W zasadzie scenariusz był do przewidzenia. Jak już przygarnęliśmy mikola, oderwaliśmy go od innych, to uruchomił sie nasz dział p.s. No jakby inaczej mogło być. On uruchomił dział poznawczy, dział widełkowania, w którym (na nieszczęście, czy szczęście) ten mikol się mieści. W związku z tym zarząd, z powodu zastoju na st. mac. wdrożył poznawanie tego mikola. Pojawiają się pytania b. osobiste, choć rzadko, ale jednak. Wymieniliśmy się nr. tel. (on to zainicjował) choć do innych kierowców miał już wcześniej, to ode mnie jakoś tak zwlekał. No rozumiem. Za to ja go od 4-ch dni nie wpisałem do książki. I teraz zastanawiam się po kolejnym spotkaniu z nim, co z nim zrobić dalej.... Jak to ma wyglądać za np. 2 za 3 m-ce.? Z jednej strony sam jeździłem kilka lat (no np. 4) z motorowymi, kierowcami i... nie narzekam do dziś, bo to oni (co je dziwne), wdrożyli mnie do ówczesnego świata. To oni, po przez przekazywanie treści, ułatwili mi obcowanie w ówczesnym świeci. Z mojej strony też była selekcja. Chętniej chodziłem do tych, z którymi się fajnie rozmawiało, a więc jakiś przekaz wiedzy również następował.
No i teraz mikol. Nawet jak jest, czy nie jest branżowy, to mnie i tak bardziej zależy na kontakcie z nim w ogóle, jak na tym z podtekstem. Wnet wakacje. On, z tego co wyszło w rodzinie ma niezbyt dużo kasy, więc jakieś wakacje, wyjazd gdzieś na dłużej odpada. Chce je w części, czy w znacznej części, przejeździć z kierowcami.
Przypomina mi się, jak sam jeździłem i jeden motorowy, nauczyciel historii w szkole średniej, jeżdżący tramwajami jako zasilający, bo mu sie to podobało, poszedł kiedyś do starych i powiedział im, że jeżdżę tramwajami z motorowymi. Oczywiście zrobiło się chwilowe zamieszanie, ale co mieli starzy zrobić... i tak dalej po czasie jeździłem z nimi. Teraz pojawia się analogia. Dobrze by było, gdyby mikol to jeżdżenie trochę ograniczył na rzecz samorozwoju, czyli nauki i ćwiczeń fizycznych. Delikatnie w tym kierunku naciskam, bowiem nie chcę powtórzyć sytuacji ze swojej młodości. Różnica jest taka, że jego matka wie, iż on jeździ autobusami.
Po za tym będę dziadkiem po raz drugi. Mały miał już wyjść, akcja rozpoczęta na oddziale położniczym, po czym zaparł się, że jeszcze nie chce wyjść i... żona od 979 wróciła do domu jeszcze z nim w środku. Teraz trza czekać aż ponownie mu sie zachce.
Z innych wydarzeń pozbyłem się kolejnego zęba. Pekł i rozpołowił się we wtorek rano przy jedzeniu ciasteczka. Pękłby nawet na pomidorze kiedyś tam, bo już osłabiony był. Na szczęście udało się błyskawiczny termin jeszcze wyhaczyć na środę, więc tylko jeden dzień z rozwalonym zębem się bujałem. Kolejny termin to byłby dopiero pn, a do tego czasu to mogło by mi pół ryja urwać.
Narka.
Korzystasz z laptopa? Bo na stacjonarnym przenosiłem przeważnie wszystko ze starego na nowy.
OdpowiedzUsuńNie z lapa - nie. Dwie skrzynie. Stara pójdzie (tradycyjnie w odstawkę), nowa, jak Powolniak od Bukietowej, nie rwie się do pracy...
UsuńMimo tego, na razie dane są przenoszone pendrakiem, ale Twój komentarz zwrócił mi uwagę, iż mogę do starej skrzyni wpiąć dysk z new i to przeciepnąć w jednej skrzyni.
Ale wtopa - dramat z myśleniem u mnie.
Pendrivami to faktycznie męka.
UsuńPodpiąłem dysk do skrzyni i nwm. czemu na to nie wpadłem wcześniej. Jakieś zaćmienia ostatnio...
Usuń