Wyjazd do Krakowa im wcześniej się za to zabiorę, tym więcej będę pamiętał. Budzik musiałem nastawiony na horrorystyczną porę 06:20. Rzadko wstaje o takich porach. Żarcie miałem przygotowane wcześniej. Picie częściowo też, dorobiłem jedynie herbaty. Na środek komunikacji jak zwykle wyszedłem na styk, ale zdążyłem. W pierwszym połączeniu mieliśmy jechać pociągiem do Gliwic, aby później z Gliwic pociągiem 6300 jechać już bezpośrednio. Z powodu remontu w Katowicach część pociągów jeździ objazdami i między innymi 6300 też takim objazdem jechał przez: Zabrze Makoszowy. Bielszowice. Wirek, Kochłowice Katowice Ligotę, K-ce Ochojec, Muchowiec i w Mysłowicach włączał się już na linie 138, a od Jaworzna Szczakowej na linię 133 do Krakowa. Na trasie objazdowej tor w większości stykowy, to też chlonąłem jak gąbka odgłosy styków, nawet od Bielszowic nagrywałem na telefon. W trakcie jazdy do My-ic w przedziale byliśmy sami. Przedział zamykany, z lustrami dużymi na ścianach. W pewnym momencie widzę, że 254 zaczął się prężyć przed lustrem. Pomyślałem - ocho, rośnie, mięśnie mu też rosną, to się tym zaczyna jarać. No i dobrze, będzie wiyncyj motywacji do dalszych ćwiczeń.
W Krakowie byliśmy punktualnie. Kupiliśmy od razu, by później nie stać w kolejkach, bilety na powrót na pociąg o 17:26. Pierwszy cel w Krakowie to Nowa huta, a tam autobus ogórek linii muzealnej 150. Miał być wystawiony przegubowy ogórek, ale niestety się zepsuł dlatego pojechał krótki ogórek. Napełnienie w autobusie było średnie. Prawie wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Nikt nie stał. Ogórkiem pojechaliśmy do zajezdni autobusowej Kraków Płaszów. Była tam możliwość zwiedzania zajezdni, z której skorzystaliśmy. Przeszliśmy przez halę napraw, pokazano magazyny, stanowisko kierownika warsztatu. Przez plac przewieźli nas minibusem. Na dyspozytorni był komunikat, by kierowcy nie zasłaniali się od pasażerów firankami, zasłonkami wieszanymi na gumowych przyczepkach, na spinaczach itp. bo (uwaga) narusza to integralną konstrukcję pojazdu. Rozumiecie. W zajezdniach takie ciulstwa produkują. Teraz trza by sprawę do sądu dać, by takie bzdurne wymysły anulowali. Nwm, w jakikolwiek sposób firanka na gumowych przytrzymkach (przyssawkach) narusza konstrukcję autobusu. Nawet wymyślili, że kurtki nie można na drzwiach przewiesić, bo to też narusza konstrukcję. No walnięci w łeb.
Po zwiedzaniu zajezdni pojechaliśmy nowym mobilisem w inne miejsce, by złapać stary kursujący tramwaj marki Sanok o numerze taborowym 59, linii 40. Udało nam się wejść na styk, dlatego, że 2 osoby wyszły. W trójkę wpuszczono nas do tramwaju i więcej osób już nie wpuszczano. Tramwajem dojechaliśmy pod dworzec i tutaj poszliśmy na dół pod perony, aby zjeść obiad. Po ponownie udaliśmy się na Nową Hutę, aby tym razem złapać starą Scanię, która jeździła na muzealnej linii 150. Nasze gliwickie skanie przegubowe to wstrząsarki, a ta krakowska stara aż tak bardzo nie wstrząsała. Udało mi się usiąść z tyłu na ostatnim siedzeniu, bo tam wibracje są zawsze największe koło 2 młodych mięśniaków. Po kilku przystankach z mięśniakami mikolami, którzy byli ubrani bardzo letnio, krótkie spodenki, koszulka krótki rękawek wywiązała się rozmowa z jednym z nich. Ponieważ obracałem się w prawo w ich stronę, jak mówił pierwszy, farbowany, ostrzyżony na jeża, tak z 1,5 cm, blondyn, to z tym, co siedział za nim jakaś dziwna relacja się zrobiła. Często krzyżował nam się wzrok i przez jakiś czas dość długo patrzeliśmy sobie w oczy. Mięśniak ładny, ale jak patrzyłem na niego, to myślałem, że tak jak ładny, to tak chyba nieogarnięty. Prawie nic nie mówił przez całą rozmowę, która trwała może 15 minut powiedział 2 zdania. Skanią dojechaliśmy do końca trasy, a następnie wsiedliśmy w lokalny autobus linii 136, by później przesiąść się na autobus 194. Ze 194 przesiedliśmy się jeszcze 300. Następnie tramwaj 1, 3-ka i ponownie byliśmy na dw. PKP 30 minut przed odjazdem pociągu. Na ten sam peron trzeci skąd mieliśmy jechać, wjechała stara jednostka EN57-650 z 1967 r. do Zakopanego. W trakcie czekania nagrałem dźwięki starej sprężarki, co dzisiaj jest bardzo rzadkie. Przeszliśmy po tej jednostce z 3 razy. Bardzo mało zmodernizowana. W zasadzie oprócz wymienionych foteli reszta wszystko w oryginalnym stanie. Okazało się, że nasz pociąg z Katowic miał opóźnienie 26 min, a w ciągu 9 minut miał zmienić czoło i odejść ponownie na kato. (p. 17:17; o. 17:26). Ponieważ Zakopane przytrzymali na skomunikowanie, to zajmował krawędź peronową. W wyniku spiętrzenia pociągów zaczęło brakować krawędzi peronowych, przeto pociąg z Katowic przytrzymali pod wjazdowym i dorobili mu kolejne 3 minuty. Ludzi na peronie było bardzo dużo. Krótko przed wjazdem tłum zaczął się ustawiać do ataku na pociąg. Składał się on z. 2 spiętych elfów jednego 3 członowego, drugiego dwuczłonowego. Udało mi się zdobyć czwórkę to znaczy 2 siedzenia naprzeciw 2 siedzeń, dzięki czemu mogliśmy siedzieć do Katowic, bo sporo ludzi stało. Opóźnienie zwiększyło się, ponieważ musieliśmy jeszcze przepuścić pośpieszny pociąg 36101 do Wrocławia. Ostatecznie z Krakowa odeszliśmy plus 38 i z takim samym opóźnieniem przybyliśmy do Katowic. Pociąg niczego po drodze nie wygonił. W trakcie podróży udało się częściowo rozegrać partię szachów z 254. Była na tyle interesujące, że nie skończyliśmy jej z powodu dojazdu do Katowic. Drugi mikol zrobił zdjęcie stanu i może kiedyś dokończymy.
Po zwiedzaniu zajezdni pojechaliśmy nowym mobilisem w inne miejsce, by złapać stary kursujący tramwaj marki Sanok o numerze taborowym 59, linii 40. Udało nam się wejść na styk, dlatego, że 2 osoby wyszły. W trójkę wpuszczono nas do tramwaju i więcej osób już nie wpuszczano. Tramwajem dojechaliśmy pod dworzec i tutaj poszliśmy na dół pod perony, aby zjeść obiad. Po ponownie udaliśmy się na Nową Hutę, aby tym razem złapać starą Scanię, która jeździła na muzealnej linii 150. Nasze gliwickie skanie przegubowe to wstrząsarki, a ta krakowska stara aż tak bardzo nie wstrząsała. Udało mi się usiąść z tyłu na ostatnim siedzeniu, bo tam wibracje są zawsze największe koło 2 młodych mięśniaków. Po kilku przystankach z mięśniakami mikolami, którzy byli ubrani bardzo letnio, krótkie spodenki, koszulka krótki rękawek wywiązała się rozmowa z jednym z nich. Ponieważ obracałem się w prawo w ich stronę, jak mówił pierwszy, farbowany, ostrzyżony na jeża, tak z 1,5 cm, blondyn, to z tym, co siedział za nim jakaś dziwna relacja się zrobiła. Często krzyżował nam się wzrok i przez jakiś czas dość długo patrzeliśmy sobie w oczy. Mięśniak ładny, ale jak patrzyłem na niego, to myślałem, że tak jak ładny, to tak chyba nieogarnięty. Prawie nic nie mówił przez całą rozmowę, która trwała może 15 minut powiedział 2 zdania. Skanią dojechaliśmy do końca trasy, a następnie wsiedliśmy w lokalny autobus linii 136, by później przesiąść się na autobus 194. Ze 194 przesiedliśmy się jeszcze 300. Następnie tramwaj 1, 3-ka i ponownie byliśmy na dw. PKP 30 minut przed odjazdem pociągu. Na ten sam peron trzeci skąd mieliśmy jechać, wjechała stara jednostka EN57-650 z 1967 r. do Zakopanego. W trakcie czekania nagrałem dźwięki starej sprężarki, co