wtorek, 15 lipca 2025

Wtorek #2167

    Jak zwykle nie ma kiedy tego wszystkiego pisać. Już czasami korzystam z funkcji mówienia do mikro, ale trza tam sporo poprawiać, bo AI różnie rozumie co mówię, albo też czasem po prostu zżera po dwa, trzy wyrazy naraz, później muszę się zastanawiać, co autor miał na myśli. 
   Czasu co raz mniej do wyjazdu, jeszcze niby w tle jest wino do roboty, ale czy będzie robione to się okaże w ciągu dwu dni. (aktualizacja) nie, wino nie bydzie robione, przynajmniej przed wyjazdem, bo przeca jedziemy, a po zrobieniu w określone dni trza mu cukier sypać. 
  W nd 254 pisze do mnie, że musi mi coś powiedzieć, ale nie może tego ani napisać, ani zadzwonić i powiedzieć. Jutro powie mi to prosto w twarz. Od razu zarząd skojarzył to zdarzenie z tym, że był przy kompie kiedy blog był otwarty. Zarząd zaczął produkować liczne scenariusze, w których za tym znakiem równości "=" było, jak w matematyce, rozwiązanie, w którym było, że młody ze mną zrywa... kontakt. Wiecie, ten wiek, to i decyzje szybkie i niezbyt przemyślane. No to nd mieliśmy do końca dnia lekko zdupioną. |
  Nastał pn. Wyczekiwałem tego jego nadejścia, ale finalnie okazało się, że ma new laskę, co już zakomunikował w sob., bowiem szedł do niej na imprezkę i w związku z tym dziś widzenie ma z nią. Na st. mac. nie wejdzie, ale zdradził rąbka tajemnicy, co z tym w twarz i okazało się, że to dot. imprezki sobotniej. Uff, ulżyło mi. Czyli wyjazd wakacyjny aktualny. 
    Właśnie. Odnośnie tego wyjazdu, to zmieniłem go kompletnie. Tzn. mieliśmy do Gdyni jechać poc. 45102 tam 3 noclegi, jazda kom. miejską na miejscu i powrót, a zamieniłem go na wyjazd autem, wszak mam kolejne auto, spad po 979, w którym je spanie, bo on długi kombiak. Do tego oprócz Gdyni, chcę zaliczyć z nim wawkę, jeden dzień na Łódź i może dwa na Po-ń. Taki je wstępny plan. Aby doszedł do skutku, to jeszcze czekają mnie negocjacje z nadzorem i dopiero jak łone przejdą pomyślnie to pojadymy na tyle dni ile uda się wynegocjować. W związku z tym, wypowiedzenie do roboty zawiozę 21-go, przeto wyjazd opóźniony o jeden dzień, ale jeżeli uda się wyjechać na 1,5 tyg. to nie muszę się spinać, by wracać tu, aby złożyć wypowiedzenie. Mogę nawet na pocz. sierpnia zjechać i bydzie dobrze. Auto już je u mechanika, bym wiedział, że na wyjazd coś nie odpadnie z niego. Kilka rzeczy je wyłapanych, to będą robione. Wyjazd autem chciałem zrealizować już od kilku lat, a że może teraz się uda i to do tego z młodym, to bydzie szał macicy. 
  W ogóle new laska od młodego poznaczyła go, jak wampires. Jak to dziś badnąłem, to powiedziałem - dobrze, bo jesteś czysty, w sensie, ze nie branżowiec, a i ja przy tym też jestem czysty, bo urzędujesz z laską.
  Oprócz tego chcemy wymiksować 374 z wyjazdu. Ani 254, ani ja nie chcemy, by jechał tak w 70%. On z kolei kombinuje jak qń pod górę, by się jakoś dokleić. Większość zwaliłem na 254, ale łon wszystko wie, bo jakby 374 doń zadzwonił, to by wiedział co ma gadać. Ogólnie 254 powiedział:
- to teraz jest na mnie? To ja mam dać dupy? 
- no ja dawałem już kilka razy za Cb. dupy, to raz możesz Ty. 
   No i dziś jeszcze kolejna wizyta u psychologa. Przypomniałem mu przed wizytą jak ma się wstępnie zachowywać, co mówić, by stwierdzono, że z nim wszystko ok. 

   Kupiłem sobie klej do butów. I to w zasadzie najprostsza czynność. Natomiast okazało się, że klejenie samo w sobie nie jest tak skomplikowane, co ściśnięcie butów tak aby się prawidłowo skleiły. Okazało się, że nie mamy za bardzo materiałów takich, aby te buty ścisnąć, bo przecież nie są idealnie płaskie, kanciate, tylko są owalne jak nasza stopa. No jakoś z sytuacji wybrnąłem. Nie wiem czy klej będzie trzymał, zobaczymy. 
   Zdjęcie. 
   Dziś wspomnienie z kopalni, z historycznym również Helmutem na wiadukcie. 
  Jest jeden plus tego, że kop. nie pykła. St. mac. ma new skład wchodzący na nią. 254, którego na pewno by nie było, gdyby te wajchy, co widać na zdj, i co zawszę mówię, się inaczej poprzestawiały. 
   Auto je na warsztacie u kolegi z klasy i on w tym warsztacie pracuje ok. 25 lat. Opowiadałem mu, ile w tym czasie wykonywałem innych prac, ile się u mnie działo. On wjechał na jeden tor i praktycznie na nim cały czas biegnie (odnośnie pracy), a my lub nam, te wajchy ciągle przestawiali. Kolejny raz wajchę w zasadzie już przełożyłem. Wjechałem na tor boczny, na odstawkę. Ale to czasowo. We wrześniu lub paźdz. z tego toru wyruszymy, po ułożeniu drogi przebiegu, na nowy szlak (tor). Po raz już nie wiem który w życiu. 
   (korekta własna)
   Narka.

sobota, 12 lipca 2025

Sobota #2166

    Na youtubie ostatnio szaleją i praktycznie co minutę dokładnie, bo sprawdzałem lecą globulki. Po prostu szał macicy. I teraz tak sobie myślę, czy jak yt wchodził na rynek i kasował inne portale, bo przecież mieliśmy polską wrzutę czy były też inne gdzie można było umieszczać treści, to czy zdawaliśmy sobie sprawę, że za dekadę tak to będzie wyglądało, że co minutę co 2 będą leciały globulki na materiałach. Jeszcze nie przerywają nagrań trzyminutowych, ale jak są dłuższe 7 minutowe to już w środku się pojawiają globulki. Może moje myślenie jest niewłaściwe, ale podobnie mamy z płaceniem gotówką. Na razie coraz mniej transakcji robimy gotówkowo. Prym w tym wiedzie Norwegia, gdzie tylko 2% jest takich transakcji reszta wszystko leci elektronicznie. To już kiedyś pisałem że wkładając realne pieniądze do banku mamy tam tylko zapis elektroniczny czyli zero jedynkowy. Nie mamy tam pieniędzy w naszym rozumieniu a są to tylko środki płatnicze. Generalnie państwa zrezygnowały z przyspieszonych prac nad CBDC, ale myślę że to takie gotowanie żaby. My coraz mniej transakcji robimy gotówkowo. Teoretycznie sami przechodzimy na płatności poza gotówkowe. W związku z tym państwa nie muszą tam za bardzo się z tym śpieszyć. I tak za jakiś czas społeczeństwa przestaną płacić gotówką. I teraz od tego momentu, kiedy przestaniemy płacić gotówką i ją wyeliminujemy z rynku ile czasu potrzeba będzie na to, aby nami sterować dokumentnie wpisami elektronicznymi. Czy to będzie tyle, co na yt dekada i wtedy już się nie obronimy się przed niczym, bo nie będzie alternatywy.
    Ostatnio dawno nie robiłem, ale kolejna klawiatura, taka bardzo stara i fest zmaraszona, która ma chyba z ponad 15 lat niemiecka jeszcze z umlautami, przeszła naprawę główną. Pisze się na niej rewelacyjnie. Klawy, które przechodzą NG, to trochę tak jak kiedyś szły wozy 105N do NG do Konstalu, Praktycznie wychodziły z tej NG jako nowe. Poprzednia, która tu była też została odstawiona do naprawy głównej, ale nie wiem kiedy ją zrobię, bo z wyrabianiem się z pracami na stacji macierzystej, jak zwykle jest dramat. Natomiast farba na klawiszach, jest tak dobrze zrobiona, w sensie materiału i naniesiona, że po tylu latach i trochę szorowaniu klawiszy, bo takie ujebane były, nie zeszła na ani jednym, a już NG przechodziły takie, że napisy się wycierały. 

