Mankamentem dużej st. mac. jest gromadzenie rzeczy, bo jest gdzie. Gdybym miał sie przeprowadzić do mieszkania 824 (56 m2) więc nie takie zaś małe, to nie zmieściłbym się nawet z połową rzeczy. Plusem dużej st. mac. jest możliwość gromadzenia przydasi. Przydasie zajmują połowę st. mac. i leżą, i czekają na swój czas.
Na st. mac. mamy większość rzeczy starych, bo same jesteśmy stare. Ale nie da się funkcjonować bez nowej elektroniki, bo niestety postęp informatyczny to wymusza. Wymieniany jest więc cyklicznie komp, monitory z peryferyjnymi urządzeniami już nie jest tak lekko. Do takich zalicza sie m. in. router. Ma już swoje, bo ok. 14 lat. Ostatnimi czasy zaczął sie grzać, to też w pierwszym odruchu powiększyłem mu otwory wentylacyjne. W plastiku wypaliliśmy większe, by mu było lepiej. Jednak z czasem on bardziej, to i otwory mu bardziej. No niestety doszło do momentu, że należało ingerować z lutownicą. Choć widziałem, że mu się kondensatory wypieprzyły, to jakoś zwlekałem, tym bardziej że na st. mac. byłem przez rok gościem. Teraz po powrocie sukcesywnie zabieram się za zaległe rzeczy w tym doczekał się router. Problem tylko w tym, że wypadło na dziś, a dziś... no święto, mimo tego st. mac. jak każda stacja dużych rozmiarów czynna całą dobę 7/7. Ale przecież zalegają tu przydasie, w tym płytki elektroniczne z różnych urządzeń. Leżą również płyty główne z monitorów kineskopowych, to już prehistoria, które właśnie są trzymane jako przydasie. Okazało się, że na jednej z nich znalazły się potrzebne kondensatory 470uF/25V, ale tylko 2, a potrzebowałem 3 sztuki.
Jak to u mnie przelutowaliśmy dwa, a trzeci, najmniej wybałuszony, pozostał na płytce. Router grzeje się mniej, szybciej się łączy i nie przerywa w początkowym okresie pracy połączenia. Wcześniej, jak stare auto, musiał sie "zagrzać", by działać sprawnie.
I to jest ten szczególny moment kiedy człowiek się cieszy, że mógł skorzystać z przydasi, mało tego ugruntowuje go to w przekonaniu, że dobrze (choć wiemy, że nie do końca) jest trzymać przydasie.
Po powrocie na st. mac. zmieniłem również odległość monitorów od gowy. U 824 miałem 140 cm, to dużo, bo przecież biurka nie są takie szerokie. Tam na osobnym stole miałem klawę i myszę, a na szafce pod ścianą były monitory. Przyzwyczaiłem się do tej odległości, to też jak wróciłem na st. mac. i ustawiłem monitory w poprzedniej odległości ok. 110 cm, to moje oczy mówiły mi:
- spierdalaj z tymi monitorami dalej.
A że my słuchamy naszych organów, to postanowiłem nie olewać sprawy. Ponieważ z dawnych czasów za biurkiem stoi stół kuchenny, tak zgadliście, ok. 40 letni, tej samej wysokości co biurko, równie stare, to mamy możliwość przesuwania monitorów. Ten stół stoi tyłem do biurka, bowiem z dwie dekady temu, jak ruch na st. mac. był duży, do tego internet wchodził do powszechnego użytku, a my na st. mac. mieliśmy łącze i kompy, to na tym stole kuchennym było 2-gie stanowisko obsługi. Wtedy jeszcze były monitory kineskopowe i stykały sie dupami przeto sam kineskop miałem bliżej jak dziś nowe monitory. Po kilku latach, w wyniku wzrastającego ruchu na stacji, na grupie A powstało 3-cie stanowisko. Przetrwało może 2 lata i zostało skasowane, zajmowało jednak potrzebną przestrzeń. Na dole, przy okazji zdjęć dałem info, że natrafiłem na zdj. z sylwestra 2007/8 na st. mac., to u mnie już był płaski monitor wtedy, ale na drugim stanowisku stał jeszcze kineskop. Stół kuchenny był odwrócony, by nie siedzieli właśnie z gałami na kineskopie, więc był na długość ustawiony. Dbaliśmy również o mięśniaków-głuptaków.
