środa, 29 maja 2024

Środa #2045

    Ludzie są w pewnym sensie przewidywalni. Przeważnie z uwagami, dot. stanu technicznego wozu lub jakimiś niedomaganiami przychodzą jak już wysiadają. Wiedzą, że jak to zgłoszą wcześniej, to mogą dalej nie pojechać, przeto raczej ignoruję te ich wywody, czy sugestie. 
   Mikola już przygarnęliśmy, w zasadzie to przychodzi jak jeżdżę weekendowo i mnie już nie omija. Ok. tu się nie dziwię, bo zapewne jestem w stanie, czy buduję inne relacje z nim, jak inni kierowcy. Ale..., no właśnie, pojawiło się drobne ale. 
   Otóż w pt. w zasadzie zara po szkole zjawił sie u mnie. Tzn. jechał z Abdullem, ale zmieniałem Abdulla wcześniej, bo on późno, a inny bus też był późno, to zjawiłem się wcześniej. W czasie jazdy, były momenty, że widziałem i to dobrze, kątem oka, że on wnikliwie mi się przygląda. I teraz nie bym wymyślał, ale już kilkukrotnie pisałem o tym, że nasze mózgi wychwytują pewne zachowania innych jednostek. Pisałem przecież o tym, że jadę busem, patrzę na np. jednego z czterech idących synków i ten, który przykuł moją uwagę z tych czterech się odwraca i jako jedyny patrzy na mnie w kabinie. Jakim cudem on, akurat on, wiedział, że nań patrzę?
   Podobnie było w piątek jak był mikol. Mózg zwrócił uwagę - on się gapi na Cb. tak inaczej. W zasadzie po tym info były dwa wyjścia. 1 - szybko odwrócić się w jego stronę, ale on młody mógłby się dziwnie poczuć. 2 - dać mu się gapić i kątem oka obserwować co dalej. 
   Wybrałem opcję 2. Ale, no zawsze jest jakieś ale, on to zrobił dwa razy. Tzn. dwa razy mózg zwrócił mi uwagę - on się gapi na Cb. tak inaczej. I teraz nie było to spojrzenia 2 sek, jakie w zasadzie w rozmowach się pojawiają, ale takie np. 5 sek patrzenie się w jakimś celu. Nwm. w jakim, ale jest to intrygujące. 
   Co mogło go skłonić do takiego patrzenia. Otóż, jak to ja, dla mnie wiele tematów w zasadzie w społeczeństwie drażliwych, jest jakby normalnych i swobodnie o nich mówię. W trakcie jazdy był np. poruszamy temat problemu z rozróżnianiem u mnie płci u ludzi młodych. Chodzi o to, że zdarzało się to, zdarza sie, że mijam jakąś osobę młodą i mimo np. patrzenia się półminutowego nie jestem w stanie określić jakiej płci jest ów osobnik. Zeszło też na temat operacyjnych zmian płci. Oczywiście w przeciwwadze do tego 979, jak w wielu rozmowach jest traktowany, czy wykazywany jako dziecko, w związku z tym, część przeżyć z nim, jest opisywana, jakby, czy jest moim dzieckiem. Co się rozwodzić, ktoś kto czyta regularnie zna sytuację. No i teraz se tak myślę, że wśród jego znajomych kierowców jestem jedynym, który porusza takie tematy, by nie rzec drażliwe tematy. Mało tego staram się to popierać własną wiedzą, doświadczeniem (nie, nie mam doświadczenia w zmianie płci, ale o lokalnej przegiętości mogę już coś powiedzieć), które z wiekiem się nabywa. Są też inne tematy, które dla osobnika naście są w miarę nowe we wchodzeniu w dorosłe życie, ale ponieważ czyta nas AI, to nie mogę tu o nich pisać. 
   Z drugiej strony mikol też czuje, że nabieram doń zaufania. Ponieważ daję mu na pętlach jeździć, to wychodzi mu to co raz lepiej, przeto nie zawsze stoję mu nad gową, bo rośnie moje zaufanie doń, że jakoś pojedzie prawidłowo. Nie, to nie u mnie miał pierwsze jazdy, gwoli ścisłości. Przyszedł już z ilomaś tam jazdami odbytymi. Oczywiście patrzę zawsze jak wóz idzie, bo odpowiadam za niego, ale wiecie lub nie, że stanie komuś stale nad gową nie jest dobre. Mając tą wiedzę, luźniej podchodzę do tego jak siedzi i prowadzi. Wiem, mam cały czas wbudowane odruchy samoobronne i procedury w razie "W", więc nie jest to tak, że on je puszczony samopas. Posiłkuje się tu własnym doświadczeniem, jak sam zaczynałem przygodę z tram i autobusami. 
   Ponieważ spędza ze mną trochę czasu, to, jak pisałem ostatnio, trochę ciągnę go za język, ale z wyczuciem, przeto sączę info od niego powoli. Z ciekawostek dowiedziałem się, że chodził 2 lata na karate. No proszę jaki zaradny mikol. Umie się sam obronić. Co jest też istotne, to poruszamy przeróżne tematy, choć z tymi dorosłymi muszę się wstrzymywać, bo on jednak młody je i nwm, jak pewne sprawy by przyjął lub czy by je w ogóle zrozumiał. Takie staram sie cenzurować we własnym zakresie, bo do nich musi dorosnąć. I teraz zastanawiam się, a jednocześnie znam odpowiedź. Czy inni tak z nim rozmawiają, czy poruszają takie tematy? Nie sądzę. I dlatego w dociekaniu, czemu się tak na mnie gapił myślę, że wzbudziłem u niego ciekawość poznawczą. No przeca nie ma co ukrywać, jestem inny, jak inni, zachowuję się inaczej, nawet ubieram się inaczej, jestem indywidualny, bardziej niż inni. To podobnie jak na poprzedniej linii 37 na której jeździłem w kato, też po jakimś czasie byłem sporo, czy bardzo rozpoznawalny, tu tu na new linii, też już to działa. Właśnie młodzież szybko rozpoznaje, tzn. oni mają zaciesz, jak jadę wieczorem, szczególnie to widzę jak podjeżdżam na przystanek, a stali ludzie ogarniają co dzieje. Nadto, zawsze jeździłem specyficznie, odmiennie od reszty kierowców, przeto jak ktoś ze mną kilka razy pojeździł to rozróżnia. Tego też uczę mikola. Mówię mu - wyrabiaj sobie od razu dobre nawyki, bo później nie będziesz ich musiał korygować. Najgorzej jest nabrać złych nawyków, a później je korygować, jeżeli w ogóle do takiej korekty dojdzie.
  
   No i teraz dość ważne. Nasz zarząd stale trzyma w ryzach dział p.s. Myślę, że młody czuje się komfortowo, bezpiecznie etc. Spoglądam na niego tak niby przy okazji, by się nie kapnął, że to właśnie taka obserwacja, jaką on zastosował wobec mnie. Tak mimo chodem się mu przyjrzę przy rozmowie, popatrzę na jego ręce, na jego ogólną budowę. No niestety dział p.s. trza jakoś zaspokoić, by wiyncyj nie nabroił. Jak pisałem w poprzedniej notce nwm. jak nasza znajomość będzie wyglądać za 2, 3 m-ce.
  Btw. widzieliście zdj. tego młodego.

Otóż nie zdążyłem ściągnąć z nim filmu, a już go skasowali. Pozostalo tylko kilka screenów zrobionych z nim. Fuck. A taka piękna sztuka. 

wtorek, 21 maja 2024

Wtorek #2044

   W zasadzie scenariusz był do przewidzenia. Jak już przygarnęliśmy mikola, oderwaliśmy go od innych, to uruchomił sie nasz dział p.s. No jakby inaczej mogło być. On uruchomił dział poznawczy, dział widełkowania, w którym (na nieszczęście, czy szczęście) ten mikol się mieści. W związku z tym zarząd, z powodu zastoju na st. mac. wdrożył poznawanie tego mikola. Pojawiają się pytania b. osobiste, choć rzadko, ale jednak. Wymieniliśmy się nr. tel. (on to zainicjował) choć do innych kierowców miał już wcześniej, to ode mnie jakoś tak zwlekał. No rozumiem. Za to ja go od 4-ch dni nie wpisałem do książki. I teraz zastanawiam się po kolejnym spotkaniu z  nim, co z nim zrobić dalej.... Jak to ma wyglądać za np. 2 za 3 m-ce.? Z jednej strony sam jeździłem kilka lat (no np. 4) z motorowymi, kierowcami i... nie narzekam do dziś, bo to oni (co je dziwne), wdrożyli mnie do ówczesnego świata. To oni, po przez przekazywanie treści, ułatwili mi obcowanie w ówczesnym świeci. Z mojej strony też była selekcja. Chętniej chodziłem do tych, z którymi się fajnie rozmawiało, a więc jakiś przekaz wiedzy również następował. 

