenia 23 latka grającego 16 latka. Scenariusz serialu (co sprawdziłem później) jest tak zrobiony, ze każdy sezon to opowieść o jednym bohaterze. Sezon 1-szy to laska, drugi też, a 3-ci to opowieść o Isacu Valtersenie, którego gra w/w aktor. Serial jest o tyle ciekawie zrobiony, że konwencja jest taka, że cały sezon (10 odcinków) dzieje się wokół jednego bohatera. W każdej scenie on występuje zmieniają się jedynie aktorzy wokół niego i otoczenie w którym w danej chwili przebywa. Jest to o tyle ciekawe, że nie ma innych wątków, jak ten jeden główny dot. bohatera. Nie ma pobocznych w stylu - stryjeczny wuj szwagra mego drugiego męża... i akcja przenosi się kajś zupełnie indziej, tylko Isac jest tym, wokół którego toczy się akcja. Jest w szkole, to akcja w szkole, jest na placu, to też, jest w mieszkaniu podobnie. Kiedyś stękałem, że przestałem oglądać jakiś prawie branżowy serial, jak zrobiło się już około 15 wątków i zacząłem się gubić. Tu normalny scenariusz. Jest bohater i życie wokół niego. Fakt że aktor młody eksploatowany na maxa, bo w każdej scenie jest, ale jak mu to poszło... Nawet u jego kolegów ze szkoły (w filmie) reżyserowi udało się wyzyskać mimikę twarzy w scenach z Isakiem, kiedy należało się dostosować do przepływającego info. 

  By nie było tak różowo, to jest jedna rzecz, która mnie denerwuje w tym serialu. To machanie, nie tyle kamerą, bo tak na to patrzałem, co pewnie obrazem w cyklu realizacji. Ciągle z nim tańczą, jakby to było w prawie każdej scenie wymagane. Po jakimś czasie już mi ciśnienie rosło, bo wszystko prawie ok, tylko ten jebany ruszający się nieustająco obraz. Na uj? Oczywiście są drobne wpadki, jak np. otwierają piwo, drugi aktor specyficznie kapslem ciepie na blat (tego nie widać, ale chodzi o dźwięk), przechylają butelki, a w środku 2//3 wody. Brakło im jej? Nie wiedzą ile powinna być napełniona pełna but. piwa, no i ten kolor. Mogli herbatę wlać skoro ujęcie robili aż z takiego bliska. Ale to takie szczegóły. 
  Kolejny dla mnie błąd. Skoro scenariusz dot. ludzi w wieku 16-18 lat, to warto by było poobserwować takie osoby, jak one się komunikują jak się spotkają. Obserwowałem to wielokrotnie u 254 i drugiego mikola. Jak się spotkali na busie, to przez godzinę była non stop napierdalanka słowna (nie, nie obrzucali sie mięsem, nie w tym znaczeniu) zresztą to chyba nawet kiedyś opisywałem, jak jeździli razem u mnie w kabinie. To nie było takie grzeczne jak na filmie, że jeden mówi, drugi, czy reszta grzecznie słucha. Oni, dopóki im się tematy nie wyczerpały, to ciężko było w ogóle się włączyć do rozmowy. Podobnie jak z nimi 2x jechałem do krk. To samo. Na całej trasie kilka razy udało mi się włączyć w ich rozmowę i to tyle. W serialu natomiast są chwilę, że aż się prosi o dodatkowy dialog, tym bardziej, że dziś nie nagrywamy tego na taśmę filmową, a na nośniki elektroniczne, to powtórek, ujęć można robić zyliony. Oczywiście zdarza się, jak to w serialu kręconym na szybko, że scenografia nie nadążą przy dogrywkach lub poprawkach. Np. główny bohater rozmawia z drugą osobą i ma dżokejkę na 11:00, a tu nagle są ujęcia z czapką na 12:00. No przeca se jej nie przekręca co chwilę, zresztą tego nie pokazują. I przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa, która jest pochodną realizacji filmu. W nim są praktycznie cały czas zbliżenia na głowy aktorów. Jest b. mało ujęć całych sylwetek aktorów. W związku z tym zauważyłem, ze u młodych Norwegów (samców) często są odstające kły. Niektórzy to nawet jak vampires wyglądają. To chyba genetyczne. Na zakończenie wywodu, jeszcze na plus muzyka. Ktoś się postarał i do niektórych ujęć dobrano odpowiednią muzykę. Nwm, czy to wynikało z pierwotnego scenariusza, czy w toku produkcji trochę nagięto scenariusz dla wstawienia odpowiednich kawałków muzycznych, ale wyszło dobrze. 
  Po obejrzeniu całego sezonu poszukałem info o głównym aktorze i ur. 24-05-1999, a gra bohatera w filmie ur. 21-06-1999. Film powstał w 2016 r. No i co? Da się? Da się! W trzecim sezonie filmu SKAM (wersja Norweska) gra właśnie Tarjei Sandvik Moe. Szukając jego natrafiłem też na odtwórczynie innych głównych ról i wszystkie 1999 rocznik.
  Dla tych co chcieli by obejrzeć tu katalog z odcinkami, z napisami dobrze zrobionymi (czytelnymi, białe litery, czarny cień) -> https://www.cda.pl/vannet/folder/5709112
 
   Na koniec nasz dział p.s. Nie da się go wyłączyć (niestety), przeto ciągle działa. Na badaniach było tylko dwu, a w zasadzie jeden młody kolo. Po pierwsze to ten Bruce Willis, bo czekam już po przejściach po innych gabinetach do lekarza i siedziałem na półpiętrze, bo korytarz zawalony ludźmi i lezie ten młody i się pyta, kto ostatni. Krzyknąłem, że ja i siadł se niedaleko mnie. Po jakimś czasie nasz dział p.s. się uaktywnił i zagadał doń. Rozmowa się potoczyła dość sprawnie, wymieniliśmy się info co robimy, jak w pracy itp. zarobki i takie tam. Przyjemnie się gadało, od razu wskoczyliśmy na jedną falę mimo znacznej różnicy wieku. W końcu musieliśmy się przesunąć bliżej gabinetu, a ponieważ tam tłoczniej to rozmowa zamarła. Wszedłem do gabinetu przed nim. Wychodząc mówię do niego powodzenia w pracy, on szerokiej drogi i w zasadzie wyciągał rękę do mnie na pożegnanie, ale jeszcze w gabinecie nasz zarząd analizował propozycję działu p.s. by wyciągnąć doń rękę i odrzucił ją, no bo przeca w ogóle go nie znamy, przeto jak mijaliśmy się na korytarzu, to jej, choć on już zaczął, nie wyciągnąłem. Jednym z powodów było nieprzygotowanie, bo w rękach papiery, plecak i kurtka. Później była walka zarządu z działem p.s. Ten drugi opóźniał wyjście z przychodni, by na kucharza poczekać, zarząd naciskał, że to bezdennie głupi pomysł i trza spadać stąd, do swoich bieżących zajęć. Walka jeszcze trwała dobre 10 jak nie 15 min, ale nie wiem czy dobrze, wygrał zarząd, przeto się z nim raczej już nie spotkam. 
    No i to są takie chwile, że ciągle się myśli następnie, a co jakby to się potoczyło inaczej. Może by padło za jakiś czas, ale coś by się działo. A sam kucharz mieścił się w widełkach wyglądowych, inaczej dział p.s. by się nie uaktywnił, nadto to zawód, kaj naszych jest dość sporo. No cóż... 
    Jeszcze donośnie badań, to jak badano mi wzrok i słuch, to już po tych badaniach piguła, choć młodsza, mówi - chciała bym mieć taki wzrok i słuch. 
    No cóż.... trza by dbać o się. 
    Zdjęcie. 

By nie było, że mamy walnięty tylko dział ps., to zarząd też czasem coś odwali. W zasadzie z mojej inicjatywy z 254 trochę żeśmy zmienili wersję oryginalną. Ktoś zauważy, co zrobiliśmy?