   254 był na stacji macierzystej. Okazało się, że jest znacznie gorzej, jak myślałem. W zasadzie to ukrywał to, ale jak pociągnąłem go za język to okazało się, że większość już jest wygadana. To znaczy, to że jeżdżę z nim na jakieś wycieczki, że byłem na dwa dni z nim w Gdyni, że dość sporo go uczę na stacji macierzystej, i że w ogóle znamy się 2 lata. To akurat naciągnął, ale dobrze, bo rozłożone w czasie robi inne wrażenie. Na szczęście nie wypaplał jeszcze, że tu nocuje i że łyka. Teraz nie wiem czy psycholożka będzie drążyć temat dalej, czy skupi się na czymś innym.
W przyszłym tygodniu 254 jedzie jeszcze raz na wizytę do niej, zobaczymy co z tego wyjdzie.
   No i ja, jak to ja, zaliczyłem kolejną wpadkę. Jak wszedł na stację 254, to miałem rozmowę z drugim mikolem na tematy komunikacyjne. Zapomniałem, że na komputerze mam otwartego bloga no i jak wszedł na grupę A, to siadł do kompa. Po, w sumie krótkim czasie, podszedłem do niego i patrzę się - na ekranie blog. Prawie zawał. Wysłałem go po coś na teren stacji. W tym czasie zamknąłem bloga i wylogowałem się z gmaila. Teraz nie wiem ile widział i czy w ogóle zarejestrował adres. Miejmy nadzieję, że nie.
Zdjęcie.
To jest ten skład, o którym pisałem w tej notce do Zakopanego, który na starcie miał +30 min. Oryginalna EN57, w wnętrzem jak dawniej, szkoda że we wnętrzu też zdj. nie zrobiłem. Tu, krótko po przyjeździe jeszcze na tablicy roboczej jako podsył 336046. Nwm, po co to w ogóle wyświetlają na tablicach, ale może zaś jakieś wydumane wymysły ludzi z za biurek, którym się nudzi. 

   Korekta własna. Pewnie coś umknęło, ale trudno. 
   Narka.

środa, 9 lipca 2025

Środa #2165

     Odbyła się wizyta 254 u psychologa. Część z tego co podejrzewałem, że się odbędzie odbyła się. Na razie nie udało nam się zniknąć, bowiem pierwsza wizyta, to połączona matki i 254. Na godz. gadania matka gadała ok. 45 min, a 254 15 min. O mnie wygadała matka, tzn. że 254 ma takiego kolegę i tu padło o mnie. Na szczęście nie było drążenia tematu, na tym spotkaniu, bowiem w przyszłym tyg. następna wizyta 254. Tym razem bydzie sam. Powiedziałem mu:
- teraz psycholożka załatwiła matkę, w przyszłym tyg. załatwi Cb. 
  Z matką tyle gadała, bo chciała wiedzieć o rodzinie. To też pytała się o członków rodziny, warunki bytowe itp. 
  Z części spraw udało się 254 na razie umknąć, ale to z części. Zastosował się do tego co mu mówiłem, ale na następne spotkanie ponownie trza go bydzie przygotować, bo będzie trochę trudniej. Godzina gadania do sporo, a w zasadzie godz. wyciagania info od 254, bo tak to się będzie odbywało. Na szczęście na pierwszym spotkaniu, jak mu zaproponowałem, z części wydarzeń mnie wykluczył tzn. "mnie tu w ogóle nie było". Teaz trza bydzie dogłębnie przeanalizować odbyte spotkanie, to chyba jutro, bowiem plan je, że 254 wejdzie na st. mac. 

