wtorek, 2 września 2025

Wtorek #2185

   Pisałem ostatnio, że tekstów sporo spłodzonych, to by rozluźnić tory z notek, kolejną wypychamy na szlak.  
   Tak narzekam na filmy, to wreszcie natrafiłem na jakiś normalny film. Tzn. taki, w którym normalnie pokazuję bohaterów, nie ma jakiegoś kompleksu, by nie pokazać części ciała, aktorzy grają dobrze i jest to normalnie kamerowane. Żadna tam jakaś rozbiegana kamera, jakby kamerzysta był nawalony lub po kresce. I co ciekawe, to znowu włoska produkcja. Oczywiście na cda, które mam od 374, a film - "Mascarpone" (2021). Jest wersja z lektorem i napisami (do wyboru). 
   Scenariusz jest oparty o światek gejowski i to jest fajne, że wypełnia on ok. 80% treści filmu, a nie jak przy poprzednich jest zmarginalizowany do 20%, przeto film jest wciągający. Nadto scenariusz jest ciekawy i nie w pełni przewidywalny, co przy innych produkcjach niestety razi. Może dlatego, że właśnie włoska produkcja, bo te amerykańskie, czy pochodne, to człek w zasadzie już wie, jak się zakończy. Nie będę opisywał samego filmu, bo nie o to chodzi, ale dla mnie to było mile spędzone 1,5 h, tym bardziej że aktorzy w filmie ładni, akcja w zasadzie na jednostajnym poziomie, choć czasami strzałkowałem, bo... no jak zwykle jakieś wypełniacze czasu. Na szczęście nie było ich sporo, przeto dało się to normalnie oglądać. Nie wiem po co w scenariuszu, tak przy okazji jakiejś rozmowy, wyszło ile główny bohater w filmie ma lat. Bez tego było by idealnie, co już, jak pisałem, było na jakimś filmie. Przecież, jakby nie wyjawili wieku bohatera z filmu to w treści filmu nic by się nie zmieniło. To nie było kompletnie do niczego potrzebne. Co innego jak w scenariuszu to wynika z sytuacji, np. bohaterowie chodzą do szkoły, to wtedy określenie wieku jest jakby potrzebne, by wskazać, ze robią to już we właściwym wieku. 

   Wpierw zadzwonił ok. 15:35, że wbije na stację, ale go nie było i nie było. 2 min po nim zadzwonił 979, że auto trza bydzie zwieźć. Przedstawiłem sytuację ruchową i umówiliśmy się na wieczór. Ponieważ tego co kiedyś był w Anglii (nie ma numerka), nie było i nie było, to zabrałem się za żarcie. Stanął pod wjazdowym jak kończyłem już żreć. Przez godzinę nie mógł się zdecydować, czy robić grilla czy nie. Nie napierałem, bo dopiero zeżarłem, ale jednak się zdecydował. No cóż, nie bydzie na stacji śniadania. Ok. zrobiliśmy grilla. Jak zwykle nakupował tego, jakby były najmniej 4 osoby. Efekt, jak zwykle, żarcie pozostało. Mało tego on wdupiał, namieszał w swoim żołądku, piwa też różne, to też jak opuszczał stację ok. 20:20 to stękał, że go brzuch boli. 
  Serio w XXI w. ludzie dorośli dalej nie wiedzą jak żreć? Nawet tego nie komentowałem, bo po co? Jutro miałem iść do sklepu, ale wyjście odwołane, bo żarcie pozostało, to nie byda dokupował nowego. 
   Zdjęcie.

  254 przeciepł zdjęcia od siebie do nas, to z jego kolekcji. W pracy na popołudniówce na swoim drugim wozie. Wczoraj był poprzedni, a przesiedliśmy się na nowszego. Ten był dwulatkiem, jak na niego siadłem. 
   Korekta jak zwykle słaba, ale przynajmniej notka wychodzi ze st. mac.
   Narka.

