piątek, 23 maja 2025

Piątek #2147

    W tej notce napisałem o referendum w Zabrzu, także o tym, że takie referenda pokazują faktyczny stan zainteresowania polityką. Reszta to tłuszcza sterowalna, która co im się powie to zrobi. Ponieważ media skrzętnie ukryły, a przynajmniej nie wykazały frekwy w referendum, to se sam przeliczyłem. Wyszło 24,89%. No i teraz, by nie było, to tamta notka jest z przed wyborów prezydenckich, w których (uwaga, uwaga...) udział wzięło 57,57% uprawnionych do głosowania. Zaokrąglając wynik daje nam 30% całkowicie sterowalnej tłuszczy. Przykry obraz dzisiejszego społeczeństwa. Nwm, jakie "usprawiedliwienie" mają Ci co teraz poleźli, a tydz. wcześniej olali sprawę bezpośrednio ich dotyczącą. 

   Pisałem ostatnio o oku, to sprawa ciągnie się dalej. Otóż przy wyjmowaniu owego paprocha, pewnie z komina parowozu, podrażniłem sobie powiekę od środka. Zrobił się na niej zapalenie i wylądowałem u lekarza, który wypisał krople do oka. Oczywiście do lekarki musiałem się wbić jakby już po wizytach innych gadów, a ona sama właściwie już kończyła, ale ponieważ się długo znamy, to jeszcze mi krople przepisała. Jest już lepiej. 

   Teraz Wolsztyn, bo w ogóle nie opisany. Budzik nastawiony na 06:40, a o 08:15 na stację miał wejść 374. W zasadzie nawet jakbym miał 3h czasu do zamknięcia st. mac. to by mi brakło czasu. Już się do tego przyzwyczaiłem. Zbierałem się planowo, pakując co potrzebne z listy, jednocześnie wchłaniając śniadanie. 374 stanął pod wjazdowym ok. 08:07, to też musiał poczekać, bo procedury, a i tak zamknąłem st. mac. o 08:20. 
   Ruszyliśmy wpierw na Kluczbork, bo plan zakładał zwiedzenie dwu sporych węzłów kolejowych. Drugim było Leszno. 
   374 choć, można powiedzieć jest zawodowym kierowcą, to zauważyłem, że lubi wqrwiać innych kierowców widać ma z tego jakąś własną satysfakcję, więc się do tego nie miesząłem. to on kieruje i to w razie W do niego będą pretensje.
  Podróż z 374 do Wolsztyna przebiegła na tym, że to ja mówiłem, a 374 słuchał. Było to jak kilkugodzinny wykład dla 374, chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że i tak niewiele z tego będzie pamiętał, a przetwarzanie informacji przez niego jest niestety na niskim poziomie. Pomimo tego, że od. jakiegoś czasu zdarza nam się, że rozmawiamy dłużej i wtedy tłumaczę mu pewne rzeczy działania w polityce w gospodarce, to jak się spotkamy po jakimś czasie, tak jak teraz, przy wyjeździe do Wolsztyna odnoszę wrażenie, że z tego, co poprzednio mówiłem kompletnie nic nie pamięta. Trochę smutne, ale też nie ma się co dziwić, bo poziom umysłowy niestety jest niższy To jest pokłosie tego, że jak była szkoła to on był wypięty na nią, jak większość kiedy się trzeba było uczyć. Olewał ją sikiem prostym. Ne było nikogo, kto by go zachęcił do tej nauki, przedstawił to w sposób w miarę przystępny. Do takiego stopnia, żeby jednak jakąś wiedzę pochłaniał.
    Myślę, że z 254 uda się to osiągnąć i w tym roku może jeszcze nie, natomiast w przyszłym myślę, że  254 zrozumie, iż wiedza jest jednak w życiu potrzebna.
  W Kluczborku mieliśmy zacząć zwiedzanie od starej lokomotywowni. Podjechaliśmy pod nią w zasadzie okrężną. Nie wiem jak tą nawigację ustawił, że przekierowało nas przez miasto dookoła zamiast podjechać od południa do tej lokomotywowni, no mniejsza. Zaparkowaliśmy przed terenem kolejowym. A następnie ubraliśmy oczojebne pomarańczowe kamizelki kolejowe, które wziąłem z sobą ze st. mac..W drodze już przy lokomotywowni znalazłem w dość dobrym stanie pomarańczowy kask, który również ubrałam na głowę. Do tego jeszcze do ręki dobrałam czerwoną teczkę i tak weszliśmy na teren starej lokomotywowni, zobaczyć co w niej jeszcze zostało. Lokomotywownia podzielona na 2 części. Obydwie w dość zużytym stanie w jednej zapadnięty dach. Chodząc po lokomotywowni po różnych pomieszczeniach natrafiłem na pomieszczenie archiwum lokomotywowni. To jest to, czego mi trzeba było. Sięgające roku 1960 papiery składowane na halowych regałach. Na szczęście pomieszczenie z góry z sufitem murowanym dlatego woda bezpośrednio do tego pomieszczenia się nie wlewała i część papierów w dobrym stanie. Niestety nie miałem z sobą okularów, te zostały w aucie, przez co niektóre papiery brałem po prostu na ślepo. Szkoda, bo gdyby miał okulary to po wybierałbym te bardziej wartościowe te w których jest więcej treść odnośnie działania lokomotywownia. I tak z tych papierów, które wziąłem sporo jest takich, które pierwszy raz widziałem na oczy i które pokazywały między innymi prace lokomotywowni w dawnych czasach, prace drużyn trakcyjnych, wynagrodzenia z lat osiemdziesiątych. Wziąłem także ileś rolek z prędkościomierzy haslerów z lokomotyw i jednostek trakcyjnych. Oprócz tych papierów wśród gadżetów też był czajnik elektryczny 2 kilowatowy,  zelmer sprawny (po przywiezieniu umyty) i jest zdatny do eksploatacji; przetykaczka do kanalizacji; 40 szt. mydeł; niebieski płaszcz, takie stosowane w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w zakładach  z napisem pkp wyszywanym; a także kpl. kieliszków lata 80-te ub. oraz 3x po 27 m. kabla internetowego utp. Właściwie kabel nówka raz rozłożony. Papiery i gadżety które zabrałem z lokomotywowni, spakowałam do 2 worków po mące i zapakowałem do auta. 374.
   Ucieszony pod wpływem gadżetów, które wyniosłem z lokomotywowni, pojechaliśmy do Leszna. Zrobiliśmy jeszcze zakupy na wieczór w Namysłowie. W drodze do Leszna na większości trasy padał deszcz. Wreszcie udało się, że po przyjeździe do Leszna deszcz przestał padać, aczkolwiek torowiska i trawa były mokre. Ubraliśmy się ponownie w oczojebne pomarańczowe kamizelki kolejowe. Ja założyłem ponownie kask i znowu udaliśmy się na tory kolejowe. Zaparkowaliśmy koło MOPS-u w Lesznie. 374 przeszedł tylko do końca lokomotywowni do nastawni Ls 4. Dalej już nie, bo bał się. Poszedłem dalej torami. Na torach stała z powybijanymi szybami jednostka ED72-19 przez którą przeszedłem, ale nic w niej już do zabrania nie było. Z jednostki poszedłem dalej torami w stronę. Poznania do nasypu i wiaduktu drogowego przy nastawni LOG. Wróciłem do 374 jeszcze wchodząc do opuszczonej nastawni LS 4.
   Do Wolsztyna przyjechaliśmy wieczorem około.18:00 Ponieważ na bramie w lokomotywowni nikogo nie było, to zwiedziliśmy sobie całą lokomotywownię,  a także noclegownie drużyn trakcyjnych. Zwiedzieliśmy wszelkie możliwe pomieszczenia, ponieważ na całym terenie nikogo nie widzieliśmy. Pozwiedzaliśmy za darmo, bowiem zwiedzanie z przewodnikiem kosztowało 20 zł. Około dziewiętnastej. Zmieniali się stróże i o tej porze zameldowaliśmy się do hotelu zrobionego z noclegowni dawnych drużyn trakcyjnych. Dostaliśmy pokój dwuosobowy za 70 zł od osoby. W noclegowni jeszcze grzali, przeto było ciepło. Zabrana spiralka awaryjna do ogrzewania nie musiała być używana. Okąpaliśmy się i siedliśmy do kolacji. Mieliśmy kupionego wcześniej w kauflandzie w Namysłowie jim bima jabłkowego i przy kolacji 0,7-ke opróżniliśmy. No mnie już waliło, a ponieważ byliśmy w hotelu sami, a kamer nie było, to praktycznie w nocy, łaziłem po terenie noclegowni, po piętrach i sam do siebie głośno gadałem. Dobrze, że kamer nie było, chyba że ukryte, to będą mieli zabawę. 374 wyglebił wcześniej, a ja po łażeniu po terenie noclegowni coś po północy. 
   Zdjęcia. 
  Na obrotnicy (nieczynnej oczywiście) w parowozowni Kluczbork. 
   Narka.

4 komentarze:

  1. Myślałem, że będzie o turystycznej wycieczce, a tymczasem to był wypad na szaber :D
    Ale nie potępiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu rozwieje Twoje wątpliwości odnośnie tego co się wydarzyło. Otóż zawsze mówię, że nie szabruję, tylko zabezpieczam przed innymi. Papiery, które kiedykolwiek powyciągałem z innych budowli kolejowych nadal są na st. mac. i (może tak kiedyś będzie) przejdą w inne ręce jako historia. Zdarzyło się, że już dwukrotnie wypożyczali ode mnie papiery, bowiem potrzebne były do ustalenia jak kiedyś ruch przebiegał w realu.
      A inaczej. Zostawiam je tam jak są i jak myślisz, co się z nimi stanie (i z tymi innymi przedmiotami) ?

      Usuń
    2. Nie, no spoko. Wiadomo, że jak coś jest tak pozostawione samo sobie, bez porządnego zabezpieczenia, to na zniszczenie i lepiej, jeśli ktoś zainteresowany się tym zainteresuje i zabierze :) Powinienem był od razu napisać "Ale nie potępiam. - a wręcz pochwalam" żebyś nie miał wątpliwości :) Szaber to było tylko żartem.

      Usuń
    3. No właśnie tego zabrakło, przeto to tak, a nie inaczej odczytałem.
      Jako pisarz, powinieneś wiedzieć, że słowo pisane ma swoje konsekwencje.

      Usuń