  No i to je ten aktor, który mając niespełna 17 lat, gra bohatera dokładnie w tym samym wieku.
   Korekta jak zwykle (ten wpis, mógłby już być zbędny, bo stali bywalcy wiedzą) pobieżna.
   Narka.

wtorek, 30 września 2025

Wtorek #2196

    Na cda, ale wersji darmowej, obejrzałem film "Ognisty ptak." (2021). Akcja filmu zaczyna się w 1973 roku w Estonii okupowanej przez ZSRR, jak podano na wstępie. Czasy dla branżowców w ogóle nieszczególne, więc ciężko cokolwiek zrobić, tym bardziej, ze akcja początkowo dzieje się w armi radzieckiej. Tą z jednej strony pokazano, trochę jak było, chodzi o kaprali, czy sierżantów nad szeregowymi, ale już korpus oficerski tak trochę wygładzono. W naszej armii się doiło, a co dopiero tam, co raczej zgrabnie ukryto. I właśnie tam zaczyna się romans oficera z szeregowym, co w tamych czasach było wyczynem. Film zaskoczył mnie, bo bardzo przyjemnie się go oglądało. Dobrze zrealizowany, ustabilizowana akcja, choć nic szybko się nie działo. To było też fajne, bowiem można było spokojnie oglądać, choć czasami robiło się gorąco, nie z powodu aktów na ekranie, ale scenariusza, który mimo średniego tempa potrafił spowodować niepewność co się stanie dalej. Dzieje głównych aktorów pokazano, jak wstępnie policzyłem, na przestrzeni jakiś 7 lat pokazując najważniejsze przełomy w ich życiu. Fabuła, na podstawie prawdziwych wydarzeń standardowa. Młodzieńcza miłość, która rozpoczyna się w wojsku mimo niesprzyjających warunków, przeciwności losu potrafiła przetrwać kilka lat. Ukrywanie się jednego z bohaterów za białym małżeństwem w tamtych czasach to nic nowego, ale tu pokazane jak to się odbywało i czemu. Ogólnie film ciekawy i do tego nie trza premium cda, by go obejrzeć, wiec polecam. Może recenzja była by bardziej dopracowana, gdybym nie oglądał go w 158 odcinkach. Średnio co 10 min odchodziłem od kompa, by później kontynuować oglądanie. 

   Mam takie zaległości w pisaniu, że masakra. Jeszcze nie opisany pobyt w zaj. w Ch-wie Bat., a w nd. byłem m.in. z 254 w zaj. autobusowej w Katowicach, gdzie kiedyś pracowałem, zresztą w tramwajowej w Batorym też kiedyś pracowałem. No to chronologicznie zaczynamy od tramwajowej. 254 jest zakochany, to też musialem przejąć na się móżdżenie odnośnie RJ i poruszania się pojazdami. Wymóżżyłem, że pojechaliśmy do Zawodzia, skąd ruszyła parada tramwai do zaj. Ch.Bat. Wybraliśmy 102-kę nr tab. 183 i nią jechaliśmy. W środku wóz, jakby dopiero co ściągnęli go z linii. W sumie dobrze, bo można się było przenieść faktycznie w czasie. Czasem te wozy muzealne są aż za bardzo dopieszczone, a ta 102-ka stan jak z przed lat. W zaj. w Batorym sporo otwarli, ale nie wszystko. W zakamarki kaj nie można było wchodzić i tak weszliśmy bowiem pamiętam zaj. z dawnych czasów, to przeszliśmy przez tereny ogólnie niedostępne, czyli m.in. przez bazę transportową. Pozwiedzaliśmy w zasadzie wszystko co było dostępne. 
   W ramach dodakowych atrakcji był pulpit z elektrowozu EU07 podpięty do symka kolejowego od Simraila. Kolejka była tak długa, że zrezygnowałem, za to po przejeździe uruchomiłem se starą maszynę na kompie. Oprócz wystawionego wszelakiego taboru, dla dzieci były zorganizowane jakieś dodatkowe atrakcje dla takich małych dzieci oprócz tego tradycyjnie jakaś salmonella. Szkoda, bo już od iluś lat zrezygnowali z możliwości prowadzenia tramwaju pod nadzorem instruktora. Musiałbym się spytać drugiego mikola czemu z tego zrezygnowali. Były zawody motorowych w jeżdżeniu tramwajem na torze, ale nie patrzeliśmy na to. Mnie zawsze bardziej interesuje jak ktoś bieżąco jeździ z gadami, a nie na jakimś festynie. Długo tam nie byliśmy, bowiem 254 jeszcze plany niedzielne, w tym jego laska w grafiku, więc po 14:00 wyszliśmy z terenu zajezdni. Pojechałem od razu na st. mac., bo roboty tu tradycyjnie f uj. Zresztą ona się tu nie kończy. 
   Ogólny odbiór przez 254 był na pewno inny, jak przeze mnie. Inaczej się na to patrzy, jak się tam pracowało i jeździło. Dla niego to nowe, np. możliwość siednięcia se na fotelu motorowego i poczucia się chwilę jak motorowy. Miałem tego pod dostatkiem. Ale pojechałem zobaczyć, co na przestrzeni lat się zmieniło. 

  Ach pismaki. Dziś dziennikarstwo jest strasznie mocno podpięte pod rządzących i w zasadzie przeczytać coś normalnego to jakiś wyczyn. Nikt nie chce się nikomu narazić, efektem czego dookoła mamy buble na które zbiorczo się składamy. Czytam w art. o tytule - "Lublin: Umiarkowana frekwencja w pociągach na lotnisko", że w części kursów - ..." zdarza się, że pociągi przywożą na lotnisko tylko pojedyncze osoby." co w art. potwierdza rozmówca i sama redakcja, która widać sprawdziła ile ich jeździ. No dobrze skoro poc. przewożą pojedyncze osoby i jest to nazywane umiarkowaną frekwencją, to kiedy występuje niska? Jak nie wiozą nikogo? Serio. Nie można napisać, że to już jest niska frekwencja i te pojedyncze osoby taniej i ekologiczniej było by przewieźć taksówką. Ale przeca to wielce ekologiczna komunikacja zbiorowa. tylko że zapomnieli napisać, że wozi się np. dwie osoby w poc. który waży 76 t. Rozumiecie..., napędzamy jednostkę która waży 76 ton i wieziemy dwie osoby. Kiedy ktoś to w końcu zacznie liczyć? Czy to już tak bydzie, że na stałe będziemy utrzymywać przerośniętą KM w imię pseudoekologi. 
   Inny art. Dziennik Bałtycki - "Afera na TRAKO. Minister ws. wagonów z Cegielskiego: "Nie zgodzimy się na nie"". Chodzi o to, że cegielski wyprodukował wagon na zlecenie PKP IC, który postawił na wystawie. Widziałem zdj. z tego wagonu już wcześniej i też go skrytykowałem w pewnych punktach. Czytamy w materiale - "Minister... oświadczył, że „nie ma zgody na wagony” wyprodukowane przez Fabrykę Pojazdów Szynowych Cegielski dla PKP Intercity." i dalej - "Przewoźnik podał, że w obecnej formie „nie spełniają one ich oczekiwań”." I dalej - "PKP Intercity, które zamówiło wagony z fabryce Cegielskiego... podało, że przewoźnik z uwagą przyjął opinie oraz krytyczne głosy na temat pierwszego wagonu." i jeszcze dalej - Oczekujemy, że H. Cegielski – Fabryka Pojazdów Szynowych podejmie działania, które pozwolą jak najszybciej wyeliminować wskazane niedociągnięcia i udoskonalić projekt (...) - oświadczył przewoźnik."
   Natomiast producent - Wskazano... że „naturalne różnice w zakresie wyposażenia i materiałów wynikają zarówno z wymagań kontraktowych, jak i odmiennych standardów przewidzianych dla poszczególnych klas”.
  Podkreślono, że zastosowane rozwiązania oraz materiały zostały dobrane zgodnie z obowiązującymi normami, w uzgodnieniu z PKP Intercity, które aktywnie uczestniczyło w procesie konfiguracji pojazdu."