  Dziś będzie o snach Pierwszy to na parowozie. Akcja dzieje się w Gliwicah Łabędach. Szedłem od strony nastawni dysponującej, przy której był jakiś wypadek, tzn. pociąg wychodzący ze stacji najechał na inny przebiegajacy prze stację. chwilę popatrzałem i poszedłem dalej. Mój parowóz stał na torze nr 3, a ja miałem być pomocnikiem mechanika. Wszedłem na parowóz i gadałem z jakimś chłopem. Nwm, co to był za chłop, ale miast zająć się przygotowaniem parowozu do jazdy rozmowa trwała. Po jakimś czasie przyszedł mechanik, w postaci kobiety. Zdziwiłem się mocno. nie byłem nawet przebrany w ubranie robocze, bo cały czas o czymś (tego w śnienie było) gadałem z tym chłopem. Kobieta do mnie - no to ruszamy. Popatrzała na mnie a byłem ubrany w jasne jeansy, białą podkoszulkę na to żółta koszula rozpięta i jasna kurtka (idealny strój do pracy na parowozie). Chciałem się szybko przebrać, ale mechaniczka - nie ma na to już czasu. Chciała ruszyć, ale nie przygotowałem parozowu i powiedziała, no to po jeździe. Nie mamy ciśnienia. Kazała mi zrobić to ciśnienie, czyli rozpalić w kotle. Zajrzałem do środka, a tam tylko była kupka żaru zrobiona przez palacza, by w ogóle ogień się nie stracił i parowóz nie wygasł. Chciałem naładować z tendra węgla, ale nie było łopaty. Wszedłem na tender, a tam podłoga pod kątem ok. 45 st. a widząc to pomyślałem - musieli czyścić tender i wszystko usunęłi. były tylko pojedyncze kamyki węgla. Postanowiłem iść po łopatę i załatwić węgiel. Przeniosłem się do jakiegoś tendrzaka stojącego przy rampie, który był naprawiany. Mechanicy po staremu mieli na sobie płaszcze robocze takie niebiesko/granatowe, w jakich jeszcze w latach 80-ych chodziło się po zakładach pracy, Oprócz nich na parowozie byli uczniowie szkolący się do zawodu. Ponieważ dałem dupy na parowozie to w ogóle nie zajmowałem się uczniami, stąd nie wiem jak wyglądali. Ponieważ nie dali mi łopaty, ponoć nie mieli, bo ten w naprawie to nie potrzebował, to chciałem z niego wyjść na rampę. Przeszkodą był wał kardana, duży, który trza było sforsować, by dostać się na rampę akurat od strony parowozu na którym byłem. Wał był z oleju i brudny, a ja w jasnym stroju się nań położyłem bo był na wysokości mojej klaty. Uwaliłem się, ale pomyśałem i tak to ubranie pójdzie do wyjebania, no trudno. Położyłem się na wale, odbiłem od podłogi by się przez niego przekręcić się na drugą stronę, ale on ciągle wracał się w stronę parowozu i nie mogłem wydostać się z tego tendrzaka. W końcu poszedłem od dymnicy i tędy wydostałem sie. 
  Kolejne ujęcie. Byłem w jakimś innym miejscu i w końcu ktoś dal mi taką małą łopatkę od kułkastli z uchwytem okrągłym o śmiesznie wyglądało. Z tą łopatką postanowiłem wrócić na parowóz. 
  Kolejne ujęcie. Wracam już na parowóz w ręce mam tą łopatkę, a także woreczek w którym na dnie są kiełbaski, nad nimi kromki pokrojonego chleba. Stanąłem w wejściu do parowozu z tym, ale w śnie parowóz się zmienił. Był już dwupoziomowy. Na górnym budka mechanika, na dolnym palenisko. Stanąłem w wejściu i widzę łunę z dolnego pokładu, czyli w palenisku już rozpalone. Mnie długo nie było i jak stałem w wejściu to oni, było tam kilka osób przy tym palenisku, odwrócili głowy i patrzeli na mnie. W tem jeden mówi - nawet miał czas iść do sklepu po śniadanie. Jak na to, że to zdobyczne, dostałem, a nie byłem w sklepie, ale jak zacząłem mówić to oni mnie zagadali i już nie słyszeli mojego wytłumaczenia. 
  Ponieważ dałem dupy po całości, to siadając na fotelu (niestety w śnie sterowanie parowozu było jak w samochodzie po lewej, a nie po drugiej stronie) po prawej stronie pomyśałem - przynajmniej spełniłem swoje dziecinne pragnienie, choć raz przejadę się z prawej strony w budce mechanika, a później mogą mnie wyjebać z pracy. Jeszcze przed odejściem mechaniczka, kazała mi sprawdzić przód parowozu. Poszedłem do przodu i po jej stronie było pełno kwiatków, różnych roślinek, ktoś przechodził i powied\iał, że ona lubi ładny widok jak prowadzi parowóz przeto tam tyle roślinek jest przed jej okienkiem. Po prawej stronie już nie było roślinek i były tylko różne rzeczy poustawiane. Postanowiłem tam schować kajś śniadanie zdobyte, czyli te kiełbaski z chlebem, by sie nie zagotowały przy kotle. Z widokiem do przodu to musicie wiedzieć, że widoczność z budki parowozowej do przodu była bardzo ograniczone i w śnie właśnie to było ujęte. w środku wystawała z dolnego pomieszczenia góra kotła, która oddziałała widok mechaniczki od mojego, jak w prawdziwym parowozie. Usiłując schować śniadanie, parowóz był już w ruchu, bowiem poc. ruszył pod moją nieobecność w budce maszynisty, co gdzieś położyłem woreczek z kiełbaskami, to na nierównościach wysuwał się na pomost, z pod ukrycia. W kilka miejsc ów woreczek wsadzałem, ale za każdym razem na nierównościach toru, stykach, wysuwał się na środek przejścia. 
  Na tym sen się urwał, ale był bardzo długi jak na sen. 
  Na tym nie koniec. Drugi sen dot. już tramwaju, składu 2x 105Na, który stał w Bytomiu na pl. Sikorskiego. Miałem tam zmianę i obejmowałem wóz (nwm, co z tymi zmianami w tych snach). Tym razem było ciemno na placu, na ulicach świeciły się latarnie. byłem już na coś wqrwiony i chodziłem wokół wozu naładowany. Dziwne przebitki w śnie się pojawiały, że jakiś czy mój wóz stale wjeżdżał na Katowicką blokując sygnał odcinka jednotorowego. Cofając z powrotem do placu nie zwalniał odcinka, bowiem to zwolnienie było w drugim torze. W końcu ktoś wjechał na odcinek, ale zjechał na drugi tor by zwolnić zajętość. W tym czasie robiłem oględziny składu. poszedłem na na jego tył, a tam jedna postojówka mrugała. Lekko uderzyłem w oprawę., a ta cała luźna. Postanowiłem to przykręcić, więc udałem się z powrotem do kabiny. Wszedłem do niej po latarkę i śrubokręt. Kiedy na fotelu motorowego otwarłem torbę by sprawdzić latarki, jedna ledwo co świeciła, jeszcze bardziej się zdenerwowałem bo jej nie naładowałem, druga podobnie, to wóz w tym czasie ruszył. Pomyślałem, przykręcę na następnym przystanku. Siadłem na fotel i wjechałem na Katowicką. Niby miałem jechać jeden przystanek, ale ponieważ byłem zdenerwowany to postanowiłem się nie gonić. Teraz pojawiały się różne przebitki z sytuacji drogowych z torowiskiem tramwajowym. A to pojawiłem się na wąskim skrzyżowaniu, gdzie stale musiałem uważać i hamować, bo osobówki się cisły, a wóz jakby nie miał końcówki hamowania przeto ciągle praktycznie stałem na pedela hamulca. Zamiast tymi osobówkami poczekać, aż wyjadę, to oni na cm podjeżdżali pod wóz, ten był w łuku wiec pudło się wychylało od osi toru w stronę obrysów osobówek, przeto to hamowanie, a ponieważ nie było końcówki hamowania, to kosze puszczałem. Inna przebitka, kawałek jechałem po jakimś dawno nieużywanym torowisku z szyną rowkową, która była totalnie zamulona takim jasnym mułem, który nie tyle był naniesiony po jakimś deszczu, co zastany z powodu nie używania torowiska. Wjechałem na ten odcinek i znowu stałem na pedale hamulca, by zmniejszyć prędkość przed ewentualnym wykolejeniem. W końcu w lewym łuku, już na torowisku porośniętym trawą, dojechałem do (normalnie rozwidlenia, a to było zwidlenie) splotu torów. Z Prawej strony jechał krakowiak (skład w malowaniu krakowskim w biało niebieskie pasy). Znowu stanąłem na pedale hamulca, by skład wyhamował i by dać wjazd krakowiakowi. Udało się, wjechałem na tor za nim. On poleciał przodem, a ja nie śpiesząc się, bo te hamowanie było zwalone (nie było końcówki hamowania), sunąłem za nim. W oddali widziałem już pełno gadów na następnym przystanku. Odcinek do następnego przystanku był już prosty. Torowisko tramwajowe były dwutorowy, w środku 4 pasmowej jezdni dla samochodów z lekkim spadkiem w stronę przystanku. Już zbliżałem się do przystanku i tu... sen się urwał, przebudziłem się.
   Zdjęcie.
 Takim cackiem jechaliśmy do Gdyni Cisowej. Klasyk w malowaniu jak dawniej i wnętrzu też. |
  Słaba korekta, bo ciągle coś nie tak z czasem, z zajęciami. 
  Narka. 
   A i jeszcze jedna sprawa. Już któryś raz widziałem niedaleko wioski pięknego mięśniaka. Taki lokalny prawie skurwiel. Niestety to kolejny przykład straconego synka. Jego matka, z którą chodzi, od razu widać, że (bardzo łagodnie pisząc) niskich lotów. Co ciekawe, przeważnie tak jest, że rodzicie, kiedy mają już po 30-ce, czy więcej, to wyglądają już strasznie, a takie ładne dzieci robią.
Niestety miejsce urodzenia, generuje dalszy byt, bo nie wierzę, że do czegoś dojdzie w życiu, zresztą już na tym etapie, czyli tych końcowych nastu lat widać, że to już je stracony czas. Pewnie, jak to w standardzie je, pozna jakąś laskę, nim się jeszcze stoczy, zrobi larwę i wcale nie będą żyli długo i szczęśliwie, albo się stoczy nim jeszcze jakąś zaleje. \
   No to drugi raz - narka.

