piątek, 7 października 2022

Piątek #1938

   Mała wpadka. Nie zauważyłem, że część tekstu poniższego ukazała się w poprzedniej notce, ale ze względu na spójność notki przeniosłem tutaj.    
   Miejsce noclegowe mieliśmy zarezerwowane w Szkolnym schronisku młodzieżowym na ul. Gdyńskiej. Weszliśmy do schroniska młodzieżowego bez młodzieży ok. 19:00, było już ciemno i wewnątrz zimno. Na korytarzu na 1 piętrze jeszcze zimniej jak na parterze. Pewnie dlatego, że na portierni dogrzewali się grzejnikami elektrycznymi, co niosło się po korytarzu. W naszym pokoju jeszcze zimniej jak na korytarzu pierwszego piętra. Może było 14-15 C. Na szczęście zabrałem ze sobą mini grzejnik z krokodylkami co po raz kolejny okazało się strzałem w 10-ke. By go użyć w drodze do schroniska z ulicy zabrałem dwa małe granity, bo na czymś musiałem spiralkę postawić. Ona niewielkiej mocy 300 W, ale i tak podniosła temp. o ok. 4 C, bowiem po 2h było już odczuwalne ciepło jak wchodziło się z korytarza do pokoju. 
  Pokój wyglądał tak od strony wejścia (niestety źle zrobione zdj. bo uchwyciła się lampa na suficie).

  A tak w stronę do wejścia. Przy szafce po lewej stronie od drzwi widać już położoną jedną kostkę granitową, a po prawej jeszcze stary TV kineskopowy. 

A to spiralka już podpięta i rozgrzewająca się. 