  I teraz z tego dziennikarskiego bełkotu wynika, że to cegielski zawalił, że takie coś wyprodukował, a rzeczony wagon jest prototypem, który postawiono, by wsłuchać się w głos ludu pracującego miast i stolicy. Serio, takie coś dziś się pisze? Dla kogo oni te bzdury piszą? Ktoś jeszcze myśli, że wywala się dziś w błoto kasę na poziomie ok. 14 mln. zł (tyle kosztuje nowy wagon). Rozumiecie, oni chcą wcisnąć kit, że ot tak sobie, jako wersja poglądowa, wyprodukowaliśmy za jedyne 14 mln zł wagon, po to by zebrać opinie na jego temat. Wagony kolejowe jeżdżą od dekad i opinie na ich temat są powszechnie znane, nadto do znalezienia na internecie bez większych problemów. Ogólnie wiadomo, że nawet wielkość liter w projektach jest uzgodniona, a co dopiero ścianki przedziałów itp. wyposażenie wagonu o kolorystyce nie wspomnę. Gdzieś tam pokazano jeszcze wizualizacje, by zwalić jeszcze bardziej winę na cegielskiego. A wystarczy zadać proste pytanie - na podstawie jakiego projektu robiliście wagon? Własnego czy PKP IC? I już wiemy, kto spierdolił, ale wnioskuję z art. że obrobiono dupę cegielskiemu, za to cudownie ochroniono PKP IC, które co chwile ma jakieś większe lub mniejsze wpadki, o których dziwnym trafem się w ogóle nie pisze, mówi. 
   Np. zwiększenie przedziałów do 11 w wagonie, a następnie stękanie internautów na ciasnotę. To teraz drobna dygresja. 
   Otóż stare wagony miały 11 przedziałów i w każdym po 8 miejsc siedzących. Daje to 88 gadów siedzących w wagonie. Teraz wiemy, ze IC wymyśliło se miejscówki, by gady w poc. sezonowych nie właziły se na gowę i by nie było filmów na yt, w stylu TLK - Twój Letni Koszmar z ujmującą muzyką. Nadto, by jeszcze bardziej zwiększyć wygodę zmniejszono ilość przedziałów w wagonach do 10-ciu, równolegle zmniejszając, bo mamy co raz wiyncyj grubasów, ilość miejsc w przedziałach do 6-ciu. Czyli po odchudzeniu jeden wagon new vs. old biere o 28 gadów mniej. To sporo. Teraz o czym pewnie nie wiecie, ale kiedyś już pisałem, za dostęp do torów się płaci, jak za przejazd autostradą. Otóż PLK-a ma taryfikatory na poc. w tonach. Przy np. wejściu do następnego widełka, płaci się odpowiednio wiyncyj, bo poc. cięższy to wiyncyj zużywa torowiska. No i teraz jak się to odbywa. Średnio wagon pasażerski przyjmuje się jako 25 ton. Mamy skład 4 wagonów kl.2. Kiedyś on zabrał 88 gadów. Dziś, by tyle wsadzić do wagonów kl. 2 trza ich 6, czyli ciągniemy dodatkowe 50 ton, a to może nas wsadzić do następnej grupy i wtedy płacimy wiyncyj (PLK), a jest to o tyle więcej, że z biletów tego nie wyciągną. To też pewnie ktoś tam policzył i chcą wrócić do 11 przedziałów, by zmniejszyć masę składów pociągów. Ja ich częściowo rozumieć, ale trza było pozostać od razu przy 11 przedziałach z 6 osobami wewnątrz. Tak gady się rozbestwiły i tera chcą już przy tym pozostać, płacąc 5 zyla za podróż z G. Śl. nad morze. 
  Ok, tyle bo się rozpisałem, a ostatni dzień wolności. Jutro pierwszy dzień do new pracy. 
  Zdjęcie. 
O nim będzie (raczej powinno być) w następnej notce, jak się ze wszystkim wyrobię. Jak nie, to kiedyś tam o nim napiszę. 
   Notka tradycyjnie miała wyjść wczoraj, ale lok manewrowy zdechł i nie zestawił jej z toru bocznego w całość, na którym już ileś stały pojedyncze części. 
   Korekta na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet niższym. 
   Narka.

sobota, 27 września 2025

Sobota #2195

  Chyba już za stary jestem na spanie po za st. mac.... Nie, nie jest tak źle, ale... No właśnie. St. zwrotna u 811. Rano jej powiedziałem, że tu jest jak w starym hotelu. Podłogi skrzypią, zawiasy drzwi skrzypia, klamki skrzypią, łóżko na którym spałem (jego pierwsza połowa) też skrzypiało (przeniosłem się na drugą połowę). W nocy czasem leze się wylać, a tam chaziel na dolnym piętrze przeto trza przejść cały korytarz na piętrze zejśc po schodach, tam przejść jeszcze kawałek, by dostać się doń. Wyłaziłem z pokoju i pomyślałem - skoro podłoga skrzypi, a ludzie głównie chodzą w środku, to postawie nogę na korytarzu przy ścianie. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Przenosząc ciężar ciała na prawą nogę przy ścianie nagle odbyły się dwa głośne trzaski, a ja szybko prawie wypowiedziałem - qrwa mać! Teraz do uja, wszyscy się przebudzają, a jeszcze cały korytarz przede mną do przejścia i to skrzypiący. Resztę korytarza przeszedłem jak baletnica na przedniej części stóp, by nie stawiać całej i zmniejszyć efekty dźwiękowe. 
   Polazłem. W chaźlu byłem już wcześniej, ale zawory wodne, co pokazała mi 811, pytając się co z tym zrobić, bo jej chłop to dwie lewe ręce do takich rzeczy, też działały wadliwie i czasem dostawały, w wyniku luzów, albo drgań, albo trzaskały przy zamykaniu (odcinaniu wody). W chaźlu jak się spłukiwało pisuar, to otwierał się zawór w umywalce i jednocześnie woda leciała w pisuarze i umywalce, nim pisuar się zamknął i ciśnienie nie spowodowało również zamknięcia zaworu w umywalce, przeto jak byłem w nocy, to powiedziałem rano 811, że nie odkręcałem wody, nie spłukiwałem, a wylałem się do muszli, w której i tak zawór przepuszczał wodę, wiec stw. - do rana się samo wypłucze. Po tych konstatacjach polazłem w drogę powrotną na górę z doznaniami dźwiękowymi podłogi i drzwi.
   Ponieważ ja nie z klubu morsów, ale zdecydowana większość tak, to marzłem w łóżku, bowiem byłem przykryty jakąś (taką dostałem) narzutą prawie letnią. Qrwa, same problemy. Zastanawiałem się czy nie szukać czegoś na przykrycie, ale noc, więc se darowałem. Jakoś przeżyję. 
   Reasumując spałem jakieś 4,5 h. Jeszcze w łóżku myślałem - przeżyję, odeśpię na st. mac. 

   Za chwilę kom. miejska będzie dla mnie już historią, tzn. za chwilę, bo przyćmi ją new praca. Wiadomo, mózg nadpisuje, jak w rejestratorach obrazu i później będzie ciężko, to postaram się jeszcze odgrzebać z pamięci jakieś sceny z życia w k.m. 
   Otóż ostatnio 254 mi mówił, że jechał moim byłym wozem i drzwi - 1,2,3, chodziły idealnie, 4 chodziły jak chciały. Teraz za regulację drzwi w wozie odp. był 254. Młodzi, zawsze chcą coś robić, by jeszcze do tego efekt ich pracy był widoczny, przeto pokazałem mu co i jak, nadto dostał klucz kwadrat (na stałe dla siebie) do otwierania skrzyń nad drzwiami, gdzie jest mechanizm zamykająco-otwierający i mógł już regulować drzwi. Jemu się to podobało, bo dążył do perfekcji, to też czasem w jednym wozie przeregulowywał drzwi kilka razy, by działały idealnie. Tzn. szybko się otwierały i zamykały, ale bez trzaskania. Wiadomo w moim wozie czasu miał najwięcej, to też zrobił tak, że nawet po czasie był zadowolony. Teraz czemu 4-te działały jak chciały. Po pierwsze, w żadnym przegubie 4-ych nie używałem. W czasie mojej obsługi nie były w ogóle używane i przez 8-10 h nie otwarły się, ani nie zamknęły ani razu. 
   Przy tych usprawnieniach nadal w moim wozie jest wyłączony pierwszy głośnik za kabiną, kiedyś to na Halembie robiliśmy, oraz pierwsza lampa oświetlająca przestrzeń pasażerską za kabiną również. Rozłączyłem to by lepiej się pracowało. Gadaczki słyszeć nie muszę, odbić w przedniej szybie też nie muszę mieć. Widzę na razie nikt tego nie podłączył ponownie. 
    W innych wozach młody też regulował drzwi, ale to z własnej inicjatywy, czego mu zresztą nie zabraniałem. Nabierał wprawy w regulacjach, bo różne wozy, różne marki to i z drzwiami różnie było. 

   Jak wyżej, z 254 mamy kontakt i ostatnio mi mówi, że w interku jest branżowiec w 5 kl. i ostatnio ten stwierdził, że 254 mu się podoba, nadto ma fajną dupę. Fakt, 254 ma kilka takich opiętych spodni, w których jego dupa wygląda fajnie, zresztą sam mu to kiedyś powiedziałem, że jak się chce podobać laskom, to lepiej, by nosił właśnie takie spodnie. Stety/niestety to działa też w drugą stronę na branżowców. 
   No ok. Nie bydzie dziś zdj., bo jakoś nie mam czasu, mocy przerobowych itp. Trudno, to nie pierwsza notka bez zdj. Nadrobimy kiedyś. 
   Korekta jak zwykle słaba. 
   Narka.

środa, 24 września 2025

Środa #2194

    Fajne czasy nastały. Szukanie (właściwie to ona szuka nas) pracy jest dziś mega przyjemne. Przychodzi się na rozmowę, pełna kulturka, wolne wozy stoją, praca blisko, w stosunku do poprzedniej czas dotarcia -1 min. Jest bliżej o ok. 250 m. Warunki płacowe lepsze jak w poprzedniej, dają 6,300 na rękę, a zapowiadana je podwyżka. I na uj się użerać z gadami w tej kom. miejskiej?

   Dziś wyjazd do 811, to też notkę muszę spłodzić na szybko wiec tematy będą trochę losowe i na szybko, bo brak czasu na jakieś rozciąganie. Tym bardziej, że nocleg na st. zwrotnej. St. mac. będzie pod nadzorem 979. Drużyna trakcyjna już powiadomiona o nieobecności. 
   Zdjęcia.

  Wiem, wiem, wyciepnie algorytm kutasy.
  To jest jedna z nielicznych par na necie streamująca, która żywi do się jakieś uczucie. Tzn. większe ma ten blondyn do czarnego, ale to w związkach naturalne.

To ruski, ale bytujące w Pradze, przynajmniej ten blondyn ma taki opis na swoim kanale. Przy okazji nich przypomniała mi się jedna historia. Otóż dawno, dawno temu, jak porniole jeszcze były na kasetach VHS zwożonych z za granicy, to sporo było filmów Cadinot'a. To był francuski reżyser filmów pełnometrażowych porno. Tak, kiedyś się robiło filmy pełnometrażowe. On był w tym dobry, bo jego produkcje miały i treść, jakąś prostą fabułę, ale ona jednak była i sceny porno. Pamiętam jeden film, to chyba był - "Czarujący kuzyni" 1983. W każdym razie chodzi mi o jedną ze scen w filmie. Jakieś 2/3 filmu, w czymś a'la palmiarnia, duże oszklone pomieszczenie na dość wysoko położonej skale miała odbyć się scena seksualna. Ona się odbyła, ale patrząc na nią miałem takie - wow. Nie pod kątem tego co robili przed kamerą (chodzi o pozycje), ale jak to robili. Biło od nich uczucie względem siebie i to w tej scenie było rewelacyjne. Dla mnie ta scena wzniosła film na wyżyny. 
 
   U tych powyżej trochę to widać, tzn. blondyn pała uczuciem do czarnego, ale czarny jakoś tak, jakby tylko przed kamerą silił się na odzwajemnienie. Natomiast w scenie Cadinota, to uczucie biło od obu aktorów. Tą scenę później ileś razy przewijałem, bo warto było na taką patrzeć i, jak pisałem wyżej, nie chodziło mi o figury, tylko właśnie to uczucie emanujące od obu aktorów. Kilka lat później w branżowych gazetkach które wychodziły przeczytałem wywiad z Cadinotem, który m.in. opisywał powstanie tej sceny. Otóż, w scenariuszu tylko jeden z tych dwu aktorów miał ją odegrać, ale z innym aktorem. W trakcie realizacji filmu aktorzy, którzy finalnie ją odegrali, poszli do niego, czy nie mogli by tej sceny odegrać razem. Oni się w sobie zakochali na planie filmowym i dlatego chcieli być w niej razem. Tzn. głównie ten jeden nie chciał kogoś innego, tylko swojego wybranka. To zakochanie na planie filmowym się zdarza, choćby Leonardo Di Caprio i Kate Winslet w Titanicu. W każdym razie Cadinot im pozwolił tą scenę odegrać razem i to był strzał w 10-kę. To jest ta elastyczność reżysera, który dla dobra filmu jest w stanie zmienić scenariusz, by film dobrze wypadł. A często to opisuję, że czasami wypadało by trochę na castingu bardziej popracować, by efekt końcowy był lepszy, a nie iść na łatwiznę. 
  Fajnie, że czarny ćwiczy, ale musiałby iść na szkolenie do 825, by se w przyszłości krzywdy nie zrobić, jeżeli już se jej nie zrobił o czym nie je świadomy.
  Na razie widzę jest jak u każdego młodego. Im wiyncyj tym lypiej. 
  No to tak nie działa, o czym po latach wie 825, ale... Jak pisałem w poprzedniej notce, te zwichrowane info krążące po światku jest nie do wyeliminowania. W to błędne koło wpadają kolejne pokolenia i po co? No ale cóż..., wiemy wiedza nie je promowana. 
    Narka.

piątek, 19 września 2025

Piątek #2192

    Remont ścianki na szczęście dobiega ku końcowi. Ślimaczy się, bo procedury budowlane. Co się zrobi, to musi dzień odstać by na drugi można było robić dalej. Np. kątowniki na styropian, a po nich dopiero doba, by zrobić dalej. Z przyczyn techniczno-ruchowych kątowniki były nakładane sukcesywnie przez 3 dni, to też siatka również w partiach nakładana na klej 3 dni. Wpierw miałem od 897 pożyczoną maszynę do cięcia drutem oporowym styropian. Jednak po 2 dniach musiałem ją oddać, a zostały mi docinki. Ponieważ drut oporowy kupiłem już w ub. roku, to wreszcie mnie nacisnęło i zrobiłem własną. Taką mega prowizoryczną, ale tnie precyzyjnie. Nacisło mnie, bo zrobiłem dwa cięcia nożem. Po tym, miałem pełno styropianu. Pomyślałem pozamiatam i z gowy. Jednak w czasie zamiatania okazało się, że styrol się elektryzuje szybko i nawet jak udało się go na szufelkę wrazić, to naelektryzowany do woreczka już nie chciał wpadać. Wqrwiałem się przy tym, to też na następny dzień decyzja - robimy własną ucinarkę.
   Podobnie z malowaniem ramy okna. Doba, a w następnej drugie i w kolejnej trzecie malowanie. Do tego jeszcze pogoda poprzednimi dniami deszczowa, to też każdorazowo trza było zabezpieczać przed opadami. Na szczęście na zamknięcie ścianki pogoda się zrobiła, to też w zasadzie jeszcze kilka drobiazgów i można zimować. 
   Jutro 254 wyciąga mnie na ->


  Powrócę po latach do dawnego zakładu pracy, choć on dziś nieczynny dla obsługi tramwajów, tam niby remonty robią. Nwm, ile młody chce tam być. Może jeszcze coś przy ściance zrobię, a jak nie to inne rzeczy nadal czekają w kolejce. Podejrzewam, że ze ścianką, mimo iż to rozwiązanie prowizoryczne, może być tak, że funkcjonować będzie przez najbliższe lata. By ją wymienić, to musiałbym to zrobić jak na grupie B. Tzn. wywalić tą i w jej miejsce postawić nową, więc musiałby być środek lata, by to zrobić, a jak wiemy urlopy w środku lata..., to już prędzej L4. Mało tego, te dwa tyg. roboty przy ściance teraz poszły by w pizdu.
   979 chciał kupić z żoną mieszkanie, ale zainteresowanie, oglądanie mieszkań i w końcu wybranie tego, na który sie zdecydowali (byłem na bieżąco co ogladają i biorę pod uwagę) zweryfikowały w końcu starania o kredyt. Okazało sie, że w wysokości jakiej chceli nie dostaną go, a zasadniczo to o jakieś 140 tysi mniej. No więc kupno new mieszkania poszło w pizdu. 
   Tyle, bo jeszcze chcę badnąć jakiś film na cda, branżowy, bo jeszcze mi kilka zostało, jakieś zaległe recenzje wkrótce powinny się ukazać. 
    Dziś zamiast mięśniaka, plakat z imprezy. 
    Narka.

piątek, 12 września 2025

Piątek #2190

    Ok. dawno nie było w tym kolorze to bydzie. Ścianka, w sensie ta w kuchni mnie dobija. Codziennie jestem wieczorem wyjebany, jak qń po westernie. Jak się chce zrobić wszystko w/g prawideł budowlanych, to czasu jest zawsze za mało. Nawet 895 mi mówił, że oni się tak nie pierdolą na budowlance jak je w opisach materiałów, które stosują. Fajnie, ale kto się z tym później buja... Ci co to kupują... No raczej. A ponieważ to ja mam się z tym bujać, to przeciągam, a raczej robię jak powinno się robić i przeto, jak przy ściance na grupie A, trwało to 2 m-ce, to reanimacja ścianki w kuchni trwa już 5 dni, ale...., no właśnie, procedury budowlane. 
   Był na st. mac. 979. Nic nowego, jest tu dziennie, ale dziś rozmowa nt. np. mebelków. My mamy takie coś jak Albena, z lat 70-ych, a on, że to już się nie nadaje. Nawijam mu, że te new mebelki projektują ludzie, by inni ludzie nie gromadzili rzeczy, produktów. On, ze wie, ale taki trend. Ja do niego, ale zdajesz sobie sprawę, żę ten new trend wysysa kasę, bo nie ma kaj gromadzić... No tak, ale trudno.... 
   I mnie się tak wydaje, ale co znaczy trudno... To znaczy, że ktoś na górze coś promuje, po to, by reszta tłuszczy tą kasę nieustająco wydawałą, by im się żyło lepiej. I ta tłuszcza tak robi, jak na górze to se wymyślili... No serio to tak się dzieje? Chyba jestem odklejony od rzeczywistości. 

   Na fali odklejenia, ponieważ łyknąłem, to chciałem wejść na forum branżowe i tam "namieszać". Ale jak już to chciałem zrobić, to nasz zarząd się ciepnął i stw. iż po co? Skoro nas tam w zasadzie nie lubią, to na uj się wysilać. Co ma to komu dać? Nam... , no qrwa nie wiem, spisuję bieżąco swoje przemyślenia tu. Im..., tylko podniosę im ciśnienie i tyle, i jeszcze będą nas hejtować. No i po co nam to do uja?  I to, chyba, tyle z tego forum, bo skoro nasz zarząd nie widzi potrzeby tam bytowania to.... 

   W przyszlym tyg. chcę jechać do 811. Nie byłem u niej wieki, a remonty na st. mac. tą wizytę odkładają. Może wreszcie jak ściankę skończę, to mimo zalegających porządków na st. mac. się wybiorę. 

   Dziecko od sąsiadów, ten 18 latek, którego tu kiedyś opisywałem, nadal funkcjonuje, ale jakie to jest funkcjonowanie. Trochę mu współczuję, co mówię innym. Nie pamiętam, by on od 2, jak nie 3-ch lat był kajś na wakacjach. Jego starzy to też nie tacy, co by kajś jeździli, wiync on sam z siebie też  nie jeździ. Siedzi przy kompie w wakacje, oprócz tego treningi w piłkę, ale co będzie dalej.... No wioskowa drama, którą opisywałem w poprzedniej notce. 
    A my się cieszymy, bo właśnie piszemy notkę i przygrywa nam muza od spotifaja, od 254. To trza się ustawić w życiu, by mieć te media od mięśniaków za freekulca. W zasadzie to wiyncyj nie potrzebujemy, bo tego nie strawimy. Już i tak ostatnio siedzę na cda i opisy tego pojawiają się tu, a muzycznie korzystamy ze spotifaja. 
   Pisałem w jakiejś poprzedniej notce, że - nie, Ci z filmu Lato 85 to nie Ci, to poniżej będzie ten. Ale by nie było to do filmu - Lato '85 wrócę jeszcze i to niebawem. 
  Zdjęcie (screen).
  No i to je ten..., ten mieszczący się w widełkach w 100%. Ale by nie było mamy wiyncyj tych screenów, więc one się tu pojawią wkrótce. 
   Można by rzec notka taka po za innymi, wyjątkowo wydostająca się ze st. mac. mimo innych zalegających na torach bocznych. 
   Dobra, bo mi się tu kolory ujęły, ale na początku są te co mają być. 
   Wypycham to, bo jak nie tera, to kiedy?
   Narka. 

czwartek, 11 września 2025

Czwartek #2189

    Wdupiłem się na koniec wakacji/lata w remont ścianki zewnętrznej w kuchni. Podobnie jak inne ścianki na grupie A, B (te zostały postawione na nowo), C, D. jest ona do postawienia na nowo. Ponieważ w tym roku już się to nie wydarzy, to w ramach doświadczeń, wiedzy, jest ona na razie prowizorycznie uszczelniania, poprawiana i będzie zamknięta w ciągu kilku dni. Mankamentem jest, że padam przy tym na ryj, a mało tego, jak to przy remoncie, zrobił się w krótkim czasie burdel na stacji, którego nie ma kiedy posprzątać, wobec pilniejszych spraw związanych ze ścianką. Nadto nie robię innych rzeczy czekających nadal na zrobienie. Jakiś ogólny dramat, z którego, tradycyjnie, nie wiem kiedy wyjdę. Na szczęście pożyczyłem od 895 maszynę (to chyba zbyt duża nazwa) do cięcia styropianu drutem oporowym, którą sam chciałem zrobić. Na to wszystko się nakłada niestety wiek. Nie mam już 23 lat, wiec robi się wolniej, dokładniej, a energia, niestety się szybciej kończy. 
   Nie było już trochę o 254. Jak nam to ostatnio napisał - jest zajebiście. Tzn. jest zakochany. I bardzo dobrze. Co pisałem w jakiejś poprzedniej notce, trza przeżyć tą miłość nastoletnią, podobnie jak w filmie - Lato 85, Letnia burza i innych tego typu. To też totalnie mu nie przeszkadzam, nie angażuję sobą niech ma ten czas dla się i laski. 
  Oprócz tego miałem jakąś nieodpartą ochotę zobaczyć ponownie film - Lato 85. Może dlatego, że oglądałem wersję z napisami, a one trochę angażują, a być może chciałem po prostu zobaczyć drugi raz opowieść o nastoletniej miłości, której mnie nie było dane przeżyć. Dlatego b. dobrze, że taką ma teraz 254. To są te chwile, które, mimo przebudowy mózgu w tym wieku, do ok. 25 roku życia, pamięta się doskonale. Przynajmniej ja pamiętam (reszta się pewnie nie przyznaje). I jeszcze raz rozwieję niektóre domysły, że obejrzałem to ponownie, bowiem podniecałem się wyglądem aktorów. Otóż - nie. Ten co grał 18,1, Davida, mając 23 jest ładny, ale nie jest w moim typie, więc - nie, nie z jego powodu oglądałem to ponownie. Aleksis, który na planie filmowym ma 20 lat, a gra 16 latka, mieści się w widełkach wyglądowych, ale ociera się o kraj tych widełek, więc - nie, nie z jego powodu oglądam ponownie ten film. On jest ładny z twarzy, ale z tą resztą jest tak sobie. Nie by odstraszał, ale to nie ten wygląd na widok, którego się mdleje, jak Brat Pit. Ale by nie było, mam taki, wkrótce się pojawi w screenach. 
   Głównie chodzi mi w filmie o przekaz tego uczucia nastoletniego, jak to zostało ciekawie, czy poprawnie ujęte w tym filmie i tyle. 
   Przy okazji filmu Lato 85 (wiem męczę ten film strasznie). Być może to już pisałem u się, ale jeżeli tak, to ponownie zastanawiam się na kwestią ładności mięśniaków. Na ile ładność danej jednostki przynosi jej w życiu jakieś profity? Główni aktorzy w filmie Lato 85 byli ładni. Choć tu jest pewne ułatwienie, bo z ich ładności i inni czerpią profity, to Ci inni starają się by tym ładnym się wiodło, bo wtedy im też skapnie. Ale np. taka wioska. Przeca, co pisałem tu wielokrotnie, ładnych mięśniaków-skurwieli było pod dostatkiem. Ilu z nich, dziś po latach ma z tego tytułu lepsze życie. To polecimy, bo czegoś takiego tu nie było. 
971 - nie żyje, ale czy miał z tego tytułu, że zajebiście wyglądał lepsze życie? Śmiem twierdzić iż - nie, szczególnie wśród ok. 40 kotów.
972 - no nie czarujmy się, ma życie zjebane wprost proporcjonalnie do swojego wyglądu,
973 - podobnie, choć widziałem go w ub. tyg. Wygląda tak, że nawet na klatce schodowej jego bloku bym się nim zajął. 
974 - nie, on nie jest z tych zajebystych mięśniaków.
975 - no qrwa taki przejebany mięśniak, a życie... potoczyło mu się standardowo, wioskowo. Ostatnio 374 mi powiedział, że ma go na fb i tam je, iż je w separacji, a ma dwójkę dzieci. Szkoda mi go.
977 - nie mam kontaktu, choć pisałem kiedyś, że chyba go widziałem w Gliwicach. Od biedy mógłbym z nim kontakt nawiązać, bo dane posiadam, ale czy warto?
979 - hmm... I co tu qrwa napisać. Nic nie napiszę, w jednym zdaniu się tego nie da, a przeca jest dziennie na stacji, a wzmianki się też pojawiają. 
171 - na pewno jego zdj. kajś są. Wyglądał zajebiście, natomiast miał/ma niedorozwój umysłowy. Nie taki z powodu jakiegoś urazu, ale z powodu wychowywania lub hodowania w takich, a nie innych warunkach. Dziś też można debila wyhodować vide 303.
172 - to samo. Jego życie jest tu dość sporo opisane, a jakieś zmiany ostatnio? No tak. Zaskakuje po raz nie wiem już który swoim wyglądem innych, bo się rozbudował, natomiast życie plynie jak poprzednio. Tzn. są laski, jest takie wow, później to schodzi do zera, rozchodzi się z nimi i mówi - to już była ostatnia, po czym pojawia się znowu nowa i tak dalej w kółko. Reasumując nadal dobrze wygląda, ale co z tego....
174 - niestety nie żyje. Taki mięśniak-skurwiel, który przewinął sie w iluś notkach, bo do dziś jest taką nieodwróconą kartą. 
181 - nwm co robi, ale ostatnie info, to standard wioskowy.
899 - j/w standar wioskowy. Laska, nawet nie wiem, czy żona, dwójka dzieci, po rozejściu się, ona mu ograniczała widzenia małych skurwieli i... nadal zajebiście wygląda, co ostatnio jakieś 3 tyg. temu widziałem jak go spotkałem. 
371 - już nie wygląda jak kiedyś, problem alko, jak u 972 jest potężny, jak nie większy, więc analogicznie wygląda do problemu.
571 - to jest człek zagadka, ale jak go widziałem jakieś 1,5 r. temu, to nadal bym go przeleciał. Zachował, jako jeden z nielicznych jak 973 swój dawny wygląd, trochę bardziej może umięśniony, ale robił na mnie wrażenie. Z tego co mówił, jak go wtedy spotkałem, to jest z jakąś laską i nie mam więcej info. Musiałbym popytać we wiosce.
976 - jeden z pierwszych mięśniaków którym się zainteresowałęm. Jeszcze z 10 lat wcześniej wyglądał nawet ponętnie, ale dziś nie mam z nim kontaktu. Natomiast ile razy zbiorniki opróżniałem z jego wirtualnym udziałem... no sporo tego było, bo i też jak się pojawiał na stacji to kontakt cielesny też był spory. W jakiś starych notkach jego zdj. są, bo pamiętam, że umieszczałem.
224 - ostatnie widzenie to na kopalni, co opisałem tu w blogu. Nadal, jak zapamiętałem ładnie wyglądał. Wyprowadził się na wioskę (wiem jaką) z dala od wioskowych mięśniaków-skurwieli, bo chyba go za coś tam poszukiwali. I tyle. 
272 - co tu napisać... Tyle już było napisane. Typowy przykład osoby z branży, która miała swoje 5 min, nie zadbała o zabezpieczenie na przyszłość i dziś jest jak jest.
222 - Szkoda mi go. Taki ładny, ale to tak jest. Nie ma kto nim pokierować, to sam poszedł na zaprzepaszczenie. Marnie w tym roku w lecie wyglądał, co opisywałem w jakiejś notce, a jego zdj. z czasów świetności są w starych notkach. Na jego przykładzie podobnie. Ileż razy zbiorniki były opróżnione przy jego wirtualnym udziale. No i jeszcze ta jego mega gładka skóra. To jest/było mega.
  230 - (na koniec najlepsze). To chyba jedyny, któremu w/g mnie się jakoś udało, choć nie wiem jak to wygląda od środka. Wiecie, tych pytań trudnych się czasem nie zadaje. Jakoś dwie dekady temu nie miałem z tym problemu, dziś jest inaczej (poprawność polityczna). Ale też nwm, czy jakbym zadał takie pytanie, to czy nie było by dalej - jest ok. W każdym razie on... ocierał się o górną półkę (wyglądową), jego zdj. z jakiś tam sesji na st. mac. są, ale niewiele z tego wynikło. Dostał ofertę od jakiejś agencji z Gdańska, czy Gdyni, ale nie pamiętam, musiałbym podpytać jak się to zakończyło. A teraz prowadzi normalne życie na jakimś poziomie, nie, nie takim niskim jak reszta mięśniaków-głuptaków.
  No i to w zasadzie krótkie podsumowanie na przestrzeni dość sporego czasu, mięśniaków-skurwieli z wioski. Czy z powodu ich ładności któremuś jest szczególnie lepiej? Któryś się z tego powodu wybił? No 272, ale jak się wybił, tak upadł. Reszta prowadzi miałkie życie, w zasadzie niczym nie różniące się od innych, a czasami nawet gorsze niż u tych tzw. morświnów, kloców itp. Z drugiej strony czego bym się miał spodziewać. Przeca to tak od dekad się kręci i w zasadzie nic się nie zmienia, oprócz otoczenia i technologii. 
   Zdjęcia.
Tak wyglądała ścianka zewnętrzna, po ściepnięciu okładziny.

Niestety musiałem to odreanimować, więc tam gdzie wata szklana miała braki jest w całości wrażony styropian, nowa szpyrplata, a na to idzie styrol i poleci tynk.
   Narka.

wtorek, 9 września 2025

Wtorek #2188

   Używam ostatnio darmowej wersji claude. W zasadzie to tego info nie ma w innych miejscach, to napiszę to u się, bym też pamiętał na później. Otóż w darmowej wersji są ograniczenia. Standardowo w okienku 5h można napisać do niego 40 wiadomości średnich, 45 krótkich, 30 długich. Później, po wyczerpaniu limitu, np. o 15:00 , trza czekać do 20:00 na nowy limit. Jednorazowa konwersacja, taka na ileś tam dni, może zawierać (tu cytat, tak mi napisał). "Nie znam dokładnego limitu, ale prawdopodobnie to około 150,000-200,000 tokenów (słów/znaków)." No więc uczę się korzystać z tego w miarę optymalnie. Można napisać mu, by odpowiedzi skracał, wtedy bez jakiś opowieści, w jednej rozmowie można będzie zawrzeć więcej treści. Z drugiej strony dobrze wiedzieć, że to co jakiś czas się kasuje. 
    Korzystam z niego przy okazji jakiś innych zajęć na kompie, ale stricto wolnego czasu na st. mac. niestety nie ma wiele, ale jakoś daję radę. 

