czwartek, 4 września 2025

Czwartek #2186

     Jak jest za dużo napisane, to nie wiem co wypchnąć pierwsze, co jeszcze przytrzymać na torach bocznych, być może do poprawienia. Choć czy aż tak się muszę spuszczać nad tym?
    Po grillu musiałem wprowadzić ograniczenia żywnościowe, by nadmiar organizm spalił. W związku z tym, wczoraj tylko jeden posiłek śniadanio/obiad i tyle. Później była kawa z kilkoma orzeszkami w polewie, wieczorem lody z polewą i okienko żywieniowe 15,20 h. 

   W zasadzie zabrałem się za kolejną fazę remontu. Częściowo rozbieram ściankę zewnętrzną w kuchni. Tam dopiero je dramat, a teoretycznie mam iść w tym lub następnym m-cu do pracy. Na razie się muszę przespać z tematem, ale już po pierwszym dniu robi się jak scena kiedy na alternatywach 4 zaczął parkiet ułożony na choinkę rozkładać. Wpakowuje się właśnie w coś podobnego. A jest już po wakacjach, to 254 je mało dostępny.

  Wracam czasem do starych filmów branżowych. Oglądam je i zawsze nachodzi mnie refleksja, czy dobrze spędziłem czas swoich nastu lat? Czy to było to, czy zawaliłem ten okres. No niestety czasy były inne i ten okres mi przeleciał, ale już po 20-ce poszło jakby lepiej. Bazowałem na młodym wyglądzie, coś co dziś ma 254 i będzie miał. Jednak często, co już nawet na blogu pisałem, moje preferencje skierowały się ku mięśniakom-skurwielom, a to działka bardzo delikatna i niebezpieczna. Jednak, co często mówię 254 w życiu mamy okresy czasu, w których wypada zrobić określone rzeczy. Tak jest m.in. z pierwszymi zauroczeniami. Niestety mnie ominęły te lat nastu. Tzn. jasne, w szkole miałem miłość platoniczną, którą pewnie kajś tam dawno opisywałem, ale to tylko taka. Nie było tej realnej, z tymi charakterystycznymi dla wieku lat nastu uniesieniami, szaleństwami itp. Podobnie jak jest czas na wykonanie pewnych czynności, np. ćwiczenia między 15-18 lat, bo wtedy jak nigdy później one szybko przełożą się na wygląd zewnętrzny, tak w miłości też są okresy. Myślę, że te naście do dwudziestu to pierwszy okres. Później 20-25, 25-30, 40-50 i już z góry. W każdym z tych okresów, ze względu na nasz mózg, a przynajmniej jakiejś jego części, przeżywamy uniesienia miłosne inaczej. Mnie dopiero w drugiej połowie drugiego okresu jakoś dopadło. No nie było źle, ale... no właśnie, to nie ten okres 15-20. 

   Niskobudżetówki. Produkcje, które bardzo odstają od tych z dużym nakładem. Czy tak musi być? Niektóre pokazują, że nie, ale większości sporo brakuje do innych wytworów. Zastanawia mnie, czy na etapie produkcji, montażu są jakieś osoby zewnętrzne, które mogą skorygować pewne, może tylko mnie się tak zdaje, zbędne wypełniacze czasu, jak przeciągające się widoczki pięknych okoliczności przyrody, zbyt długie ciągniecie pewnych scen. Chodzi o to, że można to pokazać o połowę krócej i dla przekazu merytorycznego filmu nic się nie straci. Samo kamerowanie też sporo odstaje. W większości to jest na przeciwnym biegunie tych szalejących kamer na planie. Kamery ze statywów, delikatnie się obracające, bo na rozkładanie torów jest chyba mało czasu lub kasy. Jakieś dziwne ujęcia np. głowy, takie z b. bliska, jakby było istotne, czy ma jakieś pryszcze itp. dziwne ujęcia.
   Ale by nie było nawet w wysokobudżetówkach zdarzają się proste błędy, choćby picie z kubków. Zauważyliście, że oni dostają coś do picia (sami se organizują) w sensie w scenariuszu je - robimy se kawę, po czym mają niby nalane do tych kubków i przechylają je tak, jakby tam była już resztka tego co powinno tam być. Przecież dla budżetu nalanie tam wody nie stanowi chyba problemu, no chyba że, te niezdary by się nią oblały i wyszło by, że to woda, a nie kawa.  
  W ramach takiej totalnej niskobudżetówki obejrzałem na cda - "Zagubieni." Kolejna produkcja, z której można by było zrobić krótkometrażówke ok. 20 minutową. Choć scenariusz czasami był lepszy niż sama produkcja, to oglądało się to poniżej średniej. Dobrze, że wymyślili to strzałkowanie, bo chyba tym tego nie zdzierżył. Opowiastka toczy się w b. małym miasteczku, w którym żyje para branżowców z autystycznym dzieckiem coś ok. 12 lat. Jeden z nich wyjeżdża z dzieckiem, a drugi zostaje na włościach, kiedy zagubiony turysta podjeżdża pod jego dom, szukając (pytając) drogi. Przeciągłe (naprawdę przeciągłe) spojrzenie obojgu daje do zrozumienia kim je partner rozmowy. No ok, jedna sztuczność za nami. Ich tam było znacznie więcej, ale mniejsza. Teamt dotyczył trwałości relacji, co dotyka również związki heteryckie, pewnego znużenia relacją jak również obowiązkiem utrzymania dziecka, jego wychowania, opieki nad nim.
   Jak to prod. amerykańska kończy się powiedzmy happy endem, tzn. związek przetrwał trudne chwile, choć zagubiony turysta już nie. 
   Czy polecam... Jak macie coś innego wartościowego do obejrzenia, to nie. 
   Zdjęcie.

   Markę autobusu widać, jako linia muzealna relacji..., też widać na zdj. 
   Korekta jak zwykle słaba, brak czasu. 
   Narka.

wtorek, 2 września 2025

Wtorek #2185

   Pisałem ostatnio, że tekstów sporo spłodzonych, to by rozluźnić tory z notek, kolejną wypychamy na szlak.  
   Tak narzekam na filmy, to wreszcie natrafiłem na jakiś normalny film. Tzn. taki, w którym normalnie pokazuję bohaterów, nie ma jakiegoś kompleksu, by nie pokazać części ciała, aktorzy grają dobrze i jest to normalnie kamerowane. Żadna tam jakaś rozbiegana kamera, jakby kamerzysta był nawalony lub po kresce. I co ciekawe, to znowu włoska produkcja. Oczywiście na cda, które mam od 374, a film - "Mascarpone" (2021). Jest wersja z lektorem i napisami (do wyboru). 
   Scenariusz jest oparty o światek gejowski i to jest fajne, że wypełnia on ok. 80% treści filmu, a nie jak przy poprzednich jest zmarginalizowany do 20%, przeto film jest wciągający. Nadto scenariusz jest ciekawy i nie w pełni przewidywalny, co przy innych produkcjach niestety razi. Może dlatego, że właśnie włoska produkcja, bo te amerykańskie, czy pochodne, to człek w zasadzie już wie, jak się zakończy. Nie będę opisywał samego filmu, bo nie o to chodzi, ale dla mnie to było mile spędzone 1,5 h, tym bardziej że aktorzy w filmie ładni, akcja w zasadzie na jednostajnym poziomie, choć czasami strzałkowałem, bo... no jak zwykle jakieś wypełniacze czasu. Na szczęście nie było ich sporo, przeto dało się to normalnie oglądać. Nie wiem po co w scenariuszu, tak przy okazji jakiejś rozmowy, wyszło ile główny bohater w filmie ma lat. Bez tego było by idealnie, co już, jak pisałem, było na jakimś filmie. Przecież, jakby nie wyjawili wieku bohatera z filmu to w treści filmu nic by się nie zmieniło. To nie było kompletnie do niczego potrzebne. Co innego jak w scenariuszu to wynika z sytuacji, np. bohaterowie chodzą do szkoły, to wtedy określenie wieku jest jakby potrzebne, by wskazać, ze robią to już we właściwym wieku. 

   Wpierw zadzwonił ok. 15:35, że wbije na stację, ale go nie było i nie było. 2 min po nim zadzwonił 979, że auto trza bydzie zwieźć. Przedstawiłem sytuację ruchową i umówiliśmy się na wieczór. Ponieważ tego co kiedyś był w Anglii (nie ma numerka), nie było i nie było, to zabrałem się za żarcie. Stanął pod wjazdowym jak kończyłem już żreć. Przez godzinę nie mógł się zdecydować, czy robić grilla czy nie. Nie napierałem, bo dopiero zeżarłem, ale jednak się zdecydował. No cóż, nie bydzie na stacji śniadania. Ok. zrobiliśmy grilla. Jak zwykle nakupował tego, jakby były najmniej 4 osoby. Efekt, jak zwykle, żarcie pozostało. Mało tego on wdupiał, namieszał w swoim żołądku, piwa też różne, to też jak opuszczał stację ok. 20:20 to stękał, że go brzuch boli. 
  Serio w XXI w. ludzie dorośli dalej nie wiedzą jak żreć? Nawet tego nie komentowałem, bo po co? Jutro miałem iść do sklepu, ale wyjście odwołane, bo żarcie pozostało, to nie byda dokupował nowego. 
   Zdjęcie.

  254 przeciepł zdjęcia od siebie do nas, to z jego kolekcji. W pracy na popołudniówce na swoim drugim wozie. Wczoraj był poprzedni, a przesiedliśmy się na nowszego. Ten był dwulatkiem, jak na niego siadłem. 
   Korekta jak zwykle słaba, ale przynajmniej notka wychodzi ze st. mac.
   Narka.

poniedziałek, 1 września 2025

Poniedziałek #2184

 Mając dostęp do cda, przeglądam co mają. Trafiłem na m.in. film, który kiedyś widziałem, ale postanowiłem, podobnie jak do produkcji "Mając 17 lat" siegnąć ponownie. To niem. produkcja "Żniwa". Miał być tu wulgaryzm, ale się powstrzymam, choć czy dobrze? No dobra, niech będzie. 
  No ja pierdolę. Po co robią filmy branżowe, jak tego nie potrafią zrobić. Na uj się do tego zabierają? By się przygotowali itp. to może by lepiej wypadło, a tak robi wrażenie - mamy 10 dni na kręcenie, to lecimy...
   No i polecieli. Film nadawałby się na krótkometrażówkę, taką 20 min. To co istotne w filmie w tym czasie można by było z powodzeniem zawrzeć, bez straty dla przekazu merytorycznego filmu. 
   Kolejna sprawa. Wiem, że jest ogólnoświatowy problem pokazywania ładnych mięśniaków na ekranie. No bo ile widzieliście relacji sportoych, gdzie np. w przerywniku, zamiast ładnej blond cycoliny, pokazali ładnego mięśniaka, z ładną twarzą? Jakoś nie pamiętam. No i podobnie w filmach. Po stronie żeńskiej jest sporo klasyków, w których panie są idealnie pokazywane, choćby "Nagi instynkt". Da się? Da się! No i teraz móżdżę i nie mogę wymóżdżyć ile widziałem filmów, nawet tych branżowych, kaj facet był tak pokazany. Może w "Fire Island", prod. 2022 już wyszli przed szereg, co jest dużym osiągnięciem. Ale nawet tam nie pokazali zauroczenia męskim, ładnym ciałem. Co pewnie pisałem o tym filmie (Fire Island) ze statystami przegięli, bo dzisiejsze społeczeństwo tak nie wygląda (tak dobrze), ale to na plus dla filmu. Natomiast zauroczenia samczym ciałem nie pamiętam, bym kajś widział. No i o czym to świadczy? Oni się boją ruszać tematu? Nie chcą by ich szufladkowali - to ten reżyser, który lubi chłopców itp.? Co jest na rzeczy, że tego nie idzie, nie można pokazać. W Żniwach reżyser przeszedł w tym asekuranctwie chyba sam siebie. Kiedy można było pokazać ładne ciala, to kamerowana była głowa, szyja i kawałek barków. Zastanawiałem się, jakim cudem oni się w ogóle w sobie zadurzyli. Albo scena pierwszego pocałunku w stodole. Jak wybrnąć by nie było widać niezręcznej sytuacji? Stanąć z kamerą za jednym z aktorów tak, by zasłaniał sobą drugiego. Jakby kręcić scenę obciągania z tyłu, ale od tyłu tego co mu obciągają. Nieprawdaż, że genialne.
   Rozmyślając sięgałem do pamięci, jak to było onegdaj. No przeca zachowywałem się b. normalnie,, choć sytuacja była bardziej nienormalna, jak w scenariuszu filmu i... to działało. To czemu w filmach tego nie ma? Tego zauroczenia ciałem partnera. Tego wow jak się skleją, bo przeca zakładam, że oboje tego chcą. Co tam nie bangla. Jeszcze mi przychodzi do gowy film "Letnia burza" 2004 (Sommerstum). To też taki mały wyłom w sztuce, bo faktycznie tam nie bali się pokazać trochę więcej nagości, jak w standardowych filmach i to nawet im wyszło. Ale to nieliczne produkcje, a co z ręsztą? Może się kiedyś doczekam nagiego instynktu w wersji męskiej. 

     Po za oglądaniem fiomów na końcówkę wolnego zabraliśmy sie na st. mac. za porządki w miejscach, w których mnie nie było kilka lat, jak nie dekad. Nawet pod jedną szafką kuchenną posprzątałem po szczurach, których już tu nie ma kilka lat, a dlatego, zę szafka uzbroiła się z nowy blat. Stary był już stary i decyzja o wymienieniu, przy okazji o zwiększeniu jego objętości, bo był na to plac. 
   W następnej szafce, w której mnie już totalnie nie było ponad dekadę, stare papiery z lat 80-ych ub. w. M. in. dowiedziałem się, że stary miał epizod roczny w kopalni Gliwice. Nawet nie wiedziałem, że tam pracował. Znalazłem to w jego książeczce ZUS-owskiej. Hitem w tej szafce były notatki do nauki ang. zrobione na oryginalnym kalendarzo/notesie z (uwaga, uwaga!) 1941 r. niemieckiego wydawnictwa. Początkowo chciałem to wyciepnąć, ale jak poprzewracałem kilka kartek i okazało się, że to ma nadruki na kartkach niemieckie 1941 to mnie szokło, że takie coś na st. mac. Ileż jeszcze odnajdę cennych rzeczy? A jeszcze może z dwa kąty pozostały nieruszone. 
   Mankamentem takich porządków jest przeglądanie papierów. Każdy brany do ręki, to jakaś historia, która przeważnie wydarzyła się w moim życiu. Czyli pobieżne przeglądanie, czasem czytanie, a następnie proces decyzyjny, gdzie to przełożyć? M.in. znalazła się korespondencja, której trochę szukałem z branżowcem z wrocka, z którym lata pisałem. Nawet żeśmy się kiedyś spotkali, ale przypuszczałem, że to chybiony pomysł. Faktycznie po tym spotkaniu chyba jeszcze dwa razy listy obróciły i kilkuletnie korespondencja poszła w pizdu. To miało zostać jak było. On był takim korespondencyjnym przyjacielem, pewnie w drugą stronę też to działało i tak miało być. Spotkanie to, niestety, zniszczyło. 
  Nie bym teraz narzekał, ale może szkoda, że to się uwaliło. W każdym razie mamy realne znajomości. Ostatnio na stację wszedł 230. Jak zaczęliśmy gadać to 2h przeleciały, jak 20 min. Na końcówkę rozmowy wszedł 979, to jeszcze ze sobą jakieś 15 min pogadali, a następnie 230 poszedł, bo się późno zrobiło, a pewnie nie przewidywał takiego długiego pobytu na stacji. W czasie ich rozmowy zabrałem się za kolacje. 
   Zdjecie.

\Nwm czy to zdj. było, ale to już wspomnienie z Katowic. Mój dawny wóz i linia, która już dawno nie istniała jak jeździłem, natomiast pozostała w komputerze pokładowym. 
  To tak jest, że po czasie się żałuje pewnych sytuacji. W tym komputerze było pełno starych linii, a tylko kilka na wyświetlaczu zainicjowałem. 
   Dziś niby dzień blogera, ale nie zwracając uwagi na to, kolejną notkę wypycham ze st. mac. I by nie było, na torach bocznych ileś ich już stoi do wypchnięcia. 
   Korekta słaba - (jak zwykle) brak czasu.
   Narka. 

sobota, 30 sierpnia 2025

Sobota #2183

      Ale przegiąłem. Notka miała iść wczoraj i... od lat na st. mac. się niewiele w tej kwestii zmieniło. Stałe opóźnienia są już normą. Do rzeczy. 
     Sięgam czasem do filmów, które już widziałem, do np. branżowych. Tym razem ponownie badnąłem - "Mając 17 lat". Wiem, popełniłem recenzje kilka lat temu i trochę boję się spłodzić następną po obejrzeniu tego filmu. Historyjka nie nowa. Ukrywanie się ze swoją seksualnością, szczególnie branżową nie jest nowym tematem w kinematografii. Tu pokazano dwie postacie. Jedną, adoptowanego syna, który je z gór, mało tego takim skurwielem go zrobiono. Drugą syna z rodziny, z małego miasteczka, który też jest nasz. Temu z miasteczka łatwiej jest się przyznać do swojej orientacji, temu z gór trudniej (bo wiadomo otoczenie mniej tolerancyjne, jeżeli w ogóle, środowisko mniejsze), przeto zachowuje się trochę jak bohater z filmu "Piękny, drań", (chodzi o tego drania) który bił wszystkich, co mogli by wyjawić kim jest, by nie wyjawili. Tu podobnie. Bohaterowie, przez większość filmu się napierdalają kiedy mogą, ale w którymś momencie trza ich połączyć. To łączenie następuje przez dramaty rodzinne, w zasadzie obojga, aż w końcu lądują razem w łóżku. Tu już reżyser poleciał po bandzie. Zawsze to pisałem, że do takich scen, jak łon nie wie, to niech se weźmie konsultanta. Serio, po chwili w łóżku, kiedy oboje nie mają doświadczenia seksualnego już jeden biere drugiego od tyłu? To jakaś loteria była za kulisami, który pierwszy, który drugi? I by było jasne, po raz nie wiem który to napiszę. Nie, nie chcę tu porniola, te mam na innych stronach. To ma być zrobione ze smakiem, wypadało by tu umieścić choć trochę uczucia, bo jednak jakieś było, skoro się tak napierdalali (inna forma okazywania). I by nie było, to w produkcji "Twoje imię wyryte jest we mnie" udało się spłodzić piękną scenę pod prysznicem, w której, jeszcze jak to pod prysznicem, było mało msc. na kamerę. Da się? Da się! Ostatnia scena ratowała sytuację, kiedy się budzą i nie zakrywają swoich organów. Od razu wyjaśnię. Nie, nie chodzi mi o te organy, ale akurat to było naturalne w tej scenie. Też jak się budziłem, jak z kimś spałem, to nie zakrywałem się, bo po co? Przeca i tak mnie widział bez. W wielu filmach wychodzą z łóżek i od razu się zakrywają, jakby partner, partnerka nie widzieli go niedawno bez ciuchów całego. Ale na niektórych tak umiejętnie kręcą, jednak rzadko ktoś się stara, że kamera odpowiednio ustawiona nie pokazuje tego co nie trzeba, by filmu nie ocenzurowali. 

   Jeszcze jedno. Film trochę rozwleczony przez, ładne, faktycznie, widoczki, ale to nie film przyrodniczy. Dla mnie było za mało treści odnośnie głównych bohaterów. Albo scena pochówku ojca. Na co to trwa z tym całym ceremoniałem kilka minut? Mało tego, nic nie wnosi do filmu, a znacząco obciąża budżet, bo przeca tylu ludzi tam użyli i sprzętu. Nie trza było przełożyć to na treść m.in. relację między głównymi bohaterami? Już i tak wątków pobocznych było sporo, a te zmarginalizowały interakcję między głównymi bohaterami. No cóż, może już za stary jestem i chciałbym coś innego zobaczyć, a tu reżyser czy scenarzysta mieli inne koncepcje. 
   I po napisaniu kolejnej recenzji filmu, sięgnę po swoją poprzednią. 
   Jeszcze wyjaśnienie, czemu oglądałem w ogóle ten film, czemu mogłem. Otóż, kiedyś już pisałem, że lubię ten system omijać przeto mamy ntlx i disneja od 979, od 254 mamy spotifaja, z teraz od 374 mamy cda premium. Nie ma to jak się ustawić odpowiednio. 

   W tym pięknym systemie trza ciągle coś reanimować własnymi środkami, by jeszcze działało dłużej, bo oni to tak celowo robią, że się rozwala po jakimś określonym czasie. Otóz do czytania używam od jakiegos czasu okularów. Na razie korzystam z takich marketowych. Wiem, zaraz się ktoś uniesie - to czego wymagasz od tych okularów. 
   Hmm, no właśnie. Czemu w ogóle pozwalamy w takim razie na produkcje gówien? Po co marnować materiały, kasę na gówna, które się za chwilę rozwalą. By komuś przynieść wiyncyj dochodu? Serio, tym na górze ciągle brakuje? Patrząc na 825 można odnieść wrażenie, że tak. 
   W takim razie bym to ja nie był dostarczycielem kasy dla nich, to trochę ten system omijam. Wróćmy do okularów marketowych. Ich ramiączka w pełnym rozwarciu, jak sa nowe osiągają odległość 9 cm. Teraz, kto dorosły ma gowę na wysokości uszu średnicy 9 cm? Chyba jakieś 2 letnie dzieci. No i oczywistym jest, że za każdym razem jak zakłada się takie okulary to wyłamuje się zawiasy, albo nadwyręza strukturę materiału przy zawiasach. Tym sposobem dorobiłem się już 3 par okularów, z których po jednym ramiączku odpadło. Ponieważ nie jesteśmy gupie, to postanowiłyśmy zdrutować owe ramiączka z częścią oprawy z okularami (niby szkłami, bo dziś też one z tworzywa są robione). Już jedne okulary mamy, bo tam znowu z zawiasa śróbka wypadła, na spinaczu i... działają od dwu lat. 979 mówi, że jestem niesamowity w tych działaniach. No ok, ale wiecie... z drugiej strony mogę se pozwolić na półroczne L4, i środki mam, na zmianę pracy, bez presji bo j/w. Nie muszę się spinać, jak 825, który zerouje się każdego m-ca, a na koniec danego to prawie chleb z serkami topionymi. Inaczej się zasypia, bez rozbieganego mózgu, skąd pozyskam i u kogo mam dać dupy, by pożyczyli, bo mi brakuje. Ktoś napisze, przeca takie okulary martketowe gupie 12 zyla. Ale 3 pary odstawiłem na NR, a chyba dwie wyciepłem. Kiedyś pisałem o rozmowie z 824 odnośnie skarpet, które u mnie też przechodzą NR, a niektóre już naweet NG. Wtedy to one kosztowały, jak to mówił 824, gupie 5 zyla. 
  No mniejsza, bo wiem, wiem, wszyscy chcą pięknie wyglądać, a ponieważ zlewają dbanie o swój wygląd fizyczny, to nadrabiają ciuchami, jak 825. On w ogóle ostatnio w czasie rozmowy narzekał, że ludzie u niego w biurze chodzą ubrani jak ciarachy. Mówi - jak można tak przyjść do pracy do biura, przeca to nie pub. Se pomyślałem - no jasne, teraz, bo on tak chce, zaczną kupować jak on parę butów za 1200 zyla, a koszule po 400 zyla. No cóż, mam odchył chyba w drugą stronę. 
   Zdjęcia (screeny).
Mnie by te kółka w sutkach drażniły.

Tyle, że ćwiczy, ale spóźniłem się. Trafiłem na koniec ćwiczeń.

Chociaż w tej pozycji też by mógł być.

Hmm, coś jednak chyba lubi z tymi sutami robic. 
Jakby ktoś go chciał to -> pl.chaturbate.com/erick_zhimerman/
   Narka.

wtorek, 26 sierpnia 2025

Wtorek #2182

    System kapitalistyczny. Jego pięknym idealnym przykładem jest 825, który. jeszcze przed. otrzymaniem wypłaty na konto ma już zadeklarowane zakupy. Jak tylko ten wpływ na konto nastąpi to naciska Enter i kasa ponownie płynie do systemu. Kwintesencja kapitalizmu. Zarabiamy i od razu wydajemy, od razu, nie ma czasu na refleksję na coś tam. I teraz. ja z tymi wszystkimi ograniczeniami, które mam, które wdrażam innym, polecam zastosowania jestem wrogiem tego systemu. On takich ludzi jak ja nie trawi. Tacy ludzie dla tego systemu są zbędni, bo nie wysyłają swojej wypłaty w całości w ciągu miesiąca do niego ponownie. By nie było, to w ostatniej rozmowie 825 ponownie, bo to się dzieje co m-c, mówi mi, że praktycznie się wyzerował (pisałem to, zarabia ok. 7,5k na rękę) i gdyby nie wpływ za wczasy pod gruszą, to do końca m-ca pochłaniałby chleb z serkiem topionym. Można i tak, ale dzwonił, bo pewnie w domyśle było pożyczenie ode mnie kasy, o czym delikatnie wspomniał. Ale czy zarabiam 7,5 k m-nie?
   Oglądam przeróżne programy na kanałach streamingowych i ostatnio oglądam serial "The Berar".
Typowy przykład jak jesteśmy przez system formowani. To znaczy wszystko szybko, szybko, w pośpiechu, a o straty przy tym nie martwmy się, ktoś za to zabuli. Byle było na już gotowe, a nie za chwilę, bo za chwilę już nie jest to. I teraz po raz kolejny przykład ściany, którą u siebie przesuwałem i tą samą ścianę przesuwał brat od 979 u siebie. Jak przyszedł do mnie i mu powiedziałam, jak ta ściana została przesunięta, technologiczne rozwiązania jakie zostały zastosowane, to stwierdził, że swoją ściankę jakbym miał czas zburzył by i postawił na nowo. Znowu sedno tego systemu. Zrobić szybko gównianie i potem się z tym bujać, ewentualnie oddać to do remontu kapitalnego po jakimś czasie. A tu ścianka postawiona na stacji macierzystej w/g wszelkich norm budowlanych, prawideł i stoi, i będzie długo stała i spełnia swoją funkcję, i nic jej się nie stanie. Ale przecież to jest wbrew temu systemowi. To jest dla niego niewłaściwe rozwiązanie. Właściwym rozwiązaniem byłoby postawienie gównianej ścianki i za parę lat jej ponowne stawianie, przerabianie, wydawanie kolejnej kasy na to, żeby ją postawić w sposób bardziej właściwy. I na tych programach telewizyjnych tak nas formują. Szybko gównianie byle było. Człowiek ma działać bez zastanowienia  co się dzieje bez rozwiązania problemu ma być na już na teraz na wczoraj. 
   W sob. był na st. 972. Przyniósł 4-paka i tak rozmawialiśmy. M.in. spytałem się do kierej klasy lezie 304, bo przeca za chwilę new rok szkolny. On zrobił kwadratowe oczy i stwierdził, iż nie wie. 
- jak to nie wiesz?
- no nie wiem, bo przychodzę po robocie zmęczony włączam TV i coś tam, coś tam. 
- a ile ma lat?
- (tu padł wiek i 972 mówi, to do czwartej pójdzie (źle policzył, co już mnie nie dziwi)
- aaa, czyli powinien być w 5-ej, bo raz siupnął.
- siupnął?
- to Ty nie wiesz? W pierwszej klasie.
- nie wiedziałem. 
   Na drugi dzień mniej więcej powtórzyłem tą rozmowę 979 i ten odpowiada, iż nie sądził że 972 jeszcze go czymś zaskoczy. 
   Życie jednak pisze scenariusze niezależnie od naszej chęci.  W ramach tych scenariuszy pojawia się na st. (dla niego) zwrotnej 254. Co ciekawe, a dobre dla mnie, tu wszystko jest na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet je przewyższającym. On opowiada mi o swoich wakacyjnych przeżyciach swobodnie i mówi co robi, z kim robi, jakie przyjmuje środki poprawiające samopoczucie. Jego matka na pewno nie ma tego info. Zakładam, że żyje w totalnej niewiedzy, a młody mówi mi b. dużo, bo na pewno nie wszystko. Zawsze jest jakaś granica przekazu. Mimo tego, czuję się z tym dobrze, bo to świadczy o wysokim stopniu zaufania, a tego przeca nie buduje się w tydzień, czy dwa. Znaczy się, że po raz kolejny robota została wykonana poprawnie. 
  W związku z wejściem na stację 254 dotarły kolejne zdj. z wypraw, to też poniżej kolejne. Spóźnione, bo notki już dawno poszły, ale..., co zrobić....
   Zdjęcia.
 54102 na wejściu do stacji Płock, właśnie mija sem. wjazdowy ustawiony na sygnał S13.

  Czoło 54102 na głowicy rozjazdowej st. Płock od strony stacji Płock Trzepowo. Na czole składu nurek, którego akurat na tym zdj. nie widać, jest na poprzednim. 
  Korekta własna, słaba. 
  Narka. 

sobota, 23 sierpnia 2025

Sobota #2181

    Notka została zasadniczo napisana wcześniej, to też tylko ifnormacyjnie że korekta jest prawie żadna, bo jestem porobiony po wizycie 972, o tej wizycie w następnej notce, a kolejna imprezka - 897 z innym składem już się zapowiedział na st. mac. więc będzie ciężki dzień. Wobec tego nie przeciągam i z toru bocznego wypycham na szlak notkę. 

  Rozmawiałem z 825. Telefon po rozmowie pokazał 148 min. 14 sek. To jedna z dłuższych rozmów. 

Będąc w lokomotywowni Kluczbork wziąłem m.in. 40 mydeł. One mają taki sam zapach jak mydła w małych kostkach kiedyś wykładane w wagonach poc. pośpiesznych i EN57. Ile razy się myję tym mydłem wyobrażam sobie, że myję się w wag. kolejowym. 

  Obejrzałem film włoski "Czekam, aż stanie sie coś pięknego" na ntlx. No i stało się. Film jest piękny. Jedna z lepszych produkcji jakie ostatnio widziałem. Scenariusz oparto na prawdziwych historiach okresu powojennego we Włoszech. Ale co mnie przykuło do filmu, to w zasadzie od początku reżyser potrafił zbudować napięcie, przytrzymać przy filmie. Bardzo spokojnie prowadzona kamera, dobra gra aktorska, choć dziwiło mnie skąd wytrzasnęli na castingu głównego bohatera, bo faktycznie wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z Oświęcimia. Tu drobna wstawka. Kiedyś jak czekałem z 254 u niego na dzielni na drugiego mikola, to k/nas do sklepu przeszoł dwa razy taki szkieletor, idelanie wyglądający, jak główny bohater na filmie, tylko w wieku ok. 17-18 lat. Też wtedy powiedziałem, że jakby kręcili film coś a'la o Oświęcimiu to ma rolę gwarantowaną. 