   I teraz patrząc na to z boku, czy moja obecność na wozach (tramwajach) w dawnych latach w związku z tym była zła? No raczej - nie. 
   No i teraz mikol. Nawet jak jest, czy nie jest branżowy, to mnie i tak bardziej zależy na kontakcie z nim w ogóle, jak na tym z podtekstem. Wnet wakacje. On, z tego co wyszło w rodzinie ma niezbyt dużo kasy, więc jakieś wakacje, wyjazd gdzieś na dłużej odpada. Chce je w części, czy w znacznej części, przejeździć z kierowcami. 
   Przypomina mi się, jak sam jeździłem i jeden motorowy, nauczyciel historii w szkole średniej, jeżdżący tramwajami jako zasilający, bo mu sie to podobało, poszedł kiedyś do starych i powiedział im, że jeżdżę tramwajami z motorowymi. Oczywiście zrobiło się chwilowe zamieszanie, ale co mieli starzy zrobić... i tak dalej po czasie jeździłem z nimi. Teraz pojawia się analogia. Dobrze by było, gdyby mikol to jeżdżenie trochę ograniczył na rzecz samorozwoju, czyli nauki i ćwiczeń fizycznych. Delikatnie w tym kierunku naciskam, bowiem  nie chcę powtórzyć sytuacji ze swojej młodości. Różnica jest taka, że jego matka wie, iż on jeździ autobusami. 

   Po za tym będę dziadkiem po raz drugi. Mały miał już wyjść, akcja rozpoczęta na oddziale położniczym, po czym zaparł się, że jeszcze nie chce wyjść i... żona od 979 wróciła do domu jeszcze z nim w środku. Teraz trza czekać aż ponownie mu sie zachce.  

   Z innych wydarzeń pozbyłem się kolejnego zęba. Pekł i rozpołowił się we wtorek rano przy jedzeniu ciasteczka. Pękłby nawet na pomidorze kiedyś tam, bo już osłabiony był. Na szczęście udało się błyskawiczny termin jeszcze wyhaczyć na środę, więc tylko jeden dzień z rozwalonym zębem się bujałem. Kolejny termin to byłby dopiero pn, a do tego czasu to mogło by mi pół ryja urwać. 
   No i, co u mnie prawie normalne, nie wyrabiam się. Żonglowanie bardziej pilnymi sprawami, od b. pilnych ciągle trwa. O tych mniej pilnych to już nawet nie ma co wspominać. Nie buduję więc ambitnych planów, w zasadzie to nie ma żadnych, po prostu lecie na bieżąco, choć to nie je dobre, bo większe inwestycje, remonty czekają, a są konieczne do przeprowadzenia. Niestety 979 trochę odpadnie, bo druga larwa więc rysuje się w jakimś stopniu wykorzystanie mikola. Np. jest plan naprawy drzwi do piwnicy. One 90-ki, pełne drewno, to może je ściągnę z zawiasów sam, ale co dalej, jak są dla mnie za ciężkie. Dzisiejsze tekturowe to co innego. I właśnie do takich czynności potrzebna jest tzw. 3-cia ręka.
    Zdjęcie.

  Przenoszę się do new kompa, więc przeglądam co do przeciepnięcia. Trafiłem na zdj. (screeny) zrobione kiedyś tam. Nie mikol tak nie wygląda i może dobrze, bo nie wiedziałbym w czasie jazdy na co patrzeć. 
   Narka.

