Jak zwykle poślizgi, to zaległe wpisy, płodzone zasadniczo w wozie.
Na cmentarzu po tych wichurach wyglądało jakbym w ogóle nie sprzątał. Wizyta wypadła ok. 17:00, Na miejscu w zasadzie pusto, co mnie zdziwiło. Ludzi było mniej, jak tydz. wcześniej kiedy pojechałem sprzątać. Po 17:00 wracałem i w wozie (środku masowej komunikacji) byłem sam. Na przystanku wysiadły dwie laski i nikt nie wsiadał. Już na samym przystanku nikogo nie było, nawet myślałem, że już pojechał przed czasem. Gdzie tych ludzi wybiło, nie wiem.
W nd (02-11) drugi mikol zaplanował przejazd dwoma liniami cmentarnymi. Wraz z nami jechał też 254. Przejazd bez jakiś zdarzeń. Podobnie jak dzień wcześniej ok 17:00,, to w nd. było bardzo pustawo w wozach. Niewielu ludzi się przemieszczało. Przejazd zajął nam jakieś 3h, ale był to dobry czas by na żywo pogadać, co u kogo się dzieje.
Jest jednak w tym coś smutnego. Ci na górze, na samej górze, mają tych na dole nadal jako tanią siłę roboczą. Kiedy ona już nie jest tania, to się ją redukuje. Ale z drugiej strony, czy ta tania siła robocza robi cokolwiek, by się obronić? No nie sądzę. Przecież to, że się tak nie namnażają nie wynika bezpośrednio z tego, ze chcą polepszyć swój poziom bytowania, tylko że tak wyszło. Może też nie do końca i ktoś tym jednak z góry steruje, ale i tak dzieje się dobrze.
A i drobny wkręt. Słyszałem ostatnio w radiu, że gdzieś w PL, kościół katolicki oddałe swoją budowlę, w sensie kościół jako budynek, innej wierze, bowiem.... radykalnie ubyło owieczek praktykująych, chcącyc utrzymywać ową budowlę, rpzeto wystawiono ją jakby na licytację, która inna wiara ją przejmie. Wchłonęli ewengelicy. Czyli to co pisałem kiedyś tam odnośnie Holandii, jednak do nas dotarło. Myślę, że nie dość, że dotarło, to jeszcze będzie narastało, wszak owieczek co raz mniej, praktykujących również.
Wracając do nie rodzenia się kiedyś na tym wygramy, jako kraj. Kiedy te korpo, które ludzi traktują jak zasoby ludzkie, zaczną się ich masowo pozbywać z toków produkcyjnych, to w krajach, w których nie namnażali się jak króliki, to będzie mniejsza katastrofa. Nwm. czy dożyję tego czasu, ale czasy są tak dynamiczne, że jeszcze może się okazać, że tak.
A w pracy..., jakoś tydzień przeleciał. Zasadniczo potrzebuję drugi tel. do czasu spędzanego w pracy i wdrożyłem to już do realizacji. Niestety obecny działa na pół gwizdka, więc czas wolny mało spędzam na tel. Może i dobrze, może i nie.
Ze spraw branżowych. Jak mnie złapie, to wbija na stację 172. W zasadzie od ostatniego wpisu nic się nie zmieniło u niego w wyglądzie, w moim postrzeganiu go również. Negatywem tego jest (tak mogą być negatywne aspekty) rozbudzenie u mnie w miarę uśpionego działu p.s. On se bytował na pół gwizdka, tera niestety się ponownie rozbudził za sprawą 172. To nie je dobre, bo nasz aktywny dział p. s. jest mało obliczalny. Np. jutro ma wejść na stację 254 i pozostać tu do nd. rano. Mało tego zapowiedział, że chce spożyć. No i teraz przy naszym rozbudzonym dziale p.s. 254 tu po spożyciu, kiedy zarząd pamięta, co się odwalało w wawce, kiedy on spożył i naszą wstrzemięźliwość, bo obiecaliśmy, to teraz zarząd nie wie jak się zachować. No nic. Znowu pójdzie na żywioł.
Ok. Na razie tyle.
Zdjęcia (screeny).
Patrzę na nich i myślę, że jak kiedyś 302 i 303 bytowali na st. mac., tak oni by tu też mogli bytować.
I do tego btanżowcy... To by się działo.
Adresy ich stron były wcześniej, to dziś tylko zdjęcia.
Ok. wypuszczam notkę na szlak, bo szlag mnie trafi, jak ona nie wydzie dziś.
Korekta jak zwykle.
Narka.


Dla młodych pewnie to już żadna frajda latanie wieczorem 1 listopada na cmentarz. Pamiętam z dzieciństwa, że u mnie na wsi po zmroku na cmentarzu była wtedy zawsze chmara dzieciarni. Zapalaliśmy znicze, które zgasły, przestawialiśmy z grobów na których było pełno, na takie nieoświetlone, rękawiczki sobie robiliśmy z rozpuszczonej parafiny, bo wtedy było dużo otwartych glinianych zniczy, takich jak miseczki, z których się łatwo parafinę przelewało na dłonie.
OdpowiedzUsuńSam kiedyś jak byłem młody (ileś lat temu i to młody to jest pojęcie względne) jeździłem na cmentarz, chyba najstarszy w centrum kato, na Francuskiej wieczorem, po prostu pochodzić po nim i pomyśleć nad bieżącym bytowaniem, a także nad przyszłym. Nwm ile z tego wdrożyłem, ile zrealizowałem, ale taki czas przemyśleń na cmentarzu wśród lasu zapalonych zniczy jednak robił "swoje". Dziś już na to nie mam, paradoksalnie, czasu i tam nie jeżdżę, ale pamiętam o tym. Zapełniam to wieczorną wizytą na cmentarzu "obowiązkowym".
UsuńTe jak jestem w Kętrzynie 1 listopada wychodzę około dwudziestej na stary cmentarz zobaczyć, jak jest rozświetlony ogromem płonących zniczami. Na wsi u mamy miałbym za daleko - w nocy nie skrócę drogi przez las - no i ona zaraz by zaczęła panikować, że coś mi się stanie :)
UsuńCmentarze w ten dzień mają swój urok. Dziś (w ostatnich latach) jest jeszcze ciekawiej, bo są różne znicze. Nawet te palące się są różne, do tego dochodzą elektroniczne, co daje dodatkowy wizualne efekt.
Usuń