środa, 24 grudnia 2025

Środa #2222

   Co robi pierwsze organizm po okresie niewolniczej pracy? Odsypia. Walę po 11, 10 h. Dziś kolejna 10-ka. Obudziłem się 09:05 i mam wrażenie, że mózg ruszył, ale reszta nie bardzo. Słaniam się na nogach, ledwo sunę między grupami jakby mi jeszcze brakło np. 20 min. leżenia. No nic trza bydzie wiyncyj poczekać, na rozruch całości. 
   Menu wigilijne od la przewidywało tradycyjną fasolkę po bret. z ziemniakami. Dziś bydzie wyłom, bowiem przez dwa dni pochłaniałem bigos z ziemniakami, a właśnie 3 dni temu robiłem naleśniki i została mi śmietana i dżem, to dziś w planie jest powtórzenie tego dania, by zużyć śmietanę i dżem do końca. 
   Kulinarnie jesteśmy więc przygotowani, natomiast na stację chce wbić (ten z Anglii. Cholera tera patrzę, a on dalej nie ma numerka, wydawało mi się, że już mu nadałem...). Już rozmawiałem z 979, że jak się będzie ponownie pytał, czy stacja otwarta dla ruchu, to przekażę mu, iż jestem na st. zwrotnej u 979 i mnie nie ma i nie będzie. Jeszcze mi to potrzeba gadacza w wigilię na stacji. Ci ludzie nie mają co z sobą zrobić? Serio?! Nie ma się kaj wpakować? No mnie niech zostawią w tym dniu w spokoju. Tym bardziej, że roboty f uj, bo 2 m-ce prawie nic nie zrobiłem, a kolejka do rozładowania spora. 
   Na kolację zapraszała nas też drużyna 811. Wstępnie odmówiliśmy, choć tak średnio na jeża było odmawiać. To miała być być kolacja z noclegiem i spożywaniem. Jej stary by pewnie chciał wiyncyj łyknąć, tylko właśnie to spanie... Ostatnio wypadło średnio o czym zresztą częściowo mówiłem/opowiadałem 811 ponownie. Otóż tam wucet jest piętro niżej. Trza przejść dość długim ok. 10 m korytarzem, w którym podłoga drewniana skrzypi jak w starych horrorach. Przypominałem scenę 811 jak szedłem do wucetu i pomyślałem - postawię nogę po prawej stronie przy ścianie, pewnie tam mało chodzone to nie będzie tych odgłosów. Postawiłem nogę, jak coś pierdolnęło, to do razu - nosz qrwa, tera wszyscy na nogach. Nwm, czy się ktoś przebudził, ale jeszcze cały korytarz był przede mną. No i następnie powrót. Dobrze, że nie mam problemu z zasypianiem, bo po takim marszu to byłem w zasadzie totalnie rozbudzony. Ta wycieczka jeszcze mnie raz czekała. Nadto zmarzłem. Wiecie ja ciepłolubny, to był okres kiedy dopiero centralne ruszyła, tam nie ruszyło, a do przykrycia była mega cienka kołderka. Za zaśnięciem w tej temp. był problem. Więc może jednak zasnę na ciepłej grupie A, a 811 przekazałem, ze widzenie w/g wstępnego planu ok. 29, 30 grudnia w dzień roboczy. 979 mówił, że przeca stać mnie na ubera, choć mówiłem mu wstępnie, że to bydzie f uj kosztować, bo daleko. Sprawdził - stówka. Później się sam zadeklarował, ze mnie odbiere, ale... naleśniki czekają. 

   W bieżącym funkcjonowaniu st. mac. realizujemy ponownie okienka żywieniowe. Standardowe 12h., ale czasem jak dziś przeciągamy do 15h. To przez to, że zarząd działa, ale motoryka jeszcze nie zupełnie to też nie mam ochoty robić żarcia zara po wstaniu. 

   Oświetlenie ledowe, na które z wolna przechodzimy. Otóż jak były zwykłe żarówki, jeszcze w jakiejś połowie funkcjonujące do zużycia technicznego na stacji, to wyłaczało się je, jak oświetlenie nie było w danym pomieszczeniu, czy części pomieszczenia potrzebne. Nasze mózgi kodowały, że to żre ileś prądu i szkoda by to leciało. Z ledami jest na odwrót. Mózg zakodował, że to biere strasznie mało prądu i szkoda się fatygować i to wyłączać, przeto one świecą znacznie dłużej jak zwykłe żarówy. Ciekawe jak to w bilansie wygląda. Tak jak kiedyś w Wenezueli, jak było paliwo tak tanie, to nie gasili silników, jak na chwilę kajś wychodzili. 
   Za to ledy bieremy tylko w barwie zwykłych żarówek włóknowych, czyli 2700 k, bo trupio niebieskie światło jest nam niepotrzebne. Jedną żarówkę mam 4000 k, to ją wypierdoliłem na strych i zastąpiłem 2700 k. 

   W ramach prac wigilijnych dziś elektronika. W ub. roku, jak pamiętam, tynkowałem. Na pierwszy strzał poszedł router, w którym do przelutowania był kondensator 470uf 25V bo wybrzuszony, a wczoraj wieczorem router już zdechł. Czekał na to już dość sporo. Na szczęście mamy zapasowe kondensatory po likwidacji części niepotrzebnego sprzętu elektronicznego, z którego wylutowywałem co bardziej przydatne elementy. Tzw. przydasię, które w końcu nabierają kiedyś drugiego życia. Zabierałem się do tego jak sójka za morze, ale takie dni jak dziś się jednak przydają, kiedy nikt nie przeszkadza i można se na grupie A rozłożyć zestawy naprawcze i działać. 
  Ok, tyle, bo naleśniki czekają i w końcu wieczorem będę głodny w taki dzień. 
  Zdjęcie. 
Takimi drogami zestawem już nie pojeżdżę, ale raz nawigacja mnie skierowała na podobną drogę i było grubo. Gdzieś to opisywałem (chyba). To są takie chwile, które się długo pamięta. Jak tą drogę kiedyś znajdę na googlemaps, to tu zrobię screeny. 
  Korekta jak zwykle, narka i wesołych świąt. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz