Na wyjazd będę padnięty na ryj, jak większość polturystów jadących na wczasy. Już padam na ryj (wpis z pt), a nie zapowiada się na jakiekolwiek luzy, bym mógł odpocząć. Właściwie to 254 powinien być tera na st. mac. a nie ja przygotowywać wszystko na wyjazd, ale to moja wina, bo nie wziąłem tego pod uwagę. |
Z bieżących wydarzeń to zaliczony z mikolami kolejny wyjazd do krk. Kolejny udany w pełni. Z incydentów to drugi mikol zgubił się w podziemiach na jakimś tam rondzie w str. N. Huty i spierdoliła nam bana. Szedł tym tunelem 5 min, kiedy my z 254 górą żeśmy przepierdolili to rondo w pół minuty, choć nie było tam zaplanowanego ruchu pieszego. Uczę 254, by ogarniał takie sytuacje, by tresował mózg w takich nietypowych sytuacjach, bo później lepiej mu będzie prowadzić się w ruchu bieżącym na drogach. Te obliczenia już będzie potrafił zrobić.Jak już ten drugi mikol, który błądził w tym tunelu podziemnym 5 min, bo ta bana nam spierdoliła wylazł na powierzchnię, to powiedzieliśmy mu, że już ta bana pojechała i łon polazł ponownie (sic!) pod ziemię, kiedy my zaś górą na przestrzał. To zaś czekaliśmy na niego i serio, na ok. 30 sek przed tram wylazł z podziemi.
Jak już dolazł do nas, to przy 254 powiedziałem mu - dwie sprawy.
Pierwsza - Ty wymóżdżasz na komórce rozkłady jazdy, przesiadki i tym podobne, my (w sensie ja) wymóżdżamy przejścia na "późnym zielonym" na powierzchni. Tu musisz po prostu nam zawierzyć i iść za nami. Jeżeli chodzi o ogarnianie rozkładów jazdy, przesiadki trasy linii, to łon w tym jest, ten drugim mikol, zajebisty. Naprawdę to jest odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. I to jest fajne, a jeżeli chodzi o przechodzenie przez przejścia w miejscach niedozwolonych po to, żeby sobie skrócić ten czas i dojść tam gdzieś, to jest totalnie beznadziejny. I tutaj, my już mamy takie hasło własne, "późne zielone", które jest synonimem tego, że przechodzimy nie tam gdzie trzeba, albo przechodzimy nawet wręcz na czerwonym. Wzięło się to właśnie z wcześniejszego pobytu w krk w ub. roku na podobnym wyjeździe. Sytuacja była taka, że szybkim krokiem leziemy na tram, na Bronowicach. w drodze mamy przejście dla pieszych. Pierwszy ciągnie 254, drugi, drugi mikol, trzeci ja. 254 jak był już przed przejściem to zaczęło mrugać zielone, drugiemu mikolowi zapaliło się czerw. i on stanął przed przejściem, a ja za nim lecę, bo tram stał już na przystanku gotów do odjazdu, i krzyczę - późne zielone, dawaj nie stawaj. No i za mną poleciał. Od tego momentu synonimem przechodzenia w dziwnych miejscach jest "późne zielone".
W krk na tym wyjeździe zaliczyliśmy starą skanię, starego mana i starego jelcza. Niestety nie przejechaliśmy się jelczem ogórem przegubowym, bowiem na nowej Hucie stał jako wóz rezerwowy. Przejechaliśmy też tram linii zero w doczepie 455 (nr taborowy) archiwalnej. Z tych wszystkich wyjazdów wspólnych, które mieliśmy do Krakowa, myślę sobie, że mikole i tak się cieszą z tego, że ja z nimi jadę, bowiem wprowadzam taki spontan w działaniach, jeżeli chodzi właśnie o poruszanie się na powierzchni przez miasto, przez różne skrzyżowania, drogi, czego sami by na pewno nie zrobili. Ze mną, przeprowadzam ich przez przeróżne przejścia, dziwne miejsca patrząc jednocześnie co robią, mówiąc kiedy wejść, pilnując tego co robią i to zapamiętają jako ewenement w takich wycieczkach. No kto ja nie ja, by tak robił? A tak przeprowadzam ich w miejscach nieprzeznaczonych, ale zwracam uwagę na nich, co robią, by się nie narobiło, następnie tłumacząc, jeżeli zrobili błędy, to jakie.
Z krk Płaszowa jechaliśmy poc. 36101, który między krk Głównym, a Katowicami nie ma przystanków handlowych dzięki temu byłem wcześniej na st. mac. i mogłem się dalej przygotować do jutrzejszego wyjazdu, a także opublikować ostatnią notkę przed wyjazdem z 254 na tydz. czasu.
Serio, boję się tego wyjazdu, bo to, już wiem, będzie krytyczny wyjazd dla naszej znajomości. Mam nadzieję, że zarząd jak zwykle stanie na wysokości działania, i dział p.s. czegoś nie odwali, co podważyło by dotychczasowe osiągnięcia. No wiecie, albo i nie, spanie w aucie jest niezmiernie blisko siebie. Tu nie ma kaj spierdolić metr dalej, a 254 będzie na wyciągnięcie pół ręki, nawet nie całej i to qrwa, przez tydzień. No cóż, ciepniemy się na głęboką wodę, nie pierwszy raz, może się i jego nie utopimy. Dotychczas 254 śpiąc na gr. A na innym torze, to był jakiś 3 m dalej, zresztą, co pisałem, bez widoczności między torami. Teraz tak nie bydzie.
Zdj.
Zdj. z wyjazdu na koleje makietowe do K-ce Szopienice wraz z 825 i 254 robione przeze mnie. O nagłej nocy na wystawie pisałem w którejś tam notce wcześniej. Sorry, nie mam czasu szukać w kierej, a juto warsztat, a później wyjazd wiync sami rozumiecie (albo i nie). Mniejsza, narka i do następnego.
p.s. (nie, nie dział p.s.) W ramach - zyski się prywatyzuje, koszty uspołecznia, to mamy ntlx i dysneja od dziecka (979), a teraz jeszcze przytuliliśmy spotifaja od 254. My to jednak jesteśmy zajebiste...
Eee... Będzie dobrze. Do tej pory nad sobą panowałeś, to i w samochodzie zapanujesz i młodego nie zgwałcisz :D
OdpowiedzUsuńA jak się teraz korzysta wspólnie z Netfixa? Bo kiedyś korzystałem normalnie z konta znajomej, ale później coś tam pozmieniali i już się tak nie dało ani oficjalnie, ani nielegalnie, bo zaczęli sprawdzać adres IP.
Osoba, która Ci udostępnia jedno z kont musi na Twoim urządzeniu potwierdzić, że wie, że to urządzenie korzysta z danych ntlx.
UsuńŁopatologicznie to się odbywa tak. W przeglądarce wpisujesz adres ntlx, logujesz się do niego tymi danymi od znajomej, i wychodzi Ci kom. - nie rozpoznaliśmy tego urządzenia - spadaj na drzewo, albo potwierdź, że chcesz na tym urządzeniu korzystać. Wtedy wybierasz - chcę korzystać. Na @ tej znajomej przychodzi kod, który wpisujesz w przeglądarce i działa. Niestety jest obecnie utrudnienie, że raz na 2 m-ce wychodzi zaś ten sam komunikat - my dalej twierdzimy, że z tym urządzeniem jest coś nie tak i jest ono poza gospodarstwem domowym, potwierdź, że jest wszystko ok, i zaś trza przepisać kod i to tyle, i śmigasz po treściach ntlx-wych.
I jeszcze jedno istotne, najlepiej niech da Ci z tych 4-ch kont to najmniej używane, a nie np. swoje, z którego ciągle się gapi na ekran.