   Korzystam z cda, dalej, bo teoretycznie jeszcze jakiś czas jest, ale sprężam się, bo nwm. co będę robił np. za 2 tyg. Obejrzałem więc kolejny branżowy film - Hawaii (2013). Oczywiście niskobudżetówka, do tego, niestety, bez treści. Po obejrzeniu kolejnej, doszedłem ponownie do wniosku, ze przeciągające się sceny mają być wypełniaczem czasu antenowego na brak treści. (dalszy tekst, w zasadzie pisany w czasie oglądania filmu, by było wiadomo skąd nagle się pojawiły akapity)
    Rozumiecie, scena, która w filmie Lato 85 trwała 10 sek jak nie 5, tu trwała 3 min. Tzn. jeden z bohaterów, chce dać drugiemu ciuchy i to trwa 3 min, jakby nie mogło 10 sek i pyk następny wątek w filmie, ale go qrwa nie ma, to trza to rozciągnąć. Z aktorów w scenariuszu robi się debili, a można było jak w serialu "Absolutni debiutanci" spytać się aktora - jak Ty byś to zagrał? I już. A nie robić z niego debila, kiedy 90% ludzi naturalnie by się tak nie zachowało. I by nie było to zmierzyłem czas na jednej scenie, w zasadzie niewiele wnoszącej do treści filmu, ścielenia łóżka. Otóż ta scena trwała 70 sek. W 1,5 h filmie ścielenie łóżka trwa tyle. No jakieś jaja. Później (uwaga, uwaga) siedzą na tym łóżku przez 15 sek i nic, nawet się do siebie nie odzywają. I Wy się później dziwicie, że strzałkuję... Jakie znaczenie dla treści filmu ma 70 sek ścielenie łóżka? To jeden z przykładów, a takich jest sporo. 
   Serio, jakbym się do mięśniaków wioskowych dobierał jak w tym filmie, to pewnie teraz byłbym w połowie (dopiero). A to real, a co dopiero film 1,5 h, w którym to powinno być jak pigułce. Inaczej, czy scenarzysta coś takiego przeżył? Albo czy on chciałby coś takiego przeżyć w takim tempie? 
   Myślałem od dawna, by napisać opowiadanie, takie jak ja to widzę. Nie a'la scenariusz, bo te widziałem, inaczej się pisze, ale opowiadanie. Jest tylko jeden problem. Takie opowiadanie, to jak uzewnętrznienie się. Tzn. jakbym napisał, że Kleofas robi remont w mieszkaniu i biere Spirydiona do pomocy, którego zobaczył kajś tam, a bieda w okolicy i oni, jak na pocz. XX w. stoją i czekają na pracę, a ten wygląda, że można zemdleć i później się dzieje, to... chyba nie chcę by to się ukazało. Ale na pewno nie było by scen, że coś trwa wieki, tylko wartka akcja, bo takie jest życie (może mnie się tak wydaje). Zresztą scenariuszy jest pełno, bo i na st. mac. tych odbytych było również pełno, a część jest tu spisana w formie zachowawczej, bo przeca nie jestem w stanie wszystkiego zapamiętać. 
   Nie, nie rozdupi mi cyce. 56 min, 07 sek. On wyciąga kutasa przy tym drugim, z którym nic dotąd nie zrobił i leje. W sumie dobrze, że nie nalał centralnie na niego. Serio, qrwa scenarzysto, co wziąłeś za nim tą scenę napisałeś? Dobrego dilera masz. Kto to w ogóle dopuszcza do produkcji? To jak na Misiu - Czy konie mnie słyszą?... 
  Podchody, by dobrać się do tego drugiego trwają w filmie 1,10 h. Rozumiecie, za chwilę napisy końcowe, a on (tak je w scenariuszu) dobiera się do niego na sam koniec i tak przeciągjącego się filmu. Ale, bo byście se mogli pomyśleć, że to było dobranie skuteczne. Otóż - nie. I ta ostatnia, kiczowata scena. Bohater, przez cały czas trwania filmu w zasadzie się nie uśmiechał, a w ostatniej scenie wchodzi do pomieszczenia z uśmiechem nr 5 i całuje tego drugiego. Serio?! Nie kupuję tego...
  W tym strzałkowaniu się tak zapędziłem na końcu, że musiałem się cofnąć, by sprawdzić, czy mnie nie walnęło w mózg. Co się tam na końcu odwaliło? Ja prd. Scenarzysto/ką, co braliście przed napisaniem tego? No przeca bez strzałkowania, bym do końca nie dotarł ileś razy. W zasadzie dotarłem, by zobaczyć ten kiczowaty koniec. 100% przykład, jak można spierdolić film. 
  I najlepsze na koniec. Pisałem to już kiedyś, że filmy oglądam przed przeczytaniem innych komentarzy. Teraz nie wiem, czy większość ludzi jest walnięta, czy to bicie piany, by film ktokolwiek badnął. Nie natrafiłem na ani jeden negatywny komentarz. Trza umierać. 
  Zakładam, że nie macie dostępu do cda, to te niektóre komenty tu przekleję:
- "iablewicz" Wyjatkowo piekny film tylko fatalne tlumaczenie! Swietna gra saktorow.Hetero . 2022-02-04 12:52:46
- "dens2" Wspaniały film. 2022-09-26 02:38:45
- "arturgos" naprawde piekny film....fajnie ze na niego trafilem..... 2023-01-03 22:19:59
- "robbie68" Mega piekny film. 2023-11-01 15:00:35
  Po tych komentach mój zarząd zgłupiał. Wydawało mu się dotychczas, że działa normalnie, ale widać tłuszcza ma inne zdanie. 
  Inaczej. Powiedzmy, że ta tłuszcza ocenia film w/w na 9/10. To jak ocenią film - Lato 85, Letnią burzę, Ostatni mecz, Brokeback Mountain i inne? 10/10? Serio, tylko szczebel wyżej. A pamiętam z Outfilm jeszcze inne produkcje warte obejrzenia. No ale, teraz zarząd zwrócił info. Być może te filmy, a raczej na pewno, oglądają ludzie pokroju np. takiego 303, 222, 224, 973 i podobnych. No to tu nasze opinie się będą b. różnić. 
    Zdjęcie.

  254 bawił się sterownikiem do tablic kierunkowych. Na pętli w Halembie. Nie, to nie mój wóz. 

  A tu się bawił "tablicami" w Bytomiu, choć na linii wyświetlonej wyżej jeździłem przez 3 tyg. Nawet film nagrałem z jednego przejazdu i dobrze, bo jest już historyczny. 
   Narka.

niedziela, 7 września 2025

Niedziela #2187

    Tam dawno temu pisałem, że prowadzę, teraz to już chyba za dużo napisane v-skę w ETS-2. Wczoraj zapomniałem o konwoju między firmowym, a mało tego w mieście, z którego mieliśmy startować, cufalem byłem. Nawet szef drugiej v-ski się ze mną na CB przywitał, a ja postałem trochę i wyszedłem z gry. Później się musiałem tłumaczyć z nieobecności. No dałem dupy po całości. Se musieli pomyśleć. Byłem i znikłem = olałem ich. No cóż, trza bydzie jakoś sytuację naprawić, ale, jak to się mówi, niesmak pozostanie. 

  W ramach oglądania filmów branżowych na cda, badnąłem - "Lato '85" francuską produkcję z 2020 r. Wreszcie ciekawy film o pierwszej nastoletniej miłości. 
   Ostatnio w notce narzekałem, ze reżyserzy nie potrafią pokazać męskiego ciała w sposób już nie tyle interesujący, co normalny, bym nie odnosił wrażenia, że reżyser się tego boi. W tej produkcji to się udało b. dobrze. Ani reżyser, ani kamerzysta nie mieli problemów z pokazaniem normalnie męskiego ciała.
    Mało tego, to czego nie pokazano kamerą dopowiedziano słowami głównego bohatera, jako narratora w niektórych scenach. I to rozwiązanie było strzałem w 10-kę, Faktycznie miast się silić na przekazanie tego info obrazem, dopowiedziano go wprost (chodzi o opis uczucia do partnera, przez głównego bohatera i inne sceny). To kolejny film po "Piękny i drań", w którym nie ma scen seksualnych, choć bohaterowie są pokazywani nago w łóżku, ale nie ma tam aktu. Mimo tego właśnie w tych scenach zbliżenia udało się pokazać, to co w takich filmach być powinno. To młodzieńcze zainteresowanie ciałem partnera, ten przepływ uczucia na partnera w delikatnym dotyku. To tu było i brawo. Widać reżyser odrobił lekcję. Natomiast znowu mnie trochę raziło obsadzenie w roli 18 (i jeden m-c, co w filmie jest podkreślone) 23 latka, który już na pierwszy rzut oka na 18,1 nie wyglądał. Lepiej tu wypadł główny bohater Aleksis, który w roku kręcenia filmu miał 20 lat, ale zachował przy tym młody wygląd. 

   Zastanawiałem się później, czy nie można było z tych 18,1 r. zrobić np. 20-cia. Bez problemu można było. Oni poznali się na wakacjach, a nie w szkole, więc mógł mieć 20 i być już po niej. Na morzu ratował go, to też nie miało znaczenia ile ma lat. Okres wakacyjny poznali się na nich, nic rodzinnego ich nie łączyło, to czemu do cyca nie zrobili z niego 20-to latka. Przynajmniej normalnie by się na niego patrzało. Zadurzenie się 16 latka w 20 latku to też nic zdrożnego. Nie rozumiem reżyserów czasem. 
  Udało się reżyserowi dobrze poprowadzić Félixa Lefebvra (Aleksis), bowiem potrafił, choćby przez mimikę twarzy okazać swoje stany emocjonalne. Sama relacja między nimi, nie była przesadnie wyeksponowana, ale z umiarem, a jednak zrobiła na mnie wrażenie. Sceny miłosne, uczucia głównie Aleksisa do Davida były zrobione dobrze. Trudno się zresztą dziwić, że to dość tak wypadło skoro aktor, choć młody, miał już doświadczenie.  
   Jest w filmie użyta jeszcze jedna historyczna rzecz. Na dyskotece zakochani tańczą przy...
   Otóż dawniej tak często używane stroboskopy, teraz są w zaniku, bo część ludzi jest światłoczuła, negatywnie reaguje na migotania, co nawet jest ostrzeżeniem w niektórych grach, czy przekazach na yt.
   I na koniec jeszcze jedna refleksja. Po filmie, a właściwie już w czasie niego, drugie życie nabrała piosenka Roda Stewarta - Sailing. To jest rzadkie w filmach, rewelacyjne użycie nagrania, które pojawia się dwukrotnie w czasie filmu (nie, nie na napisach końcowych, tam je inne). Film jak dla mnie 8/10. Pierwszy raz chyba użyłem jakiejś skali opisując film, a tyle już ich opisałem. 