  Mimo tego, że aktor młody. udało sie nim reżyserowi dobrze pokierować. Jak to w tym wieku, jest jeszcze trudno zagrać idealnie przed kamerą, to też bardzo niewielkie niedociągnięcia się zdarzały. Głównie polegały na takim sztucznym zagraniu kilku scen, ale przecież to b. młody aktor, więc jak uda mu się kiedyś jeszcze w jakiejś produkcji zagrać, powinno być lepiej. Reszta też w miarę przeszła bez większych wpadek. Zdarzały się sztuczne grania głównie statystów, bo np. osoby grały w pojedynczych epizodach i już więcej nie. Rozumiem, że nie ma co z nimi ciągle powtarzać scen, bo od pewnego momentu może już być tylko gorzej, jak lepiej. No i po tych wszystkich produkcjach w których kamera lata jak szalona, tu, podobnie jak w filmie "Miłość" francuskim z 2000 r. stabilna kamera okazała się b. dobrym rozwiązaniem. Dało to filmowi dodatkowego klimatu. 
   No i na przeciwnym biegunie uplasował się film - Pieprzyć Mickiewicza 2. Wyłączylem, czy skończyłem oglądanie na 20 min filmu, wycinając jeszcze wstawkę początkową, może sięgnęło 15 min. Co wielokrotnie pisałem, jak mam oglądać starych aktorów, grających uczni liceum, czyli którzy mają max 19 lat, to mnie już biere. Serio, obsadzić aktora, który ma 29 lat w roli nastolatka... No już mniejsza o obsadę. Scenariusz. Czy my musimy szorować po rynsztoku, by spłodzić film. Topienie komuś głowy w muszli, mało tego, dziś takich muszli już nie ma, o czym reżyser chyba zapomniał. Głupie, niby, szkolne żarty, jakby 180 dni w roku szkolnym się z tego składało. Dobrze, że ofen nie pokazali cycków i kutasów, choć nie wiem, może wtedy skłoniło by mnie to do obejrzenia do końca. Jeszcze mogli Dawida Ogrodnika obsadzić w roli ucznia 4 kl. L.O. i było by cudownie, tzn. dla reżysera, bo z aktorem by sie rewelacyjnie pracowało. Nie wiem co było dalej po 20 min, ale nie polecam. Podobnie jak kiedyś Gierka wyłączyłem po chbya 30 min, choć i tak się zmusząłem by dojść do tej 3o min filmu. O rozjeżdżaniu się foni, z tym co na ekranie tylko wspomnę dla depełnienia dramatu tego filmu. 

   Wczoraj odbyła się rozmowa zarządu z działem p.s. Wiem brzmi dziwnie, ale ostatnio, chyba tylko dlatego, że mamy wiyncyj wolnego, dział p.s. trochę odpierdala. Zarząd go dotychczas mało kontrolował, bowiem skoro tego czasu jest wiyncyj, to dał mu luzy. Jednak sytuacja trwa już trochę i zaczynała być niezręczna. To też doszło do zebrania na szzeblu. Ustalone zostało, że by dział p.s. uspokoić, to jak będą pojawiały się trigery, to zarząd daje sygnał zezwalający na opróżnianie zbiorników. To kompromis pomiędzy zajęciem czasu na działania działu p.s., zresztą i tak nie przynoszące większego efektu, nad przekierowaniem tego czasu na działania bardziej konstruktywne. Zarząd przychilił się do wniosku działu p.s. i obiecał zassać do kolekcji kolejne produkcje czekające na to już od kilku m-cy. Po tym porozumiemiu dział p.s. od razu wnioskował o opróżnianie zbiorników, co się odbyło. Na razie odbędzie się faza testowa, a po ok. tygodniu nastąpi podsumowanie działań i wnioski do ewentualnej korekty. 

I na koniec jakiś mięśniaczek. 
   Zdjęcie.

On już kiedyś zagościł na blogu, ale jest w nim coś takiego, co przyciąga. 

A ja se przetestuję algorytm cenzurujący. 
Na razie kutasa nie było i ciekawe jak to zakwalifikuje?
   Ok. tera tyle, bo nwm, kiedy pod wjazdowym staną następne składy, a jak staną, to już tego dziś nie wypchnę. 
   Narka.

środa, 20 sierpnia 2025

Środa #2180

   Wreszcie. Wreszcie ściepłem nadmiarowe 3 kg. No i jak myślicie skąd one zeszły? Z brzucha. Wiem to, bo mam nerkę którą ubieram. Jeszcze kilka tyg. temu leżała ciasno, tera już spada. Czyli jest dobrze, wręcz b. dobrze. Możemy się przechadzać w klacie, bo nam nic nie wisi, w przeciwieństwie do 374, który nad jeziorem nie ściepł koszulki, bo się wstydził własnego brzucha. Opisywałem to w tej notce.

   Kiedyś słuchałem sporo radia off Kraków, tego prowadzonego przez SI. Teraz, bowiem zrobiła się nagonka, nie da się tego słuchać, bo ciągle lecą jakieś transmisje z innych stacji radia kraków i gadające głowy gadają równolegle na dwu kanałach. Po co? Jakbym chciał tych gadających głów słuchać, to bym se puścił tamto radio. Kolejny przykład jak coś spierdolić, co było w miarę dobre. 

   Wczoraj (uwaga) 3h, w tym dwie i pół przy kompie siedziałem i się męczyłem by wysłać wniosek o kartę kier. do tacho. Myślałem, że mnie uj strzeli, bo znowu miałem starcie z państwówką tzn. ze stronami, które robiła państwówka, czyli Pan Krzyś od Zdzisia itd. Non stop coś, jak nie na jednej stronie

, to na drugiej. 

    Tu oczywiście odświeżania, jak mądrze napisali nie działało. Musiałem się na nowo zalogować. 
  Przed wczoraj założyłem profil zaufany i w/g tego co było napisane na komórce, oraz na poczcie

 Na pocztę przyszła aktywacja, więc nacisłem i wszystko wydawało się, że jest ok. Kolejny @


 
więc potwierdziłem przez bank. Bank wysłał sms-a z kodem oraz treścią, że potwierdzają moje dane. No i w cipę. Na tym zakończyłem w pn. działania z p.z. 
  We wtorek siadłem do karty tacho. Udało się zrobić zdj. kom. załączyć i wysłać. Podpis też elektronicznie dołączyłem do wniosku. W trakcie zadzwonił 374, że jemu to zajęło 10 min, a ja już nad tym siedziałem 1,5 h, bo obróbka zdjęcia, znalezienie strony kaj można zrobić myszką swój a'la podpis, też obrobienie tego, bo było na przeźroczystym tle i ciągle jakieś drobiazgi wychodziły i jak mówił Kamil Durczok - jeszcze się na grafika komputerowego, qrwa, zatrudnię. No i przyszło do potwierdzenia wniosku profilem zaufanym. No i się zaczęło... Jak chciałem potwierdzić to wychodziło to 

 Już mi ciśnienie wzrosło, qrwa wczoraj założyłem, systemy (cokolwiek to znaczy) potwierdziły, a tu jeszcze na tel. apka. No nic drążyłem dalej, to wyszedł kolejny komunikat



w którym jak byk je, ze z banku pobrali moje dane, to jak do cyca mam znowu rejestrować nowy profil. Jak na stronie wszedłem na mój pz to wyszło coś takiego

1 jak naciskałem "Potwierdź wniosek o profil zaufany" to wychodził wybór (nie zrobiłem screena) kto niby zewnętrznie (w terenie) potwierdza, ale z listy nic nie wyskakiwało. No to z drugiej strony przez info-car. Mieliło, mieliło

, aż wymieliło

 Myślałem, że mnie rozdupi po ścianach. W końcu z braku innych koncepcji pojechałem na pobliską pocztę, bo tam na liście były m.in. poczty, UM, banki itp. Na poczcie pani, my potwierdzaliśmy do 15 marca i buzi pa... Bank na przeciw to tam polazłem. Powiedziałem, że potwierdzałem ich bankiem, przesłało, wysłało sms-a, p.z. potwierdziło co na screenie wyżej to co jest do cyca? Niech pan zadzwoni na infolinię. Pojechałem ponownie otw. st. mac. dla ruchu i siadłem do niewyłączonego kompa. Dzwonię na info linię a miła Pani, dobrze że nie AI, mówi, ale Panie, pan to tylko raz potwierdził, a to trza 3x zrobić, bo to się umieszcza w różnych plikach na serwerze.
   Że co qrwa!? Informatyk Krzyś od Zdzisia nie mógł tak zrobic, by to się od razu do odpowiednich plików przedostało... Echh... 
Otwarłem stronę
 i pani mówi:
- niech pan naciśnie na "Załóż nowy profil zaufany". 
- Ale mam już założony, to po co mam zakładać drugi?
- tam jest źle napisane, trzeba na to kliknąć
- ok. 
Rozumiecie, znowu Krzyś od Zdzisia, nawet nie pomyślał co robi do cyca i taki badziew wyprodukował. Nie wpadł bym na to, że mając już założony p.z., gdzie na @ przyszło info, że gotowe, screeny wyżej, mam ponownie nacisnąć załóż new profil. Trzymając panią na linii, dwa razy jeszcze musiałem potwierdzać przez bank moje dane. 
   No i tera wrócimy do 374, który wpierw powiedział, że mu to zajęło 10 min. Dopiero później, bo też byliśmy długo na linii, powiedział, że ostatecznie wysłał to papierowo, bo elektronicznie poległ. Siadł do tego, jak mówił, otwarł Jim Bima i robił, ale z tego robienia mu niewiele wyszło, bo nie umiał zdjęcia zrobić tak, by było poprawne. System mu je ciągle odrzucał. Podpis udało mu się umieścić, ale zdj. za uja nie, przeto do potwierdzenia swoim p.z. nawet nie doszedł. Ostatecznie wysłał to listem poleconym, z załącznikami. Te 10 min, jak stwierdził na początku, to chyba zajęło mu wypełnianie wersji papierowej, a bawienie się (wqrwianie) z wersją elektroniczną to nie powiedział ile mu to zajęło. 
   No i jeszcze jedna dygresja. Tym Krzysiom od Zdzisiów, innym informatykom wydaje się, że wszystko w ich dziedzinie jest proste. Otóż, dla przeciętnego zjadacza chleba, nie qrwa. 
   Czytam na forum "miuipolska.pl" - Opiszę rozwiązanie problemu, z którym się borykałem dzisiaj kilka godzin.... więc może warto byłoby nie wywalać do kosza tego, co tutaj piszę, bo komuś to pomoże (taki apel do moderatora). "
 Oczywiście mnie ten problem też spotkał z tel. i ponownie mnie miało rozdupić po ścianach, bo wiecie, co drugie coś robiłem, to kolejny problem. 
   No i odp. moderatora na tym forum - "Też zastanawiałem się nad wyrzuceniem tematu do kosza, gdyż ustawienie MTP w ustawieniach programistycznych jest banalną rzeczą i pierwszą jaką się powinno sprawdzić w takim przypadku, gdy połączenie nie działa. Kolejna rzecz czy robiłeś factory reset po zaktualizowaniu telefonu?"
   No ludzie bez wyobraźni. Ciekawe czy dla niego było by takie wszystko oczywiste, jakbym go wpuścił na nastawnię mechaniczną na kolei, i kazał ze szlaku przyjąć poc. na tor główny dodatkowy nr 8. Przecież by się tam zesrał nim by to zrobił, a kolejka poc. była by stąd do wrocka
  Na koniec jeszcze wyjaśnienie piszącego - "Ustawienie MTP w ustawieniach programistycznych jest banalną rzeczą w sytuacji, gdy ma się opcje programistyczne. Chyba jasne, że bym to zrobił, gdybym takie opcje bez żadnej ingerencji miał w ustawieniach. "
  U mnie na telefonie też nie miałem w ustawianiach opcji programistycznych i za uja nie wiedziałem, jak sie do tego dobrać. W końcu i tak zdj. przesłałem z tel. pocztą na swoją drugą pocztę, a tamtą otwarłem na kompie i "już" było. 

   Zaś jakieś kolejne coś się włączyło i kompletnie nie wiem, czemu jakąś część wyrazów podlinkowało nie wiedzieć po co. Po dwu dniach walki z cudownie, intuicyjnie działającymi systemami, olewam to już dziś, bo zaś mnie będzie rozdupiało po ścianach. Idzie takie jakie je. Korekta też słaba. 
   Narka.

sobota, 16 sierpnia 2025

Sobota #2178

    Wreszcie normalne temp. Procedury nagrzewnia st. mac. jak zwykle wdrożone. Dzk. temu na gr. B temp. doszła do 30 C, na D 29, C 29, A 28. Prze kilka dni będziemy się wygrzewali, bo jak zwykle po takim nagłym przypływie ciepła, już wali do nas chłodne powietrze z płn. W PL płn. już naszło. 
   W ramach jeszcze ostatniego takiego ciepłego dnia wybrałem się do WPKiW, bowiem oddali tam do użytku basem "fala". Już od 3 osób słyszałem, ze tam limitują msc. wewnątrz na 1200 osób. Trochę mnie to zdziwiło, bowiem pamiętam, że ten obiekt był b. duży i nie było tam nawet w dawnych czasach z miejscami problemu. Tzn. w starym obiekcie nigdy nie było limitu osób, które mogą być wewnątrz. 
   Podjechałem do wejścia i od razu zauważyłem, że obiekt zmniejszono o 1/3, jak nie 1/2. Dawne tłoki, które tłoczyły wodę do głównego, dużego basenu tzw. fali, są jako obiekt muzealny, oszklony, w ogóle po za terenem basenu. Basenu fali, tego dużego głównego zbiornika, też nie ma, w jego miejscu jest podejście do kas, a na jego, jakby tafli, są prysznice. Zostały 3 małe baseny, w tym jeden praktycznie wyłączony z użytku dla pływających, bo to zbiornik przy skoczni. Oczywiście, jak to w new systemie, tym lepszym, tym b. zajebistym, z dawnej skoczni, również zrobiono dwie małe, z których najwyższy poziom jest i tak niższy, jak drugi w dawnej skoczni, a tam był jeszcze trzeci. Serio, ludzie nie mogą skakać z wysokości bo się zabiją? Typowa, kolejna przebudowa jakiegoś basenu na Górnym Śl., który padł ofiarą nowego lepszego systemu. Od dawna piszę, że kapitalizm największe profity zbija na gównianych inwestycjach, ogólnie w ogóle na gównach, na których się najwięcej zarabia. By nie być gołosłownym, podobnie ofiarą tego systemu padł/a basen skałka w Świętochłowicach, kąpielisko leśne w Gliwicach. Te znam z autopsji, a pewnie by się jeszcze coś znalazło. 
  Już kiedyś to miałem napisać, ale ciągle jeżdżąc na kole widzę sprzedawców, którzy w jakiś budkach, ba, nawet w lokalach mają ubrane jednorazowe lateksowe rękawiczki. Często są one w kolorze czarnym, pewnie dlatego, że nie widać na nich brudu. Nwm, co to ma dać, ale dla mnie jest to kompletnie niehigieniczne. Osoba, która ich używa, nosi je ciągle praktycznie przez większość dnia, jedną parę. W niej robi wszystko włącznie z wydawaniem kasy, sprzątaniem, czyli przecieranie ścierkami blatów i innych powierzchni, po czym w tych samych rękawiczkach przyrządza żarcie dla oczekujacych. Serio, nikt się jeszcze z tego powodu nie ciepnął do tych ludzi? Już wolałbym, by nie mieli rękawiczek, bo po zabrudzeniu dłoni w jakimś stopniu by je odruchowo umyli. Tych rękawic przeca nie myją. Co za shit. 
    Zdjęcie.
    Zdj. kuchenki elektrycznej dla Darka. To o nią się sparzyłem, bo dotknąłem bezpośrednio rozgrzanego elementu pod patelnią. Na szczęście tylko z jednego palca trochę zeszła skóra. 
    Korekta własna, bez udziału z zewnątrz. 
    Narka.

czwartek, 14 sierpnia 2025

Czwartek #2177

  System kapitalistczny jest piękny. Polega głównie na tym, że formuje jednostki pod swoim kątem i tak bytuje od dekad. On zasadniczo jest oparty o głupotę, by nie napisać debili. Otóż ostatnio był u mnie 972 ze swoją rodziną (obecną) czyli żoną i 304. I czaicie bazę (lub nie) on nie był w stanie zapamiętać, przepisać na kartę swojego adresu @. Serio, żona od niego musiała mu na kartce zapisać jego adres @, bo on nie był w stanie (nie, nie chodzi mi o to, że był ożarty w pień).
   Nie mieszałem się do tego, bo po uj, robić dobrze nieogarom. Jak był młody, to mu mówiłem - zostaw żonę i idź swoją ścieżką. Niechciał, zrobił jak chciał. Teraz jest... debilem, jego dzieci, seria 300 też. I co z tym zrobić? 
   Wioska. Jadę na kole. Temp. wysokie, to widzę z daleka mięśniak-skurwiel w klacie, w krótkich spodenkach. Idzie przy bloku i tak kojarzę kto to może być. Faktycznie nasz zarząd nas nie zrobił w ciula. Tak, to ten mięśniak, którego znamy od dekady, jak nie wiyncyj. Podjeżdżam bliżej, silniki trakcyjne wyłączone, by prędkość spadła, by było wiyncyj czasu na ogląd, tak to ten, o kierym myślałem. Co prawda zarośnięty jak "małpa" (to cycat z Misia), ale co zrobić, tak się prowadzi. Skoro jechałem kajś tam, to machnąłem mu na "cześć", on odmachnął i rozminęliśmy się. Coś tam załatwiłem, wracam. Mięśniak-skurwiel nadal je przy aucie na placu przed blokiem. Zajeżdżam, myślałem że je sam. Niestety w aucie siedzi inny kolo, to też tylko zdawkowa wymiana zdań.
   On je zajebisty, oprócz tego owłosienia na gowie, które, nie wiedzieć, czemu wyhodował. W tych włosach na gowie, brodzie i wszędzie kaj się da wygląda jak menel.
   Wymiana zdań, napatrzałem się krótką chwilę nań i mi się zrobiło. Po tym pojechałem na st. mac., ale mnie nosiło. Taki qrwa mięśniak, je sam i te mięśnie się "marnują" i w imię czego? Wiem, bym go przerobił, ale on ma inną wizję, mimo tego takie mięśnie, taka sylwetka i na uj... Ale jak pomyślałem później o 972 to może lepiej, że je sam, bo tak by zgłupiał do reszty. 
   No i tu kolejna refleksja w życiu. Ileż takich mięśniaków-skurwieli żeśmy przerobili na st. mac., mieli kontakt. Ilu z nich było skłonnych słuchać, analizować, wdrażać w życie pewne wartości, myśleć inaczej? No qrwa niewielu, bardzo niewielu. Reszta, jak 972 do odstrzału, w sensie na zatracenie. To tacy co myślą - jestem mięśniak-skurwiel, dam se radę, bo kto jak nie ja... A jak je w życiu... No to qrwa tak nie wychodzi. To na nich system kap. żeruje, na nich żyje, bo to oni w największym stopniu podejmują nietrafione inwestycje, zakupy itp. To oni są tym zasileniem budżetów kapitalistycznych, bez nich ten system by legł w gruzach, o czym oni nie mają zielonego pojęcia. 

    W pracy, po namyśle, dość długim, bowiem odesłali mnie na stację i powiedzieli, że oddzwonią, dali znać, że jednak mnie nie potrzebują i resztę dni do końca umowy pokryją z urlopu. Fajnie, cieszę się, bo będę mógł zając się dalszymi pracami na st. mac. przygotowującymi stację do zimy. Jak na PKP, przygotowania do zimy zaczyna się w lecie. Na szczęście, mimo jeszcze iluś tam dni wolnego, i tak b. dużo żeśmy zrobili. Część z pomocą 254, resztę sam, ale mam nadzieję, że dzięki temu na st. mac. będzie cieplej o przysłowiowe 0,01 °.
   
   Dotarły, tylko częściowo, zdjęcia z wyjazdu z 254. 
   Zdjęcie.
  To nasze miejsca noclegowe z 254 w czasie wyjazdu. Zdj. przedstawia miejsce postoju w Gdyni, które zostało opisane w tej notce.  Zdj. zrobione rano, tuż przed pakowaniem łóżka przed podróżą do Gdańska, już po śniadaniu. 
   A przy okazji, co rzadko w tym roku w lecie miało miejsce, to dziś praktycznie bezchmurnie nad całą PL, do tego u nas na płd. temp. była 32 °. Drobne chmury w okolicach Świnoujścia. 
Godz. zdj. satelitarnego na nim. 
   Narka. 

wtorek, 12 sierpnia 2025

Wtorek #2176

   Notka, która miała być nadal jest  w stanie roboczym, to jakby na szybko z dziś. Ostatni dzień "wolności", jutro muszę pojawić się w pracy. 
   W związku z tym nadrabiam zaległości z pracami na st. mac. a dziś pomagał w tym 254, który był w godz. 12:00-16:00. Te 4, a właściwie 3h pracowaliśmy na wysokich obrotach. Głównie dziś skrzydła okien były dalej robione, czyli szklone. Udało się zmieścić w czasie z największym oknem, te mniejsze jeszcze trochę poczekają. Nwm, czy do wrześnie, czy, jak wynegocjuję urlop, to będą jeszcze w sierpniu robione. 
   Wczoraj też udało się dość sporo zrobić. Szkoda, że człek nie może mieć wiyncyj takich dni, ale w pewnym wieku to już chyba nierealne, by codziennie zapierdalać na pełnej qrwie. 
   Mniejsza, bo muszę zaraz wyglebiać. 
   Dzięki wizycie 254 część zdj. z wyjazdu pojawiła się na kompie. Nie, nie wszystkie, bo brak czasu, tym razem u niego, bowiem pracowaliśmy i na ostatnią chwilę jeszcze skrzydło montowaliśmy, przeto na zdj. zostało kilka min. na przekopiowanie, nim musiał wyjść. 
   Zdjęcie. 

Takie cos wypływało w morze, jak byliśmy na molo płd. w Gdańsku. Trochę ta jednostka namieszała i zatkało wejście/wyjście z portu na ileś tam minut. 
  No i słaba korekta. 
   Narka.

sobota, 9 sierpnia 2025

Sobota #2175

 Poniedziałek rano w wawce zacząłem się przebudzać stopniowo za sprawą słońca, które operowało i nagrzewało wnętrze auta. W ramach przebudzeń za każdym razem trochę więcej otwierałem okna w aucie aby obniżyć temperaturę. Ostatecznie około 08:30 wyszedłem z auta i zacząłem śniadanie. Dzień wcześniej w WC stacyjnym zrobiłem herbatę, więc picie już było, pozostało tylko zrobić resztę do jedzenia. Rozłożyłem z tyłu auta, stolik 2 krzesła i zabrałem się za robienie jedzenia. Ze mną wstał 374, ale poszedł jeszcze skrótem, który mu wskazałem, do pobliskiej strony na zakupy. Po powrocie dołączył do śniadania przy stoliczku. Kupił sobie w stonie m.in. frankfuterki. Rozłożył maszynkę, do rondla nalał trochę wody i zagotował frankfuterki. Wodę z rondla chlustnął do pobliskiej trawy i nawet nie wypłukał tego rondla. Kolejną partię wody, tym razem na kawę, wlał do niego. Byłem w szoku widząc, że na wodzie unoszą się jeszcze oczka tłuszczu z wcześniej zagotowanych frankfuterków. Od jakiegoś już czasu uważam, że przysłowie - chłop wyjdzie ze wsi, ale wieś z chłopa nie, idealnie pasuje do 374. Po chwili woda na kawę się zagotowała i tą wodą z tymi oczkami tłuszczu z frankfurterków zalał w filiżance kawę. Z jednej strony byłem w szoku, ale z drugiej znając już długo 374 jakoś mnie to nie zdziwiło. 374 zeżarł szybko i po czym jak zeżarł na tym krześle plastikowym, na którym siedział przy stoliczku, przy którym jeszcze jadłem, zaczął płukać swoje nogi. Woda trochę pryskała na stolik. Ja po raz kolejny byłem w szoku, że jego mózg tak działa, iż nie trybi, że nie powinno się tego robić w jakimś oddaleniu od innej osoby, która akurat je.
  W trakcie śniadania 374 już wstępnie stękał, że chciałby być dziś w domu na dwudziestą bowiem jutro, czyli we wtorek, ma jechać gdzieś tam na wieś do siebie po siostrzenicę. Pamiętam, że jeszcze mieliśmy do Sielpi podjechać nad jezioro, gdzie wstępnie zaplanowaliśmy godzinę nad tym jeziorem. Jak zacząłem to wszystko przeliczać, te ujadania 374 odnośnie wyjazdu prędkości jazdy, to że właściwie na warszawkę zostały nam jedynie 2 godziny, to po śniadaniu zdecydowałem się niestety wyjechać. Tak też się stało spakowaliśmy łóżko rzeczy i około jedenastej ruszyliśmy w drogę. Mając nadwyżkę czasu nie śpieszyłem się. Podobnie jak w tą stronę. prędkość była około 70-80 km/h. Szybciej jechałem na odcinku do Grójca gdzie drogi wielopasmowe i nieustająca gonitwa na tych pasach. W Grójcu zjechaliśmy na Nowe Miasto nad Pilicą. Prędkość ograniczyłem, a po iluś kilometrach na tej drodze ruch bardzo zmalał. W Sielpi Wielkiej parkowaliśmy na jakim parkingu przy lasku po drugiej stronie jeziora. Ponieważ ford jest niski, to uważnie parkowałem, a w pewnym momencie 374 powiedział że on w sumie lepiej by zaparkował ode mnie. Nadto tak mnie pokierował, mówiąc, że to już, a jak wyszedłem z auta to stwierdziłem, że nie może tak stać, bo za bardzo jest wysunięty do przodu, że musiałem przeparkować.  Zapalłem ponownie auto i cofnąłem o  jakieś 1,5 m. Ponieważ gderał o tym parkowaniu, to nie wytrzymałem i powiedziałem mu, że on oddał tira innemu kierowcy, żeby podjechał mu pod rampę kajś tam, bo nie umiał tam wjechać, więc niech zostawi mi parkowanie we własnych rękach.
    Temperatura w tym dniu nie była rewelacyjna, jakieś 22 °. Momentami słonecznie, to też chodziłem bez koszulki przy jeziorku, wtedy kiedy świeciło słońce. 374 ani razu nie zdjął koszulki, bo jak później się przyznał ma brzuch i wstydzi się chodzić bez koszulki na plażach, bowiem laski nie lubią facetów z brzuchami. Od razu pomyślałem, po co się doprowadził do takiego stanu. Tym razem w Sielpi przeszliśmy większą plażą niż poprzednia po drugiej stronie, gdzie jest więcej atrakcji i punktów gastronomicznych (wysysalni kasy). Chodząc po plaży i przy okazji brzucha od 374 mówiliśmy też o bieżącym wyglądzie społeczeństwa. W wodzie stała grupka mięśniaków takich ok. 22 lata i od razu powiedziałem 374, że to muszą być jacyś sportowcy, bo normalnie samce tak nie wyglądają, co pokazywałem 374, wskazując na innych samców bytujących na plaży. Mięśniaków było 5 i wśród nich jedna samica również ładna jak te mięśniaki, to też na samice patrzał 374, a ja na samców. Spędziliśmy koło nich ok. 10 minut, bo oboje mieliśmy ładne widoki na horyzoncie, a jak oni wyszli z wody również poszliśmy dalej wzdłuż brzegu, zobaczyć co oferuje ośrodek wypoczynkowy Sielpi. Samce, choć patrzałem na nich dość długo, nie wiem jaki sport mogli uprawiać. Wszyscy byli b. dobrze umięśnieni, ale byli zarówno wysocy jak i niscy. Nadto wiekowo też był pewien rozrzut. Najmłodszy mógł mieć 19-cie, najstarszy ok. 25-ciu. Jest jeszcze opcja, ze dobrali się i chodzą zbiorczo na siłownię, przeto tak dobrze wyglądają, ale to były jedyne mięśniaki, jakich widziałem nad jeziorkiem. Co mnie do dziś zastanawia, to chyba jednak chodzą na siłownię. Sporty, w zależności, od tego co się uprawia, budują jakieś partie mięśni. Oni byli b. symetrycznie zbudowani. Zarówno mieli piękne nogi, jak i od pasa w górę. Czyli płaskie brzuchy, klata z mięśniami na piersiach, odpowiednimi rękami, bicepsami, przedramieniami. Nie było się do czego doczepić. Serio, byli taką wisienkąna torcie, czyli jedynymi ładnymi mięśniakami nad jeziorem, mimo setki, jak nie wiyncyj gadów bytujących nad wodą. Każdego z nich bym brał od strzału, bez wybrzydzania. Do tego jeszcze byli ładnie opaleni, no czegoż wiyncyj chcieć... Wiem, wiem, po czasie pojawia sie ten mózg, czyli co oni jeszcze mają w gowie. 
   Przy okazji Sielpi Wlk. i tego co czasami mówię/piszę przerostu formy nad treścią, to możecie sobie sprawdzić na internecie wieś Sielpia Wielka liczy sobie około 150 mieszkańców. I teraz dla 150 mieszkańców wybudowano na potężnym moście ścieżkę rowerową. Stosowne znaki przed są, że jest tam dopuszczony ruch tylko rowerowy.

Jest to idealny przykład dla mnie przerostu formy nad treścią i wydania przysłowiowe 5 zł na coś takiego. To powinno być w znacznie mniejszej formie. Oczywiście ja rozumiem, że im ten miś jest droższy, tym nasze 20% jest większe i to jest chyba jedno z głównych uzasadnień powstania tego mostu dla ścieżki rowerowej we wsi liczącej 150 mieszkańców. Nawet 825, jak mu to pokazałem, stw. że faktycznie polecieli z tą inwestycja. 
  
 W trakcie jazdy 374 kilka razy chciał by go wpuścić za kierownicę, jednak zrezygnowałem z tego bo stwierdziłem, po co jeszcze bardziej mam się wqrwiać. Już i tak wystarczająco podniósł mi ciśnienie swoim zachowaniem w wawce więc kolejnych bodźców negatywnych już nie potrzebowałem. Nie śpiesząc się na miejsce dojechaliśmy około 18:30. A na stacji macierzystej, byłem 15 minut później.

  Z rzeczy bardzo prozaicznych to spaliłem sobie końcówki palców obu rąk. Otóż rozmawiałem z innym kier. z\ busa przez tel. Na maszynce el. miałem patelnię [(ciężką (to jest istotne do dalszego wywodu)]. Obok tel. w ładowarce, z którego wychodził kabel i jedną słuchawkę z mikro w uchu. Nwm. jak to się stało, nie sprawdziłem, a wydawało mi się, że maszynka pod patelnią nie je włączona. Ponieważ patelnia ciężka, to mózg przeliczył użycie siły i dość mocno miałem chwycić maszynkę. Tak się stało, tylko że ona od jakiegoś czasu była włączona. Chwyciłem za bagnet (element grzewczy) z siłą odpowiednią do przesunięcia jej i patelni i w ciągu sekundy receptory na palcach zareagowały tak, jakbym dotknął czegoś pod prądem. Po tej sek. w którym mózg - skoro prąd to się odrywamy, to się oderwałem. W kolejnej sek. wyłaczyłem tel. z ładowarki i maszynkę z gniazdka. Rozmawiając dalej, jakby się nic nie stało (tzn. on nawet nie wiedział co się dzieje z drugiej strony), przeszedłem do zlewu, w którym na szczęście była zimna woda. W min. zanurzyłem ręce. Następnie, by jeszcze obniżyć temp. postanowiłem łapy włożyć do mrożonych warzyw na patelnie, które właśnie miały wylądować na tej patelni. Ulga była spora, jednocześnie dalsze godziny pokazały, że te działania wdrożone natychmiastowo, przyniosły skutek, że w zasadzie utworzyły się małe bąble, ale nadal palce były zdatne do użytku i na drugi dzień, kiedy piszę notkę na klawie, również. Bąble na opuszkach są, ale na szczęście niewielki i szczególnie nie blokują działań. 
  Kilka godz. później jeszcze zarysowałem palec lewej ręki w garażu, po czym stwierdziłem, że chyba dam sobie spokój z działaniami w tym dniu, bo jeszcze się bardziej zmasakruję. 
   
   Korekta jak zwykle słaba, ale... stały brak czasu. No trudno, przeżyjecie. 
   Narka.