poniedziałek, 1 września 2025

Poniedziałek #2184

 Mając dostęp do cda, przeglądam co mają. Trafiłem na m.in. film, który kiedyś widziałem, ale postanowiłem, podobnie jak do produkcji "Mając 17 lat" siegnąć ponownie. To niem. produkcja "Żniwa". Miał być tu wulgaryzm, ale się powstrzymam, choć czy dobrze? No dobra, niech będzie. 
  No ja pierdolę. Po co robią filmy branżowe, jak tego nie potrafią zrobić. Na uj się do tego zabierają? By się przygotowali itp. to może by lepiej wypadło, a tak robi wrażenie - mamy 10 dni na kręcenie, to lecimy...
   No i polecieli. Film nadawałby się na krótkometrażówkę, taką 20 min. To co istotne w filmie w tym czasie można by było z powodzeniem zawrzeć, bez straty dla przekazu merytorycznego filmu. 
   Kolejna sprawa. Wiem, że jest ogólnoświatowy problem pokazywania ładnych mięśniaków na ekranie. No bo ile widzieliście relacji sportoych, gdzie np. w przerywniku, zamiast ładnej blond cycoliny, pokazali ładnego mięśniaka, z ładną twarzą? Jakoś nie pamiętam. No i podobnie w filmach. Po stronie żeńskiej jest sporo klasyków, w których panie są idealnie pokazywane, choćby "Nagi instynkt". Da się? Da się! No i teraz móżdżę i nie mogę wymóżdżyć ile widziałem filmów, nawet tych branżowych, kaj facet był tak pokazany. Może w "Fire Island", prod. 2022 już wyszli przed szereg, co jest dużym osiągnięciem. Ale nawet tam nie pokazali zauroczenia męskim, ładnym ciałem. Co pewnie pisałem o tym filmie (Fire Island) ze statystami przegięli, bo dzisiejsze społeczeństwo tak nie wygląda (tak dobrze), ale to na plus dla filmu. Natomiast zauroczenia samczym ciałem nie pamiętam, bym kajś widział. No i o czym to świadczy? Oni się boją ruszać tematu? Nie chcą by ich szufladkowali - to ten reżyser, który lubi chłopców itp.? Co jest na rzeczy, że tego nie idzie, nie można pokazać. W Żniwach reżyser przeszedł w tym asekuranctwie chyba sam siebie. Kiedy można było pokazać ładne ciala, to kamerowana była głowa, szyja i kawałek barków. Zastanawiałem się, jakim cudem oni się w ogóle w sobie zadurzyli. Albo scena pierwszego pocałunku w stodole. Jak wybrnąć by nie było widać niezręcznej sytuacji? Stanąć z kamerą za jednym z aktorów tak, by zasłaniał sobą drugiego. Jakby kręcić scenę obciągania z tyłu, ale od tyłu tego co mu obciągają. Nieprawdaż, że genialne.
   Rozmyślając sięgałem do pamięci, jak to było onegdaj. No przeca zachowywałem się b. normalnie,, choć sytuacja była bardziej nienormalna, jak w scenariuszu filmu i... to działało. To czemu w filmach tego nie ma? Tego zauroczenia ciałem partnera. Tego wow jak się skleją, bo przeca zakładam, że oboje tego chcą. Co tam nie bangla. Jeszcze mi przychodzi do gowy film "Letnia burza" 2004 (Sommerstum). To też taki mały wyłom w sztuce, bo faktycznie tam nie bali się pokazać trochę więcej nagości, jak w standardowych filmach i to nawet im wyszło. Ale to nieliczne produkcje, a co z ręsztą? Może się kiedyś doczekam nagiego instynktu w wersji męskiej. 

     Po za oglądaniem fiomów na końcówkę wolnego zabraliśmy sie na st. mac. za porządki w miejscach, w których mnie nie było kilka lat, jak nie dekad. Nawet pod jedną szafką kuchenną posprzątałem po szczurach, których już tu nie ma kilka lat, a dlatego, zę szafka uzbroiła się z nowy blat. Stary był już stary i decyzja o wymienieniu, przy okazji o zwiększeniu jego objętości, bo był na to plac. 
   W następnej szafce, w której mnie już totalnie nie było ponad dekadę, stare papiery z lat 80-ych ub. w. M. in. dowiedziałem się, że stary miał epizod roczny w kopalni Gliwice. Nawet nie wiedziałem, że tam pracował. Znalazłem to w jego książeczce ZUS-owskiej. Hitem w tej szafce były notatki do nauki ang. zrobione na oryginalnym kalendarzo/notesie z (uwaga, uwaga!) 1941 r. niemieckiego wydawnictwa. Początkowo chciałem to wyciepnąć, ale jak poprzewracałem kilka kartek i okazało się, że to ma nadruki na kartkach niemieckie 1941 to mnie szokło, że takie coś na st. mac. Ileż jeszcze odnajdę cennych rzeczy? A jeszcze może z dwa kąty pozostały nieruszone. 
   Mankamentem takich porządków jest przeglądanie papierów. Każdy brany do ręki, to jakaś historia, która przeważnie wydarzyła się w moim życiu. Czyli pobieżne przeglądanie, czasem czytanie, a następnie proces decyzyjny, gdzie to przełożyć? M.in. znalazła się korespondencja, której trochę szukałem z branżowcem z wrocka, z którym lata pisałem. Nawet żeśmy się kiedyś spotkali, ale przypuszczałem, że to chybiony pomysł. Faktycznie po tym spotkaniu chyba jeszcze dwa razy listy obróciły i kilkuletnie korespondencja poszła w pizdu. To miało zostać jak było. On był takim korespondencyjnym przyjacielem, pewnie w drugą stronę też to działało i tak miało być. Spotkanie to, niestety, zniszczyło. 
  Nie bym teraz narzekał, ale może szkoda, że to się uwaliło. W każdym razie mamy realne znajomości. Ostatnio na stację wszedł 230. Jak zaczęliśmy gadać to 2h przeleciały, jak 20 min. Na końcówkę rozmowy wszedł 979, to jeszcze ze sobą jakieś 15 min pogadali, a następnie 230 poszedł, bo się późno zrobiło, a pewnie nie przewidywał takiego długiego pobytu na stacji. W czasie ich rozmowy zabrałem się za kolacje. 
   Zdjecie.

\Nwm czy to zdj. było, ale to już wspomnienie z Katowic. Mój dawny wóz i linia, która już dawno nie istniała jak jeździłem, natomiast pozostała w komputerze pokładowym. 
  To tak jest, że po czasie się żałuje pewnych sytuacji. W tym komputerze było pełno starych linii, a tylko kilka na wyświetlaczu zainicjowałem. 
   Dziś niby dzień blogera, ale nie zwracając uwagi na to, kolejną notkę wypycham ze st. mac. I by nie było, na torach bocznych ileś ich już stoi do wypchnięcia. 
   Korekta słaba - (jak zwykle) brak czasu.
   Narka.