Wracając do starego stołu kuchennego, to dzięki niemu mogłem nań przesunąć monitory i obecnie, bo na tyle pozwalają kable połączeniowe skrzyni z monitorami, są one od mojej gowy oddalone o ok. 130 cm. Realnie, to b. niewiele stanowisk komputerowych może mieć taką odległość monitorów od gowy z oczami i w zdecydowanej większości człowieki siedzą znacznie bliżej monitorów, a to jednak jest szkodliwe. Widzę czasem na yt. jak młodzież prezentuje swoje stanowiska komputerowe, niestety z dużymi monitorami blisko gowy kompletnie nie zdając sobie sprawy z oddziaływania monitorów na gały oczne. Następnie mamy dość sporą część młodzieży w okularach, czego kiedyś nie było w takiej ilości. Można domniemywać, że jest to wynikiem m.in. małej odległości gał od monitorów i sporej ilości czasu spędzanego przed monitorami. Ostatnio na yt. przypadkowo trafiłem na materiał nastolatka, który robił stream z gry (uwaga!) 7,58 (nie, nie chodzi o minuty). 7 godzin i 58 minuty. Biorąc pod uwagę rozruch przed, to ponad 8 h ciągiem spędzone przed monitorami i w krześle. Koleś jest już w okularach, ale trudno się dziwić. Nie zdarzyło mi się nigdy, by tyle siedzieć przed monitorami ciągiem! Po 2 h to już organizm mi mówi, by wstać od kompa i rozruszać ciało, bo jest źle. Jak ci młodzi ludzie mają się prawidłowo rozwijać - nie wiem. Oni nawet nie zdają sobie sprawy z krzywdy wyrządzanej własnemu organizmowi, ale... bezpośrednio mnie to nie dotyczy, pośrednio, niestety, tak.
Wracając do starego stołu kuchennego, to dzięki niemu mogłem nań przesunąć monitory i obecnie, bo na tyle pozwalają kable połączeniowe skrzyni z monitorami, są one od mojej gowy oddalone o ok. 130 cm. Realnie, to b. niewiele stanowisk komputerowych może mieć taką odległość monitorów od gowy z oczami i w zdecydowanej większości człowieki siedzą znacznie bliżej monitorów, a to jednak jest szkodliwe. Widzę czasem na yt. jak młodzież prezentuje swoje stanowiska komputerowe, niestety z dużymi monitorami blisko gowy kompletnie nie zdając sobie sprawy z oddziaływania monitorów na gały oczne. Następnie mamy dość sporą część młodzieży w okularach, czego kiedyś nie było w takiej ilości. Można domniemywać, że jest to wynikiem m.in. małej odległości gał od monitorów i sporej ilości czasu spędzanego przed monitorami. Ostatnio na yt. przypadkowo trafiłem na materiał nastolatka, który robił stream z gry (uwaga!) 7,58 (nie, nie chodzi o minuty). 7 godzin i 58 minuty. Biorąc pod uwagę rozruch przed, to ponad 8 h ciągiem spędzone przed monitorami i w krześle. Koleś jest już w okularach, ale trudno się dziwić. Nie zdarzyło mi się nigdy, by tyle siedzieć przed monitorami ciągiem! Po 2 h to już organizm mi mówi, by wstać od kompa i rozruszać ciało, bo jest źle. Jak ci młodzi ludzie mają się prawidłowo rozwijać - nie wiem. Oni nawet nie zdają sobie sprawy z krzywdy wyrządzanej własnemu organizmowi, ale... bezpośrednio mnie to nie dotyczy, pośrednio, niestety, tak.
Ostatnia sprawa. Upiekła sie babka piaskowa. Nawet wyszła. Użyłem takich składników.
Mąka 1/1 np. 1 szklanka ziemniaczanej, 1 szkl. pszennej tortowej. W znalezionych przepisach proporcje były np. 1/3 na 2/3, albo 2/3 na 1/3 (wiem idzie zgłupieć).
200 g masła (kostka)
180 g cukru, niepełna szklanka, ta sama co do odmierzania mąki.
1 łyżeczka proszku do pieczenia.
4 jajka
2 łyżeczki kakao, opcjonalnie (ale w pierwszym wypieku nie użyłem)
szczypta soli
Mąki zmieszałem ze sobą wraz z proszkiem do pieczenia i solą.
Masło wymieszać z 1/2 cukru ze szklanki i żółtkami. Robiłem to w starej misie glinianej, z powierzchnią od środka, jakby ją ktoś przejechał drobnym grzebieniem. Specjalna powierzchnia właśnie do wyrabiania ciasta.
Do misy z ukręconą masą masła z żółtkami i 1/2 cukru dodawałem sukcesywnie mąki i mieszałem.
Białka ubiłem z 1/2 cukru ze szklanki na pianę w mikserze ręcznym.
Po zmieszaniu, do masy masła z żółtkami dodałem ubitą pianę z białek i 1/2 cukru. To wszystko dałem do wcześniej wypalonego, bo dawno nie używanego, prodiża.
Jak dla mnie trochę za dużo masła, przynajmniej takie robi wrażenie, ale jeszcze nie wiem czym ewentualnie jakąś część masła zastąpić.
Ok. Tyle.
Zdjęcia.
Najdłużej trwało wybieranie zdjęć, bowiem trafiłem na zdj. z Sylwestra 2007/8 r. kiedy na st. mac. była tradycyjnie imprezka. Inna ekipa na sylwestrze, później się wymieniła, oprócz 979.
A na zdj. powyżej dwie wygaszone EU07-160 i 324 w Warszawie Wsch. Zdj. powyżej i poniżej z ok. 2007 r.
Na pierwszym planie manewrówka na Wschodniej SM42-944 (nie wiem czy jeździ, czy złomowana), a na drugim planie EP07-174 wciągająca skład pośpieszny do krawędzi.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz