poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Poniedziałek #2131

    Nawet udało się przed unieruchomieniem nogi (jako takim) zatowarować się na st. mac. wiync faktycznie miałem wszystko dopięte na ostatni guzik. 
   Nadrabiam zaległości przy kompie, jednak trochę też dłubię przy elektryce. Zrobiłem w końcu, czekał na to ok. 3 lata, układ do dzwonka połączony z Tm-ką, przez dwa przekaźniki, z podtrzymaniem jednego. Sens tego jest taki, że czasem lubię se odkręcić gałę i posłuchać głośniej. Wtedy jest jeszcze opcja włączenia trąby z suwnicy w obwód dzwonka (jest to gotowe, wystarczy tylko przełączyć przełącznik), ale nie zawsze to robię. Zdarza się przy głośniejszej muzie, że niektóre dźwięki z nagrań odbieram jako dzwonek z pod wjazdowego. Układ ma zadziałać tak, że na Tm-ce stale pali się sygnał Ms1, po wzbudzeniu sygnału dzwonkowego, na Tm-ce zmieni się obraz sygnałowy na Ms2 i taki pozostanie do czasu ręcznego zwolnienia obwodu podtrzymującego kotwicę przekaźnika. Niezależnie ile razy ktoś później wzbudzi sygnał dzwonkowy, stale będzie się świecić Ms2 (aż się go ręcznie rozłaczy). Do rozłączenia obwodu, będzie oczywiście użyta dźwignia sygnałowa, kolejowa, których mam kilka na stanie. To będzie kolejne wow na st. mac. i jak w piosence Blenders - "zawsze chciałem mieć takie coś..." (tam chodziło o czarny ciągnik). Schemat narysowałem już jakieś 2,5 roku temu, dopiero w ostatnich dniach wykonałem pajęczynę i działa. Jak noga dojdzie do siebie, to być może z 254 zaczniemy to wpinać w obwody stacji mac. by już działało na gruncie. Zademonstrowałem na razie działanie 979. 

   Po raz 158 obejrzałem film (nie tyle razy, ale już ileś razy) "Miłość jest jak opadające płatki kwiatów." Uważam, że to jest majstersztyk w produkcji filmowej dot. relacji miłosnych.. Taki wyciskacz łez, ale na prawdę dobrze zrobiony i z pkt. widzenia scenariusza nie ma się tam generalnie do czego przyczepić. Wiem, coś tam pisałem już w notce na czerwono, która wybiegła ze stacji. 

   Kolejny atak zimy sprzyja dochodzeniu do siebie nogi. Wyższe temp. nie wyciagają mnie na zewnątrz, a obecne wręcz utrzymują mnie wewnątrz st. mac. Generalnie z silnikiem trakcyjnym jest już lepiej, czy nawet znacznie lepiej. Regularne smarowanie, do gego globulki, nie obciążanie silnika zrobiły na razie swoje. Wiem, ciągnie już do użycia go w normalnym ruchu, ale na to będzie musiał jeszcze poczekać. 

   W pt. zupełnie nieoczekiwanie zrobiła się imprezka na st. mac. Wszedł, zapowiedziawszy wcześniej zajęcie szlaku, 897 z bratem, który był na wyspie naście lat, do tego później wszedł jeszcze na ok. 2h 979 (jakoś udało mu się zerwać ze smyczy). Na szczęście tym razem płyn skonsultował 897 i wszedł na st. z amunem. Odetchnąłem z ulgą, bo jutro oznaczało, że nie będzie stracone. 
   Standardowe rozmowy toczyły się w zasadzie z większym zapełnieniu stacji do ok. 01:30, ale 897 odszedł ok. 04:00. Po tej imprezce spałem z jedną przerwą do 13:10. To się nazywa mieć stworzone idealne warunki do spania na st. mac. Co ciekawe w sob. ok. 23:30 wyglebiłem i po chwili zasnąłem. Zaskoczyło mnie to samego w nd. 
   Zdjęcia (screeny) 
On ma ponoć 20 lat...

 hmm, trochę taki sfatygowany jak na 20 lat....

Mnie wygląda na ponad 25 lat, może dlatego nie pokazuje twarzy. 

ale jeżeli to je prawda, ze ma te 20 lat, to coś mi się zdaje, że długo nie pociągnie. Już o tym chyba pisałem, że osoby, które wyglądają biologicznie na wiyncyj jak mają to, niestety, szybciej schodzą. 
   I korekta słaba, bo mi się jakoś nie chce. 
   Narka.

sobota, 5 kwietnia 2025

Sobota #2130

    Ok. dawno nie było w tym kolorze to dziś. 
   Wy se myślicie, że prowadzenie ruchu na st. mac to takie tam... No prostota. No to teraz na przykładzie z życia. Mam uszkodzony silnik trakcyjny. po grupie A jeżdżę na wózku roboczym (wózku inwalidzkim), bo noga się nie obciąża. Na schodach o (tzw.) kulach. I teraZ na st. mac. wyszła imprezka. Jak tu nie łykać... Ok. fajnie, tylko  po tym łykaniu kto ma zamknąć st. mac. dla ruchu? Kto ma wyprawić ostatni poc. na szlak i zamknąc za nim st. mac., a następnie powrócić na grupę A i wdrożyć procedury wyłączeniowe? To wszystko wydaje się takie proste, a przy dysfunkcji ruchowej okazuje się, że to jest mega wyzwanie. Ja wiem. tam się  glosy odezwą - trza było nie łykać. No serio ?!
   254 też to mówiłem, nie jest problem zrobić imprezkę na st. mac. Problemem jest funkcjonowanie po tej imprezce i zamknięcie st. mac. dla ruchu. Trza być sprawnym. To tak jak kiedyś organizowaliśmy sylwestra i po nim, bo kto ma ogarniać st. mac., jedyna powierzchnia płaska do wyglebienia to była piwnica i w niej spaliśmy. Oczywiście mogliśmy się wjebać do jakiegoś mięsniaka-skurwiela do wyra, ale wiecie ile by było w następnch dniach ujadania, że (ta część rowerowa) weszla komuś do łózka i co chciała? Dla uniknięcia takowych, zszedłem do piwnicy. 
   Wracając do sedna, imprezki na st. mac. to zawsze wyzwania dla obsługi stacji i to mega wyzwania. Do końca musimy funkcjonować w miarę normalnie, wyprawić ostatni poc. na szlak, zamknąć st. mac. dla ruchu, właczyć procedury wyłączeniowe etc.... Chyba jestem na to za stary....Wiem, wiem do Darka przychodzi brat często, ale chyba jednak wolę ruch na st. mac. Jest jakiś inny. Nwm jak by mi tu brat tak często wbijał na st. mac. Co innego jak dziecko wbija. 
   Z czerwonymi notkami je tak, że jak się ich nie wyprawi o czasie, to później już nie ma takiej opcji. Nawet nie wiecie ile takich stoi na torach bocznych i raczej już nie wyjadą, a przynajmniej nie w najbliższym czasie, przeto tą chcę wypchnąc po za RJ. 
   Tam w zwykłym składzie zacząlem pisać ponownie o filmie "Miłość jest jak opadające płatki kwiatów" (jak dobrze zapisałem) To taki wyciskacz łez, ale ze scenariuszem, któremu nie ma co zarzućić, Ilekroć ogładam ten film, to se myślę - co zdupiłem w życiu? Tego 977, tego jedynego, który mi wyznał miłość..., I co by było dalej... dalej byśmy się rozeszli, ale... pozostały by te niezapomniane chwile, to klu życia. A co to prrzysłoniło, czy spowodowało niemożność - bieżące funkcjonowanie w przestrzni. To co kiedyś pisąłem przy okazji filmu "Chlopcy ze wschodu" czy jakoś tak. Tam bohater z tym ukochanym mógł wyjechać w pizdu, ja nie mogłem. Pozostało nie związywanie się. 
  A jak to wygląda dziś... 254 znowu ta sama sytuacja. Różnica wiekowa, która uniemożliwia mi działania. Z drugiej strony nie chcę go blokować. Ze mną nie będzie miał takich relacji jak z drugim nastkiem. 
   Dobra, bo mimo spożycia ogarniam że zbaczam dość niebeziecznie, przeto te wywody skończymy na tym. 
Bo ilu z nas chciało by mieć taką miłosc jak na filmie wspomnianym powyżej. 
    I na tym zakończymy, a jak znajdę ładnego mięsniaka to go tu jeszcze umieszczę.
Sorry ale o tej porze...

ta idiotka, to było najlepsze na co natrafiłem, Reszta to totalnie do bani. 
    Narka, bo tego nie wypuszczę i mi będzie zalegać na torach bocznych   (już tam tyle zalega, że aż strach)...
   No narka (i leci bez cenzury, no jakby moglo być inaczej). 

środa, 2 kwietnia 2025

Środa #2129

   Życie czasami toczy się nie po naszej myśli, choć staram się znajdować pozytywy w negatywach. W zasadzie jak już na st. mac. porządki na grupie A doszły do stanu prawie końcowego, na ościennych grupach też, nie, na tych dalszych, to rozdupcyłem się na schodach. Gdybym nie był w stanie ładownym (wiadro w jednej ręce, spożywka w drugiej) i to pod górę, to zniszczenia były by mniejsze. Nie, wiadro zostało całe, choć część cieczy z niego się wylała, spożywka też została cała. W związku z tym, że miałem zajęte górne kończyny, to utrzymanie się na schodach pozostało na dolnych. Te bez pomocy górnych w początkowej fazie robiły co mogły, by nie doszło do zsunięcia, czy runięcia w dół. Jak już wiadro posadowiłem z resztą cieczy na jakimś stopniu to jedna ręka mi się zwolniła, przeto zatrzymała destrukcję. W jej wyniku uszkodzeniu w przegubie (stawie kolanowym) uległ prawy silnik trakcyjny. Odnowiła się dawna usterka z przed roku, źle zreperowana. Mało tego, po pozbieraniu się ze schodów, trochę w wolniejszym tempie plan dnia był realizowany, w tym wyjazd kom. miejską do dentysty i dalej do kato zamówić przejściówkę do kompa. Wiecie jak to je. Jak się obciąży uszkodzony silnik trakcyjny, to pod wpływem ruchu impulsy defektowe nie są przekazywane sprawnie do centrali, a sama jednostka jakoś porusza się do przodu. Tek też i było. Do wieczora, już po zjeżdzie z kato funkcjonowałem trochę wolniej, ale jakoś się toczyło. Poszedłem spać. W nocy, co się przebudziłem to czułem prawy silnik trakcyjny. Zastanawiałem się co będzie rano. Po każdym przebudzeniu umiejscawiałem go tak, by móc dalej zasnąć i by on miał, odpowiednią w/g mnie, pozycję. 
   Rano b. delikatnie usiłowałem uruchomić prawy silnik trakcyjny, niestety bezskutecznie. Tzn. po pierwszej próbie już wiedziałem, że dziś pracować nie bydzie, w zasadzie przez następne dni też. W związku z powyższym uruchomiłem w pierwszej kolejności awaryjne drezyny ręczne do przemieszczania się, a zaraz za nimi wózek roboczy, do przemieszczania jednostki. Ręczne drezyny, to jest jakaś porażka nowych dizajnerów, czy projektantów. Ile raz z nich korzystam (poprzednio w ub. roku), to mnie uj strzela, jak można było taki badziew skonstruować. Moje poprzednie (stare) pożyczyłem staremu od 172 i nie wróciły (chyba się o nie upomnę), to też muszę się męczyć z obecnymi. Nowszymi, ale....
   Za to wózek roboczy sprawdzony, tylko wymagał kompleksowego umycia, napompowania głównych kół i już po jakiś 30 min operacji, mogłem nań popylać po st. mac. Teraz przyjdzie mi, poruszać się nim przez najbliższe 2 tyg. przynajmniej tak zakładam. 
   No cóż. Dobre w tym jest uprzątnięcie grupy A, tak że mamy drożne szlaki. To samo powiedziałem 979, bo ściągnąłem go do spisania liczników, bowiem pocz. m-ca, a nie zanosi się, bym w najbliższych dniach mógł to sam zrobić. No więc teraz wiyncyj czasu spędzamy przy kompie z przymusu. 
   Zdjęcie - bez zdj. bo jakoś nie mam weny, a nie chcę znowu przetrzymać tej notki na torze bocznym. 
   Narka.