środa, 15 maja 2024

Środa #2043

    Od zawsze były/są osoby tzw. mikole, którzy jeździli/ą z motorowymi, kierowcami komunikacji miejskiej. Sam tak kiedyś miałem i moje początki wyglądały w zasadzie standardowo. Mogę napisać, iż po latach dorobiłem się "własnego" mikola. Ów mikol jest młody, więc też standard. Jeździł z innymi, ale trochę go porwałem od nich. Ponieważ przez st. mac. przewinęło się trochę składów, przeto mamy doświadczenie w komunikacji z takimi osobami i dość szybko wchodzimy, mimo różnicy wieku, w dobrą łączność z nimi, nadto, z doświadczenia, wiemy co potrzeba zrobić, by takiego mikola przygarnąć. To też dokonaliśmy czynności w wyniku których, to teraz jeździ ze mną więcej jak z innymi. Niestety, czy stety jest to mikol weekendowy i w dniach wolnych od szkoły, bowiem, mimo aż tak daleko nie oddalonej szkoły jest ulokowany w internacie przy niej. 
   Dużo rozmawiamy, choć to na razie głównie ja nawijam, ale też podpytuję go o różne sprawy z jego życia. Na szczęście mikole charakteryzują się rozwiniętymi mózgami na jakimś poziomie, bowiem w ramach mikolstwa muszą przyswoić sporo dodatkowych informacji z nowej dziedziny, której w szkolach (po za branżowymi) nie ma. Też tak miałem. Technikum nie było z dziedziny komunikacji miejskiej, ani kolejowej, stąd wszelkie info dot. kom. miejskiej, kolei pozyskiwałem z bezpośrednich źródeł, później z literatury, coś jak dodatkowy przedmiot w szkole, którego człek się najchętniej uczy. 
   Z obserwacji wynika, że chyba wychowuje go matka sama, bowiem ani razu nie słyszałem nic o ojcu. Na razie pytania osobiste z mojej strony pojawiają się rzadko, większość informacji wychodzi sama w rozmowach. Jeżeli się pytam, to głównie o jego życie, a nie o rodzinę. O tej mówi sam z siebie. 
   Muzyka jest czymś co od lat towarzyszy kierowcom. Dzisiejsza technika pozwala jeszcze bardziej być blizej z tą, którą lubimy, przeto właśnie z niej skorzystałem. Na tel. mamy już ponad 220 nagrań, które słucham w czasie jazdy. Sa w śród nich nagrania trochę, jakby to określić, podpadające pod branżowe. Ostatnio zauważyłem, że takie nagrania, choć niektóre mają już po kilka lat, podobają mu się. Nwm, czemu, ale jak zwykle trochę zaczyna się uruchamiać dział p.s. choć zarząd trzyma go jak może na razie w biurze, by nie wychodził na zewnątrz, mimo tego przy analizach treści bierze udział. W ramach działań powstrzymujących nawet nie patrzę na niego. Sporadycznie spojrzę co może stanowić ok. 5% do 10% czasu jaki przebywa u mnie. W normalnej rozmowie było by to wielce nietaktowne, ale jako kierowca nie ma problemu z tym, bo przeca musza gapić się przed się. Swobodnym rozmowom sprzyja pełna kabina jaką mam w wozie, co jest u nas w wozach (na Górnym Śl.) rzadkością, choć nawet w solarach da się w miarę swobodnie rozmawiać.

   Z innych spraw, wreszcie uruchomiłem herbaty z pokrzywą, która rośnie wokół bloku. Ile razy wracałem z roboty w nocy, to je mijałem i myślałem trza zacząć je używać. Tyle, że na st. mac. już o tym zapominałem. Wreszcie jak był na st. mac. 979 przy okazji rozmowy z nim, napisałem kartkę i teraz już działania zostały zainicjowane i do herbat dodajemy świeżo zerwane listki. Niestety późnokwietniowe przymrozki trochę zaburzyły rośnięcie zarówno pokrzyw jak i mięty, która również jest przy st. mac. Pokrzyw jest o ok. 60% mniej, aż dziwne, bo to prawie jak chwast. We wtorek wcale nie było lepiej, rano u nas 3C. Nwm, czy się prawidłowo mięta odrodzi, trochę jej pomagam nawadnianiem. 

W gorach jeszcze takie perełki można spotkać. To okolice Ustronia. Z wypadu chyba z 2 lub 3 lata temu. 

Choć kilka lat do tyłu podobny dom stał jeszcze w Rudzie Śl. Dziś... (był). Wyposażenie wokół też było inne, a tu taki oryginał. 
   Narka.