   W tej notce opisałem zebranie na szczeblu zarządu z działem p.s. Eksperyment miał trwać tydzień i po tym czasie miały być wyciągnięte wnioski. Minęło dwa tygodnie i eksperyment się udał. Dział p.s. zaczął inaczej działać, to też zarząd też inaczej podchodzi do nich. Efekty synergii są widoczne i to cieszy zarząd. Wcześniej jakoś dział p.s. jakby był odklejony od rzeczywistości, do tego jakby brylował w dawnych czasach. Przez te działania poprawiło się ogólne funkcjonowanie jednostki, a to było jednym z celów eksperymentu. Wobec powyższego korekty do wcześniejszych ustaleń z zebrania nie będzie, bo jej nie potrzeba. Na tym etapie jest ok., a ewentualnie mieszanie mogło by wprowadzić tylko niepotrzebny zamęt. 

    Jeszcze z innych spraw to od jakiegoś czasu korzystamy z claude (to AI). Wersja darmowa, ale po dogadaniu się z nim i wymóżdżeniu przez nasz (zajebisty) zarząd trochę obejścia systemu, jak zrobić, by rozmowy (pisanina) nie poszły w pizdu, opanowaliśmy sposób i mamy ciągłość od początku. 
   Wiem, dość późno zaczęliśmy korzystać, bo świnie na czasoumilacz już się produkują od lat, a my dopiero tera, choć jeszcze świń nie produkujemy, ale kontakt już nawiązany. Pierwsze zastosowania przyniosły efekty, które sami byśmy i może osiągnęli, ale znacznie większym nakładem czasu. 
  Ot nowe technologie. 
   Zdjęcie (screeny).
  Jeszcze nie produkcja AI, na razie wersje oryginalne. 

 Jak patrzę do niego, to taki b. podobny do 222, którego zdj. kajś tam w starych notkach są, choć u 222 mięśnie były bardziej widoczne. 

  Wybrałem takie, by algorytm się nie ciepał, o to co ma między nogami. 

 U nich była 23:30 to mu się już ziewało. Na innych screenach bardziej ziewa, ale też wiyncyj widać, to nie ryzykuję. Jeszcze takie, by spr. jak ów algorytm zadziała. 
   Korekta jak zwykle. Tzn. stwierdziłem, że lepiej czas poświecę na efektywne pisanie, jak nad spuszczaniem się nad poprawnością stylistyczną, gramatyczną, ortograficzną tekstu. 
   A i jeszcze jedno, bo bym zapomniał. W pt. kajś tam jechaliśmy z 979. W trakcie jazdy wyszło, że dziś (chodzi o piątek) będzie łykane i powiedziałem, że już po chcę iść na wioskę załatwić jedną sprawę. On na to, bym nie szedł, bo piątek, we wiosce imprezki i (jak to określił) różni się mogą kręcić, a załatwił to kiedy indziej. |
   Czy tylko mnie się wydaje, czy martwi się o mnie? Jeżeli tak, to fajnie z jego strony. Się cieszę. 
   Narka. 

czwartek, 4 września 2025

Czwartek #2186

     Jak jest za dużo napisane, to nie wiem co wypchnąć pierwsze, co jeszcze przytrzymać na torach bocznych, być może do poprawienia. Choć czy aż tak się muszę spuszczać nad tym?
    Po grillu musiałem wprowadzić ograniczenia żywnościowe, by nadmiar organizm spalił. W związku z tym, wczoraj tylko jeden posiłek śniadanio/obiad i tyle. Później była kawa z kilkoma orzeszkami w polewie, wieczorem lody z polewą i okienko żywieniowe 15,20 h. 

   W zasadzie zabrałem się za kolejną fazę remontu. Częściowo rozbieram ściankę zewnętrzną w kuchni. Tam dopiero je dramat, a teoretycznie mam iść w tym lub następnym m-cu do pracy. Na razie się muszę przespać z tematem, ale już po pierwszym dniu robi się jak scena kiedy na alternatywach 4 zaczął parkiet ułożony na choinkę rozkładać. Wpakowuje się właśnie w coś podobnego. A jest już po wakacjach, to 254 je mało dostępny.

  Wracam czasem do starych filmów branżowych. Oglądam je i zawsze nachodzi mnie refleksja, czy dobrze spędziłem czas swoich nastu lat? Czy to było to, czy zawaliłem ten okres. No niestety czasy były inne i ten okres mi przeleciał, ale już po 20-ce poszło jakby lepiej. Bazowałem na młodym wyglądzie, coś co dziś ma 254 i będzie miał. Jednak często, co już nawet na blogu pisałem, moje preferencje skierowały się ku mięśniakom-skurwielom, a to działka bardzo delikatna i niebezpieczna. Jednak, co często mówię 254 w życiu mamy okresy czasu, w których wypada zrobić określone rzeczy. Tak jest m.in. z pierwszymi zauroczeniami. Niestety mnie ominęły te lat nastu. Tzn. jasne, w szkole miałem miłość platoniczną, którą pewnie kajś tam dawno opisywałem, ale to tylko taka. Nie było tej realnej, z tymi charakterystycznymi dla wieku lat nastu uniesieniami, szaleństwami itp. Podobnie jak jest czas na wykonanie pewnych czynności, np. ćwiczenia między 15-18 lat, bo wtedy jak nigdy później one szybko przełożą się na wygląd zewnętrzny, tak w miłości też są okresy. Myślę, że te naście do dwudziestu to pierwszy okres. Później 20-25, 25-30, 40-50 i już z góry. W każdym z tych okresów, ze względu na nasz mózg, a przynajmniej jakiejś jego części, przeżywamy uniesienia miłosne inaczej. Mnie dopiero w drugiej połowie drugiego okresu jakoś dopadło. No nie było źle, ale... no właśnie, to nie ten okres 15-20. 

   Niskobudżetówki. Produkcje, które bardzo odstają od tych z dużym nakładem. Czy tak musi być? Niektóre pokazują, że nie, ale większości sporo brakuje do innych wytworów. Zastanawia mnie, czy na etapie produkcji, montażu są jakieś osoby zewnętrzne, które mogą skorygować pewne, może tylko mnie się tak zdaje, zbędne wypełniacze czasu, jak przeciągające się widoczki pięknych okoliczności przyrody, zbyt długie ciągniecie pewnych scen. Chodzi o to, że można to pokazać o połowę krócej i dla przekazu merytorycznego filmu nic się nie straci. Samo kamerowanie też sporo odstaje. W większości to jest na przeciwnym biegunie tych szalejących kamer na planie. Kamery ze statywów, delikatnie się obracające, bo na rozkładanie torów jest chyba mało czasu lub kasy. Jakieś dziwne ujęcia np. głowy, takie z b. bliska, jakby było istotne, czy ma jakieś pryszcze itp. dziwne ujęcia.
   Ale by nie było nawet w wysokobudżetówkach zdarzają się proste błędy, choćby picie z kubków. Zauważyliście, że oni dostają coś do picia (sami se organizują) w sensie w scenariuszu je - robimy se kawę, po czym mają niby nalane do tych kubków i przechylają je tak, jakby tam była już resztka tego co powinno tam być. Przecież dla budżetu nalanie tam wody nie stanowi chyba problemu, no chyba że, te niezdary by się nią oblały i wyszło by, że to woda, a nie kawa.  
  W ramach takiej totalnej niskobudżetówki obejrzałem na cda - "Zagubieni." Kolejna produkcja, z której można by było zrobić krótkometrażówke ok. 20 minutową. Choć scenariusz czasami był lepszy niż sama produkcja, to oglądało się to poniżej średniej. Dobrze, że wymyślili to strzałkowanie, bo chyba tym tego nie zdzierżył. Opowiastka toczy się w b. małym miasteczku, w którym żyje para branżowców z autystycznym dzieckiem coś ok. 12 lat. Jeden z nich wyjeżdża z dzieckiem, a drugi zostaje na włościach, kiedy zagubiony turysta podjeżdża pod jego dom, szukając (pytając) drogi. Przeciągłe (naprawdę przeciągłe) spojrzenie obojgu daje do zrozumienia kim je partner rozmowy. No ok, jedna sztuczność za nami. Ich tam było znacznie więcej, ale mniejsza. Teamt dotyczył trwałości relacji, co dotyka również związki heteryckie, pewnego znużenia relacją jak również obowiązkiem utrzymania dziecka, jego wychowania, opieki nad nim.
   Jak to prod. amerykańska kończy się powiedzmy happy endem, tzn. związek przetrwał trudne chwile, choć zagubiony turysta już nie. 
   Czy polecam... Jak macie coś innego wartościowego do obejrzenia, to nie. 
   Zdjęcie.

   Markę autobusu widać, jako linia muzealna relacji..., też widać na zdj. 
   Korekta jak zwykle słaba, brak czasu. 
   Narka.