dzisiaj jest bardzo rzadkie. Przeszliśmy po tej jednostce z 3 razy. Bardzo mało zmodernizowana. W zasadzie oprócz wymienionych foteli reszta wszystko w oryginalnym stanie. Okazało się, że nasz pociąg z Katowic miał opóźnienie 26 min, a w ciągu 9 minut miał zmienić czoło i odejść ponownie na kato. (p. 17:17; o. 17:26). Ponieważ Zakopane przytrzymali na skomunikowanie, to zajmował krawędź peronową. W wyniku spiętrzenia pociągów zaczęło brakować krawędzi peronowych, przeto pociąg z Katowic przytrzymali pod wjazdowym i dorobili mu kolejne 3 minuty. Ludzi na peronie było bardzo dużo. Krótko przed wjazdem tłum zaczął się ustawiać do ataku na pociąg. Składał się on z. 2 spiętych elfów jednego 3 członowego, drugiego dwuczłonowego. Udało mi się zdobyć czwórkę to znaczy 2 siedzenia naprzeciw 2 siedzeń, dzięki czemu mogliśmy siedzieć do Katowic, bo sporo ludzi stało. Opóźnienie zwiększyło się, ponieważ musieliśmy jeszcze przepuścić pośpieszny pociąg 36101 do Wrocławia. Ostatecznie z Krakowa odeszliśmy plus 38 i z takim samym opóźnieniem przybyliśmy do Katowic. Pociąg niczego po drodze nie wygonił. W trakcie podróży udało się częściowo rozegrać partię szachów z 254. Była na tyle interesujące, że nie skończyliśmy jej z powodu dojazdu do Katowic. Drugi mikol zrobił zdjęcie stanu i może kiedyś dokończymy.
Wszystkie przesiadki i skomunikowania organizował drugim mikol. Jest w tym tak biegły, że w zasadzie mógłby pracować na informacji pasażerskiej. 254 nawet nie silił się na organizowanie przejazdu, bowiem wie, że przy działaniach drugiego mikola nie ma szans. Kiedyś podobnie biegły byłem w ceglach kolejowych. W zasadzie wiekszość głównych tabel w PL znalem (ich numery) na pamięć, a z wyszukiwaniem połaczeń, także alternatywnych nie miałem problemu.
Cieszyłem się z działań drugiego mikola, bowiem nigdy nie staliśmy gdzieś długo na przystanku. Opracowuje skomunikowania tak, że są one na jakieś 3, 5 minut i za chwilę wsiadamy do następnego pojazdu. Nawet jak doraźnie coś się spieprzy, to od razu lub po krótkiej chiwli ma rozwiązanie alternatywne. Z dworca kolejowego w Katowicach w ciągu 5 minut znowu musieliśmy się przemieścić na Mickiewicza. Więc podobnie jak kiedyś tam od razu po wejściu składu do krawędzi peronowej, biegiem, aby zdążyć na autobus. Często nie biegam, to też ten bieg praktycznie mnie wykończył.
Cieszyłem się z działań drugiego mikola, bowiem nigdy nie staliśmy gdzieś długo na przystanku. Opracowuje skomunikowania tak, że są one na jakieś 3, 5 minut i za chwilę wsiadamy do następnego pojazdu. Nawet jak doraźnie coś się spieprzy, to od razu lub po krótkiej chiwli ma rozwiązanie alternatywne. Z dworca kolejowego w Katowicach w ciągu 5 minut znowu musieliśmy się przemieścić na Mickiewicza. Więc podobnie jak kiedyś tam od razu po wejściu składu do krawędzi peronowej, biegiem, aby zdążyć na autobus. Często nie biegam, to też ten bieg praktycznie mnie wykończył.
Ogólnie wyjazd bardzo udany, choć pogoda taka średnia. Było maksymalnie w ciągu dnia 19 ° przed wyjazdem obniżyło się już do 16 °. Przez jakieś krótkie momenty padał deszcz, ale na szczęście nieintensywny to też nie zlało nas.
Jak wracaliśmy busem z Katowic To na sam koniec 254. Mówi mi, że dzień wcześniej rzuciła go laska. Nie skomentowałem tego, choć nie wiem, dlaczego było to dla mnie do przewidzenia.
Zdjęcie.
(ktoś na forum pisał, że same kutasy, to coś co je przypomina, aczkolwiek nimi nie jest)
Parowozy na st. Wolszyn, odstawione na torze bocznym. Zdjęcie.
(ktoś na forum pisał, że same kutasy, to coś co je przypomina, aczkolwiek nimi nie jest)
Narka.