piątek, 10 maja 2024

Piątek #2042

 Chodzenie w klatach. Pisałem o tym już wielokrotnie. Dziś do tematu wracam za sprawą nadchodzącego lata i kolejnych, corocznych ciepłych dni. W kato jeździłem na linii, która nie przebiegała przez dzielnie, gdzie chodzenie w klatach jest, czy było popularne. Ale przeniosłem się i ponownie jezdżę po dzielniach, gdzie klaty były popularne. Obecnie już co raz rzadsze zjawisko, co wykazały ostatnie dni. Jeżdżąc zastanawiałem sie czemu i pierwsza refleksja - oni nie mają klat, więc się do nich nie rozbierają. Miastowa flaczkowatość dotarła też na peryferia. Kolejne roczniki uwięzione przy komputerach, komórkach są bezkształtną masą. Zdarzają się osobniki ładnie wyglądające, te, co widziałem już kilkukrotnie, są w klatach i warto odwrócić gowę, by przyjrzeć sie lepiej, bo oni jak dinozaury, wnet wyginą. Niewielka część populacji będzie jeszcze wyglądać normalnie, a reszta... no cóż...
   Chodzenie w klatach ma jeszcze jeden pozytywny aspekt. Ludzie mają wiyncyj kontaktu ze słońcem, wit. D jest przez nich w większej ilości tworzona. U mnie, niestety obecnie kontak ze słońcem też zmalał, choć jest w planach wdrożenie programu naprawczego. 
  Wracając do umięśniania, ileż to razy widzę ojca z synem i wystarczy popatrzeć na nogi, co też opisywałem kiedyś, na łydki, to o zgrozo, wychodzi, że ojcowie mają ten mięsień lepiej zbudowany niż ich nastoletnie dzieci. No ale czy one biegają, ile biegają. Przy st. mac. znowu przechodziła ostatnio gruba matka, która do swoich synów ok. 5 lat, również grubych, mówi - tylko nie biegajcie... No qrwa, oni powinni ciągle biegać. Wręcz nieustająco, może by jeszcze w przyszłości jakoś wyglądali. Inna kwestia w takich rodzinach grubasów, to skoro rodzice są grubi tzn. że przyzwyczajenia żywieniowe są do dupy, stąd dzieci żrą to samo i tak samo wyglądają. W którym msc. u takich ludzi gubi się świadomość tego, że skoro jesteśmy grubi, to zróbmy co sie da, by nasze dziecko/ci nie były grube. Czy oni nie zdają sobie sprawy z tego, że bycie grubym jest uciążliwe i chorobotwórcze. Jeszcze kij z tym, jak grubi rodzice mają grube dzieci. Ale ile razy widzę, że w zasadzie normalnie wyglądający rodzice utuczyli swoją larwę tak, że nawet średnio jest do nich podobna. To dopiero trza mieć zryty mózg, by własnemu dziecko robić taką krrzywdę. Osobną kwestią jest ten wyczyn, w którym upasione dziecko nawet nie jest do nas podobne vice syn od 174. Tego też tak utuczyli, że aż strach się bać.
    Minęła majówka. W zasadzie oprócz 3-go jeździłem cały tydz. i to był rewelacyjny tydzień. 2-go, bo oni se wymyślili dzień roboczy dla kom. miejskiej, jak 70% firm było pozamykanych, to o 16:15 w połowie trasy miałem (uwaga) 0 (zero) ludzi w środku. Oczywiście na moim RJ, kiedy to co miało w teorii jechać za mną, pojechało przede mną. Zastanawiam się, kiedy zaczną przychodzić do mnie i pytać sie kiedy jadę, bo przeważnie mam +5 lub wiyncyj do planu, by właśnie to co miało sie smyczyć za mną, waliło przede mną. Niech abdulle ich zbierają. 
   Ale majówka to też nieustające imprezki w dzielniach, przez które przejeżdżam. Szczególnie przez jedną menelownie. Tam w zasadzie do nd. wygasały impry, bo im się po prostu kasa kończyła. Wypłaty dopiero 10-go, czy socjale też na pocz. m-ca, a tu po 3-ch dniach impr już doszli do dna zarówno w butelkach, jak i w finansach, przeto w sob., o dziwo, było już nadzwyczaj spokojnie, a nd. to jakby powymierali. Tylko najtwardsze osobniki jeszcze imprezowały i w południe, czy krótko popo było widać, że dotrwali do rana na imprach. 
   Zdjęcie. 

Właściwie to screen z gry, w którą dalej pykam. ETS-2, zresztą jestem właścicielem vs-ki, ale to z czasów poprzedniej jakby firmy, kiedy nie byłem jej szefem. 
   Narka.

sobota, 4 maja 2024

Sobota #2041

  Jakiś czas temu, może z 2 m-ce gdzieś mi w mediach przemknęło, że w USA zrobiono ankietę n.t. filmów jakie chcą oglądać młodzi amerykanie. Wynikiem tej ankiety była informacja, mówiąca, że nie chcą oglądać filmów o miłości par, zakochaniu się, robieniu dzieci i życiu długo i szczęśliwie..., jak to Shrek określił - bajki. Chcą oglądać życie singli w wlk. miastach, to co sami doznają bardzo częśto lub co widzą obok. I teraz na ntlx pojawił się serial Reniferek. On właśnie jest dokładnie odzwierciedleniem ankiety. Facet ok. 30 samotnie mieszkający w Londynie. Emigrant, bo jednak ze Szkocji do Londynu. Wynajmowane nawet nie mieszkanie, a pokój, czy pokoje w różnych msc. Żyje sam, ale usiłuje ułożyć sobie życie w Londynie. Ma jakieś marzenia z okresu młodości, które chce spełnić. Typowa praca kogoś z zewnątrz, kto startuje w wlk. mieście - czyli bar lub zmywak, albo inne dorywcze roboty. Wyrwawszy się spod skrzydeł konserwatywnych rodziców próbuje różnych doznań umysłowych, cielesnych. W Reniferku poradzono sobie z tą kwestią, że w zasadzie dorosły facet rzuca się na głęboką wodę, czego nie zrobiono w serialu szwedzkim Tori      czy jakiś tam)   , w którym właśnie brakło tego uzupełnienia, tego łącznika czemu w dorosłym życiu ktoś zachowuje się jak nastolatek, choć w Reniferku, on robi rzeczy, które robi się w wieku lat nastu, ale robi to w tym wieku i przeżywa odpowiednio do wieku. Nadto, serial jest osadzony w tych czasach, więc jest stalkowanie, nowe technologie, nowe trendy seksualności. To odnajdywanie się bohatera w świecie seksu pokazane ze smakiem, a nawet trochę humorystycznie.
   Muszę przyznać, że serial się udał pod kątem scenariusza. Nie ma tu zyliona wątków i nie wiadomo na którym się oprzeć. Kręgosłupem serialu jest jedna postać i wokół niej on się kręci. Nie mamy więc problemu, co pojawia się dziś w innych serialach - ale właściwie o co chodzi? Bohater opisuje siebie w nowej rzeczywistości, swoje przeżycia, przemyślenia. Zmienia stany emocjonalne, uzasadnia je, mamy więc sprawy wytłumaczone, czemu tak, a nie inaczej. I nie chodzi mi tutaj, że jakby było coś zawoalowane, to bym nie zatrybił, tylko że nie ma dziwnych dziur scenariuszowych, które mnie rażą w innych produkcjach.  Patrzałem na ten film i po nim taka refleksja. Oglądałem, czy nadal czasem oglądam niana do śniadania. I to jest takie życie niana do śniadania, tylko bardziej ubarwione, ale w zasadzie niewiele się różni. Nhan z Wietnamu do Londynu. Też wynajmujący pokoje, z których czasem był dość szybko wywalany. Dwa związki i to poszukiwanie swojego msc., a jednocześnie potrzeba jeszcze odkrywania nowych doznań. Tak se później myślałem, że ktoś oglądał blogi/vlogi i na podstawie ich napisał scenariusz. Życie w Londynie Nhana niewiele różni się od scenariuszowego bohatera. Obejrzenie np. 5 podobnych materiałów na yt. mogło by być dobrym materiałem na scenariusz na film o tych czasach, co właśnie w Reniferku się udało. 
  Serial obejrzałem w jeden dzień i, co dla seriali niezwykłe, nawet go b. mało przewijałem. Tylko dwa razy walnąłem w prawą strzałkę by przewinąc o 10 sek. To świadczy o dobrym scenariuszu, braku wypełniaczy czasowych, a to co jest pokazane jest istotne dla treści filmu. 
   Polecam, jakby ktoś poszukiwał czegoś bardziej ambitnego. 
   No i tradycyjnie notka była w zasadzie gotowa w pn. Jak to u mnie na st. mac. przestała na torze bocznym wt., śr., czw już było blisko, wczoraj (miałem wolne) jeszcze bliżej, ale nawet wczoraj nie udało się jej wypchnąć ze st. Jest dziś. 
   Zdjęcia (właściwie screeny).

  Ot taki amerykański mięśniaczek.

W filmie właściwie prawie nic sie nie dzieje, ale to jak reaguje na dotyk, jest poruszające (przynajmniej moje) zmysły. Może dlatego, że przez st. mac. przechodziło tyle składów i one (niektóre) podobnie reagowały. W pewnym stopniu przywołało to wspomnienia. Osobną kwestią jest, że ów mięśniaczek dawał sygnały, że chce trochę wiyncyj, a nagrywający tego kompletnie nie odebrał. Czyżby nie miał doświadczenia, a może jego mózg nie był w stanie tego wyłapać. 
   No mniejsza, bo czas mnie goni, to bieg do klamek trza właczyć. 
   Narka.

(bez jakiejś wiynkszej korekty, bo j/w.)