poniedziałek, 7 lipca 2025

Poniedziałek #2164

      Lato tego roku jakieś z dupy. Nie mogę się wygrzać. Je 2 dni ciepło, a później zaś kicha. No dramat. 
   Odbierałem paszport. Do biura zawiozłem, bo ostatnio jak tam byłem, to nawet mówiłem, że pracowałem tam jeszcze w starej lokalizacji i zostały mi na st. mac. druki z tamtych czasów. No i tera była ta sama kobieta co poprzednio już starszawa i przywiozłem jej po kilka kartek z tych bloczków. Pokazałem jej to, a ona, że później to wpuści do mielarki. Że co QRWA! pomyślałem. Daję jej oryginalne druki z przed 35 i 40 lat, a łona to do mielarki chce wpuścić. Powiedziałem - zróbcie se gablotkę starych druków na paszporty, jakoś to uratujcie. Tak powiedziałem, ale po wyjściu zastanawiałem się po co to w ogóle jej zawiozłem. Dziś gady nie mają żadnego poszanowania dla historii. Ci nieliczni, którzy się tym zajmują są traktowani jako oszołomy, a ich dzieło, jako jednorazowa atrakcja w życiu innych gadów. Na prawdę jako społeczeństwo zostaliśmy spłaszczeni strasznie. Zresztą pisałem to przy okazji wyborów. Tłuszcza je sterowalna jak nigdy dotąd. 
  Właśnie, przy okazji wyborów. 374 dostał wezwanie w spr. naruszenia ciszy przed tym wydarzeniem (czy w trakcie). To, że je nie ogarnięty, to pisałem już wielokrotnie, ale sam se narobił. W dniu wyborów dał posta na fb, na koncie kandydatki z partii na którą kandydata głosował. No i go namierzyli, co dziś jest niebywale proste i teraz myśli jak się z tego wymiksować. 
   Zawsze pisałem, że głupota jest największym dostarczycielem kasy bo budżetów gmin, miast, państwa, bo łona nieustająco robi głupie rzeczy, które niosą konsekwencje finansowe. 
   A i jeszcze jedną sprawę miałem opisać. Otóż jak jechaliśmy 45102 to 254, bo łon jeszcze nie wszystko ogarnia, jakoś przypadkowo pokazał 374 zdj. z interku, jak dla jajec, przebrały go laski w strój jednej z lasek. Wyglądał w tym b. dobrze, bo te zdj. widziałem, nie bym miał zajawkę na damskie ciuszki, ale sam fakt, jak wyglądał. No i tera jak myślicie jak zachował się 374 widząc te zdj.?
   Wpierw dostał ataku śmiechu, co już musiało być deprymujące dla 254, później jak już się opanował, to zadawał pytania w stylu - a to kręci Cię przebieranie się w damskie ciuszki? Jak często się przebierasz? Jak się przebierzesz, to jara Cię to? itp. 
   I jak rozmawiałem ostatnio z 254 o wizycie u psychologa, to m.in. ten przykład mu podałem, żeby rozróżnił reakcję różnych ludzi na to samo. Jak mi te zdj. kiedyś pokazał, to popatrzałem, ale nie zareagowałem, oprócz tego, że powiedziałem mu, że nawet dobrze w tym (tej sukience) wygląda. Innych reakcji nie było. Żadnych dalszych pytań, drążenia tematu. Jakże inna była moja reakcja od 254. Więc wyczuliłem go m.in. tym przykładem, ale z ostatniego okresu miałem takich wiyncyj, bo był świadomy, że jeden wyraz w zdaniu może zmienić b. dużo, bo sam w rozmowie z jego matką, przy której był zaliczyłem podobną wpadkę. Intencja była dobra, ale wyszło na opak. 
   Wolne, to nadrabiamy zaległości z przed lat. Cieszy mnie to, choć czas nieubłaganie kończy mi się, a jeszcze tyle do zrobienia. 
   Zdj.

Jak byliśmy na wyjeździe w Krk, to takim ogórem jechaliśmy. 
  Nwm, jak to się stało, ale 254 kopiował mi zdj. i filmy i z tego co dopiero tera widzę 3/4 z tego nie mam. Zaś trza bydzie go nawiedzić i zassać resztę. Echcc. jak się nadzoru nie robi, to im wiecznie coś umyka. No taki wiek. 
  Narka.

sobota, 5 lipca 2025

Sobota #2163

   Śniadanie o 14:00? No tak, bo w ramach odchudzania, jak się da, to przesuwamy je na później, by wytracić jeden posiłek w ciągu dnia. Po za tym po dniach obżarstwa, wrócenie do stanu równowagi je dobre. W warzywniaku myślałem o kalafiorze, ale ostatecznie go nie wziąłem, a kapło mi się już za warzywniakiem, to stwierdziłem, skoro go nie kupiłem, tzn. nie był aż tak potrzebny. W przyszłym tyg. kupię. 
  Na stację macierzystą wchodzi 254. Nie jest to nic nowego lato, on ma wakacje. Układ jest taki, że. biorę go do pomocy przy pracach remontowych na stacji macierzystej, oczywiście za jakieś tam wynagrodzenie. Jemu przyda się kasa na wakacje, a ja w końcu nadgonię trochę z pracami remontowymi. Natomiast ostatnio jak był sytuacja zrobiła się trochę dziwna dla mnie. Zaczyna się budować więź między nami. Z jednej strony fajnie, bo czegoś takiego nie udało się zrealizować z 977, bo wtedy na St. macierzystej był bardzo duży ruch, który przeszkadzał w tworzeniu takiej relacji. Natomiast dzisiaj tego ruchu na stacji macierzystej nie ma i dzięki temu swobodnie można taką relację budować. Ona w zasadzie buduje się sama. Wychodzi to przy różnych pracach. Rozmawiamy, ja mu przekazuje informacje, czasem gdzieś go tam dotknę i co ciekawe jak go klepnę to on mi oddaje. Niekiedy on sam inicjuje jakieś zajścia dzięki temu nasz zarząd widzi, że to nie jest tylko jednostronne. I serio po czwartku było już takie wow. A jak w trakcie rozmowy o długotrwałym pożyciu w związkach. było o eksperymentach seksualnych, to powiedział, że kiedyś poeksperymentujemy, a nasz dział p.s. słysząc to od razu zgłupiał, a po chwili zaczął z siebie wypluwać scenariusze jak on widzi te eksperymenty. 
  Natomiast przed zarządem jeszcze jedno zadanie, Po tym jak 254 się pochlastał ma umówioną wizytę u psychologa i musimy go do tej wizyty przygotować. Głównie pod kątem tego aby mnie nie ujawniał w tej rozmowie, by jak to mówił Skiper w Pingwinach z Madagaskaru - mnie tu w ogóle nie było. 254 może nie wiedzieć, ale my wiemy, że te osoby są bardzo dobrze przygotowane do wyciągania informacji, a interpretacja tych informacji może być daleko różna od zamierzonej. Wiadomym jest, że podstawowym info, które będzie od niego wyciągane, to jego koledzy, koleżanki, znajomi, znajome z otoczenia i jak te jednostki oddziaływują na niego. Będą poszukiwane osoby, z którymi ma złe relacje, ale jednak są, jak i te, z którymi ma dobre.
   To przygotowanie ma na celu, by był świadomy, że powinien zrobić autocenzurę, a nie tak, jak właśnie przy nim, dziecko od sąsiada (6 lat) gadało wszystko co dzieje się w domu u niego. My tu mamy jeszcze plany wakacyjne, by coś z nim jeszcze przeżyć, a po takiej nieudanej rozmowie u psychologa - "i misterny plan też w pizdu". 
  A zacząłem organizować wyjazd (łącznie) na 4 dni do Gdyni. Tym razem z 3-ma noclegami, by tam jednak trochę czasu spędzić, ale bez 374. Właśnie, bo nie opisałem jeszcze poprzedniej Gdyni. 
  
   Otóż 254 mnie zaskoczył kiedy byliśmy w tym domku z Ukraińcami i 374 poszedł się myć. Mówi mi, że ma już dość 374 i z nim nie wytrzymuje. Zdziwiło mnie to trochę ale widać w ocenie nie byłem sam. W środę rano pojechaliśmy 07:25 poc. SKM do Gdańska i byliśmy tam 40 minut przed odjazdem 54102. Zostawiliśmy na peronie 374, a z 254 udałem się do pobliskiej żabki ponieważ on chciał sobie kupić fajki. Obok niej był przystanek autobusowy przy dworcu kolejowym z którego praktycznie co 2, 3 minuty jakiś autobus odjeżdżał. 374 był tą sytuacją podjarany i większość autobusów nagrywał czy robił im zdjęcia. Tak przeleciało praktycznie pół godziny, po czym weszliśmy do tunelu i poszliśmy na peron. W tunelu 254 mi mówi, iż nie wie jak wytrzyma 11 h z 374. Hmm, no cóż pomyślałem, więcej wyjazdów wspólnych raczej organizować nie będę, skoro ma już go tak b. dość. Nasz skład 54102 z jakiś tam przyczyn technicznych na samym starcie miał już plus 18. Jakoś tak zrobili, że przywalili od razu pendolino do Krakowa, które z Gdyni do Gdańska jechało za nami. W Gdańsku na peronie od razu zauważyłem, że będziemy przepuszczać pendolino do Krakowa bowiem przy krawędzi po drugiej stronie peronu był już wyjazd podany dla tego składu. W związku z tym nasze opóźnienie zwiększyło się już do 25 minut praktycznie na starcie. Co ciekawe, to opóźnienie utrzymało się do końca, bo jak już nadrobił, to później znowu coś wychodziło. Np. W Płocku skumulowało się, że my przyjechaliśmy opóźnieni i również Katowice przyjechały opóźnienie. Mało, że trzeba było w stacji równolegle manewrować 2 lokomotywami, a rozkład jazdy tak był ułożony, żeby najpierw przemanewrować naszym lokiem, bo my mieliśmy wjechać wcześniej, a dopiero po nas miały wjechać Katowice, to przy równoległym wjeździe manewry 2 lokomotywami naraz wymagały więcej czasu przeto oba składy z Płocka odeszły z około pięcio minutowym opóźnieniem. Część tych manewrów uwieczniłem na zdj.
   Jeszcze jedna fajna rzecz była. Wyjeżdżaliśmy z Gdyni, to było jakieś 18C, natomiast u nas na płd. 28C i w miarę jazdy w poc. robiło się co raz cieplej, co na mnie zaczynało b. dobrze oddziaływać. 
   Generalnie w poc. były dość spore luzy, zwłaszcza na jednotorówkach. Dopiero od Łodzi trochę ludzi wlazło, ale bez szału, bo głównie jechali do Cz-wy. Ponieważ od czewy skład jechał bokami do Gliwic przez Cz-wę Stradom, Herby Stare, (i na tych stacjach wymienionych dalej się nie zatrzymywał) Czarków, Toszek Płn., Paczynę, to praktycznie nikt w czewie się nie dosiadł. Opóźnienie pomieszało powroty do swoich st. mac. przeto wysiedliśmy już w Gl-ach, by przesiąść się na busa. Z niego oboje (254) zdążyliśmy się przesiąść na inne, bowiem te też jechały opóźnione. 
   Generalnie wyjazd b. udany. Chyba tylko ja dotrwałem do samego końca na jakiś tam obrotach, bowiem 254 i 374 (sic!) mieli już podróży, tzn. siedzenia praktycznie 23 h w dwa dni w poc., dość. No przeca 374 stale twierdzi, że lubi poc. się przemieszczać. Wyglądało to trochę jak w pokerze - sprawdzam. 
   Zdjęcia przejrzałem z wyjazdu do Gdyni, to dziś kutasa nie bydzie, i nie bydzie ostrzeżenia. 
   Zdjęcia.
 Krytykowałem zdj. 374, to moja wersja. No nurka z tyłu nie widać, ale za to składy na peirwszym planie tak. 

45103 po lewej, 54102 po prawej, a całkiem po lewej nasz nurek, który oblatuje, by podpiąć się do 45103. 
 Dwa loki na jednym torze. Co pisałem wyżej, przy manewrach na wzajem się blokowały. 
   Narka.