  I po kilku minutach rozgrzana. Po lewej z żółtą taśmą izolacyjną opakowanie na nią, czyli rurka metalowa z drewnianymi korkami po obu stronach. 
  Można by powiedzieć, że głupie 300W, ale po 2h temp. w pokoju podniosła się o ok. 4C, bowiem było cieplej jak na korytarzu. To dzięki tej spiralce zdecydowałem sie okąpać. Bez niej pewnie bym tylko umył się w wersji podstawowej, bo wracać z prysznica do pokoju w którym je ok. 15C, to średnio, a nie chciałbym być rozłożony z przeziębienia. 
  Spiralka w zasadzie powinna być pod oknem, by było porządnie, bo nad nią byl wywietrznik, ale nie chciało mi się jej na noc przestawiać. Od okien aż tak nie ciągnęło więc i tak utrzymywała temp. w pokoju. Co normalne ogrzała powietrze, a następnie podnoszenie temp. się zatrzymało, bowiem ściany wszystkie były zimne i musiała pokonać przenikalność cieplną. Najprawdopodobniej grzaliśmy trochę pokoje obok. Rano szybkie studzenie wraz z granitami, bowiem na placu było 6C, a musiałem ją spakować, to wystawiłem ją na parapet.
   Z jednej strony branie 60 zł od osoby za nocleg w zimnych pokojach to średnio, z drugiej, były jeszcze tylko dwa inne pokoje zajęte, więc grzanie kilku tyś m2 z powodu trzech zajętych pokoi to też nie ekonomiczne przy dzisiejszych cenach. 
   Na jednym zdj. widać pizzę na stole. 374 poszedł ją "przyrządzić" w mikroweli, ale wrócił z letnią i gumiastą. Już się nie ciepałem, bo cóż wymagać...
   W łaźni zimniej jak na korytarzach, mimo tego, że od razu poszedłem i zamknąłem zarówno w męskiej, jak i damskiej okna, mając na uwadze zimne noce i wieczory. Powinna to robić obsługa, dla dobra gości, ale z pracownikami jest b. różnie. Tyle, że woda była gorąca w kranach, co ratowało sytuację, a świadomość powrotu do pokoju, w którym grzała spiralka poprawiała mój nastrój. 
   Niestety rano wstawanie o 04:30, by zdążyć na prom 05:20 ze Świnoujścia do Warszowa. Z hotelu przemarsz znowu z GPS-em, ale mimo niego 374 się gubił i, jak popatrzałem na st. mac. na kompa, to trochę nadłożyliśmy. Mimo tego zdążyliśmy na prom. Zimno, bo 6C to już zimowa temperatura. Na promie wymarzłem mocno, bo jeszcze lekko wiało i miałem nadzieję, że w poc. będzie ciepło i było. 
   Skład z nowych wagonów, bo do warszawki, to o stoliczan dbają, złożony z 10 wagonów, na czole z nową lokomotywą Gruffin. Odejście planowe o 05:51. Napełnienie do Szczecina niewielkie, to też w wagonie combo zajęliśmy przedział dla matek z małymi dziećmi. Raczej o takich porach nie jeżdżą z małymi dziećmi i faktycznie do Po-nia siedzieliśmy sami w tym przedziale. 
   Nie wiem jak oni trasują pociągi, ale do Szczecina przybyliśmy już z +9 min. W Sz-nie wymiana drużyny konduktorskiej więc odeszlismy z takim samym opóźnieniem. Specjalnie spojrzałem na dziś na bieg 81107 i zaś leci z +10 min od Sz-na. Do Po-nia wszedł z + 23 w plecy, bowiem na stacjach zaczęło co raz wiyncyj gadów wsiadać. Tu postój planowy 22 min, Wysiedliśmy z poc. i już wiedziałem czemu ma 10 wagonów. W Po- niu tak dowaliło gadami, że odszedł z +35. Do tego zmiana drużyny konduktorskiej. 
   Z peronu wjechaliśmy schodami ruchomymi na parking. Oczywiście nie dało się wrócić obok jakimś zejściem, bowiem schody tylko do góry. 374 wymyślił, że pobiegniemy nimi pod prąd. Wybiłem mu to z gowy i poleźliśmy w/g strzałek na dworzec. Podobnie, jak kiedyś opisywałem bytność na parku wodnym, to tu również rozwiązanie takie samo. Trza było przejść całą galerię handlową, by ponownie wejść na dworzec. Mieliśmy czas, ale jakby nam zostało 5 min to nierealne by zdążyć na poc. Nadto, ktoś wpadł na rewelacyjny pomysł nowego nazewnictwa peronów. Cały, niemały dworzec w nowych tablicach, do tego co chwilę plakat by rozeznać się w tej rewelacyjnej zmianie. No jakby ktoś miał to sfinansować ze swoich prywatnych pieniędzy, to w życiu by tego nie zrobił. Czy ten motłoch się kiedyś zacznie interesować tym co oni robią z naszą kasą?
   5112 z Gdyni też 23 min w plecy. Widać jakiś dzień opóźnień. Niestety do wrocka również pełno ludzi, ale skład na szczęście też 10 wagonowy, w tym 4 stodoły. Nie wiem czy ludzie tak bardzo lubią jeździć w stodołach, ale w obu kierunkach stodoły napełnione w 90%. Z Po-nia odeszliśmy z +10, ale do wrocka zaś przyszedł z +25 min. A to krzyżowanie w stylu PLK-skim, czyli my po głównym dodatkowym, a w głównym zasadniczym stała osobówka, którą wyprzedzaliśmy. Taki sam przyklad opisywałem tu . Się zastanawiam Ci DR to w ogóle tam myślą, czy to już same bezmyślne sztuki tam siedzą? A to jakieś roboty torowe, to nas przetrzymali bo ruch jednotorowy dwukierunkowy, a na Wr-w Mikołajów defekt pasażera. Wyprowadził kierownik poc. z konduktorką jakąś młodą laskę, która chyba zasłabła i 4 min postoju przy krawędzi z powodu jej dochodzenia do siebie. Finalnie do Zabrza 5312 przyszedł z + 15 min. 
   Teraz jeszcze wrócę do inwestycji. Trasa z Wrocławia do Szczecina przez Poznań jest nieustająco grzebana. Kiedy bym tam nie jechał, to wiecznie tam jest przebudowa. Jeszcze jeździłem na drezyny kolejowe 10 lat temu i już grzebali. To niekończąca się skarbonka dla chcących przytulic luźną kasę. Ale skala dzisiejszych inwestycji przytłumia poprzednie. Jakieś p.o. w wioskach, a tam inwestycje na kilka mln, złotych. Serio?! My na prawdę nie mamy w kraju co robić z kasą? Widzę, że kolej jest wdzięczną dziedziną, bo niewielu rozumie w ogóle jej funkcjonowanie, nakłady, koszty, potrzeby, amortyzację itp. Stąd, co już wielokrotnie pisałem, można tam pompować gigantyczne pieniądze, które nigdy się nie zwrócą. No może za 70 lat. Po co to robić? No chyba tylko dla - im ten miś jest droższy tym nasze 20 % jest większe...
   W notce #1910 to ta. opisywałem (są też zdjęcia) przebudowę mostów linii 131 z Ch-wa Batorego do Ch-wa Miasta. Tam od 20 lat były dwa tory, choć przyczółki kiedyś zrobiono na 3 mając perspektywę zwiększającego się ruchu kolejowego. Ten jednak zmalał i ostatnio przy odbiegu ok. 7 min, poc. przejeżdżał tym szlakiem średnio raz na 40 min (osobówki wraz z towarówkami). Teraz, by... im ten miś jest droższy, oni robią tam faktycznie 3 nowe tory. Jest ich w stanie ktoś powstrzymać od wypierdalania tej kasy, czy już nie. Bareja zrobił tego misia ponadczasowego. jak nic ma tu zastosowanie jego sformułowanie:
- po co jest ten miś (ten trzeci tor z Ch-wa Batorego do Ch-wa Miasta)
- Otóż to, nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? (ten trzeci tor) On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. 
  No i tyle w temacie. I kolejnych kilkadziesiąt milionów poszło w błoto. 
  I teraz by nie było, że mam coś z deklem, że takie inwestycje są z góry skazane na porażkę. W aglo wyremontowano odcinek linii tramwajowej (obecnie) nr 1 z Rudy Chebzia do Rudy Południowej. Oczywiście kasa z UE+ nasza. Znowu przerost formy nad treścią, by było z rozmachem, bo przecież tam tysiące ludzi będą jeździć. I w projekcie to zawarli, zawarli też częstotliwość co 15 min. 
  I co? I jajco. Władze Rudy Śląskiej już od kilku lat chcą likwidacji tej linii, bowiem.... nikt nią na tym odcinku nie jeździ. Średnie napełnienie to ok. 3 pasażerów na wóz. Średnie, tzn. że część kursów lata pusta, a przypomnę km jazdy tramwaju to ok. 35zł. Obecnie tram jeździ tam co 30 min w dni robocze, w wolne co godzinę (60 min). Tramwaje chcą na siłę linię utrzymać, Ruda chce ją na siłę zlikwidować. Co jak Ruda postawi na swoim? Co z kasą z UE? Jak sie ktoś tam kapnie, to kasę trza będzie zwrócić i kto wtedy zapłaci za bawienie się tych na górze? No tradycyjnie Ci na dole. 
   Zdjęcia powyżej, a notkę puszczam bez korekty, więc literówki, błedy stylistyczne, gramatyczne mogą sie pojawiać, ale nie chcę jej znowu przetrzymywać na bocznym torze, a dziś dzień będzie zajęty. 
   Narka.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz